„Being Irish is not a skill, it’s a fucking genetical accident!”
–George Carlin„To, że się urodziłem Polakiem, jest takim samym przypadkiem, jak to, że należę do pewnej warstwy społecznej, a nie do innej, że jestem biały, a nie czarny. Warstwa społeczna, kolor skóry – to są przesądy i można na nie gwizdać, a ojczyzna, to koniecznie coś świętego. Dlaczego? Nacjonalizm stał się też religią, i czym bardziej tępy, czym bardziej ślepy, tym bardziej godny poszanowania.”
– Andrzej Bobkowski„Nationalism is always an effort in a direction opposite to that of the principle which creates nations. The former is exclusive in tendency, the latter inclusive. (…) nationalism is nothing but a mania, a pretext to escape from the necessity of inventing something new, some great enterprise.”
— José Ortega y Gasset„(…) collective choice inspired by nationalism fails in its own purpose and gets entrapped in irrationality. Though not strictly within the scope of an analysis of nationalism, a plainer, blunter conclusion also imposes itself; that never mind any test of rationality or efficiency, collective choice—no matter how inspired—would have a hard time withstanding the test of morality.”
— Anthony de Jasay, Is national rational?
„Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka.” To słynne zdanie Romana Dmowskiego, głównego teoretyka polskiego nacjonalizmu, jest dla mnie par excellence przejawem zaczadzenia atawistycznymi, plemiennymi odruchami emocjonalnymi. Zdanie zupełnie nielogiczne, idiotyczne wręcz, a mimo to – a może właśnie dlatego! – hołdują mu miliony.
Nikt normalny nie mówi „urodziłem się mazowszaninem, więc mam obowiązki mazowieckie”, albo „urodziłem się murzynem, więc mam obowiązki murzyńskie”, albo „urodziłem się niski, więc mam obowiązki niskie”. Niektórzy mówią „urodziłem się człowiekiem, wiem mam obowiązki ludzkie” – co zresztą świadczy o tym, że prawoczłowiekizm jest specyficzną odmianą podobnego schorzenia umysłowego, co rasizm-nacjonalizm. (A przynajmniej odwołuje się do tych samych pierwotnych instynktów i emocji, tylko na innym szczeblu.)
Dumnym można być z czegoś, co się osiągnęło własną mocą. Duma z bycia Polakiem jest jak duma z bycia białym, albo duma z bycia człowiekiem, albo duma z bycia humanoidem, albo duma z bycia pięknym, albo duma z bycia przystojnym czy duma z jakiegokolwiek innego przypadku, zrządzenia losu – to nie jest nawet głupie, takie zachowanie zasługuje na mocniejsze sformułowanie, choć odpuszczę sobie wyartykułowanie go, żeby nie narażać się moderatorowi na.liberte.pl.
Nacjonalizm i jego brat bliźniak egalitaryzm-socjalizm mają wspólną matkę – wojnę; wspólnego ojca – jakobinizm (Rewolucja Francuska wprowadzając powszechny pobór wojskowy, wprowadziła też niemonetarny sposób motywowania żołnierzy – szowinizm); i wspólne dziecko – demokratyczne państwo narodowe. Łączy je populistyczna retoryka, sposób myślenia o społeczeństwie i jednostce oraz wspólne uwielbienie kolektywistycznego przymusu – dzieli je tylko konkurencja o władzę. Oba gloryfikują państwo, oba nienawidzą wolności osobistej, oba zwalczają wolnorynkowy kapitalizm.
Wybory demokratyczne to zaczadzenie napędzają, bo politycy, aby wygrać wybory muszą oferować albo doraźne korzyści głosującym, albo poczucie spełnienia w formie narodowej dumy. Stąd „Polska jest najważniejsza”, albo „Polacy zasługują na więcej”. Stąd też „pragmatyczny, europejski” nacjonalizm Tuska. Stąd też stadion narodowy, narodowy przewoźnik LOT i i inne paranoje „interesu narodowego”. Wzrost gospodarczy też został celem narodowym. Nawet klasyczni liberałowie stali się narodowi. W demokracji wszystko rozpatrywane jest w kategoriach narodowych, bo jest to płaszczyk, pod którym zachodzi przekupywanie większości pieniędzmi zabranymi mniejszości. Historia Europy to historia rozwoju nacjonalizmów: ancien régime był umiarkowanie narodowy, bardziej teokratyczny (bo ta strategia bardziej ułatwiała wyzysk większości przez mniejszość – tj. rabowanie społeczeństwa przez króla i jego kliki, arystokrację i innych „świętych” bandytów), natomiast rozwój demokracji (czyli wyzysku odwrotnego – mniejszości przez większość) przez cały XIX wiek nakręcił nacjonalistyczne zaczadzenie po granice obłędu pierwszej połowy XX wieku.
Każdy kto mówi, że interes plemienia jest ważniejszy niż wolność i sprawiedliwość – jest czerwony. Tak samo czerwony, jak prawoczłowiekistyczny, socjaldemokratyczny, międzynarodowy czerwony. Czerwony do szpiku kości (mimo, że śpiewa przyśpiewki anykomunistyczne a la „raz sierpem, raz młotem”). W istocie nacjonaliści, nie różnią się mentalnie niczym od komunistów. (Co zresztą najlepiej potwierdzają słowa gen. Iwana Sierowa o Bolesławie Piaseckim: „Gienialnyj malczik”.)
Nacjonalizm, tak jak socjalizm i demokracja, jest nieliberalny i nieracjonalny.