Recesje i chude lata były, są i będą. Możemy tylko wpłynąć na to jak rzadko się zdarzają oraz jak krótkie i płytkie będą. Obecna recesja w świecie zachodnim, bo pamiętajmy, że w Polsce nadal nie ma recesji, jest głębsza i będzie dłuższa z winy polityków i urzędników. To urzędnicy państwa, zwłaszcza amerykańscy, nadmiernie zwiększyli podaż pieniądza. To urzędnicy państwa, zwłaszcza zachodnioeuropejscy nieudolnie sprawowali nadzór nad instytucjami finansowymi.

Fundamentalnym i odwiecznym powodem wszelkich lat chudych i recesji jest rozjazd pomiędzy konsumpcją a produkcją i zapasami. Konsumujesz więcej niż produkujesz, a masz mało zapasów? To wcześniej czy później zabraknie przedmiotu konsumpcji. Wrodzona ludziom potrzeba konsumpcji zapewnia nam energię do życia, oraz pobudza do działania i współzawodnictwa w wytwarzaniu. Jednak w momentach nieuzasadnionego optymizmu mamy tendencję do nieumiarkowanej konsumpcji, która sprowadza na nas kłopot w postaci konieczności drastycznego ograniczenia konsumpcji.
Recesja to współczesne słowo na ograniczenie konsumpcji po okresie nadkonsumpcji. Kiedyś cykle konsumpcji, nadkonsumpcji, ograniczonej konsumpcji, wyznaczały głównie pory roku, niespodziewanie srogie zimy, susze, deszcze i inne czynniki powodujące urodzaj lub nieurodzaj, epidemie, wojny, odkrycia nowych źródeł drogocennych kruszców, itp. Wraz z postępem cywilizacji i wzrostem roli państwa są to coraz częściej błędy w polityce gospodarczej państwa.
Recesja, która dziś dotyka świat zachodni pojawiłaby się wcześniej lub później, a wywołałoby ją takie lub inne wydarzenie, które uświadomiłoby ludziom, że przesadzili z konsumpcją. To, że akurat padło na spadek cen amerykańskich nieruchomości jest przypadkiem. Teraz, gdy spadek ten skoordynował ogólnoświatowe myślenie nad pożądanym poziomem konsumpcji recesja jest nieunikniona.
Jednak będzie ona dłuższa i głębsza niż mogłaby być. Łatwy dostęp do rosnącej masy pieniądza tworzonej zwłaszcza przez amerykański bank centralny niepotrzebnie i nadmiernie pobudzał chciwość. Chciwość bankierów. Chciwość producentów. Chciwość konsumentów. A nieumiejętny nadzór państwa nad instytucjami finansowymi zamiast pożytecznie i w rozsądnych granicach ukierunkować konsumpcję i chciwość pozwolił im rozlać się szerzej i w mniej pożytecznych kierunkach. Nie masz pracy i dochodu? To proszę, masz tu kredyt na mieszkanie. Żona patrzy na ciebie z politowaniem, bo sąsiad kupił nowy samochód i przeprowadza się do większego domu. Proszę bardzo, tu masz kredyt i kluczyki do nowego domu. A nowy, luksusowy samochód już czeka w twoim nowym garażu. Sąsiad ma wielką plazmę, a twój stary dwuletni telewizor już ci się znudził? Zasługujesz przecież na nową bajerancką plazmę. Całe szczęście, że to konsumpcyjne rozpasanie trochę się ograniczy. Szkoda tylko i smutno, że dla jednych będzie to oznaczało zaciśnięcie pasa a dla innych prawdziwy dramat.
Będziemy szukać winnego. Nasi dziennikarze i politycy już nam ogłosili, że płacimy za cudze grzechy. Zapomnieli dodać, że na razie nam Polakom upiekło się. Mamy tylko spowolnienie wzrostu, a nie recesję, czyli kurczenie się gospodarki. Zapomnieli też przypomnieć, że od czasów Gierka, z małą przerwą na Jaruzelskiego, my Polacy konsumujemy więcej niż wytwarzamy. Więc nasz dług cały czas rośnie. Ten dług, który w naszym imieniu zaciąga państwo i ten prywatny dług, który zaciągamy sami. I kiedyś nas dogoni. Jak nie przy tej recesji na zachodzie, to przy którejś kolejnej, która wcześniej czy później zawita do nas.
Obecna sytuacja wymaga znalezienia konkretnego winnego. Bo umysł ludzki tak ma, że zawsze szuka przyczyn i zazwyczaj zadowala się najprostszym wytłumaczeniem na które pozwala wiedza i wyobraźnia oceniających. Winą w powszechnym odbiorze obarczone zostaną banki i kapitalizm. Zresztą w jakieś części słusznie. Właściciele i zarządy banków zachodnich (w Polsce im nie pozwolono) zaryzykowali, że zarobią na rosnącej i łatwiejszej w dostępie ilości pieniądza, oraz ryzykowali korzystając z braku nadzoru inwestując w zbyt ryzykowne przedsięwzięcia. Przegrali. Sfinansowali zbyt dużo konsumpcji, do której nie było materialnych podstaw.
Teraz jednak banki dostają szeroką pomoc zachodnich państw. Pomoc ta jest potrzebna, bo żadna cywilizowana gospodarka nie może funkcjonować bez instytucji finansowych. A ich masowy upadek byłby zbyt groźny. Jednak właściciele banków, którzy zaryzykowali i stracili doprowadzając do niewypłacalności, powinni stracić swoje banki. Państwo powinno je przejąć (tak, znacjonalizować!), dokapitalizować i sprzedać. Jednak pod siłą politycznego wpływu instytucji finansowych zachodni politycy, zbyt często pożyczają lub wręcz rozdają pieniądze podatników właścicielom banków, by ci mogli ratować swoje instytucje, posady i własność.
Dla podatnika, który właśnie stracił pracę a za chwilę może stracić dom taka nadopiekuńczość dla bankierów jest rażąco niesprawiedliwa, oraz budzi zrozumiałą zazdrość i nienawiść. A nas wszystkich zostawia z niemądrym morałem: pożyczaj, wydawaj, pij, jedz i popuszczaj pasa, a oszczędny i rozsądny podatnik i tak cię uratuje. To znaczy będzie ratował do dnia, w którym już nie będzie go na to ratowanie stać. Ale to już inna historia, na inny dzień.
