Z Adamem Balcerem, Dyrektorem Programu „Polityka rozszerzenia i sąsiedztwa UE” w DemosEuropa – Centrum Strategii Europejskiej rozmawia Wojciech Białożyt.
W artykule „Orientacje polskiej polityki zagranicznej” opublikowanym w magazynie „Debata” zawierającym główne tezy przyszłej książki „Rozgrywający czy pionek?” zaproponowałeś, wraz z Kazimierzem Wóycickim, reorientację polityki zagranicznej ku linii Północ-Południe argumentując, że linia Wschód-Zachód nie wystarczy, aby prowadzić skuteczną politykę zagraniczną.
Konieczne jest rozszerzenie strategicznej perspektywy polskiej polityki zagranicznej. Polska zbyt wąsko myśli o kierunku wschodnim, podczas gdy skuteczność na Wschodzie będzie możliwa, o ile zaangażowanie to będzie miało azymut południowo-wschodni. Dlatego, że Południe, czyli przede wszystkim świat islamu, będzie bardzo ważne dla Europy. Bez modernizacji Południa (basen Morza Śródziemnego) Unia Europejska zagrożona przez niestabilnych sąsiadów i nie będzie w stanie odgrywać ważnej roli na świecie – wówczas ulegnie marginalizacji. A to nie będzie dobre dla Polski.
Azymut południowo-wschodni oznacza, mówiąc żartobliwie w pewnym stopniu „islamizację” polskiej polityki zagranicznej, czyli skupienie się Polski na styku między Południem i Wschodem: na Turcji, kierunku czarnomorskim i Azji Centralnej oraz islamie na obszarze postsowieckim.
Dlaczego ten kierunek Północ-Południe jest tak ważny dla Polski w ramach UE?
Polska ma wyjątkową sytuację w Unii Europejskiej jako kraj, który może być w grupie, koncercie wielkich graczy europejskich, takich jak Francja czy Niemcy. I jasne jest, że Polska ze względu na swój potencjał demograficzny i ekonomiczny powinna taką rolę odgrywać. Ale nie powinna zapomnieć o tym, że jest postrzegana przez wiele krajów z osi Północ-Południe jako potencjalny sojusznik i organizator współpracy między tymi krajami, który może budować najróżniejsze koalicje zadaniowe w ramach Unii Europejskiej.
Kluczowe jest, aby Polska grała na dwóch fortepianach, zdając sobie sprawę z tych powiązań – z jednej strony warto mieć za sobą grupę państw średnich i dzięki temu mieć silniejszą pozycję wśród dużych graczy. A z drugiej strony wykorzystywać pozycję wśród dużych państw do tego, aby odgrywać rolę promotora współpracy na osi Północ-Południe.
O które kraje osi Północ-Południe chodzi?
Chodzi o państwa Grupy Wyszehradzkiej, Bułgarię, Rumunię i Słowenię, republiki bałtyckie oraz kraje skandynawskie, natomiast w przyszłości po akcesji do UE kraje Bałkanów Zachodnich. Bardzo ważne jest, aby ta koalicja nie ograniczała się tylko do państw postkomunistycznych, żeby nie powstała swego rodzaju „bieda-grupa”. Dlatego ważny jest udział na przykład Finlandii lub Szwecji, z którą Polska ma szczególną wspólnotę interesów w wielu kwestiach, jak na przykład polityki wschodniej UE. Kolejnym etapem zawsze powinno być poszukiwanie w UE koalicjantów poza osią. Szwecja jest także ważnym inwestorem w naszym kraju i jest bardzo zainteresowana naszym rynkiem. Polska potrzebuje wsparcia, jeśli chodzi o R&D, a Szwedzi mają tu ogromne osiągnięcia. Poza tym Polska musi zmienić swój bilans energetyczny, odejść od węgla i tutaj otwierają się kwestie energii odnawialnej, biomasy, energii nuklearnej, CCS – w każdej tej dziedzinie Szwedzi są mocni. To partnerstwo może mieć charakter strategiczny i trwały.
W artykule wskazujecie, że wyłonienie się Europy Środkowej jako niezależnego gracza europejskiego będzie miało konsekwencje widoczne za 10-20 lat. Jakie to będą konsekwencje?
Europa Środkowa ujęta geopolitycznie, czyli Grupa Wyszehradzka, kraje bałtyckie, Bułgaria i Rumunia to obecnie blisko 100 milionów mieszkańców i ma PKB bliski Włochom.
