Konstatacja, że są różne rasy nie wymaga wysiłku spostrzegawczego ani też nie rodzi problemów moralnych. W DEMOKRACJI różnorodność ras i ich mieszanek jest uznawana za dobro powszechne i chociaż powstają na tym tle sporadyczne kłopoty, to jest oczywiste, że z tej różnorodności wynikają korzyści dla rozwoju społeczeństw i kulturowej dynamiki.
Problemy zaczynają się wtedy, gdy jedna rasa uważa że jest lepsza od drugiej, albo wręcz, że jest jedyną godną istnienia na świecie. W łonie takiej zadufanej rasy pojawiają się zastępy gorliwych głosicieli tej wyższości, fanatyków wyłącznej racji istnienia i nauczycieli, którzy tę chorą ideologię przenoszą na następne pokolenia utrwalając w nich miłość do swojej rasy i pewność, że jest lepsza od innych. Rodzą się ideolodzy uzasadniający wyższość jednej rasy nad drugą w sposób „naukowy”. Wreszcie zgłaszają się politycy, którzy na głoszeniu haseł rasistowskich budują swoją popularność, zdobywają władzę i dysponując siłą bojową, zabierają się do eliminacji ras „niższych”.
Wszystko to znamy i ludzkość przeżyła wiele koszmarnych etapów, kiedy obłęd rasistowskich namiętności prowadził do wymordowania tysięcy, a w skrajnych przypadkach milionów niewinnych ofiar.
W naszej historii mamy mnóstwo przykładów zbrodni dokonywanych w imię przekonania, że jakaś jedna rasa jest powołana do panowania nad wszystkimi innymi. Niby jest tak, że z tej krwawej historii wyciągnęliśmy właściwe wnioski i już nigdy nie powtórzy się eksterminacja Indian, niewolnictwo Afrykanów, czy Holocaust Żydów. DEMOKRACJA gwarantuje równość wszystkich ras i prawo każdego człowieka do bezpiecznego życia bez względu na kolor skóry, czy wyznanie. A jednak, tak jak wiara, że nigdy już nie dojdzie do wojny światowej, również wiara w mądrość ludzi, że rasizm jest ideologią opartą na fałszywych założeniach, że jest zbrodniczy i niedopuszczalny w cywilizowanym świecie, okazuje się naiwna i pochopna. Wciąż w ludziach tli się odwieczna głupota strachu przed obcymi inaczej wyglądającymi, inaczej się modlącymi, inaczej mówiącymi i śpiewającymi. Ta głupota jest niegasnącym zarzewiem konfliktów i uprzedzeń. A za tym idzie nienawiść i ukryta chęć wytępienia tych, którzy napawają nas lękiem.
Najgorsze, że te atawizmy plemienne podsycają kanalie polityczne i wciąż budują na tym swój fałszywy wizerunek zbawców narodu i obrońców czystości rasy. W osłupienie wprawił cały świat przywódca Węgrów, dzielnego i fajnego skąd inąd narodu, ogłaszając, że będzie właśnie takim obrońcą czystości, bo widocznie inne rasy kojarzą mu się z brudem. Samozwańczy przywódca mojej Ojczyzny też wygrywał sobie na tym paskudnym instrumencie demagogicznych melodii plotąc że inne rasy zarażą nas pasożytami i swoimi niegodnymi obyczajami. Ale królem tej ohydy stał się prezydent Rosji dokonując spustoszeń w Ukrainie w imię pozbycia się narodu, który uznał za brudną domieszkę do „czystej” rasy rosyjskiej. Nie bawił się w rozwijanie ideologii i długą argumentację, tylko po prostu wydał rozkaz mordowania każdego Ukraińca włącznie z kobietami i dziećmi.
Ta wojna na szczęście spowodowała zwarcie szeregów DEMOKRACJI i dała nadzieję, że rasizm nie odrodzi się na większą skalę, mimo tęsknot milionów zakutych łbów, które z braku innych swoich zalet karmią się przekonaniem, że są kimś lepszym tylko z powodu przynależności do ich narodu i ich rasy. Wiemy, że z czasem te wszystkie kłamstwa o konsekwencjach innego zabarwienia skóry i używania innego języka zostaną definitywnie obalone i na globie będzie się liczyło tylko to, kto jest dobry i mądry, a kto głupi i podły. Zanim to jednak nastąpi czeka nas jeszcze mnóstwo pracy i niestety nieszczęść, którym musimy jakoś mężnie stawić czoła.
Autor zdjęcia: Markus Spiske
