Nauka programowania jest niezwykle ważna, ponieważ jest ona swoistego rodzaju językiem – a żeby poznać świat i kulturę, trzeba nauczyć się języka, mówi Jowita Michalska, założycielka fundacji Digital University, organizatorka wydarzenia ‘Masters & Robots’ oraz przedstawicielka Singularity University w Polsce. W obliczu dynamicznych zmian zachodzących na rynku pracy, a także w naszym codziennym życiu, nie możemy sobie pozwolić na lenistwo. Co robić, aby przygotować siebie i następne pokolenia na przyszłość, w której technologia wiedzie prym?
Olga Łabendowicz: W jaki sposób przygotować młodych ludzi na przyszłość, która de facto pod kątem technologii nie jest znana? Jakie kompetencje kształcić i jak nakierowywać na to, czego jeszcze nie znamy?
Jowita Michalska: Na początku może lekko przestraszę tym, co powiem, ale potem będzie już bardziej pozytywnie: mniej więcej w połowie września ukazał się najnowszy raport World Economic Forum na temat przyszłości rynku pracy. Ujawnia on, że do 2020 roku 75 milionów miejsc pracy zniknie z rynku ze względu na zastąpienie określonych stanowisk różnymi elementami automatyzacji. Pojawi się jednak 133 milionów nowych posad związanych ze sztuczną inteligencją i szeroko rozumianą technologią. Wniosek World Economic Forum jest taki, że każdy przeciętny pracownik powinien poświęcić 101 dni w ciągu tych trzech lat na tzw. reskilling, czyli reedukację. Powinniśmy się zastanowić, ile tego czasu rzeczywiście spędzamy na dokształcanie. I najlepiej zacząć od języka programowania.
Za 15 lat, kiedy moja córka będzie wchodzić na rynek pracy, nie będą potrzebni programiści, bo maszyny w dużej mierze będą sobie radzić same w tym zakresie. Mimo tego, umiejętność programowania będzie kluczowa, ponieważ jest ona swojego rodzaju uniwersalnym językiem. Żeby poznać więc przyszły świat i jego kulturę, trzeba się będzie programowania nauczyć. Jeśli chcemy zrozumieć jak maszyny działają – bo za kilkanaście lat będziemy z nimi pracować – musimy znać chociaż podstawy.
Dlatego uważam, że nowych technologii trzeba uczyć w szerokiej perspektywie. W Digital University zaczynamy pracę z dziećmi od 6 roku życia. Uczenie się programowania fantastycznie rozwija mózg dziecka – dowody na to obserwuję we własnym domu, dzięki córce. Oczywiście, nie wolno zapominać o tzw. soft skills, czyli kompetencjach miękkich, gdyż szalenie istotne jest to, żeby młodzi ludzie od dziecka nabywali umiejętności kreatywnego i krytycznego myślenia.
Z tego właśnie powodu, prowadzone przez nas zajęcia ściśle wiążą się z obszarami artystycznymi – fotografią, produkcją wideo oraz filmowaniem. Następnie łączymy to z umiejętnościami technologicznymi, ponieważ dziecko będzie musiało potrafić wykorzystać w praktyce „narzędzia twarde”, które mu daliśmy – mówię tutaj o obróbce i złożeniu projektu. Wieńczącym pracę elementem jest „projektowanie przyszłości”. Dajemy dzieciom – nawet 6-latkom – podzielonym na zespoły, problem do rozwiązania. One podejmują decyzję, które z rozwiązań – powstałych w fazie „burzy mózgów” – mają zastosować i prototypują je, używając znanych im technologii. I to jest coś, co otwiera umysł. W ten sposób zapoznajemy je z metodologią design thinking, żeby prostą drogą mogły do tego rozwiązania dojść.
OŁ: Brzmi bardzo ambitnie. Czy to jednak wystarczy?
JM: Bardzo często jestem pytana, czy nie uważam, że rozwój technologii może się dla nas skończyć masowym bezrobociem z minimalnymi wypłatami umożliwiającym zaledwie wegetację. Ja jednak uważam, że trend ten pomoże nam pozostać ludźmi w dłuższej perspektywie. Współczucie, empatia, kreatywność – to są cechy, które pozostaną najsilniejszymi wyróżnikami człowieka – w tym obszarze będziemy się plasować jako ludzkość.
Istnieje już sztuczna inteligencja, która niekiedy ściśle współpracuje z lekarzami i zdecydowanie pomaga w diagnostyce – na tym polu nie powinniśmy usiłować konkurować z technologią. Ale zobaczmy, co nam zostało – empatia do pacjenta, wsparcie emocjonalne i zrozumienie w obszarach, do których technologia nie dotrze. Sama sztuczna inteligencja raczej nie zastąpi np. opieki nad ludźmi starszymi. Jej wykorzystanie będzie się raczej sprowadzać do pomocy przy rozwiązaniach wymagających siły, jak choćby przeniesienie danej osoby z pokoju do łazienki. Jednak troska pozostanie czymś typowo ludzkim.
Ponieważ nie wiemy, jak będą wyglądać nowe miejsca pracy, warto być otwartym na zmianę – do nasz mózg, pomimo tego, że ewolucyjnie się rozwija, trzeba wręcz przymuszać. Ciekawość świata, eksperymentowanie, popełnienie błędów i wyciąganie z nich wniosków – to jest coś, co musimy zaszczepić w nowych pokoleniach.
W parze z byciem otwartym na wszystko co nowe musi iść świadomość zachowania bezpieczeństwa w Internecie. W tej chwili już drugi rok z rzędu Digital University będzie prowadzić program z NASK-em [Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa – przyp. red.] w najmniejszych miejscowościach w całej Polsce. W zeszłym roku koło 8 tys. dzieciaków wraz z rodzicami czy nauczycielami wzięło udział w tym programie, a w tym roku liczymy na kolejne 15 tysięcy. W ramach tej inicjatywy uczymy podstawowych zagadnień związanych z bezpieczeństwem w sieci. Irracjonalne jest to, że rodzice często pozwalają dziecku bez kontroli surfować po Internecie, bo zwyczajnie uważają, że to dziecko lepiej się na tym zna od nich samych. A przecież to właśnie rodzice powinni znać możliwości, jakie ma dziecko korzystające z sieci bez kontroli, znać zagrożenia, jakie przed nim stoją, i zadbać o jego bezpieczeństwo.
OŁ: Dzieci można dużo łatwiej nauczyć nowego podejścia do świata. Jak jednak otwierać na zmiany starsze pokolenie, aby się ich nie obawiało?
JM: Rewolucja czeka cały rynek pracy. Miejsca pracy znikają. Znikają oczywiście prace łatwo „kopiowalne”, jak kierowcy czy magazynierzy. Przykładowo, Moley Robotics właśnie wyprodukowało robota, który potrafi samodzielnie przygotować 2 tys. całkiem niezłych, różnych posiłków. Więc te wszystkie rzeczy, które zakładają pewną mechaniczną powtarzalność zostaną bardzo szybko przejęte przez technologię.
Ale nie tylko. Pracownicy biurowi także nie są bezpieczni. Przykładem niech będzie firma Clifford Chance – jedna z największych kancelarii prawnych na świecie – która już od roku używa sztucznej inteligencji na stanowisku prawnika. „New York Times” przyznał się do tego, że w zeszłym roku kilkaset artykułów, które ukazały się na łamach tego pisma, powstało przy użyciu sztucznej inteligencji. To już się dzieje.
Oczywiście, kreatywność będzie jeszcze długo domeną człowieka – ceniony kucharz czy dziennikarz, którego fantastycznie się czyta, nie powinien czuć się zagrożony. Natomiast proste newsy już praktycznie przeszły w ręce technologii i to zjawisko będzie się dalej rozwijało, czy tego chcemy, czy nie. Znowuż, Kai-Fu Lee – znany pracownik Apple i doktor zajmujący się badaniami w zakresie sztucznej inteligencji na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley – w swojej książce AI Superpowers pokazuje, że w perspektywie 5 lat w krajach rozwiniętych nie będzie zapotrzebowania na radiologów, dlatego że można ten zawód całkowicie zautomatyzować. Podkreślam jednak, że wciąż istnieją obszary, które nie przejdą w ręce technologii. Albo też takie, które pozostaną na rynku, ale w ramach których nieco zmienią się obowiązki pracowników.
OŁ: Co w dużej mierze będzie, jak rozumiem, korzyścią?
JM: Tak. Będziemy mogli się oddać pracy bardziej kreatywnej, związanej z myśleniem, twórczym rozwiązywaniem problemów. Należy jednak mieć świadomość, że nie wszyscy będą na to gotowi, gdyż korporacje wykształciły w nas „robotyczny” element, więc to jest trochę tak, że ludzkość zrobiła sobie sama psikusa.
Przez ostatnich 200 lat uczyliśmy się, jak zostać troszeczkę robotami, pracującymi od 9:00 do 17:00, robiącymi wycinek procesu, nie widząc i do końca nie rozumiejąc jego początku i końca. Teraz ludzkość zaproponowała sztuczną inteligencję, która ma nas zastąpić w tym, czego się uczyliśmy przez dwa stulecia. To trudna sytuacja, do której trzeba będzie się dostosować.
Sama kultywuję 3 zasady, które stosuję w życiu codziennym. Pierwsza: czytać ciekawe książki, najlepiej jedną na tydzień. Rekomenduję poszukać dla siebie czegoś w swojej tematyce, ale jednocześnie by taka publikacja zahaczała o zagadnienia związane z nowymi technologiami.
Druga to popatrzeć na 5 najbliższych osób i zastanowić się, czy są to ludzie, od których możemy się czegoś ciekawego dowiedzieć; którzy stanowią pewnego rodzaju wyzwanie intelektualne.
Trzecia zakłada, że raz w miesiącu robię sobie rachunek sumienia: „czy nauczył(a/e)m się czegoś nowego?”. Mówię tutaj przede wszystkim o obszarach artystycznych, które pozwolą nam rozwijać kreatywność, otwartość na eksperymenty. To może być poznanie kogoś, kto zajmuje się pisaniem scenariuszy filmowych, zaangażowanie się w jakąś sztukę wizualną czy po prostu zapisanie się na zajęcia z garncarstwa – chodzi o odkrywanie nowych światów.
OŁ: No dobrze, ale od czego w takim razie zacząć?
JM: Nauczmy się najpierw podstaw programowania – np. Scratcha. To prosty język, każdy jest w stanie się go nauczyć, a dzięki niemu można poznać mechanizmy, które niedługo będą naszą codziennością. Istnieją gigantyczne biblioteki kursów on-line we wszystkich możliwych językach; ja proponuję edX.org – program zainicjowany przez najwybitniejsze amerykańskie uczelnie, dzięki któremu można np. ukończyć harvardzki kurs, który prowadzony jest stacjonarnie na tej uczelni za wielkie pieniądze.
Angażujmy się wolontariacko w jakąś przestrzeń start up-ową, gdzie tę samą rzecz, którą firma, w której pracujemy robi przy udziale przykładowo dwóch tysięcy osób, trzeba zrobić w grupie zaledwie czterech entuzjastów. I oczywiście, słuchajmy młodych ludzi. Próbujmy robić więcej od siebie, dla siebie.
OŁ: Jak zatem zachować balans pomiędzy rozwojem wiedzy na temat technologii a własnymi pasjami? Jak każdy przeciętny dorosły czy dziecko ma żyć w świecie sztucznej inteligencji, nie zatracając własnego „ja”?
JM: Nie możemy dziecka pchać w robienie wszystkiego na raz. Obecnie mamy do czynienia z prawdziwym wysypem zajęć dodatkowych – tutaj posyłamy córkę na zajęcia z gry na flecie, na basen i kurs języka angielskiego, a syna na karate, niemiecki i gitarę, przez co w rezultacie dzieciom brakuje czasu na inne rzeczy. Należy przewartościować pewne kultywowane przez nasze społeczeństwo schematy. To, że dziecko umie dodawać pliki do chmury nie znaczy, że rozumie, czym jest bezpieczeństwo w sieci, gdyż to rodzice muszą zadbać o jego edukację technologiczną. Nie oszukujmy się – szkoła tego raczej nie zrobi.
Nowoczesnych technologii można uczyć się w bardzo prosty sposób, używając chociażby różnych aplikacji, które przykładowo ułatwią nam zarządzanie czasem. Czytajmy książki traktujące o człowieku i jego przyszłym otoczeniu, jak choćby „The Brief History of Tomorrow” Yuvala Noah Harariego [Homo deus: krótka historia jutra – przyp. red.]. To bardzo fajna pozycja, ponieważ ciekawie otwiera nas na wiele wątków – głównie stawia pytania, wymagając od nas samych znalezienia odpowiedzi, a nie daje je na wejściu. Jeśli ktoś nie przepada za czytaniem, niech obejrzy wywiad z autorem, albo posłucha ciekawego podcastu na ten temat w drodze do pracy. Zacznijmy się uczyć, bo mamy ku temu mnóstwo możliwości.
Pamiętajmy, że choć interakcja człowiek–maszyna będzie miała bardzo wiele konfiguracji, to najważniejszą z nich będzie współpraca między tymi dwoma podmiotami, czy tego chcemy, czy nie. Nie zapominajmy także, że w perspektywie długoterminowej maszyny wymogą na nas, abyśmy byli bardziej ludzcy, niż jesteśmy dziś. I nie bójmy się tego.
Jowita Michalska – Założycielka Fundacji Digital University, managerka z prawie 20 letnim doświadczeniem na rynku marketingu i mediów. Pracowała na największych budżetach i projektach w Polsce. Odpowiadała za wielokrotnie nagradzane kampanie reklamowe: m.in. Heyah, a potem Plus z kabaretem Mumio. Przez długi czas związana ze światem dużych korporacji z obszaru telekomunikacji, a potem energetyki. Przez ostatnie 2 lata jako Doradca Prezesa Zarządu i Dyrektor Marketingu Polskiej Grupy Energetycznej. W ramach Digital University edukuje kadry menedżerskie z zakresu nowych technologii i transformacji cyfrowej. Jest też przedstawicielką Singulairty University w Polsce oraz organizatorką ‘Masters & Robots’ – corocznego wydarzenia poświęconego przyszłości nauki, biznesu i człowieka.
Opracowała: Joanna Kwiatkowska
2. edycja ‚Masters & Robots’ odbędzie się w dniach 13-15 listopada w Warszawie. To wydarzenia dla wszystkich chcących przygotować się na przyszłość. W ciągu trzech dni uczestnicy imprezy przyjmą ogromną dawkę wiedzy na temat efektywnego wykorzystania nowych technologii oraz nowoczesnego zarządzania biznesem. Motywem przewodnim wydarzenia jest transformacja cyfrowa i wpływ jaki wywrze na nas w ciągu 10 lat. Wystąpi blisko 30 zagranicznych prelegentów m.in. z USA (Dolina Krzemowa, Nowy Jork, MIT), Holandii, Szwajcarii, Izraela i Singapuru. Impreza odbędzie się w Global Expo na Modlińskiej 6D. Zapraszamy!