Przywykło się uważać, że problem bezrobocia bierze się z tego, że ludzie bezrobotni są nie dość elastyczni, by podjąć pracę za niższą stawkę lub nie dość mobilni, by się przekwalifikować czy przenieść w poszukiwaniu pracy. Jeden z najważniejszych ekonomistów XX w. Paul Samuelson anegdotycznie przyrównuje takie rozumowanie do następującej sytuacji. Załóżmy, że w samochodzie pękła opona – czy dziura znajduje się od strony ziemi, bo tam jest najmniej powietrza? Zjawisko bezrobocia w skali takiej, w jakiej występuje w Polsce, oznacza przede wszystkim, że dla znacznej liczby osób po prostu brak jest pracy. Dodatkowo skala bezrobocia oznaczać może także, że część z osób jest zbyt mało elastyczna, by oferowaną pracę podjąć lub że sytuacja osobista (np. opieka nad osobami zależnymi) albo bariery infrastrukturalne uniemożliwiają im podjęcie oferowanej pracy. Skupianie się jednak na tej drugiej części problemu przypomina szukanie dziury przy ziemi.
Gdy przyjąć diagnozę, że to nie osoby bezrobotne lecz zbyt mała skala kreacji zatrudnienia są „winne” bezrobocia, rola jaką może pełnić państwo w przeciwdziałaniu temu zjawisku staje się coraz bardziej skomplikowana. Oczekiwanie, że problem braku miejsc pracy rozwiąże państwo jest naturalnie absurdalne. Nawet gdyby przyjąć, że z podatków powszechnych lub innych dedykowanych danin państwo byłoby w stanie finansować płace dla wszystkich bezrobotnych to i tak nie byłoby w stanie zapewnić dla tych osób produktywnego zajęcia. Dlatego do lamusa odłożono takie instrumenty jak prace publiczne, i dlatego większość państw świata zaczęła się zajmować nie tyle tworzeniem miejsc pracy per se, co ułatwianiem przedsiębiorcom tego zadania. Ułatwienia te to przede wszystkim świadczona na ich rzecz nieodpłatnie usługa pośrednictwa pracy oraz finansowanie kosztów przekwalifikowania osób bezrobotnych tak, by ich umiejętności odpowiadały zapotrzebowaniu pracodawców (nazywanego ogólnie aktywizacją).
Nieodpłatna usługa pośrednictwa pracy oraz wspieranie mobilności (zawodowej i/lub geograficznej) osób bezrobotnych to idee bardzo ogólne – jak wygląda praktyka w Polsce? Według deklaracji pracodawców zaledwie od 5% do 10% firm poszukuje pracowników przez urzędy pracy (w zależności od fazy cyklu koniunkturalnego oraz wielkości przedsiębiorstwa). Najczęstszym powodem jest brak zaufania do jakości usługi pośrednictwa świadczonej przez urzędy i przekonanie, że przesyłani przez PUP kandydaci nie odpowiadają przedstawionym wcześniej wymaganiom. Równocześnie według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, zaledwie 30% uczestników szkoleń organizowanych przez służby zatrudnienia deklaruje, że to właśnie dzięki nim było w stanie znaleźć zatrudnienie. Dane wskazują zatem, że ani pośrednictwo ani wspieranie przekwalifikowania nie funkcjonują zgodnie z oczekiwaniami pracodawców i osób bezrobotnych.
Jak osiągnęliśmy taki stan rzeczy? Podstawą realizowania aktywnych polityk rynku pracy jest ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy z kwietnia 2004 r. W opinii wielu ustawa tworzy instrumentarium pozwalające finansować zarówno różne działania wspierające osoby bezrobotne, jak i refundować pracodawcom pierwszy okres kosztów zatrudniania pracowników o potencjalnie niższej produktywności. Jednak jest to tylko pozór. Po pierwsze, ustawa dzieli osoby poszukujące pracy na „lepszych” i „gorszych” definiując kryteria o niejasnych przesłankach merytorycznych. Dla przykładu, pracodawca uzyska inne wsparcie zatrudniając osobę bezrobotną od 11 miesięcy i osobę bezrobotną od 12 miesięcy, ale już takie samo zatrudniając osobę bezrobotną od 12 miesięcy i od 12 lat. Po drugie zaś, ustawa ani powiązane z nią rozporządzenia nie zawierają przesłanek pozwalających zapewniać powszechność dostępu to pośrednictwa i przekwalifikowań, jak także skuteczności czy efektywności środków publicznych wydatkowanych na te cele.
Jaki jest skutek takiego stanu rzeczy? Po pierwsze, w miejsce konkurencji na rynku świadczenia usług zatrudnieniowych, mamy konkurencję osób bezrobotnych: by mieć większe szanse na uzyskanie wsparcia trzeba być wystarczająco starym, albo wystarczająco młodym, albo wystarczająco niewykształconym albo wystarczająco długo bez pracy. Ponadto warto zgłosić się do urzędu w odpowiednim momencie roku budżetowego i mieszkać w odpowiednim powiecie, ponieważ w niektórych rejonach Polski ogranicza się dostępne wsparcie poprzez alokowanie większości środków na jeden albo dwa instrumenty (np. zatrudnienie interwencyjne i staże), adresowane do ograniczonej listy osób.
