Od dawna wiadomo, że środowisko Zjednoczonej Prawicy, pod światłym przewodnictwem „emerytowanego zbawcy narodu”, nie zamierza poprzestać na autorytaryzmie, pozbawionym ideologicznego fundamentu, który – jak w przypadku reżimów latynoskich – miałby służyć jedynie zwykłemu systemowi oligarchicznemu. Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego akolitom, chodzi o coś więcej, o rząd dusz, który umożliwi im władzę i chwałę na wieki. Chodzi więc o przekształcenie autorytaryzmu w totalitaryzm, w którym wymuszane jest nie tylko posłuszeństwo zachowań ludzi, ale także posłuszeństwo ich myśli.
Totalitaryzm może mieć charakter lewicowy lub prawicowy. Ten pierwszy w warstwie ideologicznej odwołuje się do świetlanej przyszłości społeczeństwa bezklasowego, zaś ten drugi do świętej tradycji narodowej. Totalitaryzm w ujęciu prawicowym nieuchronnie prowadzi do faszyzmu. Politycy Zjednoczonej Prawicy odżegnują się od tego pojęcia i gotowi są wytaczać procesy o zniesławienie.
Faszyzm w potocznym znaczeniu kojarzy się bowiem z terrorem i ludobójstwem z okresu III Rzeszy. Ale przecież nie to jest istotą faszyzmu. Również znane powszechnie jego symbole, owe krzyże celtyckie, swastyki i hajlowanie, prawnie w Polsce zabronione, nie są tutaj najważniejsze.
Najważniejsza jest faszystowska mentalność, często dobrze ukryta pod pozorem układnej mieszczańskiej poprawności. Istotą faszyzmu jest pragnienie stworzenia własnego narodowego świata, w którym nienawidzi się wszystkich i wszystkiego, co do niego nie pasuje.
Przemoc i terror są skutkiem tej nienawiści i pojawiają się tylko wtedy, gdy faszystowska władza nie znajduje innych, równie skutecznych sposobów urzeczywistnienia swojej wizji. Ów świat jest jednolity, niezmienny, skrojony według ideałów określonej tradycji, którym jego mieszkańcy mają służyć.
Faszyzm narodził się po I wojnie światowej, jako wyraz rozczarowania dotychczasowymi systemami społeczno-politycznymi, któremu towarzyszyło pragnienie odwetu ze strony tych, którzy w tych systemach czuli się pokrzywdzeni. Ich gniew skierowany był przeciwko wszystkim najważniejszym ideologiom i nurtom intelektualnym: liberalizmowi, demokracji, kapitalizmowi, komunizmowi, a także indywidualizmowi, humanitaryzmowi i racjonalizmowi.
Ten totalny sprzeciw wobec dotychczasowych rozwiązań ustrojowych i nurtów intelektualnych przesycony był wiarą w konieczność zniszczenia dotychczasowego porządku i zbudowania nowego, w którym siłą napędową będzie apoteoza narodu, silne państwo i zdyscyplinowani obywatele.
Czy przyczyny współczesnego populizmu, z którego czerpie życiodajną siłę Prawo i Sprawiedliwość, tak dalece odbiegają od lęków, deficytów i gniewu, które zrodziły faszyzm? Czy postulat wymiany elit nie brzmi znajomo? Można sobie wyobrazić system społeczny, w którym nie ma potrzeby stosować przymusu, aby cechy ustroju faszystowskiego były zachowane.
Będzie tak wtedy, gdy ludzie w pełni zaakceptują faszystowską ideologię, związany z nią system wartości i styl życia.
Oczywiście jest to iluzja, nie uwzględniająca istoty natury człowieka, ale Kaczyński zdaje się wierzyć, że w końcu przekona nieprzekonanych, iż proponuje „samo dobro”, kwintesencję polskości, co powinien zrozumieć każdy, kto ma polską duszę. Część z tych, którzy nie potrafią tego zrozumieć, trzeba przekupić, część wystraszyć, a część powinna sama dojść do wniosku, że w tym kraju nie ma dla niej miejsca.
To do tego upragnionego stanu „ładu i porządku”, w którym, jak u Orwella, odwrócone zostanie znaczenie pojęć wolności, prawdy i godności, zmierza konsekwentnie proces „dobrej zmiany”.
