Wojciech Sadurski pisze o ostatniej fali populizmu – fali, którą obserwujemy, której bezpośrednio doświadczamy i której skutki przyjdzie nam zapłacić. Zapłacić zarówno w sensie metaforycznym, jak również dosłownym.
Czy demokracja skazana jest na trwałą obecność populistów i demagogów? Wydaje się, że tak. Czy jednak demokracje skazane są na rządy populistów? Jak pokazuje historia demokracji zachodnich – niekoniecznie. Populizmy wzrastają w czasach kryzysowych, a upadają, kiedy wychodzi na jaw, że pod atrakcyjną dla obywatela osłoną kryje się ideowo-programowa pustka. Dlatego właśnie populizmy wzrastają falowo, a tymczasem każda fala – trzymając się retoryki Samuela Huntingtona – ma swoją fazę przypływową i fazę odpływową. Wojciech Sadurski pisze o ostatniej fali populizmu – fali, którą obserwujemy, której bezpośrednio doświadczamy i której skutki przyjdzie nam zapłacić. Zapłacić zarówno w sensie metaforycznym, jak również dosłownym.
Książek o populizmie rzeczywiście powstało wiele. Bazy biblioteczne państw obszaru euroatlantyckiego pełne są publikacji – monografii, prac zbiorowych oraz artykułów w mniej i bardziej prestiżowych periodykach naukowych – poświęconych populizmowi i populizmom. Pojawiać się więc może pytanie, czy A Pandemic of Populists Sadurskiego jest kolejnym rozdziałem tej samej opowieści czy może próbą zbudowania nowej narracji w tym niezwykle ważnym obszarze badawczym. Odpowiedź na to pytanie nie jest bynajmniej jednoznaczna. Książka Sadurskiego wpisuje się bowiem w niezwykle bogatą sferę badań nad populizmem, więc w pewnym sensie jest to rzeczywiście element tej samej układanki. Z drugiej jednak strony, Sadurski pisze o ostatniej fali populizmu, która w istocie jest zjawiskiem in statu nascendi – wymaga więc ciągłych obserwacji i analiz, a kolejne wnioski będą również w najbliższych latach poszerzały naszą wiedzę na ten temat. Niewątpliwie więc książkę Sadurskiego należy umieścić w pierwszym szeregu monografii poświęconych zjawisku populizmu w państwach demokratycznych – obok prac Margaret Canovan, Yannisa Papadopoulosa, Paula Taggarta, Yvesa Surela, Petera Maira czy Wolfganga C. Müllera. Na pewno można mówić o swoistej kontynuacji badań, które zaprezentowane zostały przez Yaschę Mounka, Rogera Eatwella, Matthewa Goodwina czy Jana-Wernera Müllera. Sadurski wyniki tych badań wzbogaca o solidnie udokumentowany kontekst polski oraz węgierski, który w sposób szczególny zainteresować powinien opinię publiczną w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, szczególnie zaś właśnie w Polsce czy Węgrzech.
W opowieści tej nie bez powodu pojawia się również kontekst pandemiczny. Autor nadaje mu szczególnego znaczenia poprzez umiejscowienie go w tytule swojej pracy. Krzyczy do nas tym pandemicznym kontekstem, zupełnie jak jeszcze niedawno krzyczeli Iwan Krastew w książce pt. Nadeszło jutro. Jak pandemia zmienia Europę czy Slavoj Žižek w książce pt. Pandemia! COVID-19 trzęsie światem. Sadurski jednakże wyciąga wnioski z tego, jak populiści wykorzystali pandemię do budowania swojego poparcia społecznego, nie tylko pokazuje ich sposoby działania. Pokazuje również, że właśnie w okresie pandemicznym populistyczna skłonność do podważania instytucjonalnego porządku liberalnej demokracji wyłoniła się z zakamarków demokratycznych złudzeń. Nie jest to – jak udowadnia – skłonność nowa, jednakże w nadzwyczajnych realiach pandemii uzyskała ona nowe możliwości materializacji. Cechy najnowszej fali populizmu – w szczególności zaś właśnie jego sceptycyzm do mechanizmów liberalno-demokratycznego porządku – w ostatnich latach stały się jeszcze bardziej widoczne. Tutaj właśnie przykłady z Polski czy Węgier pozwalają wyraźnie przedstawić autorowi dynamikę „rozlewania” się tejże fali. Ten wątek jest chyba najciekawszym w całej monografii Sadurskiego, gdyż w sposób dobitny udaje się mu uchwycić to, co od kilku lat dzieje się w krajach, które obrał sobie za główne przykłady. Sam przykład polski został przez niego gruntownie przeanalizowany, co zostało przez niego zwerbalizowane w ogromnej pracy pt. Polski kryzys konstytucyjny.
