Wojciech Przybylski bierze w obronę pisma idei, które po raz kolejny nie otrzymały dotacji od Ministerstwa Kultury. W kraju słabego czytelnictwa pisma, które podejmują tematy istotne acz peryferyjne z punktu widzenia tzw. mainstreamu są potrzebne.
Zgadzamy się z tezami tekstu. Jednak perspektywa rządzących jest prosta: kto nie z nami ten przeciwko nam. Niezależność w myśleniu oznacza dla nich przeciwnika. Dlatego nie wierzymy w odmianę polityków PiS. Pisma idei muszą szukać możliwości rozwoju poza sferą zależności od państwa i rządowych grantów.
Zawsze istnieć będzie podejrzenie zależności między linią pisma a środkami finansowymi. Może już czas na stworzenie społecznego „Ministerstwa Kultury”?
