W polskiej polityce temat LGBT pojawia się podczas kampanii wyborczych, gdy przywoływany jest na ogół jako obelga i straszak. Prawica próbuje wykorzystywać go do zwalczania przeciwników politycznych i mobilizowania konserwatywnego elektoratu. Ogólnie rzecz biorąc podejmowanie tego tematu jako ważnego aspektu życia społecznego jest u nas politycznie nieopłacalne, stąd też panuje wokół niego obskurancka cisza.
Prawa osób LGBT stały się gorącym tematem polskiej kampanii wyborczej. Temat wzbudził wiele negatywnych emocji. Padło wiele słów, które mogą mieć fatalny wpływ na tę kwestię w przyszłości, a które pokazują, jak bardzo rozpowszechniona jest w Polsce pogarda dla osób homoseksualnych oraz jak łatwo wywołać u nas wobec nich agresję i nienawiść. Te uczucia– wynikające z głębokiej ignorancji – wciąż bywają wykorzystywane przez polityków jako instrument budowania poczucia zagrożenia, demonizowania przeciwników i mobilizowania politycznych zwolenników.
W rankingu ILGA Europe, mierzącym poziom równouprawnienia osób LGBT, Polska wylądowała w tym roku na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej. Międzynarodowa niezależna organizacja ILGA Europe bada przestrzeganie praw człowieka, praworządność oraz równouprawnienie osób LGBT. Prowadzi systematyczny monitoring wydarzeń oraz przepisów prawnych i ich stosowania w Unii Europejskiej, a także w pozostałych krajach kontynentu. Nasz spadek jest niewielki, bo przez kilka lat zajmowaliśmy przedostatnie miejsce, ale wyprzedziła nas najgorzej notowana wcześniej Łotwa. Jednak spadek na ostatnią pozycję na wymowę symboliczną I niesie fatalne skutki dla opinii o Polsce na świecie. Przez 30 lat Wolnej Polski w tej kwestii pozostajemy na marginesie zachodniej cywilizacji i wciąż dużo bliżej nam do Rosji, czy Turcji niż do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Francji. Z danych ILGA wynika między innymi, że w większości krajów Unii osoby tej samej płci mogą zawierać związki partnerskie lub małżeństwa równoprawne z heteroseksualnymi. Jedynie Polska, Bułgaria, Rumunia, Grecja, Cypr i Łotwa nie uznają tego typu prawnych rozwiązań. Dzieje się tak, mimo iż Europejski Trybunał Paw Człowieka wzywa do wprowadzenia jakiejś formy związku partnerskiego dla osób tej samej płci, a kraje starające się o wejście do Unii, wprowadzają rozwiązania prawne zgodne z zaleceniami Trybunału. Kilka dni temu wprowadziła je starająca się o przyjęcie do Unii Czarnogóra. To obecnie jeden z warunków akcesji. Dzieje się tak nie tylko w Unii Europejskiej. W XXI wieku równość małżeńską gwarantują kolejne państwa na całym świecie. Obecnie krajów, w których małżeństwa hetero i homoseksualne są równoprawne jest – według danych ONZ – już blisko 40. W wielu innych można zawierać związki partnerskie.
Niestety w ostatnich latach widać także stagnację, a nawet tendencję spadkową w sferze pozytywnych zmian dotyczących równouprawnienia. Dotychczasowi liderzy nie idą dalej, a nawet wycofują się z niektórych rozwiązań prawnych chroniących mniejszości. Organizacje pracujące na rzecz równouprawnienia osób LGBT alarmują o podejmowanych przez władze państwowe działaniach podważających ich autorytet i ograniczających możliwości oddziaływania. Zakazy publicznych imprez, agresja i podważanie autorytetu aktywistów działających na rzecz równouprawnienia stają się coraz częstsze. Dzieje się to przy jednoczesnej bierności władz wobec problemów osób LGBT.
