Na łamach „Krytyki Politycznej” Piotr Wójcik (podpisany o zgrozo jako publicysta ekonomiczny) próbuje nas przekonać do wyższych podatków – w artykule zatytułowanym „Nie będzie duńskiego dobrobytu bez duńskich podatków”. Co ciekawe w artykule nie ma słowa o dobrobycie – na ale z tego powodu nie będę się znęcał nad autorem, może redakcja wcisnęła taki tytuł by się lepiej klikało. Bywa.
Zaczyna więc Wójcik od porównania wydatków rządowych do PKB Polski (42%), Niemiec (45%) i Danii (49%). Sam przy tym stwierdza, że różnica nie jest zbyt duża – bo rzeczywiście nie jest. Samo to dowodzi, że procentowo polskie podatki od duńskich czy niemieckich nie odbiegają – pozostaje więc pytanie, gdzie ten zapowiadany w tytule duński dobrobyt?
Okazuje się, że podatki nie mają być takie jak w Danii procentowo – tylko kwotowo! No i wyszło Wójcikowi, że tu jest przepaść: niemieckie wydatki to 19 tys. EUR na osobę, duńskie 26,5 tys. EUR, polskie niespełna 6 tys. EUR – czyli 3-4 razy mniejsze. Konkluduje Wójcik, że „jeśli chcemy lepszych (usług publicznych), to najpierw wypadałoby za nie odpowiednio więcej zapłacić.” Zatem powinniśmy najpierw podatki podnieść kwotowo do duńskich – czyli 4-krotnie. Innymi słowy wydatki rządowe powinny wynosić 160% PKB – czterokrotność obecnego poziomu. Zatem chcąc mieć duńskie usługi publiczne (i dobrobyt?) należałoby oddać w podatkach całe zarobki i sprzedać co się ma – by dopłacić jeszcze 60% zarobków do budżetu. Jacyś chętni? Bo jeśli nie to w ostatnim akapicie usłyszy od Wójcika słowa potępienia, że mu nie zależy na solidaryzmie społecznym.
W tej dość absurdalnej analizie Wójcik nie dostrzega jeszcze jednego: zbliżone obciążenie procentowe do PKB przekłada się na zupełnie inne obciążenie dla mieszkańców. Przeciętnemu Polakowi po zapłaceniu niższych podatków zostaje na życie 1000 EUR, a Niemcowi czy Duńczykowi po zapłaceniu wyższych zostaje odpowiedni 3000 i 4000 EUR. Jasnym jest, że Duńczyka czy Niemca stać na opłacenie droższych usług publicznych i zostaje mu na dostatnie życie. Zmuszenie Polaka by oddał jeszcze więcej z tej niewielkiej kwoty jaka mu pozostała to wpędzanie go w biedę. I naprawdę nie pocieszy go, że będą ładniejsze biurowce i milsi urzędnicy. To czego bowiem Wójcik nie dostrzega, to fakt, że najpierw musi być duński dobrobyt, żeby było z czego opłacać usługi publiczne. I jeśli statystyki udziału wydatków publicznych do PKB utrzymają się, to kiedy dobijemy do duńskiego poziomu dobrobytu to i kwotowo będziemy mieli podobne wydatki na usługi publiczne. Tymczasem Wójcik daje nam do zrozumienia, że dobrobyt rodzi się z wysokich podatków. Jednak jak pokazuje doświadczenie wydatki państwo powyżej 100% PKB to droga do Wenezueli a nie Danii.
Co ciekawe, większość artykułu Wójcika poświęcona jest udowadnianiu, że podnoszenie kwoty wydatków na usługi publiczne to idiotyczny pomysł. Dowodzi bowiem, że pomimo katastrofalnie (podobno) niskich nakładów nasze usługi publiczne radzą sobie na tle Europy całkiem nieźle. Znaczy jasne są miejsca, gdzie odstajemy nieco, ale nieznacznie. W innych jesteśmy wręcz lepsi. Niewypowiedzianym, oczywistym wnioskiem jest, że podniesienie kwoty wydatków czterokrotnie da w sumie bardzo niewiele. Innymi słowy Dania i Niemcy marnują te pieniądze, bo mogłyby mieć coś w sumie dość podobnego do tego co mają dziś 3-4 razy taniej.
No i w sumie, gdy odsiać artykuł Wójcika z ideologii to z meritum wychodzi de facto artykuł libertariański, którego nie powstydziłby się Korwin-Mikke czy Mentzen. Jeśli wyciągnąć wnioski z tej analizy to jasnym jest, że podatki należy obniżać, a nie podnosić – tak by kwotowo pozostały na z grubsza podobnym poziomie. Wszystko ponad to będzie zmarnotrawione. Albo szykuje się transfer, albo nie o to autorowi chodziło.
Autor zdjęcia: Fabian Blank
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl