PiS wyprowadza Polskę z Unii Europejskiej. Polexit nie dokona się z dnia na dzień, ale prace przygotowawcze idą pełną parą. Podobnie było w przypadku Brexitu. W 2012 roku – na cztery lata przed brytyjskim referendum – w przemówieniu w Blenheim Palace, miejscu narodzin Winstona Churchilla, próbowałem ostrzec moich przyjaciół na Wyspach. Pokazywałem, że ich poglądy na UE opierają się na mitach, nie faktach. Nie posłuchali. Proszę przeczytać, a zobaczą Państwo, że rząd PiS idzie tą samą drogą.
Przemówienie Radosława Sikorskiego, Ministra Spraw Zagranicznych RP o Wielkiej Brytanii i Europie; Pałac Blenheim, 21 września 2012 r.
„Zawsze wspaniale jest wrócić do Oksfordu. Pamiętam mój pierwszy dzień, kiedy przyjechałem tu w 1982 roku, na rozmowę kwalifikacyjną w Pembroke College. Złożyłem wniosek o przyjęcie na kierunek PPE, czyli „Filozofia, Polityka, Ekonomia”. Egzaminatorzy zapytali mnie o marksizm. Odpowiedziałem: „Jestem uchodźcą z komunistycznej Polski. Nigdy jeszcze nie spotkałem marksisty”.
[…]
Od tego czasu życie nadal przynosi nowe doświadczenia edukacyjne. Ciekawe rzeczy dzieją się podczas pierwszego dnia urzędowania w roli ministra spraw zagranicznych. Pomocni urzędnicy trzepoczą wokół człowieka jak chmara motyli. […] Ale dziesięciolecia biurokratycznego doświadczenia najlepiej podsumowuje nieśmiertelny fragment z mojego ulubionego odcinka serialu „Tak, panie premierze”: „Kiedy zaczynasz ingerować w wewnętrzne spory innych krajów, wchodzisz na bardzo grząski grunt. Nawet minister spraw zagranicznych to zrozumiał!”.
To właśnie w tym zacnym duchu zamierzam dziś lekkomyślnie ingerować w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii. Chciałbym przedstawić kilka przemyśleń na temat dość drażliwy dla Brytyjczyków: członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. I chcę spróbować zmienić niektóre opinie.
Nieoficjalne jeszcze wyniki ostatniego sondażu YouGov Survey 2012 potwierdzają, że 67 proc. Brytyjczyków popiera pomysł przeprowadzenia referendum w sprawie członkostwa w UE, a tylko 19 proc. jest przeciwnych. 42 proc. twierdzi, że zagłosowałoby za pozostaniem w UE, a 34 proc. zagłosowałoby za wyjściem.
Cóż, chcę Wam powiedzieć: NIE RÓBCIE TEGO.
Uważam, że Wasze społeczeństwo dało się przekonać do kilku mitów na temat Unii Europejskiej. Zanim przejdę dalej, niech mi dane będzie rozwiać je dla Was dzisiejszego wieczoru, raz na zawsze.
Mit numer 1: Handel Wielkiej Brytanii z UE jest mniej ważny niż handel ze światem zewnętrznym.
Fakty: […] Około połowa brytyjskiego eksportu trafia do UE. Do niedawna Wielka Brytania miała większe obroty handlowe z Irlandią niż z Brazylią, Rosją, Indiami i Chinami razem wziętymi. Wzrost handlu Wielkiej Brytanii z nowymi członkami UE jest jeszcze bardziej dynamiczny. W latach 2003-2011 brytyjski eksport do Polski wzrósł trzykrotnie.
Mit numer 2: UE zmusza Wielką Brytanię do przyjęcia przepisów dotyczących praw człowieka, których duch jest sprzeczny z brytyjską tradycją.
Fakty: Te orzeczenia, którym się sprzeciwiacie, to orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Trybunał nie jest częścią systemu UE. Jest instytucją Rady Europy, szlachetnego brytyjskiego tworu starszego od UE. W tym wypadku, podobnie jak w wielu innych, eurosceptycy obwiniają Unię za działania instytucji europejskich czy innych instytucji międzynarodowych, które w praktyce nie mają z nią nic wspólnego.
