4 czerwca… roku 1989, ale i później, dziś, trzydzieści lat po pierwszych częściowo wolnych wyborach. W dwóch momentach, gdy pytanie o wolność najpierw zostało postawione, dalej odmienione przez wszystkie przypadki, wymiary wolności, by w końcu w nowym kształcie, nowej rzeczywistości powrócić z inną już mocą, w której przeczuwamy, że wokół naszej wolności znów gromadzą się czarne chmury.
Kilka dni temu, podczas debaty otwierającej Szkołę Liderów Politycznych, miałam okazję zapytać moich rozmówców o ich wspomnienia związane z 4 czerwca 1989. Opowiadali mi o ulotkach, rozlepianiu plakatów, wożeniu bibuły, radości z tego, że głosowanie tego czerwcowego dnia nie oznaczało wzięcia udziału w kolejnej farsie, ale realną szansę na budowanie „czegoś”, na budowanie Polski od nowa. Nowe otwarcie, nawet dla najbardziej trzeźwych i racjonalnych umysłów wieszczące szansę, że… może… jednak… coś się zmieni… Wspomnienia tych młodszych, w tym i moje, to przede wszystkim znaczek „Solidarności”, pamiętny plakat z kowbojem, wspólne wyjście na wybory rodzice, którzy pozwolili zaznaczyć na liście odpowiednie nazwisko i wrzucić głos do urny. Jakieś otwarcie… I zmiany, jakie z punktu widzenia wówczas dzieciaka, przyszły później. Dalej były kroki, subtelności, delikatne zauważanie tego, że rzeczywistość wokół robi się jakby bogatsza, bardziej kolorowa, a w końcu zamiera… bo oto wolność wydarza się… już. I faktycznie, owo „już” stało się udziałem każdego z Polaków – zarówno tych, którzy wolność witali z otwartymi ramionami, tych, którzy patrzyli na nią w nieufnością, jak i tych, co najzwyczajniej się jej bali. Z tymi ostatnimi – jak się okazuje – poszło nam najgorzej.
Trzydziestolecie polskiej wolności wielu świętowało w Gdańsku – w Europejskim Centrum Solidarności, ale też w Stefie Społecznej, która stanowiła manifestację jeśli nie samej wolności, to ogromu zmian, jakie polskie społeczeństwo, wspólnota, ale i pojedynczy obywatele przeszli przez ostatnich trzydzieści lat. W namiotach dedykowanych demokracji, społecznej zmianie, równości, prawom człowieka i obywatela, rozwojowi społecznemu, edukacji, ruchom miejskim, codziennej solidarności, lokalności, społecznemu wsparciu czy w końcu zrównoważonemu rozwojowi spotkało się niemal 200 organizacji pozarządowych. Rozmawialiśmy, debatowaliśmy, pokazywaliśmy sobie nawzajem, ale i licznie przybyłym gościom kim jesteśmy. Słuchaliśmy. Otwieraliśmy się na wymiary, na rozumienia wolności, tej w nas i wokół nas. Myślenie o społeczeństwie otwartym, społeczeństwie obywatelskim stało się udziałem chyba każdego, kto w rocznicę wyborów odwiedzał to niezwykle miejsce.
Dla mnie 4 czerwca tego roku, trzydziestolecie wolności, w którą chcę wierzyć tak, jak czyniły to całe pokolenia nowożytnych wyznawców tej idei, to przede wszystkim dzień stawiania ważnych pytań, podejmowania istotnych decyzji. Również osobistych. Ale także czas przypominania zasad, w które liberałowie winni święcie wierzyć. O tych „dwóch” wolnościach – wyłożonych przez filozofów, ale przede wszystkim przeżywanych każdego dnia. O wolności, która zachowuje nas od strachu, przemocy, przymusu, od wszystkiego, co pęta. O wolności, która nie przekraczając granic wolności innego człowieka, realizuje się jako wolność słowa, sumienia, wyznania, myśli, wyboru sposobu życia, wybory życiowego partnera, zawodu, miejsca zamieszkania, gromadzenia się i zrzeszania… I kolejnych, jakie tylko możemy zaprojektować, działając w duchu otwartości i tolerancji. To także dzień wykonywania kroku ku drugiemu człowiekowi. W wolności i jej konsekwencjach. Tak po prostu.
„Postcards from Salem” / „Pocztówki z Salem”
Niewinność czarownic. Celebracja „dziewczyństwa” („siostrzeństwa”). Bycie razem.
Fotografie, scenografia: Magdalena Franczuk
Modelki: Orina Krajewska, Anna Jarosik-Tomala, Maria Dębska, Elżbieta Mielnik, Monika Kaleńska, Joanna Zagórska, Sabina Karwala, Zuzanna Rabiega, Anna Paliga, Małgorzata Twardowska, Magdalena Żak, Justyna Bugajczyk
Make-up, fryzury: Aga Zajdel
