Dzisiaj, w przedostatni dzień roku, w końcu dowiedziałem się kim jestem… Homofobem i kryptogejem! A do tego pedofilia skrzętnie ukrywana przez kościół w ogóle mi nie przeszkadza! Dlaczego? Bo ponoć chronicznie nie lubię Roberta Biedronia. Wcześniej powiedziano mi już (i to nie raz), że jestem: lewakiem, gorszym sortem, koderastą, animalnym elementem i stałem tam, gdzie stało ZOMO, bo mam alergię na PiS. Tym sposobem kompletnie nie wiem, co o sobie myśleć. Gdy w ostatnim dniu roku przyjdzie Wam się zastanowić, jakim Polska jest dziś krajem, to odpowiedź jest jedna: taka właśnie jest.
Polska jest dzisiaj podzielona, to wiadomo, ale nie na dwa plemiona, a trzy. Jedno plemię to „Europa i Konstytucja”, drugie „AntyEuropa i NieKonstytucja” i trzecie „Progresywna Polska, koniecznie bez PO”. Plemię trzecie jest bardzo aktywne ostatnio zwłaszcza w mediach społecznościowych, przy czym fanatyzmem swym nie odbiega od plemienia drugiego. Najbardziej jednak rzucają się w oczy dwie kwestie: że trzecie plemię zetrze w pył plemię pierwsze i że bez plemienia pierwszego da się zbudować nową Polskę. Tak, tak, już słyszę te głosy dobiegające stamtąd: PO i PiS, to jedno zło! Rozumiem takie partie jak Kukiz’15, Razem, czy Teraz, które żeby istnieć, taką retoryką muszą karmić swych wyborców i zwolenników, ale, do cholery, są jakieś granice! Kolejna partia z taką narracją? Przecież to już mdli… A może Kukiz, Razem, Teraz i Biedroń zbudują jeden blok? Wszak mają wspólny mianownik – pokonać PO, samo zło. Można przy tym robić ekwilibrystyczne koziołki, udając, że „jesteśmy przeciw PiS”, ale to tylko taka gadka-szmatka dla naiwnych. Każda gra na osłabianie PO (czy szerzej – KO) jest grą na wzmacnianie PiS. Czy się komuś to podoba, czy nie, największą partią opozycyjną jest dzisiaj Koalicja Obywatelska i droga ku nowej Polsce wiedzie tylko i wyłącznie przez gabinet przewodniczącego Schetyny. Można się na to obruszać, ale na dzisiaj jest to niezaprzeczalny fakt – Platforma ma największe fundusze, najbardziej rozbudowane struktury i największy elektorat. Ani nie ma tego Nowoczesna, ani SLD, ani PSL, ani tym bardziej „jakiś” Ruch Biedronia z Krzysztofem Gawkowskim od budowania struktur (patrz: od podbierania ludzi z SLD w regionach). Czy się to komuś podoba, czy nie, 40% poparcia zdobytego przez 5 partii daje mniej miejsc w parlamencie, niż 40% poparcia zdobytego przez jeden blok, a podział zawsze będzie promować tych zjednoczonych, czyli PiS. Każdy polityk to doskonale wie, ale mimo to są niektórzy, którzy udają, że jest inaczej. Kaczyński to pojął w 2015 roku, część polityków mieniących się mianem opozycyjnych ciągle jeszcze tkwi w jakimś maniakalnym uporze.
Czy ktoś po tej stronie w ogóle potraktował poważnie propozycję marszałka Borowskiego? Jego koncepcja oparta na trzech filarach zakłada:
– Budowę jednej listy, na której każda partia ma określone miejsce, zgodne z jej potencjałem. Można go łatwo ocenić albo wynikami wyborów, albo danymi z niezależnych sondażowni, albo po prostu dogadując się między sobą, kto jest silniejszy w danym regionie (dokładnie tak, jak to zrobiła KO przed wyborami samorządowymi).
– Ustalenie minimum programowego, wspólnego dla wszystkich partii (od miesięcy do tego zachęcam).
– Ruszenie w Polskę z owym minimum.
To rozwiązanie łączy wodę z ogniem. Po pierwsze tworzy jedną, dużą listę, która uzyska dodatkową, wyborczą promocję. Po drugie – zachowuje tożsamość każdej partii, która do tego bloku przystąpi. Po trzecie – definitywnie kończy wojenki podjazdowe na opozycyjnej stronie. Po czwarte wreszcie – daje upragniony spokój wyborcom liberalnym. Minimum programowe musi być z jednej strony możliwie zwięzłe, z drugiej, otwierające drogę do szerszego porozumienia programowego już po wyborach. Tłukąc się obecnie nawzajem, dajmy sobie kilka minut czasu refleksji nad ową koncepcją. Chociaż kilka minut.
