Nie spodziewałem się, że 25 lat po upadku Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej będziemy dyskutować nad tym czy generałom Armii Czerwonej należy się nasza wdzięczność i pomniki, ale jednak dyskutujemy. Paweł Wroński napisał w „Gazecie Wyborczej” tekst, który mnie zadziwił. Otóż w swoim artykule „Bohaterska” wojna z pomnikiem”, drwi on z osoby, która namalowała na nim symbole Polski Walczącej. Rozumiem postulat aby na przykład nie likwidować cmentarzy czerwonoarmistów, bo każdemu należy się godny pochówek, ale argumentacji pana Wrońskiego nie rozumiem kompletnie. Otóż twierdzi on, że pomimo tego, że generał Czerniachowski jego bohaterem nie jest, to działał on w interesie własnego narodu, czyli w domyśle robił to co do niego należało. Problem polega jednak na tym, że o ile samo działanie na rzecz swojego kraju jest rzeczą chwalebną to jeszcze należy spojrzeć co dokładnie generał robił, czy nie działał kosztem innych, na przykład Polaków. Tym sposobem Hitlera też można usprawiedliwić tym, że robił dobrze dla Niemców. Tutaj wchodzimy w jakiś dziwny relatywizm, że coś może być dobre dla kogoś, nigdy ogólnie, czyli nie ma na przykład różnicy czy dla dobra Polski wejdziemy do UE czy odbierzemy Ukrainie Lwów jak postulował Mariusz Max Kolonko. Pozwalamy Rosji kierować się moralnością Kalego, a wiadomo, że jest to kraj, który widzi tylko swój własny interes i czuje się poniżony, gdy ktoś działa temu interesowi wbrew, na przykład nie dając się okupować. Nie ważne czy ma przy tym moralną rację. Oczywiście Rosja upokarzać ma prawo. Do dzisiaj postawę taką wyrażają nie tylko rządzący ale też rosyjscy intelektualiści, a także o zgrozo, wtórujący im niektórzy lewicowcy, których Sławomir Sierakowski słusznie nazwał pożytecznymi idiotami Putina. Twierdzą na przykład, że upokorzeniem dla Rosji było zabranie Polski z ich strefy wpływów czyli wstąpienie do NATO, nie patrząc na to jak dużym upokorzeniem jest przedmiotowe traktowanie nas i nie pozwalanie na wybór, z kim chcemy być w sojuszu. A przecież to my a nie Rosja mieliśmy prawo decydowania o przyszłości naszego kraju.
Nazywanie Związku Radzieckiego wyzwolicielami naprawdę w dzisiejszych czasach razi w oczy i dziwi. Przecież już nie trzeba tak pisać. Autor twierdzi nawet, że to dzięki Armii Czerwonej mówimy po polsku. To mi przypomina sytuację gdy dwóch złodziei bije się o to który ma nas okraść. Czy wobec tego mamy być wdzięczni, że wygrał ten co nas okradł potem mniej? Czy należy mu się pomnik jako zbawcy. Przecież dla obydwu krajów byliśmy tylko zdobyczą wojenną, łupem. Różnica polegała na tym, że Stalin działał inteligentniej a nie na tym, że chciał lepiej dla naszego kraju. Pasożyt nie zabija swojej ofiary tylko bierze z niej tyle, żeby ta mogła go dalej żywić. Na dłuższą metę nie da się okupować metodami Hitlera, metody Stalina są dużo skuteczniejsze, szczególnie, że musiał zachować jakieś pozory w oczach międzynarodowej opinii publicznej. Poza tym argument, że gdyby nie ZSRR bylibyśmy pod panowaniem Hitlera jest naprawdę mocno nietrafiony. Po pierwsze ciężko sobie wyobrazić, żeby Niemcy wygrały z ogromnymi siłami aliantów nawet gdyby ZSRR było neutralne. W takiej sytuacji zostalibyśmy wyzwoleni przez kraje wolnego świata, nawet jeśli nie bezpośrednio to na skutek upadku nazizmu (demokratyczny rząd Niemiec już by nas nie okupował). Już nie mówię o tym, że gdyby nie ludzie pokroju generała totalitarnego komunisty, być może Rosja też byłaby chociaż trochę częścią wolnego świata i wtedy zwalczałaby Niemców nie wprowadzając nowej okupacji. Także naprawdę uważam, że bolszewikom nie mamy za co dziękować.
Dodatkowo autor porównuje pomnik ofiar Katynia do pomnika radzieckiego oprawcy naszej Armii Krajowej. To bardzo duże uproszczenie bo różnicę widać już na pierwszy rzut oka. My nie żądamy uczczenia tych, którzy wyrządzili Rosji krzywdę bo każdy z nas wie, że byłaby to czysta bezczelność. Czy ktokolwiek postulowałby pomnik dla Dymitra I Samozwańca, czyli polskiego okupanta Moskwy, twierdząc, że przecież ustabilizował on sytuację w tym kraju i bez niego byłaby anarchia? Autor obawia się lansowania IPNowskiej wersji historii, jednak sam stosuje wersję historii rodem z PRLowskiej propagandy, bo jak inaczej nazwać twierdzenie, że ma się dług wdzięczności wobec generała Armii Czerwonej, który walczył z naszym podziemiem?
