Pandemia trwa, codziennie w skali świata giną tysiące ludzi, każdy dzień rozpoczyna się audycją o śmierci. Szpitale są przeciążone, pracownicy i pracowniczki sektora medycznego są na wycieńczeniu i mimo braku podstawowych środków bezpieczeństwa walczą na froncie wojny, jaką wypowiedział nam COVID – 19, rodzice zamknięci w domach próbują poradzić sobie z niedziałająca zdalną szkołą, z brakiem sprzętu, na którym mogłyby się uczyć ich dzieci i ze stresem kluczowych egzaminów i matur, które nie wiadomo jak będą zorganizowane i kiedy, przedsiębiorcy nie radzą sobie z utrzymaniem miejsc pracy i szykują się na bankructwo, ludzie tracą pracę z dnia na dzień i nie wiedzą co dalej, bo nikt nie wie, artyści i cały sektor kultury w przerażeniu szuka nowych metod dotarcia do odbiorcy, walcząc o jakiekolwiek zabezpieczenie swojej sytuacji finansowej. Siedzimy w domu i pozbawieni możliwości działania i kontaktu z bliskimi powoli osiągamy swoje granice wytrzymałości. Przemoc nie jest obca takim sytuacjom. Taki stan nas przytłacza, wielu/e z nas walczy z depresją, dalej chorujemy i nie tylko na koronawirusa, wiele z nas jest w ciąży i z przerażeniem myślimy o wizycie na porodówce, nie ma dostępu do zabiegów rehabilitacyjnych, dotkliwie odczuwamy samotność kwarantanny. Nikt nie wie, kiedy to się skończy. Boimy się.
Rząd sobie nie radzi. Słyszymy zmęczonych polityków i polityczki, widzimy przede wszystkim ich nieudolność, manipulację, męczy nas propaganda sukcesu, czujemy na własnej skórze braki, nie dają nic obietnice, że wszystko jest, skoro wiadomo, że nie ma, do szału doprowadza nas cynizm żałobników 10 kwietnia i przeraża, że ktoś zajmuje się wyborami, kiedy powinien ratować ludzi.
I w tym wszystkim, pośród chaosu i strachu, by ukryć swoje błędy i braki, a przede wszystkim swoją bezradność rząd uderza kobiety, a tak naprawdę wszystkich nas, w twarz, licząc, że ta forma przemocy odciągnie uwagę i zoogniskuje obywatelki i obywateli na walce ze sobą, zamiast z epidemią. Co robią? Sięgają po temat, który porusza wszystkich, sięga po resztki naszej wolności — po prawo do legalnej aborcji. Jakie szykują zmiany? Wprowadzają pod obrady Sejmu ustawę Kai Godek, która wskazuje na usunięcie zapisu z ustawy z 1993 roku jednej z przesłanki do usunięcia ciąży, czyli „gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Kiedy ostatnio próbowano wprowadzić barbarzyńskie prawo, kobiety masowo wyszły na ulicę pod hasłem czarnego protestu i zatrzymały zmianę. Teraz rząd wykorzystując nasze zatrzaśnięcie w domach, planuje, kiedy pandemia pozbawiła nas prawa do protestu i zgromadzeń publicznych przegłosować koszmarną zmianę,a Prezydent dumnie wspiera tę inicjatywę. Taki atak na kobiety, które postawione przed straszliwą wiadomością, że ich dziecko jest chore, śmiertelnie, że nigdy nie będzie samodzielnie oddychać, że nie zobaczą, jak stawia pierwsze kroki, że będzie umierać w męczarniach po urodzenia, będą zmuszone donosić ciążę, która przyniesie tylko i wyłącznie cierpienie i ogromną traumę. I autorka, jak i ją wspierający mają czelność mówić, że robią to w imię życia. Nic bardziej nie odbiera mi wiary w człowieczeństwo.
Jednak nie możemy się poddać, musimy znaleźć w sobie siłę, by walczyć z okrutnymi ludźmi, którzy rządzą naszym krajem, wyrachowaną, kalkulującą polityczny kapitał bandą kłamców. Tak, nazywajmy rzeczy po imieniu. Podejmujemy protest, podsklepowy, malarski, balkonowy, jaki można. Walczymy o swoje prawa w każdych warunkach. Nie zgadzamy się na piekło kobiet, nie zgadzamy się na traktowanie nas jako „tematu zastępczego„, nie zgadzamy się, by odebrano nam władzę do decydowania o sobie! Nie składamy parasolek! #czarnyprotesttrwa