Odmian faszyzmu jest wiele, bo wiele jest źródeł dążenia do społecznej uniformizacji i zaprzęgnięcia ludzi w służbę państwowych celów i ideałów. Są jednak pewne cechy wspólne, które są również widoczne w poczynaniach Zjednoczonej Prawicy.
Oczywiście, wciąż jeszcze mamy w Polsce parlament i partie opozycyjne, którym nikt nie zakazuje i nie ogranicza działalności. Jest wolność zgromadzeń, są jeszcze wolne media i nie ma cenzury. A jednak coraz więcej jest sygnałów świadczących o tym, ku czemu zmierza „dobra zmiana”. Warto się przyjrzeć postępom tej zmiany, jakie dokonały się od 2015 roku, porównując je z uniwersalnymi cechami ustroju faszystowskiego.
Do cech tych można zaliczyć: autorytaryzm, fundamentalizm ideologiczny, kłamliwą i wulgarną propagandę, dyskryminowanie przeciwników politycznych i odmieńców, i wreszcie to, co najważniejsze – ukształtowanie pożądanego przez władzę modelu społeczeństwa.
Autorytaryzm
Autorytaryzm jest tu punktem wyjścia i oznacza pełnię władzy jednego ugrupowania politycznego. W zaawansowanym ustroju faszystowskim jest to system monopartyjny, w którym władza wykonawcza jest nieograniczonym władcą społeczeństwa. W hybrydowym ustroju demokracji parlamentarnej, w jakim w ostatnim czasie znalazła się Polska, partie opozycyjne nie mają wpływu na zdominowaną przez PiS władzę ustawodawczą, chociaż ugrupowanie to nie ma większości konstytucyjnej.
Autorytarne dążenia PiS-u są widoczne w likwidacji trójpodziału władzy i podporządkowaniu systemu wymiaru sprawiedliwości władzy wykonawczej. Tutaj tzw. reforma sądownictwa została w zasadzie zakończona. Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, a także Sąd Najwyższy zostały przejęte przez nominatów partii.
Znaczna część środowiska sędziowskiego walczy jednak o niezawisłość, opierając się działaniom Ministerstwa Sprawiedliwości. Problemem do rozwiązania dla władzy pozostaje także kwestia niekorzystnego dla niej wyroku TSUE i krytyczny stosunek Komisji Europejskiej, który nie grozi co prawda koniecznością wycofania zmian, ale spowodować może ograniczenie unijnych dotacji i perturbacje w relacjach z europejskim systemem sprawiedliwości.
Solą w oku autorytarnej władzy są samorządy terytorialne i organizacje pozarządowe. PiS, przynajmniej na razie, nie zamierza likwidować tych niezależnych od rządu ośrodków władzy. Dąży natomiast do ograniczenia ich niezależności. Dążenia te mają charakter dwutorowy: z jednej strony wspiera się organizacje przychylne rządowi, zaś z drugiej ogranicza się zasilanie finansowe organizacji faktycznie niezależnych. Oznacza to nie tylko odcięcie większości z nich od dotacji rządowych, ale także podjęcie próby ograniczenia ich wsparcia finansowego przez organizacje zagraniczne.
Projekt takiej ustawy zaprezentowali ostatnio min. Woś i min. Ziobro, uzasadniając ją tym, że finansowanie ze źródeł zagranicznych grozi ingerencją w wewnętrzne sprawy Polski. Panowie ministrowie uparcie jak widać traktują kraje Unii Europejskiej jako zagranicę, do której nie można mieć zaufania. No cóż, zrozumienie istoty Unii Europejskiej okazuje się za trudne dla prawicowej inteligencji.
O inklinacjach autorytarnych świadczy także dążenie do etatystycznego modelu gospodarki rynkowej. Jest to widoczne w zwiększeniu stopnia regulacji prawnych działalności gospodarczej, zapowiedzi repolonizacji banków oraz utyskiwaniu premiera Morawieckiego na przerost kapitału zagranicznego w polskiej gospodarce.
Dodać do tego należy zdecydowaną tendencję do obsadzania zarządów spółek skarbu państwa i rad nadzorczych nominatami partyjnymi z pominięciem procedury konkursowej, co jest niczym innym jak powrotem do nomenklatury partyjnej stosowanej w okresie realnego socjalizmu.
