Trwający od ponad 6 miesięcy protest indyjskich farmerów z ruchu Phir Dilli Ćalo zdaje się nie przynosić oczekiwanych rezultatów. To jeden z największych protestów w historii odbywający się w możliwie najbardziej niesprzyjających okolicznościach, jakie można sobie wyobrazić – podczas pandemii koronawirusa. Kim są protestujący, o co walczą i jaki jest bilans ich dotychczasowych działań?
KIM SĄ PROTESTUJĄCY?
Na pytanie Kim są protestujący? Mój przyjaciel R. z północnych Indii odesłał mnie do krążących w sieci licznych fotografii z protestów:
„Kim są protestujący? To w znakomitej większości Sardar (tytuł używany na subkontynencie indyjskim w stosunku do społeczności sikhów – przyp. red.). Wystarczy spojrzeć na ich ubiór. Każdy protestujący mężczyzna, którego spostrzeżesz nosi pagri (turban), czyż nie?”
Istotnie, znaczna część protestujących to mieszkańcy stanów Harjana, Pendżab i Uttar Pradeś, należący do społeczności indyjskich sikhów – czwartej pod względem wielkości mniejszości religijnej w Indiach. Błyskawicznie jednak zyskały one zasięg ponadreligijny i ogólnokrajowy wywołując masowe demonstracje solidarności w pozostałych częściach Indii.
CZEMU SIĘ SPRZECIWIAJĄ?
Rząd Indii pod wodzą premiera Narendry Modiego wprowadził nowe regulacje zmieniające sposób, w jaki rolnicy będą sprzedawać swoje produkty rolne (dotychczas obowiązywał kontrolowany na szczeblu stanowym system mandi). Zgodnie z indyjskim prawem kwestie związane z rolnictwem są domeną władz stanowych. Rząd zdecydował się jednak na nadzwyczajny krok, jakim było uchwalenie trzech nowych ustaw rolnych (trl. kṛszi kānūn). Spowodowało to lawinę oskarżeń nie tylko o zignorowanie zastrzeżeń zgłaszanych przez opozycję, ale także o brak konsultacji społecznych ze związkami rolniczymi i innymi zainteresowanymi stronami. Zaowocowało to piętrzącymi się wątpliwościami względem niepewnej przyszłości mieszkańców indyjskiej wsi. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że indyjscy rolnicy nie powinni narzekać na swój los. Rząd od lat zapewnia im hojne dotacje, zwolnienie z podatku dochodowego i ubezpieczenie plonów. Co więcej, ceny 23 produktów rolnych są gwarantowane, a długi często umarzane, gdy rolników nie stać na spłatę pożyczek. W obliczu widma utraty dotychczasowych przywilejów rolnicy postanowili zaprotestować przeciwko zmianom w indyjskich przepisach rolnych, które według nich stanowią zagrożenie dla ich autonomii oraz gwarantowanych dotychczas zysków. Kluczem do zrozumienia, co tak naprawdę wydarzyło się w Indiach jest instytucja Minimal Support Price (MSP). Jest to forma interwencji rynkowej rządu Indii w celu zabezpieczenia producentów rolnych przed gwałtownymi fluktuacjami rynku. Innymi słowy MSP to cena odgórnie ustalana przez rząd, gwarantująca zyski i chroniąca rolników przed nadmiernym spadkiem cen ich oferowanych przez nich produktów. Reforma agrarna ma prowadzić do zniesienia korzystnych z punktu widzenia rolników zamówień rządowych. Ci z oczywistych powodów sprzeciwiają się kontraktowym umowom z nabywcami korporacyjnymi. Obawiają się, co zrozumiałe, dyktatu z ich strony oraz gigantycznej konkurencji, która wyeliminuje z rynku drobnych przedsiębiorców rolnych, przyznając pierwszeństwo większym znacznie podmiotom rynkowym. Zdaniem jednego z liderów protestów Gurnama S. Charuniego:
„Jeśli pozwolimy by wielki biznes decydował o cenach i ilości skupowanych towarów, to stracimy nasze ziemie, stracimy nasz dochód. Nie ufamy wielkim korporacjom. Wolny rynek działa w krajach z mniejszą korupcją i większymi regulacjami. U nas się to nie sprawdzi”.