A Pandemic of Populists niesie również ogromną wartość teoretyczną, z której niewątpliwie skorzystają wszyscy, którzy poświęcili się badaniom nad populizmem czy nawet demagogią. Sadurski nie pozostaje w starych, klasycznych – choć pod wieloma względami wciąż przecież aktualnych – koleinach badań nad populizmem, które we współczesnej politologii jako pierwsza wytyczyła Margaret Canovan, a w polskich badaniach kontynuowała Maria Marczewska-Rytko. Ma on świadomość, że najnowsza fala populizmu wymaga dokonania swoistego update-u. Propozycja takiej teoretycznej aktualizacji dokonuje się na stronach niniejszej pracy. Sadurski wymienia cechy populizmu w jego najnowszej wersji. Zaczyna od czynników funkcjonalnych: od używania przez populistów agresywnego języka wobec swoich przeciwników politycznych, kreowania wroga i jego stałego demonizowania, po odwoływanie się do spiskowych teorii dziejów i ostrej retoryki religijnej. Przedstawia również jego wymiar organizacyjny, m.in. podkreślając istotną rolę przywódcy całego ruchu, powoływanie się na idee demokracji bezpośredniej i suwerenności ludu czy też na koncepcję woli ludu. Wreszcie wskazuje, że ten najnowszy populizm ma również pewną określoną treść – wbrew wszystkim tym, którzy usiłują wykazywać, że kategoria „populizmu” stanowi wyłącznie puste pojęcie służące naznaczeniu politycznych wrogów. Na tę treść składa się chociażby namacalna wrogość współczesnych populistów do oświecenia i nowoczesności, wybitnie instrumentalne traktowanie procedur demokracji liberalnej, a w istocie podważanie ich rangi i ciągły demontaż, którą to skłonność Sadurski określa wprost – całkiem zresztą słusznie – mianem „antyinstytucjonalizmu”. Jak już wykazywał w Polskim kryzysie konstytucyjnym, przedstawiciele najnowszej fali populizmu wykazują się chorobliwą wręcz niechęcią do instytucjonalnych kaftanów bezpieczeństwa, które od czasów dojrzałej nowożytności systematycznie wkomponowywane są w modele ustrojowe charakterystyczne dla cywilizacji Zachodu. Tak jak Locke, Monteskiusz czy Mill uczyli nas wagi rządów prawa, tak współcześni populiści prawem pogardzają, lekceważą je, manipulują nim i – co chyba najbardziej destrukcyjne – utwierdzają w tej postawie masy społeczne.
Co ważne – warto o tym wspominać szczególnie tym, którzy nie podzielają entuzjazmu do badań naukowych i jednoznacznie formułowanych przez Sadurskiego wniosków – autor A Pandemic of Populists nie ogłosił w swojej książce końca demokracji i bynajmniej nie wziął na siebie roli tego, który odsłaniałby kulisy formowania się nowego autorytaryzmu w państwach, w których populiści przejęli władzę w ostatnich latach. Sadurski idzie raczej tropem Fareeda Zakarii i jego książki Przyszłość wolności. Nieliberalna demokracja w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Przemiany współczesnej demokracji są przez niego ukazane w formie linearnej, a dychotomiczny kontekst sporu między demokracją a autokracją (autorytaryzmem) – całkiem słusznie! – w ogóle się tutaj nie pojawia. Sadurski stawia raczej tezę o dokonywaniu się – użyjmy jego własnych słów – „deformacji demokracji” czy też „stałej erozji demokracji”. Dla obrońców i bojowników o sprawę liberalnej demokracji będzie to paradoksalnie optymistyczny punkt widzenia – skoro bowiem destrukcja demokracji jest procesem ciągłym i liniowym, zawsze więc istnieje nadzieja, iż jej zmiany zachodzić będą w przeciwnym kierunku, ku demokracji skonsolidowanej. W tym miejscu warto przystopować tych adwersarzy Sadurskiego, którzy kolejny raz skorzystają z okazji, aby doszukiwać się w jego pracy publicystycznego zacięcia. Jego wnioski o erozji demokracji wynikają z szeregu badań i analiz, które jednoznacznie wykazują, iż w ostatniej dekadzie liczba państw demokratycznych i demokratyzujących się spadła do stanu z roku 1990. Jeśli nie jest to dowód „deformacji demokracji”, to doprawdy trudno wyobrazić sobie lepszy. Co ważne, współcześni populiści starają się udowodnić, że budowana przez nich demokracja jest zwyczajnie lepsza, prawdziwsza i bliższa ideałowi doskonałości. Przekonują, że ich demokracja jest bardziej demokratyczna! Czy my skądś tego nie znamy?