Fundamentalizm ideologiczny
Faszyzm jest gorący, silnie emocjonalny, przepełniony niezachwianą wiarą w wielkość swoich ideałów; stąd czerpie swoją siłę i swoje okrucieństwo. Ideologicznymi podstawami faszyzmu są skrajnie prawicowe poglądy na temat narodu, wiary i życia społecznego. W ideologii tej charakterystyczne jest to, że jest ona skrajnie ekskluzywna. Jako źródło tożsamości służy ona bowiem bardziej wykluczaniu i naznaczaniu tych, którzy odbiegają od jej założeń, aniżeli przyciąganiu zwolenników.
Powodem tego jest często manifestowane przekonanie, że ideologia ta ma oczywistą przewagę moralną i powinna być akceptowana przez ludzi mądrych i uczciwych. Stąd skłonność do postaw fundamentalistycznych i brak tolerancji dla odmiennych poglądów.
Podstawą ideologiczną rządów Zjednoczonej Prawicy jest wulgarny nacjonalizm, bazujący na ksenofobii i resentymentach, integryzm katolicki oraz konserwatyzm i rygoryzm obyczajowy. PiS odrzucił krytyczny patriotyzm, grożąc za krytykę Polski i Polaków sankcją karną, także obcokrajowcom, czym naraził się na śmieszność na arenie międzynarodowej. Zamiast tego, propagowany jest wyłącznie apologetyczny stosunek do historii Polski. W swojej polityce historycznej Zjednoczona Prawica nie uznaje obiektywizmu. Jego brak jest jej zdaniem probierzem patriotyzmu.
Tak więc polskich morderców ludności żydowskiej w licznych pogromach należy bronić, szukając dla nich odpowiedniego alibi, a najlepiej wcale o nich nie wspominając. Prawicowy nacjonalizm polega na ciągłym przypominaniu Niemcom, Rosjanom i Ukraińcom ich win wobec Polski i podtrzymywaniu niechęci i braku zaufania do tych nacji w polskim społeczeństwie.
I wreszcie największa zadra polskiej prawicy – uczestnictwo w Unii Europejskiej, które ze względów ekonomicznych jest co prawda korzystne, ale politycznie i kulturowo sprawia jej wiele kłopotów.
Dlatego w swojej propagandzie PiS konsekwentnie traktuje UE jako zagranicę, która nie ma prawa ingerować w wewnętrzne sprawy suwerennego kraju, jakim jest Polska. Generalnie, ten element ideologii PiS-u nawiązuje wyraźnie do mentalności faszystowskiej ze względu na nieufny, a często wrogi stosunek do międzynarodowego otoczenia, i poszukiwanie w nim sojuszników o podobnym światopoglądzie, jakimi są Orban na Węgrzech i Trump w Ameryce Płn.
Integryzm katolicki ma specyficzny, polski charakter. W polskiej mitologii Matka Boska odgrywa rolę narodowej opiekunki. To Ona obroniła częstochowski klasztor przed Szwedami i sprawiła cud nad Wisłą w 1920 roku, co Jerzy Kossak uwiecznił na swoim znanym obrazie. Z kolei polscy fundamentaliści intronizowali Jezusa Chrystusa na króla Polski. Związek nacjonalizmu z religią katolicką zawsze był w Polsce bardzo silny, czego wyrazem jest popularność tożsamościowego zwrotu „Polak-katolik”.
Wiara katolicka w Polsce ma ponadto szczególny, ludowy charakter, nigdzie indziej nie spotykany w takim nasileniu. Nadaje on tej wierze rys nieco pogański, polegający na wysuwaniu na plan pierwszy obrzędowości i rytuałów, antropomorfizację Boga i oczekiwanie cudów.
Brak głębszej refleksji intelektualnej powoduje trudność w zrozumieniu podstawowych wartości chrześcijańskich i zniekształca ich znaczenie. W tym silnym powiązaniu polskiego nacjonalizmu z Kościołem katolickim PiS dostrzegł szansę na realizację swoich celów. Sojusz tronu z ołtarzem przynosi tej partii istotne korzyści w postaci pozyskania sprzymierzeńca, którego wpływ na postawy ludzi jest w Polsce bardzo silny.