Mit numer 3: Wielka Brytania doprowadza się do ruiny, finansując Europę.
Fakty: Szeroko dyskutowany monstrualny budżet UE to około 1 proc. PKB wszystkich członków UE. Wydatki publiczne w Wielkiej Brytanii wynoszą prawie 50 proc. PKB kraju. Wasz roczny wkład netto do budżetu UE wynosi 8–9 mld funtów. Chociaż zależy to od roku, średnio wkład Wielkiej Brytanii jest podobny do wkładu Francji i niższy niż wkład Niemiec. To wciąż mniej niż 150 funtów w przeliczeniu na obywatela Wielkiej Brytanii i pięć razy mniej niż wyniosły tegoroczne odsetki od Waszego długu publicznego.
Co więcej, część tych pieniędzy wraca do domu. Na przykład brytyjskie firmy transportowe i infrastrukturalne ogromnie skorzystały z inwestycji w ramach Funduszu Spójności UE w Europie Środkowej i Wschodniej. Ta ulepszona infrastruktura przynosi korzyści brytyjskim eksporterom: wyższy poziom dobrobytu w tych państwach członkowskich oznacza powstanie nowych rynków zbytu dla brytyjskich przedsiębiorstw. Sam rząd Wielkiej Brytanii szacuje, że każde brytyjskie gospodarstwo domowe na istnieniu jednolitego rynku „zarabia” od 1500 do 3500 funtów rocznie. […] To okazja.
Mit numer 4: Wielka Brytania tonie w unijnej biurokracji.
Fakty: Tak, to prawda, 33 tysiące osób pracuje dla Komisji Europejskiej, która obsługuje cały kontynent. Ale w tej chwili ponad 82 tysiące osób pracuje tylko dla Urzędu Skarbowego i Celnego Jej Królewskiej Mości. W Polsce, kraju liczącym 38 milionów mieszkańców, mamy 430 tysięcy biurokratów – i uważamy, że to za dużo. Ale Hiszpania – kraj o zbliżonych rozmiarach – ma ich prawie 3 miliony. W przeciwieństwie do każdego ze swoich członków, Unia Europejska to odchudzona firma.
Mit numer 5: Wielka Brytania tonie w prawodawstwie UE i paskudnych dyrektywach przychodzących z Brukseli.
Fakty: Wszyscy mamy niezły ubaw, kiedy słyszymy o „dyrektywie bananowej” lub „euro-kiełbaskach”. Ale te regulacje nie są winą Komisji Europejskiej. Zazwyczaj są proponowane przez poszczególne kraje członkowskie, które starają się chronić swoje byłe kolonie oraz produkty narodowe, i zawsze podlegają negocjacjom z innymi państwami. Krótko mówiąc, dyrektywy nie są nakazami Brukseli, ale regulacjami, na które urzędnicy brytyjskiego rządu zgodzili się, które zatwierdzili i podpisali. […]
Mit numer 6: Komisja Europejska jest wylęgarnią socjalizmu.
Fakty: Czy to w sprawie otwartego nieba, przepisów regulujących pomoc publiczną dla przedsiębiorstw, czy – co obecnie najważniejsze – europejskiego rynku energii, to UE pomogła zlikwidować krajowe monopole i uniemożliwiła krajowym politykom podważanie zasad konkurencji. […]
Oto mity. Przyjrzyjmy się teraz argumentom. Brytyjscy eurosceptycy wydają się zajmować dwa różne stanowiska. Niektórzy chcą wyjść, ale nie do końca. Twierdzą, że Wielka Brytania skorzysta na zastąpieniu członkostwa wynegocjowaną umową o wolnym handlu. Ponieważ rynek brytyjski jest zbyt cenny, aby reszta kontynentu mogła go zignorować, rząd brytyjski mógłby wynegocjować umowę handlową, która zachowałaby wszystkie zalety członkostwa w jednolitym rynku, bez żadnych kosztów politycznych i finansowych.
