Na skutek krachu finansowego, który miał swój początek w 2008 roku, Islandczycy zostali zmuszeni do całkowitego przewartościowania w funkcjonowaniu swojego kraju. Najbardziej rewolucyjne zmiany mają charakter ustrojowy, mające na celu wprowadzenie nowego modelu konstytucyjnego. Dokąd prowadzi droga na którą weszła Islandia?
Słowo kryzys nabrało w Islandii rzeczywistego wymiaru już w 2008 roku na skutek szeregu skomplikowanych czynników. Specjaliści najczęściej wskazują na poważne problemy strukturalne błędy w polityce monetarnej, które nastąpiły niemal równocześnie z załamaniem finansowym w USA.
Okres przed nastaniem krachu to czas niczym niezmąconego wzrostu gospodarczego (w latach 2003-2007 PKB Islandii wzrósł o ponad 25%). Sektor bankowy znacząco się wówczas rozwinął, trzy krajowe banki znalazły się wśród trzystu największych banków na świecie. Były to jednak działania prowadzone nieudolnie i lekkomyślnie, także ze względu zbyt mały rynek krajowy. Praktyki stosowane przez banki były często ryzykowne i doprowadziły do sytuacji, w której bezpośrednio przed wybuchem kryzysu posiadały one aktywa zagraniczne dziesięciokrotnie przewyższające wartość islandzkiego PKB. Konsekwencją tej sytuacji było nagłe zaburzenie równowagi na rynkach, znaczne zadłużenie sektora prywatnego gospodarki oraz wzrost inflacji. Wkrótce wobec rosnącej niepewności na rynku krajowym Bank Centralny Islandii (w którego skład wchodzili wówczas głównie politycy, nie ekonomiści) zdecydował się na wprowadzenie wysokich stóp procentowych, co doprowadziło do wzrostu przepływu kapitału, głównie zagranicznego. To z kolei wpłynęło na przewartościowanie korony i w konsekwencji sprzyjało importowi zagranicznych dóbr, głównie dokonywanemu na kredyt. Połączenie wysokich stóp procentowych, znacznego napływu kapitału oraz przewartościowania waluty doprowadziło w końcu do niewypłacalności gospodarki Islandii.
W okresie poprzedzającym recesję władze islandzkie otrzymywały szereg ostrzeżeń płynących ze strony różnych instytucji zagranicznych, dotyczących zbliżającego się kryzysu. Okazało się jednak, że zignorowano przestrogi, ślepo wierząc w niezmienność hossy
na krajowych rynkach. Islandczycy nie zaprzestali ryzykownych praktyk finansowych, które wkrótce doprowadziły do spadku wiarygodności kraju oraz dewaluacji korony, co z kolei wywołało utratę płynności finansowej przez trzy wspomniane już największe islandzkie banki: Glitnir, Landsbanki oraz Kaupthing. Dla ratowania sytuacji rząd Islandii
z prawicowym premierem Geirem Haarde na czele, zdecydował się na przejąć zarządzanie nad wspomnianymi bankami, a tym samym na przejęcie ciążących na nich długów. Znaczną część tych zobowiązań, bo ponad 5 miliardów funtów stanowiły depozyty klientów zagranicznych, ponieważ jeden z banków prowadził internetową działalność na terenie Holandii i Wielkiej Brytanii. Rząd Islandii początkowo nie chciał spłacać długów banków, argumentując to faktem, że były one podmiotami prywatnymi, jednak działania Wielkiej Brytanii, mające na celu zwrot depozytów jej obywateli okazały się bardzo stanowcze. Londyn zdecydował się na odwołanie do prawa antyterrorystycznego, które dawało władzom danego kraju prawo do przejęcia majątków wrogich organizacji, w tym wypadku Islandii. Na mocy tego przepisu Brytyjczycy zamrozili lokalne aktywa Landsbanki oraz depozyty z Kaupthingu, co wywołało nie tylko krytyczną sytuację ekonomiczną Islandii, ale również doprowadziło niemal do zamrożenia stosunków brytyjsko-islandzkich. Dodatkowym problemem okazał się wzrost islandzkiego długu publicznego o ponad 70 % oraz spadek PKB o 65% (!).