Dlatego PiS ogłasza się gorliwym obrońcą Kościoła i wyraża jednoznaczne poparcie dla etyki katolickiej, poza którą – jak twierdzi Kaczyński – jest tylko nihilizm. Ugrupowanie to czyni wiarę katolicką nieodłącznym elementem polskości, co samo w sobie ma wymowę wykluczającą część obywateli.
W ten sposób Kościół katolicki stał się w Polsce podmiotem politycznym, zaangażowanym po jednej stronie sporu politycznego. Ma z tego tytułu istotne korzyści ekonomiczne i polityczne. Te ostatnie polegają na możliwości wpływania na prawodawstwo w celu podporządkowania go rygorystycznym zasadom religijnym, dotyczącym zakazu: aborcji, środków antykoncepcyjnych, zapłodnienia in vitro, urządzania w przestrzeni publicznej obrzędów i uroczystości konkurujących z katolickimi, jak np., Halloween, czy wreszcie używania symboli religijnych przez tych, których Kościół katolicki wyklucza ze swojej wspólnoty, na przykład ludzi LGBT wieszających tęczową flagę na religijnych pomnikach.
Zyskując te korzyści, Kościół jako podmiot polityczny traci jednak szacunek i zaufanie ze strony tych osób wierzących, które dostrzegają rosnący rozdźwięk pomiędzy Kościołem otwartym papieża Franciszka, a upartym konserwatyzmem polskich hierarchów.
Populizm Zjednoczonej Prawicy jest najbardziej widoczny w jej poglądach na temat życia społecznego. Poglądy te są istotnym uzupełnieniem jej ideologii. Polegają one na obronie wartości, które w cywilizowanym świecie zostały już dawno odrzucone. Polscy tradycjonaliści zostali dzięki temu zwolnieni z obowiązku uczenia się czegokolwiek, do czego zachęcały ich liberalne elity. Otrzymali od PiS-u uspokajającą informację, że to, do czego są przyzwyczajeni jest dobre i zgodne z polską tradycją. Ideolodzy PiS-u nazwali to przywracaniem godności ludziom obawiającym się zmian obyczajowych.
Nie chodziło im jednak tylko o to, aby pozyskać poparcie tych ludzi. Istotnym powodem było to, że zachodnie wzory kultury społecznej stoją w zasadniczej sprzeczności z nacjonalistyczno-klerykalną narracją. Zarówno polska prawica, jak i polski Kościół panicznie boją się zachodniej obyczajowości, przy której totalitarne zapędy nie są możliwe. Obrona praw człowieka, feminizm, homoseksualne małżeństwa – to przykłady zjawisk, które nie pasują do zideologizowanego, jednolitego i silnego państwa, w którym władza steruje życiem prywatnym ludzi. Dlatego prawica z patosem deklaruje obronę polskich tradycyjnych wartości.
Te wartości to nic innego, jak patriarchalna i ksenofobiczna kultura, w której bicie dzieci uważane jest za środek wychowawczy, mąż ma prawo gwałcić żonę, kobiety są od rodzenia i wychowywania dzieci oraz prowadzenia domu, LGBT to zboczeńcy, którzy od normalnych ludzi powinni trzymać się z daleka, ateiści to ludzie pozbawieni moralności, do obcokrajowców nie wolno mieć zaufania, do zwierząt należy mieć stosunek przedmiotowy, a do przyrody – eksploatatorski.
Taka kultura społeczna pasuje do nacjonalistyczno-klerykalnej ideologii i dobrze ją uzupełnia, bo dzięki niej łatwo odróżnić swojego od obcego. Nic więc dziwnego, że konwencja stambulska tak bardzo denerwuje Ziobrę, skoro przyczyn przemocy w rodzinie doszukuje się w religii i kulturowej tradycji.
Kłamliwa i wulgarna propaganda
Charakterystyczną cechą faszystowskiej propagandy jest aroganckie i bezwstydne kłamstwo. Jak powiedział Goebbels – „kłamstwo tysiąc razy powtórzone staje się prawdą”. Celem tej propagandy jest stworzenie wyimaginowanej rzeczywistości, w którą ludzie uwierzą, choćby dla świętego spokoju. Telewizja publiczna, przekształcona przez Jacka Kurskiego w telewizję partii PiS, pracowicie do tego dąży.
