Odbył się wczoraj Kongres Obywatelskich Ruchów Demokratycznych, w skrócie KORD. Mieliśmy uzgodnić ponad podziałami sposób współpracy z opozycją parlamentarną, by wygrać z PiS i uchronić Polskę przed niszczycielskim działaniem złej władzy. Nie uzgodniliśmy, mimo że obecny rok jest rokiem wyborczym.
To wielka dla nas szkoda, choć mamy świadomość, że Kongres jest, a właściwie był zaledwie jedną z wielu szans, więc nie wszystko stracone. Nadto, wiele politycznych zwrotów odbywa się bez udziału opozycji ulicznej, zatem nie należy klapy KORD-u utożsamiać z narodowym dramatem.
Założeniem kongresu miał być równy udział rozmaitych ugrupowań i środowisk we wzajemnej współpracy, pojmowanej jako rodzaj konfederacji wobec przedstawicieli władz, ale także jako forum partnerskie w odniesieniu do opozycji parlamentarnej.
Ton KORD-owi nadali Obywatele RP w osobie Pawła Kasprzaka, który postanowił przeforsować wrzutkę, czyli własną uchwałę, podrzuconą w ostatniej chwili (cóż za brzydki zwyczaj), byśmy zaskoczeni nie mieli czasu ani siły jej przedyskutować. Niektórzy twierdzą, że nastąpiło wrogie przejęcie czy też zmajoryzowanie KORD-u przez Obywateli RP, lecz tak daleko bym się nie posunął. Ostatecznie, Obywatele mieli pełne prawo przeforsować własną wizję działania i nikt nam pistoletu do głów nie przystawiał.
Zarówno jednak sposób procedowania uchwały Obywateli RP, jak i jej treść, nie są z mojej bajki. W atmosferze histerii, powrzaskiwań, a nawet inwektyw, nasi koledzy wywierali presję na salę, by to ich było na wierzchu. Wojciech Kinasiewicz zadawał rzekomo retoryczne pytanie: „O czym miałbym rozmawiać ze Schetyną? No, o czym?!” Widziałem, jak uczestnicy dookoła poddają się owemu patriotycznemu wzmożeniu. Jeden z moich towarzyszy walki wykrzykiwał: „Zebraliśmy się tu, by wspólnie działać! Skoro Obywatele mają pomysł, poprzyjmy ich!”
Uchwała Obywateli RP ma charakter konfrontacyjny, zmusza nieomal opozycję parlamentarną do poddania się dyktatowi opozycji ulicznej. Żaden lider partyjny nie powie jednak: „sprawdzam!”, bo to tajemnica Poliszynela, że nasze środowisko jest w rozsypce. Wiem, że polityka jest grą pozorów, ale znajmy miarę.
Moglibyśmy, owszem, prężyć muskuły przed partnerami z parlamentu, gdyby nas popierał wielotysięczny tłum w całej Polsce, niemniej prawda jest nieco inna. Wszyscy wczoraj zmieściliśmy się na tej sali. Jesteśmy towarzystwem wzajemnej adoracji, czy też – jak kolejny raz się okazało – zapasów w kisielu.
Wizję Pawła Kasprzaka można sprowadzić do dyktatu ulicy: oto my narzucamy rzekomo nieudolnej opozycji parlamentarnej sposób i zakres wyłaniania ich własnych kandydatów w wyborach wiosennych i jesiennych. Domagamy się prawyborów, domagamy się jednej listy, nazywamy ją jak chcemy, etc. Słowem, śmiech na sali.
Nie mamy karty przetargowej poza naszą determinacją i arogancją. Zastrzegam, że gdyby za Obywatelami RP stało olbrzymie społeczne poparcie, nie miałbym nic przeciwko takiemu scenariuszowi. No, ale nic mi o tym nie wiadomo, by mieli taką legitymację.
Stoi za nimi prasa, to fakt. Zwłaszcza Piotr Pytlakowski z tygodnika Polityka, który łączy obowiązki dziennikarskie z przynależnością do Obywateli RP, i nie przeszkadza mu to w brnięciu w konflikt interesów. W ostatnim swoim artykule dotyczącym KORD obsmarował moje Stowarzyszenie WRD, insynuując, jakoby przewodniczący stworzył je po to, by zbierać na siebie pieniądze. Jak redakcja Polityki zapatruje się na tego typu manipulacje i nierzetelność dziennikarską?
Prasa jednak to za mało, by opozycja parlamentarna uległa naciskom opozycji ulicznej. Trzeba przekonać ludzi, a do tego potrzebne są struktury w całej Polsce. Dlatego działacz Obywateli RP, Piotr Pytlakowski, zaprosił na KORD Magdalenę Filiks z zarządu KOD w nadziei, że KOD takimi strukturami dysponuje. Wiemy jednak wszyscy, że od dawna nie dysponuje, że to byt martwy, co najwyżej rzężący i dychawiczny.
Nie tak się negocjuje i nie tak się partneruje partiom opozycji. Budowanie szerokiej koalicji opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej nie polega na waleniu pięścią (piąstką?) między oczy. KORD w moim przekonaniu jest już historią. Zaprzepaszczona została szansa. To jednak tylko jedna z wielu szans. Przykładowo, kolejną jest Strajk Kobiet (najlepsze wczorajsze wystąpienie – Marty Lempart).
Zwyciężymy. To pewne. Nie pod wodzą Pawła Kasprzaka, ale zwyciężymy.
I na koniec, w charakterze pointy dosadny i treściwy komentarz Mateusza Kijowskiego:
