Mity, nawet jeśli z zasady są konfabulacyjne czy wręcz nieprawdziwe potrafią napędzać zjawiska pozytywne, dając wiarę członkom społeczności we własne siły i zdolności.
Każdy z nas jest w stanie rozumieć świat – oczywiście na indywidualnym poziomie intelektualnym, z właściwym sobie aparatem poznawczym, wynikającym z bagażu doświadczeń, wiedzy, zdolności. Zdolność myślenia abstrakcyjnego pozwala badać otaczające nas zjawiska fizyczne i niefizyczne, racjonalizować i rozumieć je. I zapewne gdybyśmy nie należeli do ssaków stadnych, polegalibyśmy jedynie na informacjach własnych, okraszonych odruchami instynktownymi dziedziczonymi po przodkach.
Odkąd jednak kilku naszych mocno owłosionych przodków wpadło na pomysł, że łatwiej upolować obiad, jeśli zrobi się to w grupie, powstały wspólnoty, a wraz z nimi obok świadomości indywidualnych pojawiła się świadomość zbiorowa – nie będąca wcale sumą tych pierwszych.
Pierwsze wspólnoty miały prosto zdefiniowane i bardzo utylitarne cele. Ich rozrost i przekształcanie się w organizacje plemienne i państwowe sprawiał, że bezpośredni związek praktycznych korzyści z bycia członkiem wspólnoty w miarę jej powiększania był coraz mniej widoczny dla szeregowego jej uczestnika. Wtedy wkracza na arenę dziejów mit.
Mit jest opowieścią o świecie – zastępującą doświadczenie osobiste, stanowi wykładnię obowiązujących we wspólnocie norm moralnych, wzorów zachowań, spaja społeczności, podkreśla ich odrębność (z zasady wyższość) od innych.
Rola mitu nie zmienia się od stuleci – a najzabawniejsze jest to, że opiera się on kompletnie rozwojowi nauki, technologii przepływu informacji. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że szeroki dostęp to informacji wcale mitom nie szkodzi – powoduje tylko, że mit, który rozprzestrzeniałby się 300 lat temu po terenie powiedzmy dzisiejszej Polski w rok, czy dwa – przekazywany w opowieściach, sto lat temu objąłby dzięki telegrafowi ten obszar pewnie w miesiąc, dziś, w dobie Internetu potrzebuje kilku czy kilkunastu godzin.
Mity zawsze mają swoich twórców, – bardziej bądź mniej identyfikowalnych i zawsze są tworzone w odpowiedzi na konkretne potrzeby społeczności. Uogólniając powstają albo w ośrodku politycznym (klasycznym przykładem jest legitymizacja władzy monarszej przez boga/bogów, wyższość aryjczyków nad resztą populacji, wyższość komunizmu nad innymi formami gospodarczymi) albo w innych ośrodkach opiniotwórczych (czytaj – mitotwórczych) – w literaturze, sztuce. W Polsce rekordzistą w tworzeniu mitów jest zapewne Henryk Sienkiewicz – który zawładnął umysłami dużej części kilku pokoleń Polaków. Mity stworzone przez pisarza funkcjonują do dziś zarówno wśród ludzi wykształconych jak i takich, którzy w życiu książki żadnej w ręku nie mieli.
Jesteśmy coraz lepiej wykształceni – ale to kompletnie tworzeniu się i funkcjonowaniu mitów nie przeszkadza – dostosowują się one do czasów i możliwości technicznych – do „zamachu” gibraltarskiego potrzebny był Czech pilot -zdrajca, do smoleńskiego – sztuczna mgła i nowoczesne tajne bronie Rosjan.
Mity nie umierają – bo są nam niezbędne do życia. Mamy naturalną skłonność do posiadania zdania na każdy temat – a nie jesteśmy w stanie. Posiłkujemy się wtedy mitem wynikającym z „mądrości zbiorowej”, aby perorować z namaszczeniem u cioci na imieninach np. o elektrowniach jądrowych, nie mając bladego pojęcia o reakcji łańcuchowej i budowie reaktora. Ale wypowiedzenie twierdzenia mieszczącego się w micie – powoduje, że jesteśmy pewni, że nikt przy stole nie zarzuci nam niekompetencji – bo goście cioci najprawdopodobniej żyją w kręgu tego samego mitu.
Każda próba walki z mitem, demitologizacji jakiegoś zjawiska – kończy się nieuchronnie stworzeniem nowego mitu, będącego w antynomii do zwalczanego. Bo mity oddziałują na nasze umysły za pomocą emocji – więc walka z nimi może być tylko emocjonalna. Czasami mity wykluczające się potrafią koegzystować. Tak jest np. z mitem Polski katolickiej i Polski tolerancyjnej. Czasami z ust tej samej osoby można usłyszeć w krótkich odstępach czasowych o przedmurzu chrześcijaństwa i zagrożeniu żydowskim, zaraz potem o fenomenie tolerancji Rzeczypospolitej. Oba mity spokojnie sobie funkcjonują obok siebie od lat.
Żeby zdemontować mit Polaków jako narodu masowo niosącego pomoc Żydom w okresie okupacji hitlerowskiej, trzeba „Sąsiadów” i „Złotych żniw” Grossa – tworzących mit Polaków jako oprawców równych, albo czasem gorszych od faktycznych, niemieckich sprawców Holocaustu. Oba są równie nieprawdziwe – każdy z nas to racjonalnie przyzna – ale dyskusja oparta na emocjach odbywa się pomiędzy nimi.
Pomimo tego, że staram się być i uważam siebie za osobę dosyć racjonalną i unikającą poddawaniu się mitom i stereotypom – nie oceniam tego zjawiska negatywnie. Mity – pomimo swoich uproszczeń i przerysowań, a może dzięki nim – nie pozostawiają nikogo obojętnym. W wielu przypadkach ich oddziaływanie na emocje powoduje bardziej lub mniej świadome stosowanie się do pozytywnych wzorców. Odbudowa Polski w dwudziestoleciu międzywojennym była oparta na micie zapóźnienia wynikającego z zaborów (co z prawdą niewiele miało wspólnego), rozwój sektora prywatnego po 1989 roku także opiera się na micie szczególnej przedsiębiorczości Polaków. Mity, nawet jeśli z zasady są konfabulacyjne czy wręcz nieprawdziwe potrafią napędzać zjawiska pozytywne, dając wiarę członkom społeczności we własne siły i zdolności. To dobre mity.
Mit szczególnego umiłowania wolności przez Polaków sprawia, że wprowadzenie dyktatury popartej społecznie w Polsce nie jest możliwe, a w naszym kraju dosyć łatwo zorganizować opór wobec prób ograniczania przepływu informacji, wolności słowa. Bo mity mają to do siebie, że jakby nie były abstrakcyjne, duża cześć z nas przyjmuje je jako fakt i normę.
Mity niedobre wywołują równie silne emocje i także pozytywną reakcję. Bo walcząc z mitem, z jego przerysowaniami zauważamy w skali społecznej ziarno prawdy – bo w każdym z nich takie ziarno się kryje. W debacie publicznej i próbach tworzenia antymitu dokonuje się także korekta faktycznych postaw, najczęściej w stronę bardziej wyważonych postaw i poglądów.
Lubię mity i doceniam ich pożyteczną rolę – i tych dobrych i tych złych. Można i często należy walczyć z poszczególnymi z nich – tworząc do tez antytezy, zmieniając je i kreując na nowo. Walka z mitami jako zjawiskiem – nie ma najmniejszego sensu, bo są częścią każdego z nas, bez nich lub walki z nimi nie potrafilibyśmy rozwijać się jako zbiorowości.
?