Nasza część Europy ma generalnie dobre perspektywy długoterminowe (20 lat), jej potencjał gospodarczy będzie rósł. W efekcie może się on stać małą lokomotywą Unii. Region ten może być jednak także piętą Achillesową UE, gdyż stoją przed nim w dłuższej perspektywie także poważne wyzwania, na przykład demograficzne (kurcząca się szybciej niż na Zachodzie populacja). Z perspektyw polskiej sytuacja pozostałych krajów Europy Środkowej jest bardzo ważna, bo właśnie ona będzie określać nasze miejsce w UE. W przypadku trwałych problemów w sąsiedztwie trudno nam będzie pozostać zieloną wyspą.
Dlatego trzeba przeciwdziałać sytuacji, aby region, do którego Polska należy, stał się słabym ogniwem UE, peryferiami graniczącymi z obszarem niestabilności na Wschodzie, tracącym dla Unii znaczenie na korzyść Południa. Najlepszą metodą byłaby koordynacja polityk społecznych i gospodarczych przez kraje Europy Środkowej prowadząca do wprowadzenia wspólnego modelu gospodarczego opartego na innowacyjności.
W swoim tekście wyraźnie zwracacie uwagę na znaczenie Turcji, a wstrzemięźliwie odnosicie się do Ukrainy. Czy dla Polski ważniejsze powinno być unijne członkostwo Turcji, niż Ukrainy?
Strategicznym celem Polski jest, aby Ukraina została członkiem Unii Europejskiej. Jednak nasza teza brzmi, że musimy przygotować się także na scenariusz, według którego to się nie uda. Na obecnym etapie jest bardziej możliwe, że w perspektywie 20-30 lat Ukraina nie tylko nie stanie się członkiem UE, ale nawet nie wejdzie na drogę do członkostwa. Ukraina ma w tym momencie PKB w sile nabywczej mniejszy niż PKB Czech, a per capita Ukraina jest biedniejsza niż Albania, jej populacja szybko się kurczy.
Ale oczywiście powinniśmy zrobić wszystko, aby scenariusz pozostania Ukrainy poza UE się nie spełnił, bo w interesie naszym i Unii jest stabilizacja wschodniego sąsiedztwa. Musimy przekonać UE, że długoterminowa stabilizacja krajów położonych na wschód i południe od Polski (Turcja, Bałkany Zachodnie) wymaga budowy w nich liberalnej demokracji opartej na rządach prawa. Natomiast bez długoterminowej perspektywy członkostwa sukces tego procesu jest mało prawdopodobny,
Dlaczego Turcja ma tak duże znaczenie?
Na kierunku wschodnim, na obszarze postsowieckim, obecna sytuacja oraz procesy, które będą zachodziły oznaczają, że długoterminowo musimy zrewidować niemal obsesyjne myślenie o Rosji jako głównym punkcie odniesienia. Musimy dostrzec że pojawiają się nowi, bardzo ważni gracze. To oczywiście gracz wagi ciężkiej czyli Chiny, bardzo silne w Azji Centralnej, ale już wchodzące na teren Partnerstwa Wschodniego. A z drugiej strony Turcja, która ma znacznie lepsze od Rosji prognozy demograficzne, za kilka dekad Rosja będzie miała populację tylko nieznacznie większą od Turcji. To samo dotyczy gospodarki.
W dwóch pierwszych kwartałach tego roku, Turcja miała dwucyfrowy wzrost gospodarczy. Według OECD kilka następnych lat to będzie średni wzrost rzędu nawet 7 procent. Turecka gospodarka będzie coraz silniejsza, co przełoży się na rosnące wpływy Turcji na obszarze postsowieckim, który już dzisiaj są znaczne, szczególnie w Turkmenistanie, Azerbejdżanie, w Gruzji.
Turcja zacznie także wywierać duży wpływ na Rosję, ponieważ dojdzie do zmiany w mozaice religijnej Rosji. Populacja będzie dużo bardzie muzułmańska, a zdecydowana większość muzułmanów będzie pochodzenia turkijskiego (Tatarzy, Baszkirzy, różne ludy turkijskie mieszkające na Kaukazie Północnym).
Rosja pozostanie ważnym graczem na arenie międzynarodowej, bo jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, ma arsenał atomowy i surowce energetyczne. Jest to równocześnie kraj, który ma wiele bardzo poważnych problemów wewnętrznych (np. niestabilny Kaukaz Północny, autorytarna elita polityczna o ograniczonej zdolności modernizacyjnej, bardzo wysoki poziom korupcji, mono-gospodarka). Przed Turcją oczywiście też stoją wyzwania wewnętrzne, w tym najważniejsze – kwestia kurdyjska, ale całość tego co dzieje się w Turcji napawa pewnym optymizmem. Jednak, realizacja najbardziej pozytywnego scenariusza dla Turcji (stabilne, demokratyczne, bogate mocarstwo regionalne) zależy w dużym stopniu od przyszłości tureckiego procesu integracji europejskiej. Permanentny kryzys tego procesu będzie miał także poważne implikacje dla UE.
