Zespół, który śpiewa tylko o jednej, za to śmiertelnie ważnej rzeczy. Nie, nie o miłości, a przynajmniej nie w konwencjonalny sposób. Piosenki Nagrobków są o śmierci.
Nagrobki to duet: Maciej Salamon gra na gitarze, Adam Witkowski na perkusji, obaj także śpiewają. Muzycznie obracają się w klimatach gitarowego noise’u, zimnej fali, big beatu oraz wczesnego black metalu. Do tej pory ukazały się trzy wydawnictwa zespołu. Nagrane w ciągu jednego dnia „Pańskie wersety” z 2015 roku to zaledwie 5 piosenek, które jednak wystarczyły, by o Nagrobki narobiły zamieszania na polskiej alternatywnej scenie, głównie za sprawą intrygujących prześmiewczo-ponurych tekstów. Na „Stanie prac” z 2016 roku muzycy kontynuowali kierunek z debiutu, natomiast wydany w 2017 roku „Granit” jest znacznie bardziej rozbudowany aranżacyjnie, ze znaczacym udziałem instrumentów dętych i klawiszowych. Współpracowali przy nim znani muzycy ze sceny trójmiejskiej: Olo Walicki, Mikołaj Trzaska, Tomasz Ziętek i Michał „Bunio” Skrok.
Nagrobki są w trakcie trasy po Polsce, w trakcie której zagrają m.in. w łódzkiej 6. Dzielnicy. W przerwie między koncertami Adam Witkowski znalazł czas, by odpowiedzieć na kilka pytań.
Zacznijmy od początku: najpierw była nazwa, teksty czy po prostu chęć ekspresji związanej z tą tematyką?
Adam Witkowski: Najpierw był pomysł na robienie czegoś w duecie przy jednoczesnej nauce gry na a nowych instrumentach. Mieliśmy na początku inne nazwy – Tatrzańska 88, później Ofiary. Kiedy jednak wymyśliliśmy nazwę Nagrobki, to wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.
Udzielacie się również w zespole Gówno, a wcześniej także w innych projektach. Jaką ważne są dla Was Nagrobki? To side-project czy najważniejsza gałąź ekspresji?
AW: Akurat zespół Gówno nie istnieje już od wielu lat, ale to tam zaczęliśmy wspólną pracę i na pewno miał on duży wpływ na to jakie Nagrobki są dziś. Podobnie zespół Samorządowcy, który miałem kiedyś ze swoją córką Mają i który poruszał się w podobnej cmentarno-minimalistycznej konwencji. Warto wymienić też Pustostany gdzie króciutko udzielał się Maciek. Te wymienione zespoły mają z Nagrobkami wspólną cechę – graliśmy w nich piosenki. Mi osobiście posiadanie jednego piosenkowego zespołu zupełnie wystarcza. Mam za to kilka zespołów, w których gram na gitarze i które poruszają się w obszarach wolnej improwizacji. Najbardziej aktywne z nich to Woda, Wolność i Langfurtka. Improwizacja jest bliższa mojemu sercu niż piosenki, ale to nie znaczy, że Nagrobki są mniej ważne. Nagrobkom poświęcamy najwięcej pracy.
W mojej ocenie 90% muzyki popularno-alternatywnej jest o miłości i rozstaniach, 9% o dobrej zabawie, pozostały procent zajmują m.in. zaangażowane protest songi. Wy swoją tematyką sytuujecie się pewnie w jakimś promilu. Ludzkość próbuje zepchnąć swoje poczucie skończoności do nieświadomości. Skąd zatem Wasze zainteresowanie śmiercią?
AW: Moim zdaniem najczęściej trudno stwierdzić o czym tekst właściwie jest. Czasem z tego powodu uznaję, że to była piosenka o miłości. Wielu autorów traktuje obecność słów w piosence jako zło konieczne. Mamy nawet kolegę, który twierdzi, że to mogą być jakiekolwiek sylaby. Jest w tym twierdzeniu sporo racji, ale my pozwalamy się nie zgadzać na taką rolę tekstu. Obraliśmy taką, a nie inną nazwę i w miarę konsekwentnie dobieramy tematykę utworów. Nie jest to też bardzo trudne, bo każda rzecz na świecie opowiada o przemijaniu.
Wydaje się, że tożsamość Polaków jest teraz budowana na śmierci i grobach – grobach żołnierzy wyklętych, ofiar smoleńskich. Krzyże i znicze stoją przy drogach krajowych. Kobiety chce się zmuszać do rodzenia dzieci, które są skazane na śmierć. Jak odnajdujecie się w naszej cmentarnej kulturze? Czy czerpiąc z niej jesteście w niej zakorzeni, czy to rodzaj autoterapii, żeby w niej nie zwariować?
Jest dokładnie tak jak mówisz. Nasza nazwa znalazła nas w Polsce. Wybór był zawężony do dwóch – albo Europalety albo Nagrobki. Nagrobki dają jednak więcej szans na metaforę.
W Waszych tekstach punkowy nihilizm łączy się z egzystencjalizmem. Jak filozofia życia wam przyświeca, gdy wychodzicie z butów twórców.
To jest zdecydowanie Memento Mori, ale takie bardziej Zen lub Tao. To nie jest smutne, a jeśli coś jest zbyt nadąsane posępne i ponure, to my to obracamy w gorzki żart i staje się to jeszcze bardziej posępne i ponure, ale już nie takie przerażające i nieznane.