Skandaliczne. Tak najkrócej można określić postępowanie Jarosława Kaczyńskiego w kontekście toczonego na weekendowych konwencjach PiS i PO sporu z Donaldem Tuskiem o winę w odniesieniu do przyjętego w Unii Europejskiej kształtu polityki klimatycznej, która – tu sporu nie ma – szkodzi interesom polskiej energetyki.
Gdy Tusk, nie bez racji, wskazał na udział Lecha Kaczyńskiego w wykuwaniu tego niekorzystnego kształtu unijnej polityki, której zręby uchwalono wiosną 2007 r., a więc za czasów rządów obu braci i PiS, usłyszał w odpowiedzi połajankę – jak śmie „oczerniać” zmarłego prezydenta! Nie godzi się w żaden sposób krytykować tych, których już nie ma wśród nas.
Jarosław Kaczyński wielowątkowo i na kilka sposobów wykorzystuje tragiczną śmierć swojego brata do celów pragmatycznych, związanych z dalszą karierą polityczną. Ale to w końcu był jego brat i może z jego pamięcią chyba robić, co mu się żywnie podoba. Lech rozliczy bądź rozgrzeszy go za to, gdy już obaj będą u Pana. Czego jednak szef PiS czynić nie może, to komukolwiek robić połajanki w kontekście mówienia źle o zmarłych, krytykowania nieżyjących polityków!
Przypominamy! W trakcie 30. jubileuszu „Solidarności” w 2010 r. w Gdyni szef PiS zaatakował ekspertów wspomagających w 1980 r. strajk w gdańskiej stoczni. Sugerował, że próbowali oni strajk wygasić i storpedować, działając w ten sposób – świadomie czy nie – w interesie władzy PRL. Gdy jeden z ówczesnych ekspertów, Tadeusz Mazowiecki, skonfrontował się po tym wystąpieniu z Kaczyńskim nastąpił ten oto dialog:
JK: Tadeusz, nie o tobie myślałem.
TM:A o kim?.
JK:O tym, co zmarł.
TM: To nieprawda!
Później Mazowiecki komentował tak: To była wielka niegodziwość i nikczemność ze strony Jarosława Kaczyńskiego, że (…) obmówił nieżyjącego Bronisława Geremka.
W istocie. Gdy ktoś ma na koncie taki epizod niechaj nie stroi się w piórka moralisty i świętoszka. Brat pana Kaczyńskiego był politykiem, który niejeden błąd popełnił. Śmierć nie kończy debaty o tych błędach i nie ogranicza prawa do jego krytyki. To samo dotyczy prof. Geremka. Prawo do krytyki jego osoby, to zresztą prawo, z którego Jarosław Kaczyński szeroko skorzystał. A styl, jakim się wtedy wykazał, był o wiele wiele gorszy od doboru słów premiera Tuska o Lechu Kaczyńskim w ostatni weekend.