Domena swobody jednostki i domena władzy państwowej wzajemnie się wypychają, więc poszerzanie zakresu funkcji państwa nieuchronnie prowadzić musi do zawężania wolności obywateli.
W świecie po kryzysie finansowym 2008 r. dominująca w dyskursie intelektualnym narracja lewicowa uczyniła z terminu „neoliberalizm” polityczną obelgę pierwszego sortu. Do tego stopnia skutecznie, że najprawdziwsi zwolennicy idei neoliberalnych odżegnują się od tej nazwy, a nawet twierdzą, że czegoś takiego nigdy nie było. Tutaj tą dziecinadę odsuniemy na bok. „Neoliberalizmy” były w dziejach idei liberalnej dwa. Pierwszy, zwanym częściej po prostu „nowym liberalizmem”, to był socjalliberalizm przełomu XIX i XX w., który na kilkadziesiąt lat zdominował inne nurty. Drugi był zaś swoistym renesansem liberalizmu klasycznego XVIII i XIX w., który odcinając się od radykalnych ścieżek myślowych w stylu darwinizmu społecznego, wprowadził klasycznie liberalne refleksje z powrotem do centrum debaty, ale także dokonał ich znaczących modyfikacji, nie tylko spowodowanych wymogami nowego stulecia. Ten nurt będziemy tutaj, wbrew modom intelektualnym, nazywać neoliberalizmem.
Neoliberalizm wyłonił się po II wojnie światowej i ukształtował jako wersja liberalizmu klasycznego, kładąca większy nacisk na aspekt ekonomiczny. Neoliberalizm opowiada się za znacznym ograniczeniem interwencjonizmu państwowego, traktuje wolny rynek i konkurencję jako podstawowe gwarancje wolności jednostki i fundament liberalnego państwa, duży nacisk kładzie na rozwój stosunków handlowych i gospodarczych powiązań między państwami, upatrując w nich gwarancji unikania wojen (entuzjazm wobec procesów globalizacyjnych).
W tym ujęciu wolność człowieka ogranicza przede wszystkim ingerencja państwa z życie społeczno-gospodarcze. Domena swobody jednostki i domena władzy państwowej wzajemnie się wypychają, więc poszerzanie zakresu funkcji państwa nieuchronnie prowadzić musi do zawężania wolności obywateli. Za złudną uznaje neoliberalizm też wiara w możliwość drobiazgowego uporządkowania życia społeczeństwa według zasad misternego planu, zgodnie z wyobrażeniami planistyki ekonomicznej. Ma to aspekt polityczny i moralny, ponieważ usiłowanie planowania rodzi konsekwencję w postaci ujawniania się zagrożenia totalitaryzmem („droga do zniewolenia”). Wolność ekonomiczna stanowi zaś fundament wolności osobistej oraz indywidualizmu, rozumianego jako świadomość podmiotowości osoby ludzkiej, statusu człowieka jako istoty zasługującej na szacunek i cieszącej się całą gamą praw. Planowanie za każdym razem wymusza arbitralność doboru celów i metod ich osiągnięcia. Przerzucenie kompetencji do podejmowania tak fundamentalnych decyzji na władzę państwową musi z czasem prowadzić do dyktatury. Państwo liberalne powinno więc być dokładnym przeciwieństwem państwa totalnego. Powinno ono wycofać się z ingerencji w procesy gospodarcze, pozwolić na samorzutne konfigurowanie się ładu społecznego, stojąc jedynie na straży prawa.
Konstrukcja państwa opiekuńczego i sprawiedliwości społecznej utrudniają działanie gospodarki prywatnej i tłumią wolność człowieka. Neoliberalizm zarzuca welfare state to, iż prowadzi do nieograniczonego wzrostu zobowiązań po stronie wydatków budżetowych, jest chronicznie nieefektywne w inwestowaniu tych środków, a także powoduje niekorzystną ewolucję mentalności społecznej, gdzie ginie duch przedsiębiorczości, konkurencji i niezależności, rozwija się natomiast roszczeniowa postawa względem państwa, próżniactwo i potrzeba opieki dziedziczona przez kolejne generacje.
Podstawowym założeniem filozofii neoliberalnej jest odrzucenie racjonalizmu jako możliwej metody kształtowania procesów społecznych i ekonomicznych. Ich złożoność, przypadkowość i nieprzewidywalność powoduje, że niemożliwe jest racjonalne planowanie czegokolwiek w skali makro, czyli w skali państwa, całego społeczeństwa, całej ekonomiki. Tylko indywidualne jednostki, w skali mikro, są w stanie planować w sposób skuteczny i działać w sposób racjonalny. Ich zbiorowy wysiłek składa na się na spontanicznie powstały porządek społeczno-ekonomiczny. Jest on pozbawiony określonego kierunku, ale dalece bardziej doskonały od jakiegokolwiek projektu czy planu. W taki sposób powstały wszystkie instytucje ludzkiej cywilizacji. Nie są one ani „naturalne”, czyli takie, które istniały i istnieją, gdyż istnieć muszą, niezależnie od ludzkiej woli, ani nie są wynikiem konkretnej decyzji ludzkiej o ich powstaniu. Kształtują się one raczej stopniowo, ulegają przeobrażeniom i modyfikacjom w wyniku ludzkiej działalności, lecz w sposób spontaniczny, przez człowieka niezamierzony. Są rezultatem ludzkiego działania, ale nie ludzkiego projektu. Tutaj neoliberalizm bierze filozoficzny rozbrat z klasycznym liberalizmem, który głosił pochodzenie podstawowych instytucji od prawa natury i konstruktywistycznej właśnie umowy społecznej.
Jeśli porządek społeczny jest przejawem spontanicznej ewolucji, to nie ma możliwości administracyjnego sterowania społeczeństwem. Próby upowszechniania nowych zasad, które nie miały dotąd oparcia w zwyczajach, mają niewielki potencjał oddziaływania. Społeczeństwo jest zbiorem jednostek o niezwykle zróżnicowanych światopoglądach, jego cechą jest mnogość hierarchii wartości. Próba zakwestionowania tego faktu oznaczałaby ograniczenie wolności jednostki i zniszczenie podstaw cywilizacji. Wszelki postęp i zmiany społeczne mogą zachodzić tylko poprzez indywidualną działalność poszczególnych jednostek. Są one od siebie niezależne, ale wypadkowa ich działań może, w określonych warunkach, przebiegać w danym kierunku. Wtedy społeczeństwo i jego kultura podlegają widocznym przemianom, które jednak nigdy nie mogłyby mieć miejsca, gdyby miały być zadekretowane i przeprowadzone zgodnie z jakimś ogólnym planem.
Wolność zawsze, przez wzgląd na jej samą naturę, prowadzi ku przewadze korzyści nad stratami. Odwrotnie jest w przypadku stosowania przymusu, chyba że jest on konieczny, aby uniemożliwić jednym ograniczanie wolności drugich. Współczesne państwa uciekają się do stosowania przymusu także w innych sytuacjach (jest to uzasadnione wtedy, gdy chodzi o realizację tych zadań, które tylko i wyłącznie państwo może podejmować). Ważne jest jednakże, aby władza państwowa była w takich przypadkach wyraźnie związana prawem, które nie jest przy tym produktem dowolnych decyzji ciał ustawodawczych, lecz emanacją oraz konkretyzacją ogólnych zasad, uznawanych przez dominującą opinię publiczną za sprawiedliwe. Legislacja winna zawierać tylko uzasadnione zakazy niesprawiedliwego postępowania, nie zaś nakazy postępowania, uznanego przez większość społeczeństwa za właściwe (co nie jest zakazane explicité, jest dozwolone). Tak zakreślone ramy stosowania przymusu przez państwo zostawiają miejsce na ewolucyjne zmiany, co do katalogu społecznie aprobowanych zachowań. Tylko liberalne państwo umożliwia zatem realne funkcjonowanie społeczeństwa spontanicznego.
Gdy obiektywne czynniki społeczne czy ekonomiczne, nie będące jednak wynikiem konkretnej działalności innych ludzi przeciwko nam, wymuszają na nas określone zachowanie, nie jest to w neoliberalnym rozumieniu naruszający wolność przymus. Nie do przyjęcia jest jedynie przymus stosowany przez człowieka względem drugiego człowieka. Zjawiska obiektywne stanowią zaś naturalne ramy życia jednostki. Są to warunki brzegowe, które bywają czynnikiem znaczącego zawężenia granic postulowanej wolności negatywnej. Zresztą przywilej wolności jest nierozerwalnie powiązany z obowiązkiem odpowiedzialności. Wyłącznie ludzie zdolni dźwigać odpowiedzialność mogą cieszyć się pełnym zakresem wolności.
Państwo liberalne powinno ograniczać swoją aktywność do niewielkiej liczby absolutnie koniecznych funkcji: zapewnienie bezpieczeństwa, pobieranie podatków (według możliwości płatniczych podatników, nigdy według potrzeb wydatkowych państwa), zapewnienie prawidłowego, wolnego od przymusu funkcjonowania wymiany na rynku oraz – w ograniczony sposób – udział w tworzeniu systemu zabezpieczeń społecznych (zapewnienie minimum egzystencji, finansowanie świadczeń zdrowotnych i podstawowej edukacji w systemie bonów oświatowych). Neoliberalizm zrywa więc z leseferyzmem obecnym w wielu pracach liberałów klasycznych. Friedrich August von Hayek uznawał uparte trwanie przy leseferyzmie za przyczynę uszczerbku na popularności klasycznego liberalizmu. Państwo liberalne jest powołane do prowadzenia polityki gospodarczej, której jakościowym celem jest zwiększenie szans na wzbogacenie się każdego obywatela.
Istotne miejsce w refleksji neoliberalnej zajmuje sceptycyzm wobec demokratycznej metody podejmowania decyzji politycznych, w tym zwłaszcza na polu polityki gospodarczej. Neoliberałowie nie opowiedzieli się co prawda po stronie elitarnego autorytaryzmu, ale wiele miejsca poświęcili problemowi ograniczania wolności przez demokrację. Dostrzegali wiele zalet demokracji, jako metody aktywnego i skutecznego włączania szerokich grup społecznych w proces świadomego kształtowania opinii publicznej, zapobiegania konfliktom, wzmacniania poczucia współodpowiedzialności, czy kreowania kadr politycznych. Ale demokracja powinna przede wszystkim być traktowana jako narzędzie, środek do osiągnięcia podstawowego celu, jakim jest utrzymanie lub ukonstytuowanie liberalnego porządku, ogniskującego się wokół idei wolności indywidualnej jednostki. Demokracja ma zatem sens i jest pożyteczna o tyle, o ile może przysłużyć się celom wolności. Gdy zaś umożliwia zamach na ową wolność, staje się częścią problemu. Wola większości nie może arbitralnie ograniczyć na przykład prawa własności. Jednym z podstawowych wymogów wobec demokracji jest więc ograniczenie pola polityki, czyli katalogu spraw, które podlegają procesowi politycznego decydowania, pozostającemu w gestii woli demokratycznej większości. Dodatkowo, wola ta musi w swoim postępowaniu być ograniczona przez stabilne, można niemal powiedzieć ponadczasowe, zasady systemu politycznego, których zmiana jest trudna do przeprowadzenia i absolutnie wyjątkowa (konstytucjonalizm).
Są w efekcie dwa typy prawa: fundamentalne normy opierające się na powszechnym, niemal całkowitym konsensusie (o randze konstytucyjnej) i ustawy parlamentów, stanowione w oparciu o wolę aktualnej większości, mimo dezaprobaty licznej, jakkolwiek będącej w mniejszości części obywateli. Dowolność tych drugich neoliberalizm uznaje za zagrożenie, cenę i wadę demokracji. Ubiegający się o reelekcję politycy folgują woli większości wyborców, nie bacząc na ewentualną szkodliwość jej postulatów. Nie pretendują do roli mężów stanu, podejmujących trud przekonania opinii publicznej do tego, że tkwi w błędzie. Zamiast tego dosyć bezkrytycznie podążają za dominującą opinią i konformistycznie zmieniają lub ukrywają własne przekonania celem pozyskania poklasku publiczności/suwerena. W efekcie, wola demokratycznej większości, opowiadającej się przykładowo za redystrybucją środków na wielką skalę, może naruszać elementarne zasady współżycia społecznego, takie jak wolność negatywna jednostki.
Władza demokratycznie wyłonionych ciał ustawodawczych winna być więc ograniczona przez ponadczasowe normy, których nie będzie wolno jej naruszyć. Gwarancje konstytucyjne, polegające na istnieniu ustawy zasadniczej, którą zmienić można jedynie kwalifikowaną większością głosów, są konieczne, ale mogą być niewystarczające. Dodatkowo warto tworzyć niezależne banki centralne, rady polityki pieniężnej, trybunały i sądy z prawem unieważniania ustaw antywolnościowych, ciała międzynarodowe, a nawet specjalne, wybierane raz na pokolenie „superparlamenty”, które ograniczą niebezpieczne dla stabilności gospodarki i wolności jednostki tendencje opinii demokratycznej, w realny sposób oddzielą władzę ustawodawczą od wykonawczej.
Neoliberalizm to idea wolnego rynku całkowicie niezależnego od przesłanek etycznych czy teleologicznych. Uczestników wymiany nie musi charakteryzować wspólnota poglądów, nie muszą oni legitymizować się podobnym światem wartości, albo mieć zbieżne cele. Wystarczy pragnienie osiągnięcia założonych wyników na rynku i wzajemna atrakcyjność ofert. Wolny rynek umożliwia ponadto zupełnie obiektywną ocenę wysiłków podmiotów gospodarczych od strony czysto ekonomicznej, bez jakichkolwiek uprzedzeń politycznych, społecznych lub kulturowych. Jego werdykty, w tym te negatywne w postaci upadku inicjatyw lub bankructwa przedsiębiorstw, są zatem wyłącznie przejawem rachunku liczbowego i nie powinny być analizowane, a tym bardziej podważane za pomocą kryteriów moralnych. Wolny rynek nie jest z etycznego punktu widzenia ani dobry, ani zły, jest tylko (albo aż) najbardziej racjonalną i efektywną techniką gospodarowania.
Neoliberalizm nie jest jego prostą kontynuacją klasycznego liberalizmu. Zajął krytyczne stanowisko wobec leseferyzmu, odrzucił ideę praw natury, naturalnego pochodzenia instytucji i koncepcję umowy społecznej. Modyfikacji uległy ponadto niektóre założenia klasycznej ekonomii. „Szkoła austriacka” nie przyjęła obiektywistycznych teorii wartości, czyli wpływu nakładu pracy na cenę produktu lub usługi. O wartości towaru decydują wyłącznie subiektywne czynniki, upodobania i preferencje uczestników gry rynkowej, czyli faktycznie ich gotowość zapłacenia określonej ceny. Jeśli produkt w danej cenie nie znajduje kupca, to oznacza to, iż jest to cena zawyżona. Nakład pracy producenta nie ma tu żadnego znaczenia.
Rzeczywistość społeczna charakteryzuje się różnorodnością postaw i wartości moralnych. Państwo opiekuńcze, dążące do sprawowania władzy ekonomicznej ignoruje ten fakt i stara się szerzyć dobro w oparciu o własne, arbitralne jego rozumienie. Neoliberalizm postuluje powstrzymanie się od czynienia innym ludziom subiektywnie pojętego dobra, lub tym bardziej od nakłaniania ich, aby realizowali oni ten model dobra.
Wszystko to, co poddane jest zasadom rynkowym, zostaje uwolnione spod politycznej regulacji. Im szersza jest przestrzeń kontrolowana przez rynek, tym większą wolnością cieszy się jednostka. Rynek zapewnia też proporcjonalną reprezentację. W procesie decydowania politycznego wygrywa zdanie większości i jej stanowisko obowiązuje, jest stanowiskiem oficjalnie przyjętym, jakby było jednogłośne. Mniejszość nie ma innego wyboru jak przyjąć je do wiadomości. Tymczasem na rynku, gdzie ujawniamy swoje preferencje poprzez zakup towaru czy usługi (proces decydowania ekonomicznego), proporcjonalna reprezentacja jest zachowana. Nie ma znaczenia bowiem to, że dany wybór rynkowy ma charakter mniejszościowy. Towar, aby utrzymać się w sprzedaży, nie musi być kupowany przez większość konsumentów. W efekcie, jednostka jest całkowicie wolna w swoim wyborze i niezależna od poglądów czy upodobań większości. Każda grupa jest reprezentowana proporcjonalnie w zależności od swojej liczebności, nie zachodzi konieczność podporządkowania się komukolwiek. Rynek nie generuje więc resentymentów i umożliwia jedność w różnorodności, podczas gdy państwo nie będąc w stanie zapewnić jedności, jest zmuszone sięgać po podporządkowanie większości wszystkich pozostałych. Dla trwałości wspólnoty społecznej istotne jest więc, aby jak najwięcej decyzji zapadało według logiki rynku, zaś jak najmniej według logiki politycznej.
Mechanizmy rynkowe nie służą bynajmniej tylko transakcjom komercyjnym. Mogą one posiadać znacznie szerszy zasięg i umożliwiać na przykład wymianę idei. Wartości i światopoglądy, które jako mniejszościowe nie mają szans na udział w procesie politycznego decydowania, a więc są niezdolne do realizacji swojego programu, mogą zupełnie swobodnie, mimo braku jakiegokolwiek wpływu na władzę państwową, drogą rynkową poszukiwać i zwiększać liczebność swoich zwolenników. Tym samym rośnie ich potencjał i perspektywy na zdobycie udziałów w rządzeniu. Procesy rynkowe są zatem zdolne do modyfikowania procesów politycznych. Ich rola jest wyraźnie dynamizująca, ponieważ dzięki wymianie idei promowane są idee nowe, przez co maleje prawdopodobieństwo utrzymania się aktualnych większości i pozostania reprezentantów tych samych światopoglądów nieprzerwanie u sterów państwa. Tak oto wolność ekonomiczna jest warunkiem wolności politycznej.