Zwolennicy ustawy twierdzą zaś, że reforma ta ma szansę uwolnić rynek oraz doprowadzić do modernizacji i podwyższenia produktywności indyjskiego sektora rolniczego. Zdaniem ekonomisty Ajita Ranade:
„Danie rolnikowi swobody sprzedaży poza systemem mandi, jest potrzebnym i mile widzianym krokiem w stronę uwolnienia rynku. Jednak system mandi powinien współistnieć wraz z (kapitalistycznym i konkurencyjnym – przyp. red.) systemem rynkowym”.
ZAMIESZANIE W DELHI?
O tym jak bardzo potrzebna jest reforma, może świadczyć epidemia samobójstw. Od 1995 do 2019 roku ze względu na rosnące zadłużenie i niskie dochody życie odebrało sobie niemal 300 tys. osób związanych z sektorem rolniczym. W samym 2019 roku wskaźnik ten wyniósł 10 281 ofiar. 21 stycznia 2021 r. 42-letni Jai Bhagwan Rana popełnił samobójstwo połykając truciznę podczas trwającego protestu w pobliżu New Delhi. W liście pożegnalnym pisał o aktualnej walce o ochronę praw indyjskich rolników:
„Rolnicy z całego kraju protestują przeciwko ustawom rolnym, choć wedle narracji rządu to kwestia tylko dwóch czy trzech stanów. Nie jest to jedynie ruch społeczny, ale walka o podstawowe prawa”.
Nie dziwi więc, że gdy w sierpniu rolnicy usłyszeli o zagrażających ich interesom zmianach legislacyjnych, zaczęli protestować. Wkrótce postanowiono zorganizować marsz na stolicę kraju. Rolnicy ruszyli do miasta z zapasami jedzenia, gotowi okupować stolicę nawet przez kolejny rok. Zapasy dostarczały im też różne organizacje i związki zawodowe wspierające protesty. Cały ruch określany jest mianem Dilli Ćalo, czyli w wolnym tłumaczeniu chodźmy do Delhi. Począwszy od północno-zachodniego stanu Pendżab w lipcu 2020 roku, protesty stopniowo rozlały się na pozostałe regiony kraju. Najbardziej spektakularnym momentem protestów było masowe pojawienie się demonstrantów na granicach stolicy kraju pod koniec listopada 2020 roku. Ich liczba z całą pewnością przekroczyła 50 000, a w ciągu tygodnia wzrosła do około 300 000. Pieszy marsz na stolicę kraju rozpoczął się w oddalonym o czterysta kilometrów Pendżabie. Apogeum protestów miało zaś miejsce w styczniu, kiedy prawie milion protestujących z całego kraju pojawiło się na ulicach Delhi. Protesty przybrały formę blokady dróg łączących stolicę z innymi częściami kraju. Wkrótce strajki objęły tak duży obszar, że zaczęły przypominać odrębne miasteczka o powierzchni około 10-15 kilometrów. Protestujący spali w przywiezionych ze sobą wózkach przywiązanych do traktorów, przemówienia zaś odbywały się w wielkich pandalach (rodzaj konstrukcji zwykle związanej z uroczystościami religijnymi; tymczasowe audytorium z płóciennych namiotów). Dzięki obecności śpiewaków przybyłych z Pendżabu czy Mumbaju podczas protestów nie zabrakło także elementu muzycznego o silnym przekazie rewolucyjnym. Ich poświęcenie i upór były imponujące. Przetrwali srogą zimę, kiedy nocne temperatury w Delhi osiągały 1-2℃, palący upał oraz drugą falę epidemii koronawirusa. Zdecydowanie nie był to piknik, jak relacjonowały niektóre kanały informacyjne w Indiach. Nie mają mimo to zamiaru rezygnować z demonstracji wzywając rolników do kolejnego zjednoczenia się i wyjścia na ulicę. Ponad 500 protestujących rolników zginęło podczas demonstracji, nie mogąc znieść trudów pogody i uciążliwych warunków życia. Część z nich padła ofiarą współtowarzyszących chorób i tragicznych wypadków drogowych podczas podróży z odległych wiosek do miejsc protestów w stolicy.
