Żeby DEMOKRACJA funkcjonowała bez zakłóceń, konieczna jest orientacja, jeśli nie każdego to przynajmniej większości obywateli, kto jest kim w poszczególnych władzach, których naliczyliśmy trzynaście. Jeżeli jesteśmy poważnym suwerenem, a nie częścią ciemnej masy wrzucającej do urny swoje głosy bez namysłu, kto i jak będzie nami rządził, to powinniśmy starać się dowiedzieć, jacy ludzie znaleźli się dzięki nam przy sterach państwa, a przede wszystkim kto ma dostęp do skarbca, gdzie płacąc podatki składamy co roku daninę na naszą wspólnotę.
Nie mamy wielkiego wpływu na tych, co już rządzą, ale jednak jesteśmy cząstką potężnego żywiołu, który może przy następnym głosowaniu zastąpić tych, co nas zawiedli, innymi, którzy rozbudzili nasze nadzieje. Możemy dzięki temu wybrać pierwszą władzę i wywierać nacisk na kształtowanie drugiej. Na trzecią nie mamy żadnego wpływu i nie powinniśmy mieć, ale to przecież ta pierwsza, ustawodawcza ustanawia prawa, których niezależne sądy muszą przestrzegać. Żeby więc świadomie pokierować swoim wyborem, powinniśmy się orientować, co to są za ludzie, których nazwiska mamy wypisane na listach wyborczych, gdzie mamy postawić swój osobisty krzyżyk.
Dlatego jednym z fundamentalnych warunków istnienia DEMOKRACJI jest jawność działania władzy. Jej obowiązkiem jest tłumaczenie się w sejmie z podejmowanych działań, udzielanie wywiadów, konferencje prasowe i odpowiadanie na pytania dziennikarzy, ale też i nas, zwykłych obywateli, jeśli dojdzie do spotkania polityka ze swoimi wyborcami, zwolennikami, czy nawet przeciwnikami. Niedopuszczalne jest chowanie się za plecami ochroniarzy, policji, rzeczników, czy innych pośredników. Niedopuszczalne i karygodne jest uciekanie przed mediami i aroganckie odwracanie się plecami do pytających, albo milcząca ucieczka do bezpiecznych gabinetów, czy limuzyn w momencie, kiedy popełniło się jakieś błędy i czwarta władza dziennikarska domaga się odpowiedzi na poważne pytania i wątpliwości.
W mojej ojczyźnie te chamskie obyczaje rządzących ważniaków osiągnęły wymiar skandaliczny, nie mający już nic wspólnego ze standardami DEMOKRACJI. Poczucie bezkarności wszelkich działań, jakie ten brak jawności generuje, pozwala na popełnianie dalszych błędów, na korupcję, brak kompetencji i wreszcie na pospolite złodziejstwo na wielką skalę. Otwiera to pole dla wszelkich demagogów na możliwości manipulacji faktami, oszustwa i przekręty, dla których jawność rządzenia i tak zwana transparentność stanowi skuteczną tamę.
Skłonność do utajniania różnych posunięć eskaluje w atmosferze bezkarności. Władza mości się w swoim zamkniętym dla obserwatorów świecie, skąd płyną coraz bardziej absurdalne i oburzające suwerena decyzje. Dochodzi nawet do pomysłów komicznych w swojej głupocie, jak nocne głosowania w sejmie, czy nocne zaprzysięgania nowych sędziów, kiedy cały naród śpi razem ze swoimi dziennikarzami.
Jakieś skrytobójcze instynkty drapieżników, których ewolucja jeszcze nie do końca wyeliminowała, dają tu o sobie znać w obrzydliwej parodii nocnych polowań na śpiące kury, czy króliki. A przecież suweren rano wstanie i dowie się tak, czy siak o prowadzonych pod osłoną ciemności machinacjach. Chodzi w nich tylko o to, żeby tchórzliwie ukryć się przed bezpośrednią i natychmiastową reakcją na to, co niegodne i wstydliwe.
Oczywiście, że istnieją w państwie obszary objęte klauzulą tajności. Działania służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, czy generałów prowadzących operacje obronne, nie mogą być jawnie obserwowane i komentowane. Jednak nawet z nich służby i wojsko musi się od czasu do czasu tłumaczyć przed powołanymi do tego komisjami, czy innymi przedstawicielami suwerena. Tu też istnieje pokusa rozciągania tajemnicy nad tymi sprawami ponad niezbędną miarę. Bywa jeszcze gorzej, kiedy zarządzający służbami chcą rozciągnąć swoją uzasadnioną prawnie tajemniczość na coraz więcej obszarów rządzenia państwem. Tak właśnie rodzi się fundament totalitaryzmu i władzy autorytarnej, z którą tak wiele narodów wciąż musi się borykać.
Te wszystkie zagrożenia istnienia DEMOKRACJI są stale obecne wokół wolnych, demokratycznych społeczeństw. Wymagają czujności i zrozumienia, że ten najlepszy z możliwych ustrojów jest strukturą delikatną i kruchą. Trzeba jej stale bronić, jeśli poważnie traktuje się ją jako zasadniczą wartość życia wspólnoty, którą jakże łatwo utajnionymi praktykami zmienić w stado potulnych owieczek strzyżonych bez opamiętania do gołej skóry.
Autor zdjęcia: Sean Thoman