Wiadomości – dobre, złe, obojętne; takie na które czekamy, albo te, których wolelibyśmy nigdy nie przeczytać/nie usłyszeć; wywołujące uśmiech, łzy, a czasem tylko wzruszenie ramion. Pisane na szybko, zdawkowo oddające rzeczywistość, podrzucające mniej czy bardzie istotny fakt; kiedy indziej gruntowanie przemyślane, wyważone; pisane w emocji, w złości; by podzielić się z drugim radością lub smutkiem. Wiadomości zawierające informacje, mówiące coś wprost, albo starające się powiedzieć coś tak, jakby wcale nie chciało się tego powiedzieć. Słowa, które mkną szybko, nadążające za myślą, uczuciem, potrzebą, zmianą; oddające świat takim jaki jest/takim jakim chcielibyśmy go widzieć. Wiadomości, informacje, fakty pozwalające ustalić stan rzeczy/relacji/konieczności. Podstawa naszej komunikacji, tego, co wydarza się między Tobą a mną, jednym i drugim, znajomym i obcym, tym co jednostkowe i wspólnotowe. Podstawa budowania obrazu codzienności, ale też szerszej narracji, w której dalej osadzamy nasze plany. Dopowiedziane i niedopowiedziane. Wywołujące zamierzone, a kiedy indziej niemożliwe do przewidzenia wrażenia czy skutki. Wiadomości przynoszące zmianę. Stanowiące element kształtujący jakość naszych relacji. I choć czasem uginamy się pod ich natłokiem, to nie wybieramy życia w informacyjnej ciszy. Staramy się nie zostawiać innych bez odpowiedzi.
Każdy poranek wita nas czymś nowym. Wiadomością o tym, czy o tamtym. Zasypiamy podobnie, wciąż z w rozmowie, wciąż informowani. Co rusz otwieramy skrzynkę mailową – prywatną czy pracową – zerkamy na kolejne migające na ekranie telefonu komunikatory, czasem w ręce wpada nam tradycyjny, papierowy list. Jesteśmy w kontakcie. Ale to nie wszystko. Jesteśmy też – a przynajmniej staramy się być – dobrze poinformowani. To już inne wiadomości, te które niesie prasa, radio, telewizja, internetowe portale. Informacje towarzyszą nam wszędzie – w domu gdy siadamy do porannej kawy z gazetą lub rzucamy okiem na pierwsze, czasem rozbudzające, telewizyjne wiadomości; w samochodzie gdy jedziemy wsłuchani w radiowe rozmowy; w autobusie, kiedy przesuwając palcem po ekranie w kolejnych/w ulubionych portalach sprawdzamy informacje polityczne, gospodarcze, kulturalne czy zwykle plotki. Każde na swój sposób potrzebne. Każde wymagające od nas otwartości i… zaufania, że po drugiej stronie owych informacji jest nadawca, który nie chce nas zwieść, zmanipulować czy oszukać, ale przekazuje stan rzeczy w dziedzinie, jaka jest dla nas interesująca. Tylko… to byłby stan idealny. Stan, w którym media – czego jako odbiorca oczekuję – oddzielają fake newsy od faktów, a jednocześnie traktują swojego odbiorcę poważnie, tak jak sobie na to zasłużył; szanują go, a nie próbują zrobić z niego idiotę; serwują konkret, a nie stek bzdur czy serię niekończących się dywagacji na jeden temat, podczas gdy inny – często bardziej istotny – traktują po macoszemu. Media, które zachowają równowagę, a już szczególnie w wersji informacyjnej czy publicystycznej, nie są ani tubą polityki, ani areną dla niekończących się pyskówek i niewiele wnoszących do naszego życia sporów. Media, dla których informacja, fakt, wiadomość zachowuje – podobnie jak ta wymieniana między ludźmi – jakość; jest istotna/ciekawa/wnosi coś więcej niż tylko szum czy niepotrzebne bicie piany. Media informacyjne – bo o nich mowa – wiąż w ruchu, nadążające za światem, faktami, potrzebami, za naszym „tu i teraz”, ale też dowolnym „kiedyś”. Zamieniające się, chciałoby się mieć nadzieje, że dla nas.
***
Kiedy pisze wiadomość – myślę o odbiorcy. Kiedy piszę tekst czy robię wywiad – myślę o odbiorcy. Kiedy w telewizji siadam na krześle przeznaczonym dla gościa/komentatora – myślę o odbiorcy. I nie chodzi tylko o to bym została dobrze zrozumiana, by ktoś musiał między słowami łowić moje intencje. Chodzi o to żebym wiedziała co powiedzieć, jak powiedzieć, jak wyjaśnić. By słowa, które wypowiadam czy piszę miały sens nie tylko dla mnie; by niosły jakość. Tu… zawsze jest coś do poprawki.