Jeśli dojdzie to trwałego zerwania między Turcją, a Unią Europejską możemy mieć w efekcie do czynienia w przypadku Turcji z wyrafinowaną i miękką odmianą Rosji, z krajem, który będzie wchodził w taktyczne sojusze z Chinami, Rosją i Iranem, poważnie utrudniając realizowanie naszej unijnej agendy na Wschodzie i Południu. Warto przypomnieć, że Turcja, ze względu na swoje strategiczne położenie jest też ważna dla UE w kontekście dywersyfikacji energetycznej (tranzyt gazu nie rosyjskiego poza kontrolą Rosji).
Natomiast dla Polski Turcja może być istotna w wymiarze naszych problemów demograficznych. Jednym z koniecznych działań jest otwarcie Polski na imigrację. Obecnie imigracja szczególnie ze świata islamu to w Polsce temat tabu, natomiast wydaje się, że nieuchronnie, co najmniej część nowych Polaków biorąc pod uwagę trendy migracyjne w Europie oraz bardzo trudną sytuację demograficzną w naszym sąsiedztwie będzie muzułmanami. Turcy szczególnie po akcesji Turcji mogą okazać się optymalnymi imigrantami ze świata islamu w Polsce.
Członkostwo Turcji w UE jest w ogniu krytyki w zachodniej Europie. Nicolas Sarkozy mówi, że Europa nie może zafundować sobie granicy z Irakiem, i że sama Turcja leży w Azji Mniejszej, a nie w Europie.
Z perspektywy geograficznej w 100% poza Europą jest również Cypr. Francja była w 75% poza Europą, kiedy powstawała UE bo była w Afryce – Algieria była jej integralną częścią. Czy przeciwnicy członkostwa Turcji zdają sobie sprawę z negatywnych skutków zerwania procesu akcesji Turcji? Co będzie z polityką sąsiedztwa, regionami takimi jak Bliski Wschód, Morze Czarne? Świat się tak zglobalizował, że mówienie, że granica z Iranem czy Irakiem jest zagrożeniem jest śmieszne. Turcja już teraz jest krajem, który ma znaczenie lepsze perspektywy, jeśli chodzi o rozwój od krajów Unii Europejskiej. To kraj, który się bardzo szybko modernizuje, na przykład szybko kurczy się populacja rolnicza, rosną nakłady na R&D. Za kilkanaście lat to będzie kraj znacznie bogatszy, znacznie bardziej zmodernizowany. Członkowstwo takiej Turcji będzie dla UE szansą, nie obciążeniem.
Wejście Turcji do Unii Europejskiej może stać się pozytywnym impulsem, również dla niej samej. Członkostwo Turcji może spowodować coś pozytywnego dla wewnętrznej struktury Unii, może wymusić pewne reformy instytucjonalne i budżetowe. Wiele razu w historii Unii było tak, że rozszerzenia popychały do reform, instytucjonalnych i gospodarczych.
Jak przekonać do tego obywateli Starej Europy?
Przede wszystkim musimy myśleć strategicznie o nas, czyli o Unii Europejskiej, oraz o Turcji, którą należy postrzegać jako bardzo ważny element w procesie budowy UE jako gracza globalnego. Unia jest w stanie „przetrawić” członkostwo Turcji, ale potrzebne są wola polityczna i strategiczna wizja Europy po stronie naszych elit. Przed UE i procesem rozszerzenia stoją następujące trzy scenariusze. W pierwszym, UE integruje się wewnętrznie i skutecznie rozszerza się stając się graczem globalnym zdolnym do stabilizacji swojego sąsiedztwa. W drugim UE zamyka się w sobie, stając się oblężoną twierdzą otoczoną przez obszar niestabilności. I trzeci – UE słabnie na skutek źle przeprowadzonego procesu integracji, który staje się źródłem konfliktów wewnętrznych. W obu ostatnich przypadkach mamy do czynienia z marginalizacją UE w skali globalnej.
Jakie karty ma w ręku Polska, które mogą być atrakcyjne dla krajów na kierunku wschodnim i południowo-wschodnim?
