NATO powinno zacząć wyznaczać Putinowi czerwone linie, których przekraczanie będzie oznaczało określone reakcje Sojuszu.
Absolutną rację ma Premierka Estonii Kaja Kallas w swoim artykule dla The New York Times, pisząc że trzeba zrobić wszystko aby Putin nie myślał że tę wojnę wygrywa. To byłby wyrok na kolejne państwa w Europie.
Rację ma też Michael Ignatieff w artykule opublikowanym przez Gazetę Wyborczą pisząc: „Jeśli jednak nie uda się powstrzymać Rosjan, Zachód będzie musiał zdecydować, czy może przyglądać się bombardowaniu pałacu prezydenckiego w trzymilionowym europejskim mieście i niszczeniu demokratycznie wybranego rządu. (…) Strategicznym celem Zachodu w tej wojnie powinno być zachowanie rządu Zełenskiego Ocalając go, Zachód może uratować Ukrainę. Wszelkie rosyjskie wysiłki zmierzające do zniszczenia ekipy Zełenskiego powinny stanowić czerwoną linię Zachodu: moment, w którym Zachód wysyła Putinowi sygnał, że jeśli nie zaprzestanie działań, odpowie siłą.”
Dzisiejszy szczyt NATO powinien być końcem narracji wykluczającej działanie Sojuszu na Ukrainie. Jeśli chcemy zakończyć tę tragedię na Ukrainie i nie chcemy jej przeniesienia do innych państw potrzebujemy wielkiej zmiany mentalnej i planu działania. Putin musi przegrać, nie może udać mu się zniszczenie ukraińskiej państwowości. Państwo ukraińskie musi przetrwać.
Widmo wojny przeraża nas wszystkich. Jednak to paradoksalnie paniczny strach przed nią może doprowadzić do tego, że zawita również do naszych domów. Solidarność i stanowczość Sojuszu oraz przetrwanie Ukrainy może globalnej wojnie zapobiec.
