Forum Ekonomiczne w Krynicy skupia ekspertów różnych specjalizacji, więc niezależnie od tego, czy chcemy posłuchać o integracji regionu Europy Środkowo-Wschodniej, perspektywie obecności Turcji w UE, finansach publicznych, służbie zdrowia – zawsze możemy znaleźć coś dla siebie. Ja postanowiłam zwrócić uwagę, na kwestie energetyczne.
Opinię publiczną porusza GAZPROM, Putin, źle wynegocjowane kontrakty przez polski rząd, dzięki którym można opowiadać, jak bardzo jesteśmy na kolanach… Fakt, że Rosja sprzedaje nam gaz po jednej z najwyższych cen w Europie, nie będzie tu przedmiotem mojej analizy, gdyż ten nieszczęsny fakt oprócz braku negocjacyjnej lotności naszych decydentów, nie wnosi nic nowego. Skupianie się na błędach władzy jest zawsze atrakcyjne, ale tym razem warto pochylić się nad najnowszą ustawą liberalizującą rynek gazowy w Polsce.
Do tej pory ceny gazu w Polsce były regulowane, co wynikało przede wszystkim z zakontraktowanych dostaw od GAZPROMU. W czerwcu tego roku Komisja Europejska pozwała Polskę przed Trybunał Sprawiedliwości UE za stosowanie takich praktyk (regulowania, a nie dostaw od GAZPROMU). Inaczej jednak, niż w podobnych sytuacjach, tutaj rząd stanął na wysokości zadania, a Prezydent podpisał stosunkowo szybko (w dwa miesiące) tak zwany: „mały trójpak energetyczny”. Od 11 września wszedł w życie obowiązek sprzedaży części gazu za pośrednictwem giełdy. Jest to początek drogi mającej nas połączyć z gazowym rynkiem europejskim (za pomocą giełdy), dopuszczenie większej konkurencyjności oraz – w efekcie – tańsze usługi dla odbiorców. Co jest także bardzo ważne, w kwestii ochrony powietrza i rezygnacji ze stosowania paliw stałych.
Nietrudno się domyślić, że zmiany te nie wywołują entuzjazmu wśród członków PGNiG, obecnego monopolisty („nie jesteśmy monopolistą, posiadamy jedynie 97% udziałów w rynku”), które związane jest kontraktami z GAZPROMEM. Ponadto w Krynicy, p.o. prezesa Jerzy Kurella zwracał uwagę, że ustawa godzi w prawo ochrony konkurencji. Zaznaczał, że ceny dla indywidualnych odbiorów nie spadną, ale pójdą w górę i stwierdzał, że tylko PGNiG jest w stanie zagwarantować gaz „bezpieczny”, „dostarczany nieprzerwanie”. Interesy PGNiG są w ustawie w pewnym stopniu chronione. Z początku resort gospodarki sugerował aby obligo gazowe (obowiązek sprzedawania określonej części surowca na giełdzie energii) wynosiło 30% do końca 2013, 50% w pierwszej połowie 2014, a od 1 lipca – 70% ilości całej sprzedaży. Ten bardzo wysoki jak na Europę wskaźnik, został po poprawkach zmniejszony do 55%, a obowiązek jego wprowadzenia wejdzie dopiero w 2015 roku. PGNiG jednak wciąż wolałoby zostać objęty dodatkowymi mechanizmami ochronnymi. Zmiana jest bolesna, dla podmiotu, który ma kontrakt z GAZPROMEM na dostawy do 2022 roku. W całej Europie obligo zazwyczaj wynosi 10%, a w Wielkiej Brytanii 30%. W połowie września Urząd Regulacji Energetyki pozwolił PGNiG, aby obecna taryfa na sprzedaż gazu obowiązywała do końca 2013 roku (zamiast do 30.09).
Prezes Towarowej Giełdy Energii, Ireneusz Łazor, uważa jednak, że wysokie obligo w Polsce ma wymusić szybsze zmiany i dogonienie Europy. Jest to tylko jeden aspekt sprawy, natomiast drugim, równie istotnym, jest rozwój infrastruktury. Więcej połączeń gazowych i możliwości napływu gazu do Polski, prawdopodobnie wpłynęłoby na bardziej rynkowe ceny.