Wspierają ją w tym wysiłku sprzyjające prawicy media prywatne, jak dzienniki: „Gazeta Polska” i „Gazeta Warszawska”, kościelna telewizja „Trwam”, czy magazyny „Sieci” i „Do Rzeczy”, choć w tych ostatnich można niekiedy spotkać artykuły wyłamujące się z zasad faszystowskiej ortodoksji. Głównym celem tych mediów jest indoktrynacja, a nie informowanie czy skłanianie do wysiłku intelektualnego.
Prezentowany w nich świat jest czarno-biały. Wszystko, co dobre znajduje się po stronie Zjednoczonej Prawicy, a to, co złe – wyłącznie po stronie opozycji. Prezentowane jest to w sposób bezwstydny, bez próby jakiegokolwiek kamuflażu, który dawałby pozory obiektywizmu. Opozycję należy ośmieszyć i zohydzić do tego stopnia, aby odbiorca tego przekazu odczuwał wstyd i moralny niepokój, gdyby próbował doszukiwać się w niej czegokolwiek dobrego.
W dojrzałym faszyzmie propagandzie tej towarzyszy cenzura i likwidacja mediów nieprzychylnych władzy. W Polsce wciąż działają niezależne media, na które często skarży się Kaczyński i bliscy mu politycy. Nic dziwnego, bo media te, choć nie docierają tak powszechnie, jak TVP, psują wizję rzeczywistości, którą kreuje władza. Likwidacja tych mediów nie jest łatwa, jeśli chce się zachować pozory państwa demokratycznego, choć trzeba przyznać, że Orban na Węgrzech potrafi sobie z tym radzić.
W Polsce Zjednoczona Prawica próbuje iść w jego ślady. Ponieważ część opozycyjnych mediów jest własnością wydawców zagranicznych, rozpętywana jest nagonka, że reprezentują one interesy wrogich Polsce ośrodków zagranicznych, bo oczywiście wszystko, co jest przeciwko PiS-owi i „dobrej zmianie”, jest przeciwko Polsce. Dlatego wysuwany jest coraz bardziej zdecydowanie postulat „repolonizacji” i „dekoncentracji” mediów prywatnych.
Oczywiście skutkiem tych działań, o czym się już nie wspomina, jest przejęcie kierownictwa w tych mediach przez partyjnych nominatów. Ale poza tym jest przecież jeszcze wiele innych możliwości, aby utrudniać życie mediom opozycyjnym. Można przecież pozbawiać je dochodów z reklam państwowych przedsiębiorstw i instytucji, wprowadzać odpowiednie zmiany w prawie prasowym, nękać procesami o zniesławienie czy karami za naruszenie etyki dziennikarskiej.
Spacyfikowanie „Polsatu” i „Superstacji” jest przykładem skuteczności tej strategii.
Dyskryminacja przeciwników i odmieńców
Dyskryminacja mniejszości, które odbiegają od pożądanego przez władzę modelu społeczeństwa, jest bodaj najbardziej widoczną cechą faszyzmu. Dyskryminacja ta może przybierać różne formy i stopnie nasilenia: od odgórnie sterowanej krytyki i niechęci oraz pozbawienie niektórych praw, przez banicję i izolację więzienną lub psychiatryczną, aż do fizycznego unicestwienia.
Nie oznacza to wcale, że tylko te najbardziej radykalne formy dyskryminacji są wyrazem faszyzmu. Faszyzm pojawia się wszędzie tam, gdzie kwestionowana jest zasada równości ludzi w aspekcie zarówno prawnym, jak i społecznym. Jarosław Kaczyński zapewne nie jest świadomy, jak wyraźnie odkrył swoje faszystowskie inklinacje, gdy podzielił polskie społeczeństwo na ludzi lepszego i gorszego sortu, a także wtedy, gdy swoje ugrupowanie określił mianem „panów”.
Mentalność faszystowska nie znosi pluralizmu; dobre i właściwe jest tylko to, co jest zgodne z faszystowską ideologią, resztę trzeba potępić i odrzucić. Faszyści nie rozumieją tolerancji, dlatego nienawidzą liberalizmu i lewicowego permisywizmu. Argumenty przedstawicieli tych nurtów są przez nich z zasady ignorowane, jako lewackie.
Przykładem może być postawa wiceministra Janusza Kowalskiego, który poproszony o komentarz do wypowiedzi prof. Ewy Łętowskiej, odmówił go twierdząc, że poglądy osoby związanej z systemem komunistycznym na to nie zasługują. Ta postawa to nie tylko wyraz krańcowej arogancji, a zarazem ignorancji, ale także faszystowskie wezwanie do ostracyzmu osób, z którymi Zjednoczonej Prawicy nie jest po drodze.