Koncepcja ta daje gwarancję zachowania niezależności partiom mniejszym, a jednocześnie może spowodować, że i w samej Platformie pogłębi się myślenie o koniecznych zmianach także wewnątrz niej. Jest oczywistym, że powrotu do PO sprzed 2015 roku być nie może, ale wspólna lista pomoże to przekonanie ugruntować. Tylko taka wspólna lista jest tego gwarantem, rozbicie – co w konsekwencji musi tworzyć napięcia – wyłącznie betonuje szeregi Platformy. Wszakże wiadomo, że jeśli jesteś atakowany, najpierw się bronisz, usztywniając stanowisko, nie będąc skłonnym do ustępstw i zmian – to znane w psychologii zachowanie. Tylko wspólne działanie i spokój są jedynym trwałym tworzywem zmian. Będę to powtarzał aż do znudzenia.
Dlaczego? Bo po PiS-sie chcę przede wszystkim Polski odważnej, która nie będzie się bać usunąć z przestrzeni publicznej potwornych straszydeł Lecha Kaczyńskiego (jeden pomnik musi zostać, ale nie na Placu Piłsudskiego), siłą narzuconych nazw rond, ulic, parków i placów jego imienia. Która nie będzie bać się usunąć sarkofagów, szumnie nazwanych ławkami niepodległości, zastępując je jakimś konkretnym projektem w rodzaju 100 żłobków na 100-lecie Niepodległości. Chcę odważnej Polski, która usunie religię ze szkół państwowych i przeniesie ją tam, gdzie jej miejsce, czyli do kościołów. Chcę państwa prawdziwie świeckiego, gdzie swoje właściwe miejsce ma religia i wolne od niej państwo. Chcę Polski odważnej, która nie zawaha się wprowadzić pakietu demokratycznego i jedną ustawą przywrócić w Polsce praworządność, ale także nie zawaha się rozliczyć poprzedników za jej zniszczenie i za grube afery w postaci SKOK-ów, KNF, PCK, podkomisji smoleńskiej, NBP, czy dziesiątków innych, których wyliczanie zajęłoby osobny felieton. Chcę Polski odważnej, która nie będzie się bała zmian wieku emerytalnego oraz zmian w programie 500+, który dzisiaj jest uosobieniem głębokiej niesprawiedliwości społecznej, promując jedne grupy społeczne kosztem innych. Chcę odważnej Polski, która nie będzie bała się przeciwstawić górniczej braci i dokona prawdziwej reformy górnictwa i energetyki, w imię troski o przyszłość moich dzieci i wnuków, aby oddychać mogli czystym powietrzem – Platforma ma tu na swoim koncie wiele zaniechań. Chcę odważnej Polski, która postawi na Odnawialne Źródła Energii bardziej zdecydowanie, niż w latach 2008-2015. Chcę Polski odważnej, która po wygranych wyborach prawdziwie zreformuje sądownictwo, spółki skarbu państwa, edukację i służbę zdrowia, wojsko i kulturę. Która posprząta cały ten bajzel po obecnej władzy.
Chcę wreszcie Polski odpowiedzialnej i poważnej. Z głową państwa, która tą głową jest, a nie pośmiewiskiem dla świata. Z głową państwa, która nie zmienia poglądów, jak jej wygodnie i która nie podpisuje ustaw, które zaprzeczają ustawom podpisanym wcześniej. Chcę Polski z premierem, który nie jest notorycznym kłamcą, skazanym prawomocnie przez sąd za ten czyn. Chcę Polski z rządem, który nie jest teatrem lalek, sterowanym przez zwykłego posła. Chcę Polski z parlamentem, w którym opozycja ma swoje miejsce, nawet jeśli notorycznie przeszkadza – to wyborcy są od oceny jej poczynań, a nie rządząca większość. Chcę Polski normalniej, której nie będę się musiał wstydzić, gdy wyjadę za granicę. Chcę państwa nowoczesnego, prawego i uczciwego, w którym to głównie politycy będą odpowiadać za naruszenie prawa, bo przykład ma iść z góry, a nie z dołu.
Takiej Polski chcę. Nie będzie jej, jeśli szeroko pojęta opcja liberalna będzie się wiecznie ze sobą tłukła w imię racji, których nikt już nie rozumie.
Jedności, refleksji i opamiętania życzę Państwu na Nowy Rok.
30/31.12.2018 roku.