W niniejszym tekście skupiam się na związkach partnerskich oraz równości małżeńskiej, ponieważ możliwość zawierania przez osoby tej samej płci oficjalnych, chronionych prawem związków to najczęściej poruszana kwestia. Rozwiązania tego rodzaju zaczęły być stosowane stosunkowo niedawno. Pierwszym krajem, który wprowadził związki partnerskie była Dania, a wydarzyło się to w roku 1989. Od tamtego momentu na świecie w tej kwestii dokonała się gruntowna przemiana. W wielu miejscach pojawia się jednak opór przeciwników takich rozwiązań. Najsilniejszy jest on w państwach wyznaniowych oraz tam, gdzie demokracja i prawa człowieka są słabo ugruntowane albo ograniczane przez rządy dyktatorskie. Charakterystyczne jest to, że ochronę i równe prawa dla osób LGBT bardziej skłonne są przyznawać społeczeństwa Zachodu. W krajach postkomunistycznych, w tym w Polsce, takie rozwiązania jak związki partnerskie dla osób tej samej płci, przez wiele lat były zdecydowanie odrzucane przez społeczeństwo.
Jednak także w Polsce akceptacja dla praw osób LGBT systematycznie rośnie. Według sondażu przeprowadzonego przez OKO.press za związkami partnerskimi gejów i lesbijek jest już 60% Polaków. Według danych Eurobarometru również liczba popierających równoprawność ślubów hetero i homoseksualnych zbliża się do 50%. Jednak wciąż co piąty Polak uważa, że parom homoseksualnym nie powinny przysługiwać prawa przysługujące parom heteroseksualnym. Chodzi między innymi o dziedziczenie po sobie czy wychowywanie dzieci z poprzedniego małżeństwa albo adopcję. Wyraźnie widać zmianę pokoleniową. Najbardziej tolerancyjne są młode kobiety. Aż 75% z nich popiera związki partnerskie, równość małżeńską – 63%, zaś adopcję dzieci przez pary homoseksualne – 40% tej grupy. Dokładnie po przeciwnej stronie mieszczą się poglądy starszego pokolenia, a zwłaszcza mężczyzn. Jednak zmiana jest wyraźna, bo jeszcze niedawno – w 2013 roku – przeciwnikami związków partnerskich było aż 70% Polaków. Tymczasem, dla porównania, mniej więcej w tym samym czasie w podobnym wydawałoby się do polskiego społeczeństwie Irlandii, na mocy powszechnego referendum wprowadzono równość małżeństw hetero i homoseksualnych.
U nas trudno sobie coś takiego wyobrazić, gdyż temat praw osób LGBT pozostaje w Polsce tematem tabu. W szkołach mówi się o tym rzetelnie tylko w przypadku oddolnych inicjatyw obywatelskich. W mediach raczej sporadycznie i nieregularnie. W debacie publicznej podobnie. Z kolei w polskiej polityce temat LGBT pojawia się podczas kampanii wyborczych, gdy przywoływany jest na ogół jako obelga i straszak. Prawica próbuje wykorzystywać go do zwalczania przeciwników politycznych i mobilizowania konserwatywnego elektoratu. Ogólnie rzecz biorąc podejmowanie tego tematu jako ważnego aspektu życia społecznego jest u nas politycznie nieopłacalne, stąd też panuje wokół niego obskurancka cisza.
Obskurantyzm został w tej kwestii podniesiony do roli symbolu „zdrowego konserwatywnego społeczeństwa”. Wiedza na temat LGBT jest u nas na bardzo niskim poziomie. Temat jest traktowany jako wstydliwy. W opinii publicznej mnożą się szkodliwe stereotypy. Rozpowszechniane są pogarda i mowa nienawiści. O tym, jak trudna jest to kwestia świadczy przypadek mężczyzny mieszkającego na polskiej wsi, który na wieść o tym, że jego syn jest gejem, popełnił samobójstwo. To pokazuje, jak silna jest środowiskowa presja i jak nietolerancyjne mogą być tradycyjne społeczeństwa. Z drugiej strony myśli samobójcze towarzyszą prawie wszystkim młodym osobom LGBT. Występują w tym środowisku dziesięć razy częściej niż w pozostałej części społeczeństwa. Politycy, zamiast pomagać i podejmować próby poprawy sytuacji, dolewają oliwy do tego ognia.