Tutaj z kolei odpowiednie kroki podejmuje Gaz-System, budując gazociągi. W przyszłym roku będzie ogłaszać licytacje na dostęp do nich. Umożliwią one sprowadzanie do kraju ilości gazu odpowiadającej 45% naszych dotychczasowych potrzeb (6,7 mld sześciennych) z Europy Zachodniej. Gaz z Niemiec jest znacznie tańszy niż zakontraktowany w dostawach od Rosji. Od 2015, na kiedy planowane jest uruchomienie terminalu LNG w Świnoujściu, możliwe będzie importowanie dodatkowych 5 mld m sześciennych rocznie. W 2018 otwarty ma zostać korytarz Północ-Południe, łączący terminale ze Świnoujścia i Chorwacji oraz interkonektor z Litwą – to dodatkowe 14,5 mld m sześciennych. Takie rozwiązanie mogłyby całkowicie uniezależnić nas od gazu z Rosji.
Na razie inwestycja budowy terminala gazowego w Świnoujściu ma opóźnienie, ale i tak planowane jest jej ukończenie do końca 2014.
Wracając do ustawy, można zastanawiać się, na ile jednak spełni ona swoje założenia, jeśli nie zostaną uwolnione ceny detaliczne? Na razie z taryfowania zwolnieni zostali najwięksi odbiorcy gazu, zużywający ponad 25 mln m sześciennych gazu rocznie. A to tylko 32 największe firmy. Giełda pomoże zachować konkurencję między dostawcami, ale z punktu widzenia zwykłego odbiorcy i konsumenta, niewiele się zmieni. Realne obniżenie cen dla tych ostatnich byłoby możliwe w przypadku zwolnienia z taryf sprzedaży do odbiorców indywidualnych i małego biznesu, a także pozwolenia na dokonywanie transakcji pomiędzy poszczególnymi podmiotami hurtowymi. Na razie mali odbiorcy nie poczują żadnej różnicy, bo o cenach ich gazu decydować wciąż będzie państwo. Dodatkowo możliwy jest też impas, jeśli ceny rynkowe będą poniżej taryfowanych. Mali dostawcy chcieliby powalczyć o klientów indywidualnych, a odbiorcy mieć tańszy gaz, ale na razie będą mieli ograniczone możliwości. Szkoda, że politycy nie chcą i tu decydować się na odważne zmiany.
PGNiG na pewno straci udziały w rynku, jak każdy monopolista w podobnej sytuacji. Naiwnie jest powoływać się na zapisy o uczciwej konkurencji, skoro to państwowa spółka była do tej pory uprzywilejowana. Rozsądniej poszukiwać nowych dróg i tu zarząd PGNiG ma parę pomysłów. Spółka zamierza skupić się teraz na poszukiwaniach i pracach wydobywczych i w tym upatrywać swojej siły w najbliższych latach.
Być może w takiej sytuacji PGNiG zacznie sprzedawać gaz na Ukrainie, która ograniczyła swój import z GAZPROMU. To absurdalne zdawałoby się rozwiązanie, w rzeczywistości ma sens ekonomiczny, ponieważ Ukraina płaciła za gaz więcej od nas (430 dol za 1000 m sześciennych, przy polskich 400 dol). Stanowiłoby ono również zabezpieczenie dla PGNiG, które przez nowe przepisy prawdopodobnie straci większość udziałów w rynku (w podobnych sytuacjach w Europie główny dostawca tracił nawet do 60% udziałów w rynku, jak wynika ze słów Kurelli). Dodatkowo PGNiG posiada także własne złoża, w których produkcja gazu kosztuje od 100 do 120 dol za 1000 m sześciennych.
Choć „mały trójpak energetyczny” jest krokiem w dobrym kierunku, z niecierpliwością należy oczekiwać „dużego trójpaku energetycznego”, którego opóźnienia w uchwaleniu przesunęły się już na połowę roku 2014 oraz ustawy o odnawialnych źródłach energii. Odważne zmiany w energetyce, nieważne czy wymuszone przez Unię, powinny cieszyć się większym zainteresowaniem, gdyż zaważą w ogromnym stopniu na naszej przyszłości.