German Marshall Fund ogłosił wyniki corocznego badania opinii publicznej „Transatlantic Trends”, które monitoruje poglądy na sprawy międzynarodowe Europejczyków i Amerykanów. Oprócz mieszkańców USA i 12 państw Unii biorą w nim udział także Turcy i – po raz pierwszy w tym roku – Rosjanie.
Przed rokiem 51 procent ankietowanych Amerykanów za region najważniejszy dla polityki zagranicznej ich kraju uznało Azję. W tym roku Europa wróciła na pierwsze miejsce.
Uczucia te są wzajemne. Średnia wskazań na USA jako region priorytetowy dla unijnych interesów wyniosła w objętych sondażem krajach UE 61 procent wobec 30 procent dla Azji. Najsilniejsze preferencje dla USA zanotowano w Niemczech (68 procent wobec 25 procent wskazań na Azję) najsłabsze w Szwecji (45 wobec 43 procent). W państwach graniczących z Unią od wschodu relacje były już odwrotne: 46 procent Turków i 40 procent Rosjan za region ważniejszy dla narodowych interesów uznaje Azję, wobec 29 i 24 procent wskazań na USA.
Amerykańska afirmacja dla „silnego przywództwa UE w sprawach świata” spadła z 69 do 63 procent. Nadal jest jednak wyższa od afirmacji Europejczyków dla silnego przywództwa Ameryki, która w czasie drugiej kadencji George’a W. Busha nie przekraczała 40 procent, a od początku urzędowania Obamy utrzymuje się nieco powyżej 50 procent. Wyniki te sugerują, że po obydwu stronach Atlantyku za dobre „silne przywództwo” uznaje się przywództwo mało aktywne. Niezdolna do zbornego działania na globalnej arenie Unia zyskiwała w czasach Busha nawet 80 procent pozytywnych odpowiedzi, mordując Osamę bin Ladena Barack Obama stracił w oczach Europejczyków całe 2 punkty procentowe.
Amerykanie i Europejczycy różnią się nastawieniem do Iranu i jego programu budowy broni atomowej. W USA za atakiem powietrznym – jeśli sankcje i zachęty ekonomiczne oraz wspieranie wewnętrznej opozycji okazałyby się nieskuteczne – opowiedziało się 57 procent ankietowanych. Z tym, że Iran stanie się mocarstwem jądrowym, jest w stanie pogodzić się większość Niemców (54 procent) oraz Brytyjczyków, Holendrów i Polaków (odpowiednio, 49, 43 i 42 procent – to więcej niż zwolenników ataków, bo wiele osób nie potrafi udzielić w tej kwestii jasnej odpowiedzi). Jednocześnie, nawet w „nowej” i tradycyjnie bardziej proamerykańskiej Europie, poparcie dla ewenualnej samodzielnej akcji Izraela jest bardzo niskie.
Prezentacja raportu zbiegła się w czasie z atakiem terrorystycznym na amerykański konsulat w Bengazi. Zanim do niego doszło, mieszkańcy USA byli bardziej niż Europejczycy optymistyczni co do przyszłości – w kolejności siły optymizmu – Egiptu, Iraku, Libii, Afganistanu i Syrii. Mimo iż (a może właśnie dlatego, że ?) zaledwie co czwarty Europejczyk wierzył w możliwość stabilizacji Afganistanu, 53 procent ankietowanych opowiedziało się za wycofaniem wszystkich wojsk z tego kraju. Wskaźnik ten był najwyższy w Polsce (62 procent, wobec 14 procent za utrzymaniem obecności na dzisiejszym poziomie i 2 procent za wysłaniem dodatkowych wojsk).
Więcej wyników – pokazujących między innymi, jak powrót Putina na fotel prezydenta wpłynął na obraz Rosji w świecie – dostępnych jest przez stronę internetową GMF. Generalny wniosek, jaki można z nich wysnuć jest taki, że wzajemne postrzeganie i postawy wobec problemów świata wróciły zarówno w Europie, jak i Ameryce do stanu sprzed 11 września 2001 roku. Równocześnie, postawy i opinie Polaków zbliżyły się do zachodnioeuropejskich. Amerykanie prezentujący wyniki sondażu byli tym nieco zmartwieni, ale ja sądzę, że to dobry znak.