Konkretnie dyskusja, która swoje źródło miała w artykule „Pampers z niespodzianką. To nie jest felieton przeciwko matkom” Agnieszki Kublik i potem wartko potoczyła się w kolejnych gazetach (Newsweek, „Polska kupa i amerykańscy znajomi” ), portalach i blogach http://zuzanna-bloguje.blogspot.com/2015/01/dlaczego-przewijaam-dziecko-w.html lub http://mloda-matka.blogspot.com/2015/01/kublik-kupa-i-kolacja.html.
W skrócie – nie chciałabym czytelników zmuszać do czytania opowieści o kupie, ataków na panią Kublik oraz argumentów wzburzonego plemienia młodych mam, chciałabym tylko subiektywnie ocenić, do czego wg mnie ma i nie ma prawo rodzic niemowlaka – źródłem dyskusji była scenka w restauracji, w czasie, której matka, na oczach innych klientów restauracji przewinęła dziecko, zmieniając mu przy stoliku zabrudzoną pieluchę. Sprawa niby niewielka, ale wzbudziła szeroką dyskusję, a mnie sprowokowała do wyjaśnienia, jaki jest mój, wynikający z mojego liberalnego poglądu na świat, pogląd na temat praw i obowiązków rodziców. Sama jestem matka, córki sztuk jeden, już całkiem dużej, ale też kiedyś przechodzącej przez okres pieluchowy, więc czuję moralne prawo do takiego podsumowania.
Liberalizm to wg mnie nurt, który można wyrazić zdaniem żyj wolny i daj żyć innym, czyli nasze prawa i wolności ograniczają tylko prawa innych ludzi. Dlatego o ile matka ma prawo karmić piersią dziecko w dowolnym publicznym miejscu, parku czy restauracji, o tyle zmiana pieluch w oczywisty sposób narusza prawo do zjedzenia z apetytem posiłku pozostałych klientów restauracji. Nie zaliczyłabym też do sytuacji nagannych siusiania małego dziecka za krzaczkiem w pobliżu (nie na) placu zabaw, bo dzieci nie kontrolują swoich potrzeb, a na trawnikach i tak jest pełno moczu psów. Uważam jednak, że powinno być to robione dyskretnie i bez ostentacji, bo w ten sposób wychowujemy też dziecko, a więc przyszłego dorosłego (zaznaczę, że mój pogląd na publiczne załatwianie się dorosłych mężczyzn, tak powszechne przy drogach, czy w bramach jest zupełnie inny). Zgodnie z takim postrzeganiem Świata, właściciel psa powinien sprzątać po swoim zwierzaku, do którego posiadania ma on prawo, podobnie jak my mamy prawo nie wdeptywać w jego odchody. Jeżeli jednak jedziemy pociągiem, nie powinniśmy narzekać na płacz podróżującego w tym samym przedziale dziecka, szczególnie, jeśli widzimy, że matka stara się to dziecko uspokoić. Jeśli jednak taka sama sytuacja ma miejsce w teatrze, czy na koncercie, to mamy prawo oczekiwać, że dziecko zostanie wyprowadzone (wyniesione), a wręcz, że rodzice nie będą przyprowadzać go na występ. Jednocześnie w muzeach powinny powstawać zakątki dostosowane do dzieci, interaktywne wystawy, czy miejsca odpoczynku i zabawy dla szybko nudzących się pociech, podobnie teatry, czy kina mogą, (jeśli jest na to popyt) organizować przedstawienia dla dzieci, czy rodziców z małymi dziećmi. W interesie społeczeństwa jest też dostosowanie miast do potrzeb rodziców, robienie podjazdów, budowanie peronów, z których da się wejść do tramwaju z wózkiem, budowanie szerokich drzwi, czy ogrodzonych, niedostępnych dla zwierząt placów zabaw.
Z tych powodów nie przekonują mnie argumenty matek o niedostępności przewijaka w toalecie (trzeba było wybrać inną restaurację lub się pomęczyć w toalecie), prawie rodziców do wychodzenia z domu (akurat tego im nikt nie broni, tylko dziecko ogranicza liczbę miejsc, w które powinni się udać) oraz o naszej przyszłości, w czasie której, dzieci, które oni teraz wychowują, zapewnią nam emerytury, bo nie dla mojej emerytury decydowali się oni na dzieci. Zaznaczę, że nie porównywałabym sytuacji z dzieckiem do sytuacji osoby niepełnosprawnej, czy jej opiekuna, bo z dzieciństwa się wyrasta i rodzic naprawdę może na ten okres dostosować swoje życie do faktu posiadania dziecka, natomiast, jako społeczeństwo powinniśmy starać się wspierać niepełnosprawnych.
Podsumowując, liberalny pogląd na kupę jest taki: masz dzieci, bo ich pragnęłaś, masz je ty, a nie całe twoje otoczenie, i ty ponosisz pozytywne i negatywne skutki swojej decyzji o potomstwie, a inni ludzie mają nawet prawo nie lubić twoich dzieci, a słowo bezdzietny, wbrew pozorom nie jest obelgą, bo inni mają też prawo dzieci nie posiadać. Na tym polega wolność wyboru.