Prawdą jest jednak, jak pisze autor, że podział ten często stanowi manipulację, zubaża politykę, to na dodatek wykorzystywany jest do ogłupiania wyborców tak, aby ci nie widzieli prawdziwych różnic między partiami i skupili się na sprawach drugorzędnych. Media zdają się bombardować nas takimi zwrotami jak „przedstawicielka skrajnej prawicy Marine le Pen i centrysta Emmanuel Macrone” czy „populistyczna skrajna prawica” (słyszeliście kiedyś aby media mówiły o populistycznej lewicy?). Oś ta jest natomiast wypaczona przez tych, którzy nie chcą by skrajnie złe ideologie były kojarzone właśnie z nimi.
Co do wykresu dwuosiowego Davida Nolana Problem z nim polega na tym, że jest on nieprecyzyjny w tym sensie, że jesteśmy w stanie zredukować go do jednej osi z lewicą na jednym końcu i prawicą na drugim. Spójrzmy na ten wykres. Wyczytać możemy z niego 4 typu poglądów:
a) liberalnych gospodarczo i liberalnych światopoglądowo;
b) liberalnych gospodarczo i konserwatywnych światopoglądowo;
c) o etatystycznych poglądach gospodarczych i liberalnych światopoglądowo;
d) o etatystycznych poglądach gospodarczych i konserwatywnych poglądowo.
Uważam, że w tym miejscu ważnym jest zwrócenie uwagi na fakt, niestety nie dla wszystkich oczywisty, że liberałem nie jest ten, kto domaga się aby państwo zezwoliło na związki partnerskie, zapalenie trawki czy aby zliberalizowało ono prawo aborcyjne. Liberałem jest ten, kto uważa że państwo nie jest od tego aby powyższe zakazywać lub na nie zezwalać. To jest prawdziwy sens liberalizmu. W potocznym rozumieniu, czyli przeciwnym do przytoczonego przeze mnie powyżej, liberalizm zrównany został z etatyzmem, a to czy będzie można trawkę zapalić czy nie, zależy od postanowienia kolektywu – społeczeństwa.
Omawiany powyżej wykres Davida Nolana możliwy jest do zredukowania do jednej osi z jednego prostego powodu. Pomimo, że zawarte są w nim dwie cechy i do każdej z nich możemy przypisać dwie różne wartości, to sprowadzają się one do jednego wyboru. Jest nim wybór pomiędzy indywidualizmem z jednej strony i kolektywizmem z drugiej.
Zwolennicy wykresu dwuosiowego często przytaczają argument taki, że wolność w sferze obyczajowej jest równie ważna, o ile nawet nie jest ważniejsza, od ekonomicznej. Jest to jednak nieprawda. Jest ona w rzeczy samej istotna ale nie może istnieć bez wolności gospodarczej. Istnienie wolności gospodarczej jest warunkiem koniecznym istnienia każdej innej wolności. Milton Friedman w pierwszym odcinku serii „Free to choose” mówi tak: „wolność osobista i polityczna nigdy nie istniała i nie może istnieć bez wolności gospodarczej”. Tego samego zdania był również inny noblista, Friedrich August von Hayek w jednej ze swoich książek „Zgubna pycha rozumu. O błędach socjalizmu” pisze tak: „Wolność gospodarcza, będąca podstawowym warunkiem wszelkiej innej wolności, nie może być wolnością, od trosk ekonomicznych, obiecywaną nam przez socjalistów, a którą można uzyskać tylko pozbawiając jednostkę równocześnie konieczności i możliwości wyboru”. Jest to pochodna podstawowego prawa – prawa do życia. Człowiek nie jest zwierzęciem zdobywającym pokarm za pomocą kłów, pazurów, nie ma tez grzejącego go futra. Wszystko to musi zdobyć kierując się rozumem przy pomocy pracy własnych mięśni, musi wyprodukować niezbędne mu dobra. Jak możemy mówić o jakiekolwiek wolności w przypadku, gdy państwo ingeruje w procesy gospodarcze dyktując ludziom co mają produkować. Czy mając jedynie ocet na sklepowych pułkach naprawdę będziemy szczęśliwsi mogąc legalnie zapalić skręta?
Podział na lewicę i prawicę nie jest zły, nie jest tez nieaktualny. Natomiast, aby zachował on jednak sens i rzeczywiście coś ze sobą reprezentował musi zostać ustalone kryterium po pierwsze obiektywne i po drugie takie, którego nie da się już rozbić na mniejsze. Takim kryterium jest – podejście do jednostki.