Nie dziwi fakt, że rząd obarcza demonstrantów winą za wzrost zachorowań na COVID-19. Przywodzi to na myśl oskarżenia kierowane w stronę Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i masowych protestów przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej podczas pandemii koronawirusa w 2020 roku w Polsce. Druga fala pandemii siłą rzeczy ograniczyła mobilizację i osłabiła morale rolników. Choć ich liczba znacznie zmalała, nie przestali oni protestować. Przywódcy ruchu Dilli Ćalo prowadzili jednocześnie kampanię przeciwko partii rządzącej podczas ostatnich wyborów stanowych w Bengalu Zachodnim. Porażka Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) została przyjęta jako ich bezprecedensowe zwycięstwo. Protesty, choć nieco stłumione, wciąż odbywają się lokalnie w stanach takich jak Harjana, Pendżab, zachodni Uttar Pradeś czy Radżastan. Rolnicy zapewniają, że jeśli zajdzie taka potrzeba, gotowi są protestować nieprzerwanie do następnych wyborów parlamentarnych w 2024 roku.
Nie należy zapominać o nieocenionej roli kobiet w protestach. Uczestniczka masowych protestów, 53-letnia Mandeep Kaur z Ludhiany w stanie Pendżab sprzeciwia się stereotypowemu podziałowi ról na podstawie płci:
„Zawód rolnika nie jest zdefiniowany przez płeć. Nasze pola dają te same plony, bez względu na to, czy są pielęgnowane przez kobiety czy mężczyzn. Indyjscy rolnicy protestują. Dlaczego (my, kobiety – przyp. red.) mamy siedzieć w domu?”
68-letnia Sukhwinder przyznaje:
„Jesteśmy gharelu (kobieta prowadząca gospodarstwo domowe – przyp. red.), niewiele wiemy o świecie, ale po przyjeździe tutaj zdałyśmy sobie sprawę, jak wielka jest to walka. Jesteśmy na nią przygotowani, niezależnie od tego, jak długo potrwa. Protest pokazuje, że cały kraj jest z nami. Słyszałam, że ludzie z Australii, Kanady i Ameryki też są z nami”.
Z kolei 75-letnia Daljinder wierzy, że jej bracia i siostry-rolnicy w końcu zdołają przekonać rząd do swoich racji:
„Zdołamy przekonać Modiego. Nie cofniemy się, dopóki nie uzyskamy naszych praw”.
Rolnicy zasługują na wsparcie w ich walce o godne warunki życia, w końcu każdy powinien mieć do nich prawo. Kolejni uczestnicy protestów dołączają do strajku głodowego. Wielu z nich poniosło śmierć, wliczając w to osoby, które odebrały sobie życie. Nie należy także zapominać o ekonomicznym skutku reform rolniczych w Indiach. Według Spices Board India aż 68 proc. Przypraw takich jak pieprz, kardamon, chilli, imbir, kolendra, kurkuma, kumin, czosnek, curry w proszku czy koper włoski pochodzą z tego kraju. Indie to największy eksporter ryżu basmati i największy producent mleka na świecie oraz drugi największy producent ryżu, pszenicy i innych zbóż oraz drugi zaraz za Chinami największy producent warzyw i owoców. Znakomita większość roślin o właściwościach medycznych eksportowanych do pozostałych części świata pochodzi z Chin oraz subkontynentu indyjskiego
To tylko jeden z licznych argumentów, nie będący nawet w połowie tak ważny, jak walka o prawa człowieka, niezależnie od tego, skąd pochodzimy. Warto w tym miejscu przytoczyć słowa 27-letniej Ramanpreet Kaur, która protestowała w Nowym Jorku, by wesprzeć swoich rodziców i dziadków z Indii:
„Nawet jeśli osobiście nie czujesz się związany z Indiami czy rolnikami, którzy tam żyją, jako człowiek żyjący na Ziemi powinieneś przejmować się wyzyskiem ludzi, którzy karmią cię każdego dnia”.
Artykuł powstał dzięki nieocenionemu merytorycznemu wsparciu Profesora Surindry Jodhki z Centrum Badań Systemów Społecznych z Uniwersytetu Jawaharlala Nehru w New Delhi.
Autor zdjęcia: Randeep Maddoke
_________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.