W poniedziałek 9 kwietnia Fundacja Liberté! zaprosiła na spotkanie autorskie z Markiem Migalskim w związku z jego nową książką, będącą kontynuacją „Narodu urojonego”, zatytułowaną „Budowanie narodu. Przypadek Polski w latach 2015–2017” (wyd. Liberté!).
Marek Migalski, jak mówi, zawdzięcza wiele obecnej partii rządzącej. PiS swoimi działaniami dostarcza materiału do pracy habilitacyjnej, a jak tak dalej pójdzie – może też starczy na profesurę. Jego nowa publikacja jest pretekstem do dialogu na temat nacjonalizmu, poczucia wspólnotowości i tego, jak współcześnie pojmowany jest naród.
We wstępie do publikacji czytamy: „w latach 2015–2017 rząd Beaty Szydło konsekwentnie, skutecznie, z pełnym rozmysłem i determinacją podjął się dzieła budowania narodu. Użył do tego wszelkich dostępnych mu środków i narzędzi; nie szczędził czasu i nakładów finansowych na realizację tego dzieła; do osiągnięcia zamierzonego celu wykorzystywał zarówno instrumentarium rządowe, jak i pozarządowe. Była to konsekwencja zawartych w programach PiS-u postulatów narodowotwórczych”.
– Tożsamość narodowa jest naturalna, narzucająca się, rzekomo odwieczna. W dobie globalizacji wydawało się, że zostanie ona zepchnięta na drugi plan wobec licznych wyborów i możliwości, które teraz mamy. Jednak okazuje się, że w tej kompletnie rozedrganej, płynnej ponowoczesności, umysły ludzi wciąż poszukują prostych kategorii tożsamości.
Według Migalskiego większość nowoczesnych narodów powstała dopiero wtedy, kiedy pojawiły się pierwsze instytucje państwowe. Woodrow Wilson, postulując w 1918 r. w swoim programie stworzenie niepodległego państwa polskiego, kreślił granice na podstawie występowania narodowości, podczas gdy cała przeszłość Polski oparta jest na wieloetniczności. Dlatego tak wielu Polaków nie ma poczucia wspólnoty, dlatego rodowici Ślązacy dopiero w drugiej kolejności czują się Polakami. I dlatego też instytucje państwowe wykorzystują proste symbole, by to zmienić.
– Gdyby odebrać państwu te wszystkie banalne narzędzia do kształtowania postaw narodowych, to prawdopodobnie ta tożsamość nie byłaby tak dojmująca, jak jest w tej chwili – twierdzi Migalski.
O tym, w jaki sposób nacjonalizm znalazł tak wielu zwolenników – pomimo przewidywań zaniku tego zjawiska w wyniku globalizacji – oraz jak rząd PiS-u wykorzystuje go do realizacji programu wspólnotowości tożsamościowej, pisze emerytowany polityk, znający partię rządzącą „od podszewki”. Poczynając na treściach narodowościowych w „Wiadomościach” TVP, po wprowadzanie narodowotwórczych nazw samolotów zakupionych przez Macierewicza, polskie władze wykorzystują tożsamość narodową do własnej gry politycznej. Ten temat, zaniedbany przez 8 lat władzy opozycji, właściwie był gotowym przepisem na sukces – wystarczyło „pozbierać” narodowe symbole i zaadaptować je do swoich idei. Jak mówi Migalski, obecnie trwa moda na nacjonalizm i nie da się być istotnym w polskiej polityce bez przejęcia kwestii tożsamości. Dlatego należy znaleźć kod, który przedefiniuje pojęcie „narodu”, obecnie coraz bardziej kojarzące się z nacjonalizmem.
– Pojęcie narodu powinno być kwestią wyboru. Ja powinienem mieć prawo wyboru; prawo do decyzji w kwestii tożsamości, a obecnie to przedstawia się jak coś z góry narzuconego – mówi autor.
Od Redakcji: książka Marka Migalskiego jest współfinansowana przez Uniwersytet Śląski w Katowicach.