Analizując stan łódzkiej kultury trzeba odnotować dwa ważne wydarzenia z ostatniego okresu. Ważnym, acz nie końca zauważonym w Polsce wyróżnieniem jest przyznanie tytułu Filmowego Miasta Unesco oraz 100-lecie polskiej awangardy i związany z tym projekt Łódź Samozwańczą Stolicą Awangardy.
Na początek kilka spostrzeżeń dotyczących filmu. Po kilkunastu latach tracenia przez Łódź potencjału filmowego na rzecz Warszawy, ostatni okres wydaje się dla miastacałkiem pomyślny. Wystarczy wymienić sukcesy studia OPUS Film (oskar dla „Idy”, sukces na festiwalu canneńskim z „Zimną Wojną”), utworzenie NCKF, oryginalną premiera „Powidoków” A. Wajdy czy wreszcie trwanie filmówki na pozycji kultowej szkoły filmowej i festiwal Transatlantyk. To wszystko daje Łodzi niekwestionowaną pozycję lidera (może ex aequo z Warszawą ).
Jednakże o ile w przypadku filmu Łódź walczyła o odzyskanie i potwierdzenie pozycji lidera, o tyle w przypadku awangardy nie wydawało się to takie oczywiste.
Dlatego dobrze się stało, że 100-lecie polskiej awangardy zostało formalnie usankcjonowane przez władze miasta, które jako jedyny samorząd w Polsce nadało w/w rocznicy rangę oficjalnych obchodów. Był to również doskonały moment do zrobienia pewnego rodzaju remanentu w awangardzie. Oczywista i niekwestionowana rola Muzeum Sztuki (zresztą inicjatora obchodów) to tylko jeden z elementów. Ale trzeba też wspomnieć o festiwalu Tansmana i wielkim wydarzeniu jakim był spektakl „Złote Runo”, przypomnieniu postaci Paula Kleckiego i awangardy filmowej z jej prekursorem, prof. Robakowskim.
Rok obchodów awangardy z jednej strony ujawnił kapitał kultury awangardowej. Z drugiej – potwierdził problemy (nie tylko łódzkie) ze zrozumieniem i odbiorem tego rodzaju aktywności artystycznej.
Sztuka awangardowa jest przepustką do światowej kultury i ten egzamin udało nam się zdać. Polska kultura jest częścią kultury światowej mi.in dzięki awangardzie (Kantor, Grotowski, Abakanowicz i wielu innych). Z drugiej strony jest to ta część sztuki, która jest najbardziej niezrozumiała. Wręcz wyszydzana i ośmieszana. Ale jest to już problem edukacji kulturalnej, którą może rozwiązać działanie na poziomie państwa. Powinno ono stworzyć narodowy program edukacji kulturalnej i zwiększania dostępności do kultury. Wymaga to spojrzenia na kulturę nie tylko przez pryzmat rozrywki czy promocji, ale jako narzędzia koniecznego dla rozwoju indywidualnego i społecznego.
To dzięki kulturze jesteśmy w stanie lepiej zrozumieć coraz bardziej skomplikowany świat. Tylko dzięki kulturze jesteśmy w stanie budować więzi społeczne i zwiększać poziom zaufania.
Tylko wtedy dołączymy do krajów najbardziej rozwiniętych. Jest to też część tego, co nazywamy rozwojem „kreatywności”, słowa robiącego zawrotną karierę a rzadko wypełnianego treścią.
Przypominając o awangardzie i filmie, nie można zapominać o innych ważnych zdarzeniach kulturalnych, które na stałe już wpisały się w łódzki kalendarz kulturalny. Rozpoznawalną markę stworzył Festiwal Komiksu, Soundedit, Cinergia, 4 kultury i wiele innych. Mapa wydarzeń kulturalnych wydaje się pełna. Nie ma konieczności kreowania nowych wielkich wydarzeń. Również poziom oferty kulturalnej w ramach w/w festiwali jest wysoki i nie odbiega od tego co dziej się w innych miastach. Na to należy również nałożyć bieżącą działalność instytucji samorządowych, również profesjonalnych i atrakcyjnych.
Wytworzyła się również stała grupa odbiorców. Najważniejszym wyzwaniem wydaje się zatem poszerzenie liczby odbiorców i wyposażenie ich w kompetencje umożliwiające pełny odbiór kultury, o czym była mowa powyżej. Powinniśmy dokonać zatem rozróżnienie na rozrywkę, promocję i kulturę „ambitną”. O ile dwa pierwsze działania, charakteryzują się masowością i możliwościami pozyskiwania wsparcia poza środkami publicznymi, o tyle kultura „ambitna” jest skazana na mecenat państwa i samorządu.
Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że prywatny mecenat kulturalny jest śladowy i nie jest w stanie wpłynąć na stan kultury. Warto porównać ilość środków przeznaczanych na sport i kulturę.
Ogólnym wnioskiem przy analizie stanu łódzkiej kultury jest to, że zarówno potencjał jak i problemy są takie same jak w innych miastach, a radykalna zmiana może się odbyć tylko poprzez działania na poziomie państwa i uznanie, że kultura jest racją stanu. Ze zgrozą obserwuję liczby odtworzeń utworów discopolowych na YT, które wynoszą po kilkaset milionów widzów. Oglądalność idiotycznych seriali i dokunowel ( Dlaczego ja?” „Szpital” i wielu innych ), z drugiej strony skromne liczby uczestników ambitniejszej oferty kulturalnej.
Wskaźnik uczestnictwa w kulturze, jak żaden inny pokazuje przepaść pomiędzy większością społeczeństwa a tzw. elitami.
Ostatnio na ten stan rzeczy bardzo aktywnie wpływa telewizja publiczna, która schlebia najniższym gustom. Świadomie promując wydarzenia discopolowe, i świadomie porzucają misję edukacji kulturalnej. Nowym zjawiskiem w zakresie kultury jest jednak zanik ambicji i kompletny brak aspiracji. Bohaterami zbiorowej wyobraźni są osoby obnoszące się ze swoją ignorancją i arogancją. I przeciwdziałanie tym plagom kulturowym powinno być nowym zadaniem wszystkich instytucji kultury i władz samorządu. Marzy mi się, żeby Łódź była najbardziej kulturalnym miastem w Polsce z najwyższym poziomem czytelnictwa, pełnymi salami teatralnymi, muzealnymi i kinowymi.