W głębokim sensie jesteśmy powołani do nadziei lepszego jutra, ale też zawezwani do „nowej pamięci”. Nie wolno nam zapomnieć „jak było”. Tylko w namyśle nad dalszą i bliższą przeszłością, czai się szansa na jakąś przyszłość – być może pozbawioną zajadłego egoizmu i niszczycielskiej siły „tego, co zaprzeszłe”, a co niechybnie doprowadzi nas do katastrofy w nieodległej przyszłości.
*
Tegoroczna edycja Festiwalu Miłosza odbywa się pod hasłem „Nieobjęta ziemia”, wprost nawiązując do sylwicznego tomu poety tak właśnie zatytułowanego. Tom ten mieści miłoszowe „różności” – wiersze, przekłady, prozy poetyckie, medytacje, krótkie zapisy o niemal aforystycznym wydźwięku i długie przebiegi tekstowe poszukujące „formy bardziej pojemnej” dla wyrażenia nieobjętego językiem doświadczenia życia na ziemi jako takiej. Życia w konkretnym momencie historycznym, jak i życia w zupełnie uniwersalnym wymiarze bytowania, mapowanego poetycką metaforą. Ostatnie, prawie już dwa lata upływają nam na życiu objętym reżimem ograniczenia. Funkcjonujemy w panoptykonie obserwowani przez niewidzialny kontekst zarazy, który każe nam na nowo organizować nasze zwyczaje i rytuały. W głębokim sensie jesteśmy powołani do nadziei lepszego jutra, ale też zawezwani do „nowej pamięci”. Nie wolno nam zapomnieć „jak było”. Tylko w namyśle nad dalszą i bliższą przeszłością, czai się szansa na jakąś przyszłość – być może pozbawioną zajadłego egoizmu i niszczycielskiej siły „tego, co zaprzeszłe”, a co niechybnie doprowadzi nas do katastrofy w nieodległej przyszłości. Mam na myśli rzecz jasna nową wrażliwość ekologiczną, ale również budzenie się świadomości i etyki odpowiedzialności za bliźnich – sióstr i braci mniejszych i większych. Nie bez kozery przemiany społeczno-polityczne niosą na sztandarach nade wszystko hasła równościowe. Zanim jednak te – koniecznie i pożądane – zmiany nadejdą, pragnę „nie zapomnieć” jak było, dlatego w duchu i z inspiracji noblisty „piszę sobie swoje wczoraj” (dla najmłodszego pokolenia czytelników najpewniej odległe jak średniowiecze), notując naprędce, kim kiedyś byłem, kim nie zostałem, kim jeszcze kiedyś mogę być. Język poniższego zapisu wydaje mi się nie obejmować całości tego, jak było, ale może udaje mu się uchwycić moment przemiany, kiedy pewien kraj zmieniał się w inny – ale czy wymarzony?
*
Idąc reprezentacyjną ulicą miasta, ma dziesięć lat. W każdej witrynie łapie swoje niewyraźne odbicie. W większości witryn nie widać nic, pojedyncze łapcie, pakuły wgniecione w stelaż trzymający szybę w umownym pionie i sypiący się z wolna, wilgotny tynk, zamiatany usłużnie przez robotnicę walącego się systemu. Blady afekt widzi w każdej twarzy. Jesionki znoszą złupione wraki ciał na przystanki jednej linii tramwajowej. Spawacz grzeje zwrotnicę na zakręcie przy Agawie, niemowlę wystaje z głębokiego wózka, skaczącego na zrytym krawężniku, podczas gdy matka kurwuje i plwa. Lwy z odlewni siedzą na postumentach, milicja odpala Fiata. Nie jest jeszcze nikim innym, jeszcze nikt nie rozgaszcza się w nim stopniowo. Ma w parlmalatce naklejkę z Pigue, na piersi safari, na kołnierzu kapsel z Izraelem. Spodnie w kwiaty zwędzone matce strzępią się bez obszycia na obłożynie za dużych trepów. Jest piętnasta trzydzieści, czas wyjścia inżynierów z szynku zakładów, robi więc zwrot na starówkę do Szczura. Na jamniku przegrywa na sześćdziesiątkę basfy ”Biadę, biadę, biadę”, kasując Europe. Puszcza na pomarańczowych słuchawkach gargantuicznego walkmana, słucha i jedzie przewozem na zonę. Zamyka się coraz bardziej, mieszka na paru metrach, między biurkiem a tapczanem, na parapecie wisząc i plując na asfalt za wózkiem mleczarza, krzycząc „kartofle, kartofle”, kiedy woźnica wyjechał już poza granice osiedla. Wyrostki rozkładają licznik Jawy, bo nie świeci granatowa i żółta kontrolka, ale moc jest na rączce z gazem. Z parteru jeden zapuszcza na cały regulator „Radioaktywny blok”. Jest siedemnasta, ojciec nie wraca. Dni wiecznego listopada chylą się do dna zdzieraka, na odwrocie kartek rysuje logo Kata. Wrasta coraz bardziej w korzenie oporu, niczego nie rozumie, ale przeczuwa. Chce być trybem innej rzeczywistości, tymczasem zamiast pieszczochy nosi komunijny zegarek z melodyjką, ciuła marki i dolary na Pewex, „Traugutta” na flipery w barakowozach roboli i paluszki, basen i saturator, kiedy pojawi się jakieś lato, bo miało się pojawić, nawet jeżeli radio nadaje cały czas wysoki stan wód na rzekach, stan morza „sześć”, imieniny Krystyny i Stefana. Plenum trwa i lokalne prezydium działa, wszyscy ludzie wyglądają jak krawcy, szyją po godzinach dekatyzowane dżinsy, włóczki nici blokują się non stop na maszynie, lampka w Łuczniku grzeje pod pawlaczem jak choinka, którą wreszcie wynosi z piwnicy. Są bombki i jest zrzut z darów, są pogodzenia. Ser holenderski, pomarańczowy, kabanosy i zgniłe mandarynki i wozik Burago w tym roku, zatrzęsienie. Babcia pierwsze słyszy i pierwsze widzi. Dziadek już zmarł po swojej wojnie. Nie ma baterii. Walkman kurzy się na półce z Matchboxami. Wszystkie „Burdy” przeczytane, tłuste i powycinane „Brava”, jedna „Nowa Wieś” i komplet „Zarzewi” – ot cała jego karuzela atrakcji nad ranem rzuca słaby cień, gdy słońce wdziera się do chlewu, bo skończył się ostatni rok na dzielnicy i zbiera się na przeprowadzkę do centrum marzeń, choć za murem huty ogień płonie dalej.
(1987r.)
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.