Moja odpowiedź brzmi: nie liczcie na to. Wiele państw europejskich żywiłoby urazę do kraju, który ich zdaniem samolubnie opuścił UE. Chociaż jesteście ważnym rynkiem dla reszty UE, odpowiadającym za około 11 proc. obrotów handlowych pozostałych państw UE, Wasz handel z UE stanowi 50 proc. Waszej całkowitej wymiany handlowej. Nie przewiduję nagród dla tego kto zgadnie, która strona w negocjacjach między takimi partnerami miałaby przewagę.
Każda umowa o wolnym handlu miałaby cenę. W zamian za przywilej dostępu do jednolitego rynku Norwegia i Szwajcaria przelewają znaczące sumy na fundusze spójności UE. Muszą również przyjąć standardy UE, nie mając nic do powiedzenia na temat tego, co jest w nich zapisane. W tej chwili wkład netto Norwegii do budżetu UE jest w rzeczywistości wyższy, w przeliczeniu na mieszkańca, niż wkład Wielkiej Brytanii. […]
Ale istnieje też oczywiście bardziej polityczny argument eurosceptyków. Niektórzy twierdzą, że Wielka Brytania prawdopodobnie znajdzie się w lepszej sytuacji, gdy opuści Unię Europejską, a nawet jeśli nie, to wszelkie straty warto ponieść w imię odzyskania międzynarodowej swobody manewru. Lepiej być Kanadą niż Illinois. Moja odpowiedź na ten argument brzmi: Tak, Wielka Brytania poza UE miałaby większą swobodę manewru pod wieloma istotnymi względami. Ale byłaby też słabsza i mniej wolna.
Z pewnością Wielka Brytania straciłaby wpływy na wielu forach międzynarodowych. Negocjując jako jeden blok w światowych dyskusjach na temat handlu, Unia Europejska daje nam wszystkim, w tym Wielkiej Brytanii, potężny i zjednoczony głos, którym możemy się posługiwać w rozmowach z Chinami i USA. Jeśli odejdziecie, stracicie go. […] Wielka Brytania stojąca samotnie ucierpiałaby nie tylko w relacjach wielostronnych. Czy jesteście pewni, że będziecie przyciągać taką samą uwagę w, powiedzmy, Kuala Lumpur, Lagos i Bogocie? A co z Waszyngtonem? W tej chwili goszczące Was kraje wiedzą, że przemawiacie w imieniu Londynu, ale macie również wpływ na kształtowanie decyzji podejmowanych w Brukseli w imieniu całego kontynentu. Samotni nie będziecie już tak interesujący. I czy jesteście pewni, że Szkoci, którzy są bardziej proeuropejscy niż Wy, pójdą za Wami? David Cameron z pewnością to rozumie: „Gdyby Wasza wizja Wielkiej Brytanii polegała na tym, że powinniśmy po prostu wycofać się i stać się czymś w rodzaju większej Szwajcarii, myślę, że byłoby to całkowite zaprzeczenie naszych interesów narodowych”. […]
Odkąd po raz pierwszy przybyłem do tych wybrzeży ponad 30 lat temu, Wielka Brytania stała się znacznie bardziej europejska. Zbudowaliście tunel pod kanałem La Manche, przyzwyczailiście się do pojedynczych kranów, kołder i podwójnych szyb. Nawet Wasza kuchnia się poprawiła. Jednak brytyjska opinia publiczna i polityka są bardziej eurosceptyczne niż kiedykolwiek wcześniej. I sądzę, że domyślam się dlaczego: marksiści na seminariach w Balliol nauczyli mnie pojęcia „fałszywa świadomość”, która pojawia się wówczas, gdy ideologiczna nadbudowa nie przystaje do bazy ekonomicznej. Dzisiejsza Wielka Brytania żyje z fałszywą świadomością. Wasze interesy leżą w Europie. Najwyższy czas, aby dołączyły do nich Wasze uczucia.
Wasi przywódcy muszą przedstawić wyraźniejsze argumenty na rzecz Waszych europejskich interesów. Wielka Brytania przez wieki słynęła z praktycznego zdrowego rozsądku i polityki opartej na rzeczywistości, nie mitach. Mamy nadzieję, że wkrótce powrócicie do tej tradycji.”
Autor zdjęcia: John Cameron