Początkowy szok i strach wywołane stale pogarszającą się sytuacją ekonomiczną kraju szybko doprowadziły do ustąpienia dotychczasowego premiera i zastąpienia go przez liderkę partii socjaldemokratycznej, Jóhanne Sigurðardóttir. Dojście do władzy reprezentantki lewicy oraz jej późniejsza wygrana w wyborach w 2009 roku, dały początek szeregowi zmian, które dotąd są wprowadzane. Najważniejszą ich przyczyną stał się dramatyczny spadek zaufania społecznego wobec polityków oraz instytucji finansowych. Jeden z sondaży wskazuje, że zaledwie 11% procent Islandczyków deklaruje zaufanie wobec parlamentu, zwanego Althingiem, zaś 6% wobec banków. Dla porównania warto zaznaczyć, że w tym samym rankingu, aż 80% obywateli podkreśliło swoją ufność względem policji.
Bez wątpienia, spadek zaufania społecznego nie jest jedyną konsekwencją kryzysu finansowego w Islandii. Innym, kluczowym dla sfery publicznej, efektem jest rozpoczęcie społecznej debaty na temat fundamentów islandzkiego społeczeństwa oraz roli rządu
w państwie. Dzięki kryzysowi zdano sobie bowiem sprawę, jak wiele kwestii pozostaje
w niewystarczającym stopniu uregulowanych i jak bardzo społeczeństwo się rozwinęło. Współczesne zagrożenia oraz wyzwania stojące przed obywatelami są nieporównywalne
z tymi, które zostały ujęte w pierwotnej ustawie zasadniczej Islandii. Kryzys doprowadził zatem do wyklarowania się kilku istotnych pytań, na które należy jak najszybciej odpowiedzieć.
Prezydent w zastępstwie monarchy
Debata publiczna, która toczy się obecnie w Islandii, dotyczy przede wszystkim sfery wewnątrzpolitycznej. Recesja pokazała bowiem nie tylko słabość islandzkich władz,
ale również zanik działania funkcji kontrolnej państwa. Trudno wyobrazić sobie, czemu przez tak długi okres udało się nie zauważyć, bądź też, co gorsza, zignorować zapowiedzi zbliżającego się kryzysu.
Znaczna część islandzkiej konstytucji pozostała niezmieniona od czasów nadania jej przez króla Danii w 1874 roku. Oczywiście od tego czasu, zwłaszcza od odzyskania niepodległości w 1944 roku, dodano szereg poprawek oraz nowych przepisów. Nie zmienia to jednak faktu, że dokument ten, jak twierdzą konstytucjonaliści, nie odpowiada współczesnym wyzwaniom stojącym przed państwem. Nie zawiera on jasnego podziału między władzą wykonawczą a ustawodawczą oraz nie przyznaje parlamentowi w pełni roli kontrolnej wobec egzekutywy. Nie nawiązuje on także bezpośrednio, jak sugeruje profesor Uniwersytetu Islandzkiego Björg Thorarensen, do kierowania się takimi ideami jak demokracja czy też naród. Także rola prezydenta w państwie jest ujęta w sposób niestandardowy. Podczas przyjmowania nowej konstytucji w 1944 roku zdecydowano się na szybkie rozwiązanie, polegające na zastąpieniu słowa „monarcha” w dotychczas istniejącym dokumencie słowem „prezydent”, zaś szczegółowe uregulowanie tej kwestii miało nastąpić w późniejszym czasie. W rzeczywistości jednak problem ten nie został w pełni unormowany do tej pory, czego efektem są okazjonalne spory kompetencyjne między głową państwa, a rządem oraz parlamentem.
Bezpośrednią konsekwencją kryzysu gospodarczego w Islandii był znaczący spadek poparcia społecznego dla działań władz. Aby temu zapobiec Althing zdecydował się na zapoczątkowanie reform ustrojowych, które miały usprawnić działania władz oraz wzmocnić demokratyczne narzędzia przysługujące obywatelom. Pierwszym zdecydowanym ruchem nowego, socjaldemokratycznego rządu w tę stronę było zorganizowanie powszechnych wyborów w celu wyłonienia składu Zgromadzenia Konstytucyjnego, mającego opracować przyszły projekt nowej ustawy zasadniczej. W skład organu wejść miało dwudziestu pięciu delegatów, spośród których siedmiu reprezentować miało parlamentarną Komisję Konstytucyjną, pozostałych osiemnastu zaś, pochodzących z wyborów, stanowić miało grono obywateli Islandii niebędących politykami, posiadających prawa publiczne oraz od trzydziestu do pięćdziesięciu sponsorów ich kampanii. Wybory, które miały miejsce w listopadzie 2010 roku wyłoniły reprezentantów, jednak frekwencja okazała się bardzo niska (36%). Wkrótce do Sądu Najwyższego wpłynął szereg skarg dotyczących metod przeprowadzenia wyborów. Część z owych skarg Sąd uznał za zasadne, czego efektem było unieważnienie wyborów. Ostatecznie zdecydowano się ich nie powtarzać, lecz na mocy specjalnej ustawy, zaaprobowanej przez parlament, zaprosić wyłonionych reprezentantów do stałej współpracy z Komisją Konstytucyjną Althingu, w celu wspólnego stworzenia projektu konstytucji.
