Przede wszystkim, .Nowoczesna zdecydowała się odważnie zagrać konkretem. O ile dotychczas jej działacze raczej unikali wypowiadania się w kontrowersyjnych sprawach światopoglądowych, a wręcz panowała swoista zmowa milczenia na tematy „trudne”, tym razem wyszli do ludzi z otwartą przyłbicą, głosząc bez lęku rzeczy bardzo w Polsce niepopularne: przyzwoitość w sprawie uchodźców (czyli ich przyjęcie), chęć legalizacji związków partnerskich jedno- i obupłciowych czy odejście od finansowania religii w szkołach ze środków publicznych.
Zgromadzeni w warszawskiej Arenie Ursynów (oczywiście, w niewspółmiernie mniejszej liczbie niż przed dwoma laty) przyjęli też gromkimi brawami deklaracje zaprzestania dalszego rozdawnictwa pieniędzy z budżetu państwa i zadłużania społeczeństwa, zmiany aktualnego programu 500+ na program „aktywna rodzina”, pozwalającego odliczyć od podatku 3 tys. zł na pierwsze dziecko i po 3 tys. zł na kolejne, powrotu do wieku emerytalnego 67. lat oraz wprowadzenia waluty Euro. Tak ostro i dobitnie sformułowanych postulatów, opierających się na solidnym rachunku ekonomicznym, a nie mamieniu obywateli populistycznymi hasłami, polska polityka dawno nie słyszała. Nikt też tak silnie nie akcentował potrzeby wspierania osób aktywnych (to słowo-klucz konwencji) i przeciwstawiania ich pasywnym, czytaj: roszczeniowym.
Przewodniczący .Nowoczesnej, Ryszard Petru, wygłosił jedno ze swych lepszych przemówień od dłuższego czasu (czego, niestety, nie można powiedzieć o wszystkich pozostałych osobach) – lapidarne, wyraźnie pokazujące kierunek dalszego kursu partii; nomen omen całość konwencji odbywała się pod hasłem „Cała naprzód”. Sekundowała mu poseł Joanna Scheuring-Wielgus, sugestywnie wskazując na problemy z równouprawnieniem kobiet i ograniczaniem ich wolności przez rządzących. Do rangi niemal symbolu urosły przy tej okazji występy bębniarzy, wśród których panował pełen parytet ras i płci: jedna kobieta, dwaj biali mężczyźni w różnym wieku i jeden Afroamerykanin.
Silnymi akcentami samorządowymi były z kolei wypowiedzi Prezydenta Nowej Soli, Wadima Tyszkiewicza (szkoda, że nieco stremowany, miewał bardziej płomienne przemówienia…), który przestrzegał przed powtórzeniem narodowo-socjalistycznych pomysłów znanych z okresu PRL, zaś gościnne wystąpienie Prezydenta Białegostoku, Tadeusza Truskolaskiego, skoncentrowało się wokół tezy, że wolna Polska to wolne samorządy. W dobie ataku PiS na wspólnoty lokalne .Nowoczesna wysłała tu jasny i czytelny sygnał, że będzie bronić JST przed centralizacyjnymi zakusami obecnej władzy. Jeszcze są to wprawdzie zapewnienia dość ogólnikowe, ale być może niebawem przekują się w program samorządowy.
Za to początek konwencji należał do członka Zarządu .Nowoczesnej, Pawła Rabieja, oraz posła Adama Szłapki, którzy sprawnie zaprezentowali najważniejszych działaczy partii z regionów oraz jej dokonania w terenie. Niestety, późniejsze wypowiedzi posłów: Katarzyny Lubnauer, mówiącej o konieczności rozdziału kościoła od państwa, Kamili Gasiuk-Pihowicz, poruszającej kwestię zawłaszczania przez PiS sądów, Trybunału Konstytucyjnego i całego wymiaru sprawiedliwości, oraz Krzysztofa Mieszkowskiego, pochylającego się nad coraz częstszymi aktami cenzurowania artystów (vide skandaliczne działania Ministra R. Glińskiego czy Prezesa TVP, J. Kurskiego), wypadły dość blado. Co gorsza, w miarę upływu czasu omawiane przez prelegentów tematy zaczęły się powtarzać, powodując znużenie z początku bardzo żywo reagującej widowni.
Potężny zastrzyk energii przyszedł dopiero na końcu konwencji: na scenę wkroczył Gość Specjalny, Guy Verhofstadt, b. Premier Belgii i poseł do Parlamentu Europejskiego, który w dowcipny, inteligentny, ale też emocjonalny sposób utwierdzał zebranych w dużej roli, jaką ma do odegrania Polska w Unii Europejskiej. Uznał, że wstąpienie do „koalicji nadziei”, czyli grupy krajów przezwyciężających nacjonalizm i populizm (Austria, Holandia, Francja) jest wciąż dla nas możliwe; w przeciwnym razie znajdziemy się w „koalicji strachu”. Ze swadą i wyczuciem nastroju sali, świetnie panując nad publicznością, przekonywał o potrzebie zmian w UE, ale podkreślał równocześnie jej olbrzymie znaczenie dziejowe. Oprócz ładunku intelektualnego stanowiło to również swoistą lekcję wystąpień publicznych dla polskich prelegentów…
Konwencja stała się więc rodzajem światopoglądowego coming outu .Nowoczesnej. Czas pokaże, jaki przyniesie to odbiór społeczny oraz reakcje ze strony pozostałych ugrupowań opozycyjnych. I czy taki przekaz wystarczy do odrobienia strat wizerunkowych oraz przyciągnięcia nowych sympatyków. Partia sporo zaryzykowała, odsłaniając tak jednoznacznie swoje zapatrywania, zwłaszcza w momencie nasilającej się krytyki rozwiązań liberalnych, ale zachowała się uczciwie wobec swych wyborców – na taką .Nowoczesną oddali przecież swój głos.
Agata Dąmbska dla Forum Od-nowa
