Jesteśmy częścią ogłupionego nieco doktryną „politycznej poprawności” świata zachodniego i – wpadłszy między wrony – kraczemy często, acz bezmyślnie, jak i one. Powtarzamy więc mody i hasełka, dodając do tego odpowiednio poprawną ideologiczną otoczkę. Taką poprawną ideologicznie sprawą jest np. dzisiaj jazda rowerem. Wysłuchałem w pewnym, politycznie poprawnym radio jak to w wojewódzkim mieście szykuje się uroczystość … milionowego przejazdu rowerem, jakąś niedawno widać otwartą trasą rowerową.
Uderzył mnie jednak koniec komentarza na ten temat. Mianowicie miasto (za późno włączyłem radio i nie usłyszałem które) szykuje się już do owej uroczystości i łatwo obliczyć kiedy mniej-więcej ten milionowy rowerzysta przejedzie ową trasą, bo – jak powiedział lokalny urzędnik – „mamy w naszym mieście około półtora tysiąca rowerzystów”.
Było to miasto wojewódzkie bodajże, mające zapewne ze dwieście, a może i więcej, tysięcy mieszkańców, jeżdżących jak wszędzie nieporównanie częściej samochodami niż rowerami. Podejrzewam (a zaraz podam lokalny, warszawski przykład na ten sam temat), że ulicę w owym mieście przebudowano dla zaspokojenia takich, miedzy innymi, politycznie poprawnych preferencji. Rower jest dzisiaj cacy, a samochód jest be wedle owych kanonów. Tymczasem tą samą ulicą, przed jej przebudową, przejeżdżały z pewnością tysiące samochodów w ciągu każdej godziny. I taką uroczystość milionowego przejazdu samochodem można byłoby – gdyby to miało jakikolwiek sens! – zorganizować po tygodniu-dwóch!
Zlekceważono, więc, w imię owych mód, preferencje – lekko licząc – tak ze stu tysięcy mieszkańców owego miasta, jeżdżących po nim samochodami. Wydano sporo publicznych pieniędzy dla realizacji celów, które zapewne odpowiadają potrzebom owej półtora tysięcznej mniejszości, ale kosztem utrudnień dla nieporównanie liczniejszej większości!
Dokładnie to samo obserwuję w Warszawie, na ulicy Świętokrzyskiej, po jej przebudowie w związku z drugą linią metra. Była to ulica mająca trzy pasma ruchu samochodowego w każdą stronę. Teraz ma j e d n o pasmo ruchu, niewiele węższą od tego pasa ścieżkę rowerową i (po jednej stronie ulicy) ogromne, przez nikogo nie używane, chodniki. W dodatku miejscy planiści i politycy nie tylko nieprzyzwoicie – choć poprawnie politycznie! – „wmaślili” się lobby rowerowemu, ale na dodatek wykazali się kompletną bezmyślnością i nieznajomością charakteru centrum miasta i jego ulic.
W odróżnieniu np. od pobliskiego Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia, które są ulubioną trasą turystyczno-spacerową, pełną kafejek, restauracyjek i ładnej architektury, Świętokrzyska jest, niezbyt architektonicznie atrakcyjną, ulicą urzędów i sklepów. Samochody poruszają się teraz po niej z żółwią prędkością, a owe hektary chodników pozostaną niewykorzystane na długo, bo żadnych turystów się na niej nie doczekamy. Zamiast turystów będziemy mieli idiotyczne krzaczki w drewnianych kwadratowych donicach, zastępujące autentyczne drzewa…
Tu wydano już b a r d z o d u ż o publicznych pieniędzy na rzeczy, które większości użytkowników tej ulicy potrzebne są, jak psu boczna kieszeń. I wysłano sygnał, że najważniejsze są mody i poparcie politycznie poprawnych lobbies, a nie potrzeby większości mieszkańców, którym „awangardowi” rządcy miasta, czy może dzielnicy, pokazali środkowy palec.