Prace rozpoczęły się w kwietniu 2011 roku. Obszarów, które powinny zostać zreformowane było wiele, dlatego prace nad wskazaniem jednolitej propozycji ustawy okazały się bardzo trudne. Pierwszy projekt zmian był gotowy już pod koniec lipca tego samego roku. Zawierał on nawiązanie do wszystkich najważniejszych wartości obecnych w większości europejskich ustaw zasadniczych, takich jak prawa człowieka czy też demokracja. Wprowadzał także szczegółowe uregulowania kompetencji poszczególnych organów państwa. Parlament ma stać się silniejszy dzięki kontrolnej funkcji wobec rządu. Gabinetowi z kolei przyznano kompetencje kontrolne wobec legislatywy oraz wzmocniono niezawisłość sądów. Wszystkie te rozwiązania mają na celu wcielenie w życie klasycznej zasady check and balance. Propozycja nowej konstytucji wprowadza ograniczenie roli głowy państwa, poprzez odebranie jej funkcji legislacyjnych kosztem parlamentu. Zaproponowano także szereg nowych zasad wyłaniania posłów do parlamentu oraz mianowania sędziów.
Prawdopodobnie największą innowacją dotyczącą sposobu wprowadzania zmian konstytucyjnych jest niemal całkowite upublicznienie prac nad nimi. Wykorzystywanie serwisów społecznościowych, takich jak Twitter, Facebook, czy You Tube sprawiło, że, jak stwierdził jeden z członków Komisji Konstytucyjnej „to pierwszy raz, kiedy konstytucja jest
w zasadzie tworzona przez Internet”. Metoda ta ma przybliżyć Islandczykom proces wypracowywania nowych zasad oraz umożliwić im wypowiedzenie się na temat poszczególnych propozycji. Komentarze te są na bieżąco weryfikowane i wykorzystywane podczas debat nad ostatecznym kształtem danego przepisu.
Prace nad nową ustawą zasadniczą trwają. Wydaje się, że minie jeszcze sporo czasu, zanim projekt trafi pod głosowanie do Althingu, a później zaś pod referendum. Cały czas, ze względu na złożony charakter dokumentu, mają również miejsce zażarte dyskusje, czy poddanie projektu pod publiczne głosowanie jest dobrym pomysłem. Premier Sigurðardóttir oficjalnie popiera tę ideę, lecz przyszłość pokaże, jak zadecyduje islandzki parlament, który właśnie o odzyskanie poparcia społecznego walczy.
Nauka na błędach
Bez wątpienia sztuką jest unikanie sytuacji kryzysowych, świadczy to bowiem
o naszej mądrości. Jeszcze większą sztuką jest jednak wyciąganie wniosków z porażek, które się nam przytrafiają. Przyglądając się przykładowi Islandii zauważyć można, że jej władze wyciągnęły pewne wnioski. Być może nie wskazano wszystkich winnych krachu finansowego, jaki miał swój początek w 2008 roku. Nie zadośćuczyniono też też tym, którzy do tej pory borykają się z nierównościami społecznymi oraz kłopotami finansowymi na znaczną skalę. Co jednak godne podziwu, niemal od razu znaleziono przyczyny krachu i zdecydowano się na ich wyeliminowanie. Krok po kroku, władze, które utraciły legitymizację, będącą dla nich równie ważną jak stabilność finansowa dla przeciętnego obywatela, zaczęły usprawniać sfery, które powinny być usprawnione już dawno temu. Okazało się bowiem, że nawet w Skandynawii, ostoi demokracji, zasadowej demokracji nie zawsze są przestrzegane.
Być może już wkrótce Islandia zmieni swój ustrój i stanie się silną republiką parlamentarną. Choć przyszłość tego kraju pozostaje niepewna, Islandczycy udowodnili, że nie tylko uczą się na błędach, ale także są zaradni. Oby inne kraje, które obecnie borykają się z problemami podobnymi do tych, jakie spotkały tę niewielką na północy Europy, okazały się w podobnym stopniu rozsądne i zaradne.