Lektura książki Sadurskiego pozwala również uzasadnić, dlaczego zbyt dużym uproszczeniem byłoby sprowadzanie rządów współczesnych populistów do miana autorytaryzmu. Wskazuje on szereg różnic, jakie dostrzec można między „zdeformowaną demokracją” populistyczną (czy też „demokracją nieliberalną” Zakarii) a klasycznym modelem autorytarnym. Przede wszystkim jednak odwołuje się on do wątku tak ważnego w polityce końcówki XX wieku i pierwszych dekad wieku XXI – do marketingu politycznego i kreowania wizerunku współczesnego polityka. Otóż tym, co współczesnych populistów odróżnia od klasycznych autokratów, jest fakt, iż ci pierwsi pożądają sympatii społeczeństwa, pragną podobać się ludowi, upajają się wysokimi słupkami poparcia społecznego. Mają rzecz jasna świadomość, że jest to kluczem do rządzenia, przy jednoczesnym podtrzymywaniu demokratycznej logiki systemu politycznego. Lubią jednak ponadto być pupilami opinii publicznej – pozwala im to na kreowanie się na prawdziwych przedstawicieli społeczeństwa, wrogów zdradzieckiego establishmentu, wyrazicieli „woli ludu”. Tymczasem klasyczni autokraci rządzą strachem, przedkładają stosowanie siły, przemocy i represji, aby zagwarantować sobie klucze do bram królestwa. Populiści wolą ludowi schlebiać, łasić się do niego i podlizywać. Są uśmiechnięci i wiecznie z siebie zadowoleni. Żeby jednak dostrzec istotę ich rządów, należy wejść w sferę realnych decyzji politycznych, przyjrzeć się legislacji, w szczególności zaś tej jej części, która przynosi reorganizację szkieletu instytucjonalnego liberalno-demokratycznego państwa. To właśnie tam dostrzeżemy eidos modelu ustrojowego, jaki pragną uformować i bynajmniej nie da się jego cech zamknąć w ramach autorytaryzmu czy autokracji.
Trzeba jeszcze dodać – choć nie zamierzam tutaj spoilerować wszystkich wniosków, tez i kontekstów, które czytelnik odnajdzie w najnowszej książce Sadurskiego – że koncepcji „pandemii populistów” udaje się uniknąć potencjalnych oskarżeń o nadmierne upraszczanie czy uniwersalizowanie. Wręcz przeciwnie, tym, co powinno szczególnie zainteresować osoby dobrze zorientowane w światowej polityce, będzie regionalizacja wniosków, które w swojej pracy przedstawia Sadurski. Wychodzi on z założenia – zresztą całkiem skutecznie to później udowadnia – że tak jak wszystkie demokracje są do siebie na ten sam sposób podobne, tak też demokracje wadliwe różnią się od siebie, każda zaś na swój własny sposób. Choć więc we współczesnych demokracjach populistycznych znajdziemy całkiem solidnie rozbudowany wspólny mianownik, to jednak równie interesujące okaże się wszystko to, co każdy z tych populizmów odróżnia od innych. Odrębne będą przypadki środkowoeuropejskie, jak narodowy populizm w Polsce czy Węgrzech, odrębnymi przykładami będą zaś populizmy latynoamerykańskie czy tym bardziej populizm na Filipinach. Dlaczego zaś wciąż należy mówić o tej samej, najnowszej fali populizmu? Dlaczego pisać o nich jedną, wspólną pracę? Dlaczego widzieć w nich wszystkich symptom tego samego „widma populizmu” krążącego po świecie? To już trzeba sięgnąć po książkę Wojciecha Sadurskiego i pozwolić, aby autor sam odpowiedział na wszystkie te pytania. Niewątpliwie pozwoli to wyjść poza publicystyczny i zdroworozsądkowy paradygmat, do którego niestety przyzwyczajają nas wątłe dyskusje wokół współczesnego populizmu.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl
