Liberalnej partii w Polsce nie ma, za tak budującą się lewicę podziękuję. Koalicjo Obywatelska – jeśli zamierzasz wygrać wybory prezydenckie, to je wygraj a potem podziel się na dwa ideowe bloki. Żeby wszyscy nie zdziwili się poniewczasie jak na bierności liberalnych polityków wyrasta skrajna prawica.
Członek Rady Krajowej RAZEM, Bartosz Migas na stronie Wpunkt.Online wyraża ubolewanie tym, że faszyzm podnosi w Polsce głowę. Objawia się to wzrostem notowań Krzysztofa Bosaka w wyścigu prezydenckim (13% według sondażu przeprowadzonego przez Kantar 18-19.05) jak i samej Konfederacji (11%). Dalej Pan Migas wskazuje na badania pokazujące kto głosuje na Konfederatów. Okazuje się, że wcale nie tylko kibole, nacjonaliści i antysemici, ale również sporo osób z kręgów biznesu, przedsiębiorców, korporacyjnych kadr i klasy średniej. Następnie lewicowy działacz ubolewa nad tym, że w swojej niechęci do PiS, liberałowie gotowi są pójść pod rękę z nacjonalistami (według jakiegoś twitterowego sondażyku w przypadku starcia Bosak-Duda ten drugi wygrywa głosami liberalnego elektoratu).
Czytać skończyłem w momencie, kiedy członek RAZEM skonstatował iż od długiego czasu liberalna opozycja – PO i Nowoczesna „w kwestiach gospodarczych mówi językiem Korwina”. Jest to oczywiście stekiem bzdur, (wyjaśnię za moment), które to steki coraz częściej wysmażają turbolewicowcy. Do kilku rzeczy warto się jednak odnieść, bo mówią nam zarówno o kondycji liberałów, jak i lewicy. Zacznijmy od tej drugiej.
Odwróćmy na chwilę tezę Pana Migasa – niechęć lewicy do PO i liberałów jest tak wielka, że może pozwolić im na rządy z PiS. Tego typu zaczepki mają mało wspólnego z merytorycznością a ich powielanie niczemu nie służy. Problem lewicy widzę jeden podstawowy – sama z siebie nie potrafi odbić swoich wyborców socjalnych PiS-owi. Ci z powodów światopoglądowych lewicowcami po prostu gardzą. Widać to na wielu płaszczyznach, od poparcia pisowskiego elektoratu dla stref wolnych od LGBT po brak aprobaty dla ekologicznych postulatów.
Lewicy zostaje więc wobec niemożności trafienia do elektoratu socjalnego, powolny marsz w kierunku liberalnego centrum. Jednak lewica zamiast miarkować przekaz, starać się trafiać do środka fajnymi postulatami jak na przykład upraszczanie papierologii w urzędach (co dobrze opisał w tekście „Polityka progresywna okiem średniaka” Jakub Chabik na łamach Krytyki Politycznej 5 marca tego roku), to uderza w klasę średnią i liberałów głosami takich „intelektualistek” jak Pani posłanka Anna Maria Żukowska. I to się odbija w sondażach lewicy… Która dziękuje za 8% poparcia w niedawnym sondażu. No tak, przy ostatnich notowaniach Biedronia rzędu 4% to rzeczywiście sukces (choć według ostatniego sondażu dla IBRIS Robert Biedroń ma 2,7%). Scenariusz na klapę lewicy mamy więc gotowy.
Lewica ma również problem ze spójnością przekazu. Z jednej strony mamy stare SLD, które w kwestiach gospodarczych ma umiarkowane podejście, ale prezentuje anachroniczne postawy światopoglądowe. Wielu z nich wkomponowałoby się z nimi w PiS. Z drugiej strony mamy RAZEM z nowoczesnym, proekologicznym zestawem wartości, ale z nieakceptowalnym dla liberałów i centrum programem gospodarczym. Jak pokazywały wyniki samej RAZEM nieakceptowalne dla jakichś 97% społeczeństwa. Liberałowie uważają polityczki i polityków pokroju Marceliny Zawiszy i Adriana Zandberga za ludzi potencjalnie niebezpiecznych jeśli chodzi o gospodarcze funkcjonowanie państwa. Podzielam te obawy.
Przechodzimy do liberałów. Otóż jest kompletną bzdurą mówienie iż PO i Nowoczesna przemawiają językiem Korwin-Mikkego. Partii klasycznie liberalnej w polskim Sejmie nie ma. Główna partia opozycyjna koncentruje się na kwestiach prawnych, straszy widmem autorytaryzmu (poniekąd słusznie) i chwali program 500+. Kandydat na prezydenta, Rafał Trzaskowski niedawno w głośnych słowach poruszył dwie kwestie – likwidację publicystyki w TVPiS i walkę z umowami cywilno-prawnymi, dla obrzydzenia nazywanymi śmieciówkami. W pierwszym przypadku nie przedstawił kompleksowego pomysłu na rozwiązanie kwestii propagandy lejącej się z rządowego medium. Liberał powiedziałby krótko: prywatyzacja. W drugim punkcie Trzaskowski porusza się już w nurcie głęboko antyliberalnym. Likwidacja umów cywilno-prawnych równa się maksymalnemu opodatkowaniu pracy, dołożeniu przedsiębiorcy przymusem składek i dołożeniu pracownikowi, któremu ten przedsiębiorca adekwatnie pomniejszy pensję o poniesione obciążenia względem państwa. Moja żona dodatkowo zwróciła mi uwagę na aspekt psychologiczny – umowa cywilno-prawna to kooperacja na linii pracobiorca-pracodawca. Pracownik poza niedogodnościami związanymi z rodzajem niepewności, (nie dla każdego to dramat) nie jest niczym krępowany, może odejść kiedy chce korzystając z elastycznej formy zatrudnienia. Wchodząc w tryb umowy o pracę staje się trybikiem w feudalno-hierarchicznym systemie.
Moja żona mówi, że Rafał Trzaskowski jest bardzo przystojny. Mnie też się podoba. Bardzo ładny, atrakcyjny facet. Żona mówi, że to facet z klasą, zna języki. Zgadzam się. Ma klasę, widziałem jak mówi po włosku i angielsku. Bardzo ładnie mówi. Rafał Trzaskowski równie ładnie mówi o demokracji. Ale to wszystko nie czyni z niego kandydata liberalnego. To jednak trochę mało. Jest kandydatem prodemokratycznym, z deklaracji i słów wynika, że pomimo „korpo-stylu” jak określiła go druga po Annie Marii Żukowskiej tuza lewicy, Justyna Klimasara, Trzaskowski to socjaldemokrata.
Sprawa ostatnia – Pan Migas trafnie zauważa, że do skrajnej Konfederacji zaczynają się przekonywać gospodarczy liberałowie z klasy średniej, niekoniecznie lub wcale niepopierający światopoglądowych, prawicowych ekstremów. Dzieje się tak z braku liberalnej oferty w centrum. Leseferyzm został kompletnie porzucony przez Platformę Obywatelską, która w drugiej kadencji swoich rządów była tak „liberalna”, że zwiększała fiskalizm, etatyzm i podnosiła podatki. Koalicjo Obywatelska – jeśli zamierzasz wygrać wybory prezydenckie, to je wygraj a potem podziel się na dwa ideowe bloki. Skończ wreszcie z bezideowością i nieudolnym przytulaniem każdego kto się nawinie. Niech pierwszy, centrolewicowy deliberuje z lewicą i tłumaczy, że nie każdy kto nie zgadza się na 75%-owe podatki dla bogatych jest od razu liberałem, a drugi liberalno-liberalny blok niech przedstawi pełną wolnościową ofertę dla swoich wyborców, których jest w tym kraju co najmniej ładnych kilkanaście procent. Żeby wszyscy nie zdziwili się poniewczasie jak na bierności liberalnych polityków wyrasta skrajna prawica.