Zatem zadajmy sobie następujące pytanie: Czy kolektyw (jakkolwiek nazwany) powinien mieć więcej praw, większą siłę przebicia niż jednostka? Odpowiedzieć możemy wyłącznie tak albo nie i na podstawie tego jak odpowiedzieliśmy możemy przyporządkować się do odpowiedniej grupy. Jeśli odpowiedzieliśmy: Tak – znaczy, że bliska naszemu sercu jest lewica. Jeśli nie – prawica.
W tym podejściu nie jest trudno orzec, że komunizm, nazizm, faszyzm, socjalizm to nurty lewicowe. W jednym ze swoich teksów profesor Robert Gwiazdowski przytacza podobieństwa pomiędzy nazizmem, a komunizmem. Podobieństwa jakie zostały w tekście wskazane dotyczą tego, że obie ideologie są kolektywistyczne, tak samo zapatrują się na państwo i partię. Są totalitarne, antyliberalne i antykapitalistyczne. Łączą je także teoria wroga, teoria wojny, interwencjonizm, wspieranie „championów gospodarczych”, niechęć do małego biznesu, etatyzm, wysokie wydatki publiczne i krytykowane w nich są prawa człowieka. Jeśli na tylu polach widzimy podobieństwo, dlaczego więc jeden ustrój nazywamy lewicowym, a drugi prawicowym? Zmianie ulega jedynie nazwa kolektywu, dla którego można poświęcić jednostkę. W komunizmie kolektywem jest proletariat, w narodowym SOCJALIZMIE, czyli nazizmie, jest to naród, w socjalizmie – społeczeństwo, w rasizmie – grupa ludzi o wspólnych korzeniach. Jednym słowem: Dla każdego z tych kolektywów można poświęcić jednostkę. Kolektyw jest ważniejszy niż jednostka.
Wracając na polski grunt. W świetle powyższego jak należałoby zakwalifikować Prawo i sprawiedliwość? Czy jest to partia zgodnie z powszechną narracją prawicowa, czy jednak lewicowa? Prawo i sprawiedliwość jest jednoznacznie i niezaprzeczalnie partią lewicową. Wskazuje na to nie tylko zdobywanie wyborców poprzez promocję rozbuchanych programów socjalnych, jak również ogólnie pozbawianie ludzi prawa do decydowania o ich własności. Brak poszanowania dla państwa prawa, konstytucji. Próba podporządkowania absolutnie wszystkiego pod dyktando partii. Konserwatyzm nie jest tożsamy z byciem prawicowcem. Z prostego powodu. Mamy ogólnie rzecz biorąc dwa typy konserwatystów. Po pierwsze, są to po prostu konserwatyści, nie domagają się zapisania swoich przekonań w postaci prawa. Przykładem tutaj może być, postać kontrowersyjna, Janusz Korwin-Mikke, który pomimo swojej niechęci do osób homoseksualnych nie twierdzi, że pod jego rządami osoby te straciłby wszelkie prawa, wręcz przeciwnie. Niejednokrotnie wspomina on o tym, że – państwo nie jest od tego, żeby jakimikolwiek związkami – czy to homo, czy hetero – się zajmowało. Jeśli powstanie jakaś organizacja, która takich ślubów będzie udzielać – proszę bardzo powiada. Po drugie mamy konserwatystów opresyjnych, którzy chcą żeby każdy żył według tych samych co oni zasad domagając się przy tym zapisania tychże w prawie – na przykład posłowie PiS, czy konserwatywni katolicy pokroju Wojciecha Cejrowskiego. Te dwie grupy na tyle się różnią, że nie można o obu powiedzieć, że są prawicowe. Prawicowi są pierwsi, ci niedomagający się poświęcenia praw jednostki na rzecz kolektywu.
