Polityka bez wartości jest administrowaniem: nie ma potencjału mobilizacji społecznej oraz ogranicza się do obrony status quo ante. Polityka bez wartości nie patrzy w kierunku lepszej przyszłości, lecz ogląda potencjalną przyszłość oczyma teraźniejszości. Polityka bez wartości jest de facto ubezwłasnowolnieniem i zgodą na to ubezwłasnowolnienie.
Andrzej Walicki, pisząc o lewicy i jej zdobyczach, zdawał się utożsamiać ją z postępowością sensu stricto, niezależnie od tego, które z jej osiągnięć miał akurat na myśli. Lewicowe myślenie – jego zdaniem – dawało społeczeństwom siłę rozpędu i potencjał rozwoju. Kiedy zaś podejmował się refleksji na temat liberalizmu, wracał nieustannie do Isaiaha Berlina, którego uznawał za jednego z wybitniejszych twórców myśli wolnościowej, zaś za największy atut jego myśli uznawał postulat o konieczności uspołecznienie liberalizmu, uczynienia go bardziej – niektórzy się tutaj przerażą! – lewicowym.
Razem czy osobno?
Walicki przekonuje, że współczesna lewica musi być rozumiana jako „nieodwracalność podstawowych zdobyczy państwa opiekuńczego. Nieodwracalność ewolucji myśli liberalnej w kierunku liberalizmu socjalnego”. Domagał się również nazywania „rzeczników odwrócenia tej ewolucji po imieniu, a więc określeniem »wstecznicy« – nie jest to bowiem epitet – ale dokładna nazwa zwolenników »ruchu wstecz«”. Wszelkie zatem symptomy konserwatyzmu i wolnorynkowego kapitalizmu w myśli liberalnej uznawał jako odstępstwo od postępowych kroków, jakie się w perspektywie lat i wieków w myśli wolnościowej dokonały. Dla Walickiego zatem sojusz sił postępowych, czyli lewicy i liberałów zdawał się naturalnym ruchem, służącym wszystkim ludziom. Pytanie zaś, czy współcześni liberałowie powinni zdecydować się na sojusz z przedstawicielami lewicy, pozostaje pytaniem jak najbardziej aktualnym, szczególnie w warunkach polskich uzasadnionym.
Kluczowym jednakże przy próbie odpowiedzenia na niniejsze pytanie musi być dokonanie ustalenia wspólnego trzonu aksjologicznego, na którym ewentualna współpraca mogłaby się opierać. Gdyby nie było możliwe sformułowania takiego katalogu wartości, a protokół aksjologicznych rozbieżności byłby nazbyt szeroki, wówczas ewentualna współpraca nie powinna mieć miejsca. Wartości w polityce nie są iluzją, niezależnie od tego, jak bardzo uwierzyliśmy w strategię ciepłej wody w kranie i niezależnie od tego, jak bardzo słuszne są wnioski dotyczące końca wielkich narracji ideologicznych, jakiego doświadczamy w epoce ponowoczesnej. Każdy program polityczny opierać się musi na pewnej wizji państwa, społeczeństwa i gospodarki, zaś każda wizja państwa, społeczeństwa czy gospodarki stanowi realizację pewnych fundamentalnych wartości. Polityka bez wartości jest administrowaniem: nie ma potencjału mobilizacji społecznej oraz ogranicza się do obrony status quo ante. Polityka bez wartości nie patrzy w kierunku lepszej przyszłości, lecz ogląda potencjalną przyszłość oczyma teraźniejszości. Polityka bez wartości jest de facto ubezwłasnowolnieniem i zgodą na to ubezwłasnowolnienie.
Budowanie wspólnoty
Istnieje niewątpliwie całkiem szeroki katalog wartości wspólnych lewicy i liberałom, które to wartości mogłyby stać się centralnymi motywami wspólnego planu zmian. Z punktu widzenia jednostki ewentualna wspólnota aksjologiczna liberalno-lewicowa powinna wynikać z idei wolności, na której zasadza się przecież cały projekt myśli wolnościowej. Natomiast konsekwencją jej implementacji powinien być tak przez środowiska lewicowe podnoszony postulat równości. Zastrzec jednak trzeba, że środowiska liberalne nigdy nie zgodzą się na tak szerokie ujmowanie kategorii egalitarystycznych, jak to proponują socjaldemokraci, zieloni czy feministki. Na takim aksjologicznym fundamencie wolnościowo-równościowym należałoby zbudować wizję środowiska, które gwarantuje człowiekowi prawne ramy dla jego wolności, czyli indywidualnego wyboru własnej drogi szczęścia. Sądzę, że swoistym minimum programowym liberalno-lewicowym powinny być takie postulaty, jak: rejestracja związków partnerskich czy wręcz równość małżeńska, równouprawnienie kościołów i związków wyznaniowych wraz z precyzyjnym określeniem rozdziału państwa od Kościoła, liberalizacja przepisów antyaborcyjnych, stworzenie spójnych i skutecznych przepisów antydyskryminacyjnych. Liberalno-lewicowa wspólnota aksjologiczno-programowa w zakresie ochrony wolności jednostki i budowania środowiska równych obywateli musi zostać obudowana głębokim przekonaniem o konieczności ochrony praw człowieka oraz wolności i praw zagwarantowanych w konstytucji.