Niektóre ugrupowania zdobywają poparcie przy pomocy homofobicznych haseł i manifestacji. Ponieważ panuje u nas przyzwolenie na przejawów homofobii, osoby LGBT często stają się ofiarami słownej i fizycznej agresji. Ta zaś wyrasta na podłożu powszechnej ignorancji. Jedynie mała część polskiego społeczeństwa zna podstawowe fakty dotyczące osób LGBT. Wielu nieznane jest nawet znaczenie tego skrótu czy fakt, że w każdym społeczeństwie na świecie osoby LGBT stanowią około 5%, czyli, że w kraju wielkości Polski żyje około dwóch milionów gejów, lesbijek, osób biseksualnych oraz transpłciowych. Niewielu Polaków zdaje sobie sprawę, że statystycznie w każdej polskiej klasie szkolnej jest co najmniej jedna taka osoba…
W Polsce nie ma również powszechnej świadomości, że trzydzieści lat temu Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła oficjalnie, że bycie gejem czy lesbijką – to nie choroba, którą można wyleczyć, lecz wrodzona cecha taka jak kolor oczu czy wzrost. Mimo tego w Polsce wciąż praktykowane są „kuracje”, które mają przywracać „normalność”. Geje i lesbijki niejednokrotnie są zmuszani do udziału w tego rodzaju pseudoterapiach przez rodziny i otoczenie. W wielu środowiskach panuje przekonanie, że homoseksualizmem można się zarazić. Duża część Polaków teoretycznie pozostaje pod silnym wpływem Kościoła, ale wygląda na to, że praktykujący katolicy nie znają zapisów swojego Katechizmu, w którym czytamy, że osoby LGBT powinniśmy traktować z szacunkiem i delikatnością oraz należy unikać wobec nich jakichkolwiek przejawów niesłusznej dyskryminacji. Słabo wybrzmiewa u nas głos papieża Franciszka, który powtarza, że każda osoba niezależnie od orientacji seksualnej musi być szanowana i przyjmowana z troską oraz bez jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji, agresji czy przemocy.
W polskim kościele dużo częściej słyszy się pogardliwe określenie „ideologia LGBT”, które niczego nie wyjaśnia i nie wnosi, ale zasiewa podejrzenie, że to coś wrogiego, obcego, zagrażającego naszemu dobremu, szanującemu tradycje społeczeństwu… Określenia „ideologia LGBT” podchwytują następnie politycy i znając rozpowszechnione w tej kwestii polskie stereotypy, używają go jako oręża w walce ze swoimi przeciwnikami. Ci z kolei w czasie kampanii wyborczych unikają prób uświadamiania i wyjaśniania tej kwestii, w obawie, że może im to przynieść poważne polityczne straty. Dzieje się tak zwłaszcza w trakcie kampanii wyborczych. A po wyborach temat znowu ląduje pod polskim dywanem ignorancji, obojętności i obskurantyzmu.
W czasie trwającej właśnie kampanii wyborczej temat LGBT jak zwykle się pojawił. I jak to zwykle bywa jeden z kandydatów wygłosił homofobiczne komentarze odwołując się do nieufnej lub wręcz wrogo nastawionej wobec osób LGBT większości. Mało tego w tej kampanii wyborczej doszło nawet do porównania „ideologii LGBT” do totalitarnej ideologii komunizmu. Wypowiadający to porównanie polityk nie ma chyba świadomości, jak okrutnie były w totalitarnych państwach prześladowane osoby LGBT. Inny polityk, który wcześniej deklarował wsparcie dla osób LGBT, żeby nie tracić poparcia, stara się unikać tego tematu albo „łagodzić” wymowę swoich wcześniejszych deklaracji. Kandydat lewicy, który nie ukrywa, że jest gejem, w pierwszej turze dostał marginalne poparcie, dużo niższe niż deklarowane dla jego ugrupowania. Badania opinii publicznej wykazują, że winę za słaby wynik należy przypisać głównie słabej merytorycznie kampanii wyborczej. Jednak, gdyby był to jedyny powód niskich notowań, to inni kandydaci również musieliby liczyć na znacznie niższe poparcie.
