Wystąpienie Leszka Jażdżewskiego poprzedzające wykład Przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska z okazji obchodów 3 maja na Uniwersytecie Warszawskim, a w szczególności reakcja na jego treść pokazuje czarno na białym jak dalece zmieniły się horyzonty światopoglądowe liberalnego elektoratu w Polsce podczas ostatnich czterech lat rządów PiS.
Platformie Obywatelskiej przez wiele lat udawało się odgrywać rolę głównego depozytariusza głosów polskich środowisk liberalnych, mimo, że w kwestiach światopoglądowych nie różniła się szczególnie od konserwatywnego w swym charakterze Prawa i Sprawiedliwości. Dziś stając do majowych wyborów europejskich opozycja zjednoczona w ramach Kolacji Europejskiej, nadal chce wierzyć, że uda jej się tą tematykę zamieść pod dywan, licząc tym samym na złowienie głosów na prawicy.
Tym czasem cztery lata wzmożonej konserwatywnej ofensywy, którą partia Jarosława Kaczyńskiego realizuje ramię w ramię z Kościołem katolickim (uwikłanym w coraz to nowe afery korupcyjno – pedofilskie) wpłynęły na radykalizację postaw liberalnego elektoratu, a sprawy światopoglądowe z drugorzędnych stały się kwestiami o fundamentalnym znaczeniu. Koalicja Europejska powinna zacząć nadążać za trendami i nastrojami swoich wyborców. Inaczej ktoś wkrótce zastąpi jej liderów.
Jażdżewski nie bez racji źródła tych zmian doszukuje się w Polkach. W swoim wystąpieniu wygłoszonym w obecności wszystkich liderów opozycji podkreślił, że:
„To bunt kobiet przeciwko nieludzkiemu prawu stał się siłą napędzającą zmiany społeczne w ostatnich latach. Poglądy Polaków na rolę Kościoła katolickiego, małżeństwa homoseksualne, legalizację aborcji ulegają radykalnej liberalizacji. Ci, którzy chcą swój punkt widzenia w tych sprawach wyrażać pokrętnie i niejednoznacznie, byleby nikomu nie podpaść, myślą kategoriami ubiegłej dekady.”
Reakcja sali wydawała się potwierdzać jego słowa. Mimo, że większość audytorium była zdecydowanie po 40-stce, przemówienie Jażdżewskiego zostało przyjęte z nieukrywaną aprobatą. Głośne oklaski kontrastowały ze zmieszaniem i zakłopotaniem, które zapanowało w pierwszych ławkach wypchanych liderami opozycji chcącymi ogrzać się w blasku Donalda Tuska.
Ponadto, zgodnie z analizą przeprowadzoną przez „Politykę w sieci ” wystąpienie Jażdżewskiego przebiło zasięgiem większość konwencji partyjnych przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, a sam mówca wzbudził trzy razy większe zainteresowanie niż lider Wiosny – Robert Biedroń. Potwierdza to tylko wskazaną w przemówieniu tendencję o zmianie horyzontów światopoglądowych liberalnego elektoratów i braku reakcji na ten proces ze strony centrowych ugrupowań, które de facto postanowiły odciąć się od słów wygłoszonych przez Jażdżewskiego w przemówieniu.
Oczywiście poparcie jakiego doczekał się Jażdżewski po wygłoszeniu swojego przemówienia to tylko jedna strona medalu. Dużo więcej miejsca w przestrzeni publicznej (także tej finansowanej z pieniędzy podatników) zajęła brutalna nagonka, w ramach której autora wygłoszonych słów uznano za wroga Polski.
Takie działanie nie jest przypadkowe i wynika bezpośrednio z natury ideologii nacjonalistycznej, w ramach której głównym oponentem obozu rządzącego nie są tworzeni na siłę wrogowie zewnętrzni, ale ci, którzy nie chcą podporządkować się ich idei. Stąd prawdziwa walka toczy się w polskiej przestrzeni publicznej, w której „zdrajcy” są personae non gratae, bo to oni są prawdziwym zagrożeniem dla nacjonalistycznych projektów, przeciwstawiając się ich narracji.
Wydaje się jednak, że czas przemilczania kwestii niewygodnych dla radykalnej prawicy właśnie się zakończył. Liberalne centrum ma szansę, żeby wyrwać kraj z nacjonalistycznego marszu na rubieże demokratycznego świata. Siła czarnego protestu przestraszyła rządzących. Może w końcu przekona liderów opozycji, że warto stanąć na czele nowej fali, która zmieni Polskę i odsunie PiS od władzy.