Z punktu widzenia państwa i jego rekonstrukcji potencjalna wspólnota programowa lewicy i liberałów musi opierać się na idei racjonalności. Idea ta może stanowić swoisty złoty środek między liberalnymi postulatami o tzw. tanim państwie czy też państwie minimalnym a lewicowym zapatrzeniem w państwo dobrobytu czy państwo opiekuńcze. Państwo racjonalne byłoby na tyle dofinansowane, aby być w stanie realizować podstawowe potrzeby społeczne, ale z drugiej strony konieczne musiałoby być wbudowanie w aparat państwowy odpowiednich mechanizmów ograniczających patologie i alienację, jakiej ulegać może administracyjny aparat państwa. Państwo powinno pomagać tym, którzy bez tej pomocy sami nie dadzą sobie rady, ale tym samym nie powinno pomagać tym, którzy sami skutecznie realizują i zaspokajają swoje potrzeby. Aparat państwowy musi mieć jednakowoż dostęp do wiedzy na temat swoich obywateli, aby w sposób skuteczny podejmować decyzje dotyczące w szczególności polityki solidarnościowej. Polityka socjalna sama w sobie nie jest zła, tak jak złem samym w sobie nie jest nadzór i kontrola, jednakże tak mechanizmy nadzorczo-kontrolne, jak i instrumenty polityki socjalnej, muszą podlegać regularnego przeglądowi ich skuteczności. Państwo musi być nastawione zadaniowo, zaś aby móc tę zadaniowość oceniać, potrzebuje profesjonalnej służby cywilnej, dobrych i sprawdzonych procedur oraz mechanizmów autoregulacyjnych.
Natomiast w zakresie spraw gospodarczych lewica i liberałowie powinni przyjąć postulat tzw. gospodarki mieszanej. Liberałowie – szczególnie po doświadczeniach ostatniego kryzysu finansowego – powinni wymazać ze swojej pamięci mit o nieskrępowanym wolnym rynku, który choć pielęgnowany jest jeszcze przez pewne kręgi ideowo-polityczne, to w rzeczywistości całkowicie rozmija się ze współczesnymi realiami zglobalizowanej gospodarki opartej na wielkim kapitale. Lewica zaś musi porzucić wreszcie naiwną wiarę w potęgę i mądrość państwowo-politycznego planisty, który – jak pokazała nam historia w XX wieku –często się myli, a poprzez swoje nadmierne i źle sformułowane regulacje ogranicza gospodarcze siły sprawcze. Potrzeba w gospodarce wsparcia dla małej przedsiębiorczości, nawet gdyby takie wsparcie miało uderzać w kapitalistyczne aksjomaty o nieingerencji, ale z drugiej strony konieczna jest ochrona konsumentów przed dyktatem wielkich korporacji. Należy mieć świadomość, że w gospodarce zupełnie wolnorynkowej siła małego przedsiębiorcy i pojedynczego konsumenta nie wystarczy do wygrania rozgrywki z międzynarodowym kapitałem. Nie chodzi jednak o to, aby uznać ślepo międzynarodowy kapitał za potwora zjadającego wszystko, co napotka na swojej drodze, jednakże warto wiedzieć, że czasem jednak zdarzy mu się pożreć niektórych uczestników tzw. wolnego rynku.
Granice wspólnoty
Wspólnota liberałów i lewicy nie może być sojuszem za wszelką cenę i nigdy nie należy budować jej przede wszystkim na pragnieniu wygrania z prawicą. Negatywne cele oczywiście niejednokrotnie skutecznie mobilizowały niezwykle różne od siebie środowiska przeciwko wspólnemu wrogowi, jednakże stosunkowo rzadko udawało im się przetrwać w jedności. Jeśli udawało im się sformułować wspólnotę aksjologiczną i programową, wówczas budowa wspólnego projektu – choćby bardzo minimalistycznego – udawała się. Dziś lewica i liberałowie mogą stworzyć front ochrony wolnych ludzi, skutecznego państwa i racjonalnie zorganizowanej gospodarki. Ochrona wolnych ludzi oznaczać musi sprzeciw wobec wszelkich form zinstytucjonalizowanej i nieformalnej dyskryminacji ze względu na jakąkolwiek cechę człowieka, czyli tolerancję wobec różnych wizji indywidualnego szczęścia, które nie zagrażają innym. Skuteczne państwo nie może być ani państwem minimalnym, ani państwem dobrobytu – każdy sam zatroszczy się o swój dobrobyt, ale niektórzy będą w tym celu potrzebowali państwowej pomocy, mniejszej lub większej, ale przede wszystkim mądrej i realnej. Racjonalnie zorganizowana gospodarka zrywa z wszelkimi utopiami: przede wszystkim z roszczeniami ultrakapitalistycznych i hiperplanistycznych mitologii. Właśnie w tych trzech miejscach lewica i liberałowie mogą – a nawet powinni! – być razem.