Podczas kampanii grupa znanych prawników wystąpiła z apelem (podpisanym notabene przez dwóch kandydatów, którzy nie weszli do drugiej tury) o niewykorzystywanie w walce wyborczej mowy nienawiści wobec osób LGBT. „Kieruje nami poczucie obowiązku wobec osób pokrzywdzonych przestępstwami z nienawiści a także mieszkających w Polsce przedstawicieli grup mniejszościowych, którym organy polskiego państwa winne są zapewnić bezpieczeństwo i ochronę praw. Oburzają nas homofobiczne wypowiedzi, które padły z ust przedstawicieli władz państwowych. (…) Z racji wykonywanych zawodów od lat obserwujemy, jak instrumentalne wykorzystywanie nienawistnego języka w życiu publicznym przekłada się na wzrost agresji werbalnej i fizycznej oraz pogłębienie dyskryminacji i wykluczenia stygmatyzowanych grup”. Apel zabrzmiał jak piękny wzniosły akord wśród kakofonii politycznych połajanek i… przeszedł do historii. Wielkiego wpływu na przebieg kampanii nie ma, bo przy poziomie agresji, z jakim mamy obecnie do czynienia w polskiej polityce, żaden tego typu apel nie będzie miał większego znaczenia. Mowa nienawiści wobec osób LGBT zmaleje w Polsce prawdopodobnie dopiero wówczas, gdy nie będzie przynosiła wyborczych korzyści lub gdy będzie uważana za kompromitację kandydata, narażającą go na powszechny ostracyzm. Jednak, żeby do czegoś takiego doszło, ktoś musi wreszcie zacząć poważną i odważną publiczną debatę na ten temat. Debatę i powszechną edukację. Zwłaszcza tam, gdzie homofobia powoduje największe spustoszenia. Do tego trzeba jednak odwagi, dużej dozy dobrej woli i zaangażowania.
Organizacje pozarządowe – takie jak Kampania Przeciw Homofobii – robią co mogą, ale ich działania mają z natury ograniczony zasięg. Bez wsparcia polityków i państwa nie będą w stanie skutecznie przeprowadzić powszechnej edukacji polskiego społeczeństwa. KPH działa w Polsce od dwudziestu lat. Ma na swoim koncie wiele osiągnięć, jednak zbudowanie masy krytycznej prawnych gwarancji równouprawnienia osób LGBT wciąż wydaje się odległą perspektywą. Przełamywanie negatywnych stereotypów dotyczących mniejszości wymaga silnego wsparcia ze strony mediów oraz środowisk akademickich i twórczych.
Oczywiście są kraje, w których jest pod tym względem jeszcze gorzej. Skrajna nietolerancja panuje między innymi w Rosji, gdzie prawo nie chroni przed dyskryminacją i gdzie podejmowane są próby przywrócenia kar za kontakty homoseksualne. W Rosji mowa nienawiści wobec osób LGBT stała się jednym z podstawowych narzędzi zdobywania poparcia przez obóz Władimira Putina. Amerykański historyk Timothy Snyder, w książce Droga do niewolności, opisuje budzące przerażenie zabiegi kremlowskiej propagandy, kreującej wroga w postaci osób LGBT. Wroga niezbędnego do mobilizowania zwolenników władzy. Wroga przedstawianego w postaci zohydzonej karykatury, która rzekomo ma zagrażać interesom tradycyjnej i praworządnej Rosji. Walkę z takim wrogiem dyktatorskie państwo może prowadzić do końca świata, z tej prostej przyczyny, że to wróg nieistniejący, wykreowany przez wyobraźnię autorytarnych propagandzistów.