Co z prawicą? Prawicowiec powie, że rząd nie jest od tego, żeby zakazywać czy zezwalać na cokolwiek, co nie szkodzi drugiemu. Prawicowcami są więc liberałowie (nie w znaczeniu potocznym, a w znaczeniu przytoczonym przeze mnie powyżej) i libertarianie. Prawicowcami są więc ci, dla których kolektyw nie może decydować o jednostce. Faktem jest również to, o czym pisze Rafał Serafiński w ostatnim akapicie tekstu, że nieograniczona wolność daje możliwość jednemu do zniewolenia drugiego. John Locke pisze o tym tak „celem prawa nie jest znoszenie i ograniczanie, lecz zachowanie i powiększanie wolności. Stąd też do wszystkich istot zdolnych do podlegania prawu odnosi się zasada: gdzie nie ma prawa, nie ma wolności. Wolność bowiem sprowadza się do niezależności od przymusu i gwałtu ze strony innych. Nie jest to możliwe tam, gdzie nie ma prawa. Nie jest więc to, jak się nam mówi, wolnością, gdyby każdy robił to, co mu się podoba. Któż bowiem mógłby być wolny, gdyby inny był w stanie go tyranizować? Być wolnym, to znaczy dysponować i swobodnie, zgodnie z własnym sumieniem, kierować własną osobą, działaniem, majątkiem, całą swą własnością z przyzwoleniem prawa, któremu się podlega, nie być więc poddanym czyjejś arbitralnej woli, ale kierować się bez przeszkód własną wolą”. Liberałem nie jest więc ten, który domaga się zniesienia prawa w ogóle, a ten który domaga się ograniczenia ingerencji prawa w sprawy, które nie szkodzą drugiemu człowiekowi.
A co w takim razie co na przykład z doktryną katolicką? Każdy naprawdę wierzący katolik powinien być konserwatystą typu drugiego, bo Biblia nakazuje mu troszczyć się o zbawienie swoje ale także powinien upominać grzeszników. Obowiązkiem katolika jest, między innymi, troszczyć się o zbawienie swoich bliźnich. A jak zrobić to skuteczniej niż za pomocą zapisania reguł wiary w prawie? Z tego wynika wprost kolektywizm. Wierni powinni żyć we wspólnotach – parafiach – gdzie wierni posłuszni są swojemu przewodnikowi duchowemu. Nie ma tam miejsca na indywidualność, na własne zdanie. Każdy ma zachowywać się tak samo. A jak? Tak jak ustali władza zwierzchnia. Widzimy więc, że doktryna katolicka jest jednocześnie konserwatywna – czyli prawicowa w powszechnym rozumieniu i kolektywistyczna – czyli lewicowa zarazem. Jak to więc jest? Katolicyzm jest więc doktryną lewicową, ze względu na swój kolektywizm. Mogą wszak zdarzyć się przypadki osób, które swojej wiary nie będą narzucać innym, a tkwić jedynie w swoim kolektywie.
Ayn Rand w jednym ze swoich esejów pisała w skrócie, że tradycyjnie prawicę utożsamia się z kapitalizmem, a lewicę z socjalizmem – co potwierdzałoby to, o czym pisałem wyżej. Kapitalizm jest urzeczywistnieniem indywidualizmu, socjalizm zaś kolektywizmu. Ayn Rand, delikatnie mówiąc, nie przepadała za konserwatystami. A jeśli pomiędzy konserwatyzmem, a prawicą postawimy znak równości oznaczać to będzie, że Rand – piewczyni indywidualizmu i kapitalizmu, która jak wyznaje w wywiadzie swoje życie poświęciła walce z irracjonalnością tj. kolektywizmem – powinna zostać zakwalifikowana jako popierająca idee lewicowe.
Na polskim gruncie podobnego zdania jest Stanisław Michalkiewicz: „Żeby określić prawicowość czy lewicowość najważniejsza jest odpowiedź na jedno proste pytanie: Czy patia uważa, że podział dochodu narodowego pod przymusem i za pośrednictwem państwa jest słuszny i sprawiedliwy? Jeżeli tak uważa, to nie wiem co by o sobie mówiła, ale jest partią socjalistyczną, a przynajmniej etatystyczną. Natomiast jeśli partia mówi, że podział dochodu narodowego powinien następować dobrowolnie i poprzez rynek, to jest ona partią rynkową, czyli nie jest socjalistyczną. Jest zatem partią prawicową”.
Czy podział na lewicę i prawicę rzeczywiście jest anachroniczny, nieprzystosowany do współczesnych warunków? Nie, nie jest. Jest wciąż aktualny, trzeba tylko pilnować aby piewcy niebezpiecznych, kolektywistycznych idei nie zaczęli zmieniać znaczenia słów – trzeba bronić się przed nowomową mającą na celu zmylić zwykłego człowieka, oszukać go tak, by ten myślał że głosuje na partię wolnościową, gdy w rzeczywistości oddaje głos partii kolektywistycznej, etatystycznej. Czy to, że dziś powszechnie jest używana inna, błędna definicja lewicy i prawicy coś zmienia? Nie, ponieważ wbrew temu co mówił Goebbels kłamstwo powtórzone tysiąc razy nie stanie się prawdą.