Zmasowana krytyka polityków prawicy i sprzyjających im mediów skierowana przeciwko ruchom społecznym broniących demokracji, praw kobiet i LGBT, to zaledwie wstęp do dyskryminacji. Rzeczywista dyskryminacja ma charakter prawny i policyjny. Jest ona nieudolnie ukrywana i naiwnie tłumaczona przez władzę z obawy na reakcję społeczeństwa i Unii Europejskiej.
Prokuratura Ziobry pełni tutaj zasadniczą rolę. Uderzająca jest asymetria, z jaką reaguje ona na łamanie prawa i przepisów porządkowych w zależności od politycznej i ideologicznej przynależności sprawców.
Szczególną ochroną i pobłażliwością cieszą się wyczyny narodowców. Faszystowska, ziejąca nienawiścią oprawa ich marszów nie budzi żadnych wątpliwości prawnych ze strony prokuratury. Jeśli jednak na trasie marszu pojawiają się bezbronne kobiety, protestujące przeciwko hasłom nawołującym do przemocy i nienawiści, to mimo, że są one bite i znieważane przez uczestników marszu, to właśnie one, a nie ich oprawcy, otrzymują sankcję karną za utrudnianie „pokojowej” demonstracji.
Narodowcy urządzają symboliczną egzekucję, wieszając na szubienicy portrety liberalnych europosłów, i nie spotyka ich żadna kara za szerzenie nienawiści i groźby karalne. Ludzie wieszający tęczowe flagi i napis „konstytucja” na pomnikach są za to ścigani jak groźni przestępcy i poddawani brutalnym przesłuchaniom.
Minister Ziobro z wielkim oburzeniem mówi o przestępczym czynie Margot, która zniszczyła obraźliwe napisy na furgonetce Pro-Life i szarpała się z jej kierowcą, natomiast nic nie mówi o kłamliwej, siejącej nienawiść akcji Pro-Life, którą od dłuższego czasu uprawia ta organizacja.
Powodująca oburzenie na całym świecie akcja gmin, które ogłaszają się wolnymi od ideologii LGBT, skłoniła Beatę Szydło do stwierdzenia, że protesty te i sankcje UE, które dotknęły te gminy, są sprzeczne z demokratyczną zasadą wolności słowa.
Skoro tak, to dwa pytania do tej pani: po pierwsze, czy dyskryminacja jakiejś grupy społecznej jest zgodna z polską konstytucją, i po drugie: dlaczego w takim razie policja tak gorliwie interweniuje, nie dopuszczając do upowszechniania haseł i plakatów krytycznych wobec władzy, czyżby zasada wolności słowa była przywilejem tylko jej zwolenników? Zbigniew Ziobro postanowił z kolei wyrównać „krzywdy” wyrządzone tym gminom i pokryć z nawiązką ich straty finansowe z pieniędzy podatników, także oczywiście tych, którzy uchwały radnych tych gmin uważają za przejaw głupoty i niegodziwości.
O równym traktowaniu zwolenników i przeciwników tej władzy nie ma mowy, co jest ewidentnym sygnałem faszyzacji kraju. Świadczy o tym również rosnąca brutalizacja działań policji, coraz wyraźniej wskazująca na to, że służy ona władzy, a nie społeczeństwu.
Czym bowiem można wytłumaczyć długotrwałe przetrzymywanie w komisariatach antyrządowych demonstrantów, ich poniżanie przez rozbieranie do naga i brutalne traktowanie? W wolnej Polsce nigdy czegoś takiego do tej pory nie było.
Kształtowanie pożądanego modelu społeczeństwa
Wszystkie wspomniane wcześniej antydemokratyczne działania prowadzić mają do ostatecznego celu państwa faszystowskiego, jakim jest ukształtowanie społeczeństwa w duchu narodowo-klerykalnej ideologii. Społeczeństwa kulturowo i politycznie jednolitego, służącego państwu i jego przywódcom, wolnego od wrogich mniejszości.