Nawet w Stanach Zjednoczonych niektórzy zwolennicy prezydenta Donalda Trumpa nie unikają mowy nienawiści wobec osób LGBT. Jednak, w przeciwieństwie do Rosji czy Polski, Stany Zjednoczone należą do grupy liderów równouprawnienia. W roku 2015 Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych stwierdził konstytucyjną ochronę małżeństw jednopłciowych. Można je zawierać w większości stanów. W Ameryce obowiązuje również rozbudowany system przepisów chroniących przed dyskryminacją, który jest wciąż uaktualniany i poszerzany. Związki partnerskie można zawierać nawet na Węgrzech pod rządami Wiktora Orbana, tak często krytykowanych z powodu łamania europejskich zasad praworządności.
W Polsce temat ten był nieśmiało podejmowany podczas rządów koalicji PO-PSL, ale został szybko zablokowany przez konserwatystów z Platformy, którym przewodził notabene Jarosław Gowin, wspierany przez ludowców, obawiających się utraty poparcia na wsi na rzecz PiS. Sprawa została odłożona i schowana, bo z jej powodu ówczesnej koalicji groziła utrata sejmowej większości… W programie rządzącej obecnie Zjednoczonej Prawicy nie ma śladu zainteresowania tą kwestią, a sądząc po wypowiedziach liderów tego ugrupowania do końca ich rządów w tej sprawie nie należy spodziewać się żadnych zmian ani innych inicjatyw.
Wygląda więc na to, że los osób LGBT w Polsce pozostanie niełatwy, a dwa miliony Polaków należących do tej grupy, w najbliższych latach nie będzie mogło liczyć na poprawę swojej sytuacji, co wielu z nich skaże na gehennę ukrywania się albo emigrację. A jak ta sytuacja wygląda pokazują dane statystyczne zebrane przez Kampanię Przeciw Homofobii. Wystarczy przytoczyć tylko niektóre z nich… 70% osób LGBT doświadcza przemocy werbalnej. Obraźliwe określenia, pogardliwe epitety to w Polsce zjawiska powszechne. 30% osób LGBT otrzymuje groźby karalne, a kilkanaście procent doświadczyło przemocy fizycznej lub seksualnej. Jednak tylko 4% zgłasza takie przypadki na policję czy wymiarowi sprawiedliwości. Dlaczego? Między innymi ze względu na to, że osoby LGBT obawiają się ujawnienia i powiązanych z nim eskalacji hejtu, przemocy oraz dalszych prześladowań. Powszechna ignorancja panująca w polskim społeczeństwie powoduje, że tylko do dziesiąty mężczyzna i co czwarta kobieta są w stanie zaakceptować w swojej rodzinie osoby LGBT.
W obawie przed utratą rodziny i odtrąceniem większość osób LGBT nie ujawnia swojej orientacji przed bliskimi, sąsiadami, urzędnikami, kolegami ze szkoły czy uczelni. Z tego powodu 70% młodzieży LGBT ma myśli samobójcze a ponad połowa objawy depresji. W całym społeczeństwie tego rodzaju problemy dotykają tylko kilku procent ludzi… Z badań wynika, że 90% Polek i Polaków LGBT chciałoby zawrzeć związek partnerski albo małżeński, ale stan prawa w Polsce uniemożliwi im to jeszcze przez wiele lat. W tak zwanych tęczowych rodzinach wychowuje się w Polsce co najmniej 50 tysięcy dzieci, ale w sprawie adopcji dzieci przez pary homoseksualne poziom akceptacji jest jeszcze niższy. Brakuje rozwiązań prawnych, które pomagałyby w rozwiązywaniu wielu poważnych problemów, z którymi codziennie borykają się dwa miliony obywateli naszego kraju. Często bezradnych, zaszczutych, zepchniętych na margines, przerażonych, odrzuconych przez bliskich… Logika dziejów wskazuje, że prędzej czy później także w Polsce zapanują zachodnie standardy równouprawnienia. Jednak bez powszechnego zrozumienia tego problemu, wprowadzanie ich może jednak potrwać jeszcze wiele lat, a może i dziesięcioleci.
Na koniec chciałbym zadać proste pytanie: kto nam – przedstawicielom tak zwanej „normalnej” większości – daje prawo, żeby gotować naszym bliźnim taki straszny los?
