Z PiS-em moglibyśmy się dalej mocować skutecznie, ale od kiedy do gry wkracza Leszek Balcerowicz, to już o wiele trudniejsze. Bici jesteśmy ze wszystkich stron. Kiedyś Andrzej Lepper głosił hasło: „Balcerowicz musi odejść!” Pamiętam Balcerowicza na sejmowej mównicy, a nad jego głową Andrzeja Leppera w charakterze wicemarszałka Sejmu, który triumfował, że wreszcie doszło do konfrontacji i to on jest na górze. Teraz ten sam Balcerowicz rzuca hasło: „Kijowski musi odejść!” Z jakiego powodu?
Niby jesteśmy z Balcerowiczem po jednej stronie barykady, zgodni co do tego, że PiS pozostawi Polskę w ruinie, i że trzeba wszelkimi sposobami temu dramatowi zapobiec. Jednak, profesor nie jest członkiem Stowarzyszenia KOD, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Był wprawdzie sympatykiem ruchu, o czym świadczyły ubiegłoroczne publikacje: Udział w demonstracjach KOD to obywatelski obowiązek, KOD ratuje reputację Polski. A my byliśmy wdzięczni profesorowi, podobnie jak innym autorytetom, za wsparcie naszej idei i naszego działania.
Ostatnio prof. Balcerowicz aktywnie się włączył w kampanię wyborczą KOD-u po stronie jednego z kandydatów. W sprawozdaniu enigmatycznej „Inicjatywy Przyszłość KOD” ze spotkania z profesorem, możemy przeczytać taki akapit: „Jedna z uczestniczek wykładu zapytała, czy jest jakaś siła polityczna lub społeczna, która może powstrzymać się PiS. Leszek Balcerowicz bez wahania odpowiedział, że taką siłę stanowi Komitet Obrony Demokracji. Musi jednak uporać się z problemami wewnętrznymi, a przede wszystkim dokonać wyboru nowego lidera, którym jego zdaniem powinien zostać Krzysztof Łoziński.”
W cytowanym sprawozdaniu zabrakło rozwinięcia owej światłej myśli Balcerowicza, zwłaszcza odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat na tego kandydata stawia, i co spowoduje – jego zdaniem – zmiana lidera.
Leszek Balcerowicz wcześniej miał wyprowadzić gospodarkę i finanse Ukrainy z zapaści, ale ta misja – jak rozumiem – na razie się nie powiodła. Profesor był też przywódcą Unii Wolności, dla której poparcie za jego przywództwa spadło raptownie, doprowadzając do zapaści ugrupowania. Trudno więc na podstawie epizodu partyjnego z bogatej biografii politycznej Balcerowicza jednoznacznie powiedzieć, że dysponuje on polityczną intuicją. No, ale od tamtej pory upłynęło trochę lat, więc niewykluczone, że coś się w tej mierze odmieniło na lepsze.
Ciekawe w tym kontekście, że zgodnym chórem za Balcerowiczem przeciwko Kijowskiemu opowiada się część środowisk centro-lewicowych, którym daleko przecież do liberalnych tęsknot twórcy reform III RP. Czyżby KOD pod przywództwem Kijowskiego był na tyle silną organizacją społeczną i na tyle wpływową, że stanowi zagrożenie dla wpływów opozycyjnych ugrupowań politycznych, liczących na „rząd dusz” i przejęcie władzy w kolejnych wyborach? KOD Kijowskiego, mimo zapewnień, że nie będzie stanowił konkurencji dla partii, miałby być traktowany jako rywal lub rozgrywający?
Bez wątpienia KOD Łozińskiego takim zagrożeniem już nie będzie. Będzie to miły i sympatyczny organizm z jowialną twarzą opozycjonisty, który chętnie wspomina stare czasy i własny życiorys, ot, jedno z wielu nie liczących się stowarzyszeń działających na społecznej niwie, bez sukcesów, ale i bez kontrowersji.
Panie Profesorze – pozwolę się zwrócić do bohatera tego tekstu z bezpośrednią apostrofą – dlaczego Pan nie ufa mądrości członków naszego stowarzyszenia? A może Pan osobiście przejmie przywództwo naszego ruchu? Może przekształci Pan KOD w Unię Wolności bis, by doprowadzić organizację do stanu, do jakiego Pan doprowadził oryginalny podmiot polityczny w tamtych latach?
Czy Mateusz Kijowski wzorem Łozińskiego również może się poszczycić poparciem osobistości naszego życia publicznego? Może, szczyci się poparciem Lecha Wałęsy, z tą różnicą, że prezydent nie wywiera żadnej presji wyborczej na nikogo. W przeciwieństwie do Balcerowicza. I tak jest bardziej demokratycznie.