Centralna rządowa propaganda niszczy wizerunek Polski na świecie. Erozja postępuje w tempie bezprecedensowym. Obywatel może wzruszyć ramionami i stwierdzić, że mówi się trudno. Dla wielu podmiotów samorządowych czy biznesowych, które nie mają nic wspólnego z linią obecnej władzy jest to jednak poważny problem, nad którym nie można przejść do porządku dziennego.
Zamiast załamywać ręce, ewentualnie wyładowywać frustrację na portalach społecznościowych lub w cichości domowego zacisza można ten zły moment dla polskiego wizerunku na świecie twórczo wykorzystać. Piszę tu o Łodzi, mieście w którym mieszkam, ale tę zasadę można zastosować do każdej autonomicznej instytucji czy organizacji, która ma możliwości docierania z własnym komunikatem do odbiorców zewnętrznych – biznesu, NGO czy szczególnie samorządu terytorialnego.
Łódź – miasto otwarte
Z Łodzi jako szerokiej palety możliwości i kolorów trzeba wybrać to co dla nas interesujące, co wyróżniające i unikalne. Nie są tym biura outsourcingowe, nie są tanie grunty pod przemysł, nie są te wszystkie banały o nowych technologiach i taniej sile roboczej. To mają wszyscy, a jeśli nie mają tego mają więcej lepszych ofert dla firm, które szybko, na eksport, a potem ruszają dalej.
To jest zadanie dwutorowe: działania do wewnątrz i na zewnątrz – budujące tożsamość, tworzące obywatelską świadomość, dumę, w pierwszym rzędzie zrozumienie i rozpoznawalność. Łódzkość to jest dziś cienka zupa. Mało materiału współczesnego, za to świetne archeologiczne i etnograficzne wykopaliska dostępne na wyciągnięcie ręki. Ale jest na czym pracować. Sama relacja to za mało, trzeba tworzyć.
Istotnym czynnikiem jest możliwość odbicia się/odróżnienia/prezentacji na tle nieprzyjaznej, wrogiej wręcz, zamkniętej i nacjonalistycznej w coraz gorszym tego słowa znaczeniu, wstecznej i wykluczającej rządowej narracji oficjalnej.
Łódź ma nieprawdopodobną szansę budowę zarówno własnej podmiotowości wewnątrz – nie tyle na kontrze, co przez prezentację wizji odmiennej, otwartej na różnice, budowę na ciekawości, przyciąganiu odmienności, wzbogacaniu, mieszaniu, gry wielokulturową przeszłością, gdzie kapitalizm godził etno-nacjonalizmy, model w pewien sposób niezwykle przydatny i aktualny po przeróbkach dziś globalnie.
Łódź może budować własną, ale jednocześnie polską globalną tożsamość, stać się wizytówką innej Polski. Oczywiście warunek przy ograniczonych zasobach jest podstawowy – to muszą być działania nie tylko oddolne i niezależne, ale posiadające oficjalny placet, wsparcie, więcej, to musi być oficjalna ideologia łódzkich władz – inaczej efektu nie będzie lub będzie on zaledwie cieniem możliwości jakie się otwierają.
Co ważne, projekt łódzki nie może ograniczać się wyłącznie ambicjami do Łodzi, on ma w pewien sposób brać odpowiedzialność za kraj, nie odcinać się, nie budować regionalizmu, antagonizmu tym bardziej, przeciwnie, przez łódzki filtr świat powinien poznawać inne, ciekawe, ambitne, niebanalne oblicze Polski. Tu chodzi o coś więcej niż po prostu tłuczenie lokalnych wiadomości w obcych językach, co nikogo nie interesuje.
To oczywiście wymaga konsekwencji i zdecydowanej reakcji gdzie będzie potrzebna, kiedy pojawią się (a się pojawią) rysy na wizerunku kryształowego rycerza bez zmazy.
Ale. Tu właśnie nie o „doskonałość” chodzi, nie o to, że pustostanów nie ma, że żule nie zaczepiają, że gwiazd Dawida na murach nie mażą, że się nie sypie. Właśnie chodzi o to, że są, że straszą. I nawet nie, że klimat budują, choć budują, ale raczej dla wyrafinowanych przyjezdnych. Chodzi o to, że pomimo tego. Że nie chowamy zaniedbanych kamienic. Że są częścią nas, zadaniem do wykonania, przeszłością, której wybrać nie możemy. Ale przyszłość już tak. I nie ma sensu wybierać jej przy zamazywaniu teraźniejszości, lukrując i cukrząc (to niezdrowo) na kłamstwie prawdziwej przyszłości zbudować nie sposób. Po prostu teraźniejszość trzeba przetwarzać, znajdować punkty odniesienia, wkraczać z projektami, które mogą teraźniejszą smutę odmieniać.
Od miasta otwartego, do nowej Polski
Zamiast po prostu walczyć, zamalowywać, budzić poczucie wstydu i co ważne, ale nie wystarczające, edukować, skuteczniej będzie wyciągać pożądane właściwości naszej wspólnoty i wzmacniać je, budując dumę, rozpoznawalność, rozpościerając pawi ogon. Pochwałą a nie naganą, jak w dobrej edukacji, tworzyć będziemy jakże potrzebne poczucie własnej wartości.
To z jej braku, z niepewności siebie bierze się agresja, potrzeba udowodnienia, że jest inaczej. Jesteśmy łasi na pochwały, na głaskanie po głowie, na krajowe i zagraniczne zachwyty i (szczególnie) drwiny. Dziś mamy swoją szansę, następuje przetasowanie, osłabienie centrum, czy też wzmocnienie, ale na kontrze do globalnych tendencji, dziś biorąc się z nimi za bary możemy wygrać – także wygrać dla Polski, na przyszłość, kiedy fala się cofnie, budować siłę, jeden z ośrodków, który może spowodować jej cofnięcie się. Brak sensownej ideowej alternatywy będzie zdecydowanie to zadanie utrudniać.
Dzięki opisanym wyżej działaniom, wizerunkowi, przedsięwzięciom, okaże się, że miasto zwraca uwagę: w kraju i na świecie. Małe magnesiki uruchomione przez pasjonatów zaczną przyciągać coraz więcej opiłków artystycznych, medialnych, gospodarczych wreszcie. Centra grawitacji będą rosnąć, coraz większe projekty, coraz bardziej rozpoznawalne koncerty, coraz ciekawsze butiki i klubokawiarnie, oryginalne artystyczne przestrzenie, które będą miały nareszcie cel w postaci publiczności, która nie ogranicza się do tych samych 300 osób chadzających na ambitne festiwale i wydarzenia.
Łódź – miasto otwarte, to w istocie największy od powstania miasta projekt inwestycyjny. Czas podłączyć się – umiejętnie – do globalnej sieci i nie oglądać się przy tym na dryfującą w kierunku XIX wieku warszawską centralę.