Nasza pozycja międzynarodowa będzie zależała od naszej kondycji gospodarczej. Jesteśmy pod względem populacji i PKB w sile nabywczej szóstym członkiem UE. Polska to kraj, który jest w ramach 20 największych gospodarek świata i ma PKB per capita wyraźnie ponad średnia światową. Według Human Development Report jesteśmy już krajem rozwiniętym, a nie rozwijającym się. Polska ma lepsze perspektywy gospodarcze, niż kraje Europy Zachodniej i ważne jest, abyśmy podtrzymali szybkie tempo rozwoju między innymi przez umiejętne rozwiązanie problemu demograficznego oraz unowocześnienie naszej gospodarki.
Konieczne jest radykalne zmniejszenie sektora rolniczego oraz wzrost innowacyjności naszej gospodarki poprzez duże inwestycje w badania i rozwój. Jeśli będziemy wciąż traktować Unię jako kasę zapomogową, broniąc subsydiów rolnych jak Rejtan, jak to deklarują kolejne rządy, to będzie znaczyło, że tracimy kontakt z rzeczywistością.
Jakie są główne bariery rozwojowe Polski oraz skutecznej polityki zagranicznej?
Ostatnie 20 lat to wielki sukces Polski, jednak obecnie Polska nie wykorzystuje całego swojego potencjału. Są kraje w Europie, które mają duży potencjał, ale nie potrafią go wykorzystać. Takim krajem są Włochy, które mogłyby być w europejskiej pierwszej lidze, ale z pewnością nie są. Niestety nie można wykluczyć, że stanie się też tak w przypadku Polski i będziemy „boksować” poniżej naszej kategorii wagowej. 15% populacji w Polsce to rolnicy i ich liczba zmniejsza się w najwolniejszym tempie ze wszystkich nowych członków Unii Europejskiej. W Bułgarii grupa ta zmniejszyła się o 50% w ciągu 10 lat, tymczasem w Polsce jedynie o 10%. Polska przeznacza za małe kwoty na R&D (0.6%) – to ponad dwa razy mniej niż Estonia. Jeśli spojrzymy na European Innovation Score Index to okazuje się, że inne kraje w tej części Europy są znacznie szybsze w gonieniu Europy.
W wymiarze polityki zagranicznej Polska powinna przejść od słów do czynów i wykorzystać w większym stopniu swój potencjał na budowę naszej pozycji w innych krajach. Nakłady na pomoc rozwojową są na poziomie 0,08% PKB, tymczasem Portugalia, która jest nieznacznie bogatsza od Polski przeznacza 0,24%. Trudno także zrozumieć, dlaczego głównym beneficjentem bilateralnej polskiej pomocy rozwojowej są w ostatnich latach Chiny.
Polska jest na ostatnim miejscu w UE, jeśli chodzi liczbę studentów zagranicznych studiujących na naszych uniwersytetach – 0.5%. Mówimy, że ważne jest kształcenie elit na Wschodzie ale tego nie robimy w wystarczającym zakresie. Nasze inwestycje zagraniczne są niewielkie i w ograniczonym zakresie trafiają do Europy Środkowo-Wschodniej. Jeszcze w 2008 r. przed kryzysem skumulowane inwestycje polskie za granicą były niewiele większe od Węgier, które mają ponad 3,5- krotnie mniejszą gospodarkę od naszej. Zdecydowana większość węgierskich inwestycji trafiła do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, zaś polskich mniej niż 20%.
Jak oceniasz szansę na takie przeorientowanie polityki zagranicznej, o jakim rozmawialiśmy?
Polska już kilkakrotnie zbudowała koalicje wewnątrz-unijne na osi Północ-Południe. Rozwija się także nasza współpraca z partnerami w ramach Grupy Wyszehradzkiej, z Rumunią i krajami bałtyckimi.
Widać nieco większe zainteresowanie Polski Turcją. Przydałoby się jeszcze zwiększenie naszego zaangażowania na Bałkanach Zachodnich. Generalnie, w relacjach Polski z krajami położonymi na osi najważniejsze nie są wizyty i przecinanie wstęg, ale konkrety (inwestycje, wymiana handlowa). Warto także, żeby współpraca z krajami UE na osi Północ-Południe miała bardziej zaplanowany i kreatywny, nie zaś improwizacyjny i reaktywny charakter. Korzystne byłoby maksymalne poszerzenie agendy współpracy.
Jesteśmy teraz w okresie przejściowym, kiedy Polska musi przemyśleć swoja pozycję na świecie oraz w Unii Europejskiej, swoją politykę zagraniczną. I zastanowić się na nowymi kierunkami strategicznymi, priorytetami uwzględniając zmiany zachodzące na świecie, jak na przykład wzrost znaczenia Chin i Indii. Mam nadzieję, że efektem tej refleksji będzie także reorientacja polskiej polityki zagranicznej wzdłuż osi Północ-Południe.
?