Niedawno w ręce wpadła mi pocztówka, która kupiłam niegdyś w berlińskiej Gemäldegalerie. Pocztówka – obraz znany mi od dzieciństwa. Dwie małpy Pietera Bruegla. „Siedzą w oknie dwie małpy przykute łańcuchem,/za oknem fruwa niebo/ i kąpie się morze” – pisała o nich Wisława Szymborska. Bo oto zdajemy egzamin „z historii ludzi”. Za oknem… wolność, z którą nikt z nas nie chce się rozstawać. A już na pewno nie tak. Za oknem świat. Za oknem możliwości. Łodzie żaglowe. Ptaki na niebie. Za oknem… niesione nadzieją „kwiat nowy i gwiazda niejedna w ogrodzie świata”, jak z kolei chciał Czesław Miłosz. Widzicie? Wystarczy sięgnąć tylko… ten łańcuch. Dwa łańcuchy, co w jedno miejsce przykute, do koła nie-wolności. Kamienny dom, co jawi się pustką. Małpy na siebie skazane, może niegdyś przyjazne, dziś… obojętne. Odwrócone do siebie plecami. Zrezygnowane. Zaznajomione, a obce. Odgrywające te same sztuczki, gdy zbliża się człowiek, gdy podchodzi inny, gdy znów trzeba zagrać by… Małpy… jak ludzie. Jak partie. Jak My. Ogniwa łańcucha mocne, podobne tym, co w życiu wielu przyjmują postać przyzwyczajeń, obowiązków, frustracji, lęków, przeczenia sobie, wyrzekania się siebie, kolejnych kręgów cudzych chceń, nawoływań, wygody. Nie-wolność. Ale jak to zerwać? Jak zerwać, jeśli łańcuch, jeśli to kamienne okno wydaje się być miejscem bezpiecznym, podparciem dla stóp? A przynajmniej robimy wszystko żeby w to wierzyć. Czy to świat jakiego chcemy dla naszej wspólnoty? Dla wszystkich razem i każdego z osobna?
Każdy czyta obraz po swojemu. Czy to przez pryzmat historii, symboli, sztuki, albo i bardziej uniwersalnie, jako opowieść o przywiązaniu do czegoś/kogoś, o samotności mimo bycia obok, o zniewoleniu, o tęsknocie, o wolności. A w końcu również jako opowieść o wyborze, jakiego możemy, a raczej musimy dokonać, by nie utkwić w takiej pustce, stagnacji, w zagrożeniu naszych wolności, naszych prywatnych i wspólnych światów. O wyborze osobistym, ale i wspólnotowym. Wyborze, w którym akceptujemy nie-idealność zmian, ryzyko kryzysów/konfliktów, nowe otwarcia, które nie oznaczają negacji tego wszystkiego, co nas stworzyło. Byśmy – niczym owe małpy – nie utkwili w oknie niemożliwości. Byśmy nie dostali się na taki łańcuch, ba, byśmy sami, na własne lub cudze życzenie nie skracali sobie łańcucha, byśmy nie rezygnowali z życia. Byśmy nie zamykali dróg i… oczu. Póki nie jest za późno.
A jeśli… jeśli tym oknem jest Polska? „Rzeczpospolita jest wielka/ Czy staczy dla nas jej?” Starczy… pomyśleć. Jeśli wybór, którego dokonamy za ledwie kilka dni jest wyborem pomiędzy tkwieniem – indywidualnie, ale też wspólnotowo – na łańcuchu, którego ogniwa dają się tak łatwo nazwać, a zerwaniem się ku swobodzie? Ogniwa haseł, które napawają lękiem. Tylko kilka… Degradacja demokracji, łamanie konstytucji, brak szacunku dla prawa, nacjonalizm, ksenofobia, antysemityzm, pogarda, buta, mowa nienawiści, szczucie, podporządkowanie, wszechobecność władzy, pełzający autorytaryzm, wykluczenie, nietolerancja, wstyd, cofanie się w czasie do haniebnych praktyk… Czkawka. To tak na początek. A co jest po drugiej stronie? Obietnica, ale i nadzieja na szacunek, otwartość, niezależność, tolerancję, kontrolę zamysłów szaleńczych, na wolność, na przyszłość, na stan demokracji, który pozwala wierzyć w prawo, procedury, przejrzystość, protest… Na zmianę, której nie można się bać. Na zmianę, która jest szansą, że niebawem nie obudzimy się w łańcuchach dyktatury strachu i kontroli, co najchętniej przeniknęłaby do najbardziej nawet intymnych zakamarków naszego życia. Zmianę, która przełamie monopol kłamstwa i obłudy… Która już samym swym nastaniem powie: „Stop!” I da szansę na więcej. Zatem… Nie bój się zmian. „Wybieraj, nie wahaj się”. Każdemu to wyjdzie na dobre. Każdemu.