Wybory prezydenckie 2020 roku, będące w istocie plebiscytem za lub przeciw władzy PiS, pokazały, że mimo zwycięstwa jej kandydata, droga do realizacji tego celu jest bardzo daleka. Trudno bowiem uznać za mniejszość ponad 10 milionów ludzi popierających kandydata opozycji. Dlatego Patryk Jaki powiedział wprost, że Zjednoczoną Prawicę czeka uporczywa walka o rząd dusz, o przekonanie większości ludzi jej nieprzychylnych, zwłaszcza młodych, aby przyjęli jej ideały i system wartości.
Aby tak się stało, trzeba zdominować instytucje kultury, system edukacji i szkolnictwo wyższe, w którym – jak zauważył wiceminister – wciąż dominują lewicowe poglądy.
Otóż ten proces ideologicznej reorientacji społeczeństwa trwa już od pewnego czasu. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego dokonuje zmian w kierownictwach instytucji kultury i dotuje wyłącznie przedsięwzięcia kulturalne, które pasują do państwowej ideologii. Prawicowa polityka historyczna jest już wyraźnie widoczna w treści podręczników szkolnych z historii i wychowania obywatelskiego oraz w doborze lektur z języka polskiego.
To prawda, że jak dotąd władza nie ośmieliła się jeszcze dyktować zmian programowych w szkołach wyższych. Natomiast kuratoria i instytucje wspomagające nauczanie na poziomie podstawowym i średnim zdominowane zostały przez aktywistów „Pro-Life” i „Ordo Iuris”. Szczególnie aktywna w szerzeniu fundamentalistycznych poglądów katolickich jest ta ostatnia organizacja, mająca niemałe zasługi w szczuciu na ateistów, feministki i ludzi LGBT.
„Ordo Iuris” cieszy się poparciem władz i ma silny wpływ na prokuraturę. W tym wypadku Zjednoczonej Prawicy jakoś nie przeszkadza, że jest to organizacja międzynarodowa i zasilana finansowo ze źródeł zagranicznych. Ten fakt zdradza strategię indoktrynacyjną PiS-u: aby zachować pozory obiektywizmu, partia ta nie angażuje się bezpośrednio w działalność wychowawczą; robią to za nią organizacje pozarządowe o charakterze skrajnie nacjonalistycznym i klerykalnym. To one są obficie dotowane przez państwo, w przeciwieństwie do organizacji obcych światopoglądowo.
Trzeba przyznać, że ta działalność propagandowo-wychowawcza przynosi rezultaty. Szczucie na przeciwników faszystowskiego kursu i uporczywe kreowanie wrogów w postaci mniejszości narodowych, wyznaniowych i seksualnych, nakręca w Polsce spiralę przemocy.
Coraz częściej dochodzi do gorszących ekscesów, jakich dopuszczają się wobec cudzoziemców, innowierców i homoseksualistów ludzie opętani przez siewców nienawiści. Agresja fizyczna i słowna, zwłaszcza wobec środowiska LGBT, które odważyło się otwarcie upomnieć o swoje prawa, narasta coraz bardziej, szczególnie po haniebnych wystąpieniach wyborczych Andrzeja Dudy.
Agresja ta budzi niepokój w kręgach liberalnych w kraju i zagranicą o standardy życia społecznego w Polsce. Na szczęście akcja rodzi reakcję; im silniej Zjednoczona Prawica, w której prym pod tym względem wiedzie Ministerstwo Sprawiedliwości, toczyć będzie walkę o odwrócenie liberalnych i emancypacyjnych trendów, tym większy będzie opór społeczny, zwłaszcza wśród ludzi młodych, o szerokich horyzontach, pragnących kontaktu ze światem.
Nie widać zatem szans na to, by mogła się urzeczywistnić wizja Kaczyńskiego o stworzeniu państwa wykluczającego wszelkie odstępstwa od narodowo-klerykalnego ideału. Faszystowska uniformizacja zawsze będzie rodziła opór i Kaczyński zmuszony będzie do nieustającej walki z wrogami, których sam tworzy. Jeśli ktoś powie, że o to mu właśnie chodzi, bo na tym polega jego filozofia rządzenia, to tym bardziej współczuję jego zwolennikom.
Zamiast szczęśliwego, życia na wyspie czystej, choć zacofanej polskości, czeka ich bowiem wyniszczająca wojna plemion.
Obraz: Ludolf Bakhuizen: Rough sea with a Dutch yacht under sail