Ten wątek prowadzi bezpośrednio do drugiego skutku, czyli nieskuteczności i nieefektywności działań podejmowanych na rynku pracy. Polski system wspierania rynku pracy stwarza wszystkim interesariuszom bodźce i zachęty, które nie są zgodne z racjonalnością ekonomiczną czy de iure intencją ustawodawcy – lecz wynikają z powiązań i sprzeczności pomiędzy tymi zapisami. Przykładowo: przyznając dotację na rozpoczęcie działalności gospodarczej urząd pracy gwarantuje sobie, że do końca roku dotowana osoba nie wróci do rejestru bezrobotnych. Gwarancję tę dają zapisy zawarte w umowie o dofinansowanie określające, w jakich okolicznościach dotacja będzie musiała zostać zwrócona, a nie fakt, że biznes dobrze się rozwija. W efekcie takiego rozwiązania – dotacje na rozpoczęcie działalności gospodarczej oceniane są jako w 100% skuteczne, choć nikt nie wie (i nikt nie bada) ile z założonych przez osoby bezrobotne firm w ogóle przetrwało rok, dwa czy trzy. Tymczasem np. szkolenie – kilkukrotnie tańsze – oceniane jest jako mniej skuteczne, choć właściwie dobrane i dobrze przeprowadzone podnosi zatrudnialność danej osoby nie tylko bezpośrednio po udzieleniu wsparcia, ale także w przyszłości. Co więcej, pośrednictwo pracy w połączeniu z doradztwem zawodowym – instrument kilkaset razy tańszy – nie podlega w ogóle analizie pod kątem efektywności.
Także przedstawiciele publicznych służb zatrudnienia wielokrotnie sygnalizowali, iż taki rozwój legislacji nie służy jej skuteczności. Przykładowo, dyrektorzy wojewódzkich urzędów pracy wskazują, iż prowadzenie rejestru agencji szkoleniowych i agencji zatrudnienia – choć uregulowane łącznie w ponad dwudziestu przepisach – nie umożliwia dyrektorowi WUP kontroli jakości realizowanych usług czy nadzoru nad ich wykonywaniem. W konsekwencji, sam wpis do rejestru ma charakter administracyjny, a w skali województwa ani kraju nie ma żadnej instytucji mogącej pełnić funkcję regulatora na tym rynku.
Trzecim problemem jest ranga problemów związanych z rynkiem pracy w debacie, zarówno na poziomie lokalnym jak i ogólnokrajowym. Dyskutujemy zazwyczaj o zmianach w stopie bezrobocia, nie uwzględniając w wystarczającym stopniu takich zagadnień jak dezaktywizacja osób bezrobotnych oraz przywracanie osób biernych zawodowo na rynek pracy. Nie dość wagi przykładamy do merytorycznych przesłanek partnerstwa w realizacji zadań na rynku pracy. Zbyt mało uwagi poświęcamy także problemowi przejścia z systemu edukacji na rynek pracy a także świadomemu kształtowaniu ścieżki kariery od gimnazjum po wybór momentu przejścia na emeryturę.
Monitoring objęcia usługą pośrednictwa pracy oraz monitoring adekwatności doboru form wsparcia są jednym z najważniejszych zadań publicznych służb zatrudnienia zarówno w skali powiatu jak i krajowej. Tymczasem w praktyce obowiązki te znajdują się daleko na liście priorytetów, po obowiązkach rejestrowo-sprawozdawczych, wydatkowaniu środków oraz często pozamerytorycznych kwestii związanych z relacjami pomiędzy poszczególnymi interesariuszami w powiatach. Choć środki na aktywizację w całości pochodzą od pracodawców – Polska jest jedynym krajem UE, w którym podatki powszechne nie wchodzą w skład funduszy na przeciwdziałanie bezrobociu – ich głos w decydowaniu o alokacjach finansowych na poszczególne instrumenty i grupy docelowe jest ograniczony. Rzadko udział w procesach decyzyjnych zarezerwowany jest dla instytucji niepublicznych (np. organizacji pozarządowych), które wyrażają interesy poszczególnych grup osób bezrobotnych. Ustawa o promocji zatrudnienia nie daje przesłanek do monitoringu skuteczności oraz efektywności realizowanych działań. Takich analiz nie prowadzi także minister pracy. W większości przypadków nie prowadzą ich także starostowie, którzy choć nadzorują urzędy pracy, często potrzebowaliby zewnętrznego wsparcia merytorycznego, by adekwatnie diagnozować problemy i przedstawiać alternatywne rozwiązania. W kontekście zawsze problematycznych i wymagających zaangażowania projektów infrastrukturalnych oraz uporczywych problemów budżetowych, zagadnienia dotyczące rynku pracy mają często charakter poboczny. W rękach starosty ustawodawca umieścił guzik „start” do bardzo wielu procesów na rynku pracy, lecz jednocześnie starostowie nie mają bezpośredniego bodźca do wykorzystywania zawartych w regulacjach ustawowych możliwości. Skutkiem tego w wielu powiatach w Polsce różnych przedsięwzięć się albo nie realizuje, albo sposobu ich realizacji nie zmienia się niezależnie od zachodzących zmian na rynku pracy, albo też doprowadzenie do ich realizacji jest długotrwałym i trudnym procesem przekonywania starostów i innych interesariuszy, że warto próbować zmieniać sytuację na lepsze.
Nasuwają się trzy najważniejsze bolączki systemu aktywizacji zawodowej w Polsce. Po pierwsze, usługi podstawowe takie jak pośrednictwo i doradztwo zawodowe nie są cenione przez odbiorców a także nie mają charakteru powszechnego. Po drugie, poprawa zatrudnialności osób niepracujących (a nie tylko bezrobotnych) tylko w niektórych, wyjątkowych przypadkach ma charakter całościowej sekwencji zindywidualizowanych działań, a więc ma tylko przypadkową szansę być skuteczna. Po trzecie, brak właściwego monitoringu i planowania w kontekście rosnącej presji na szybsze wydatkowanie uniemożliwia osiąganie systemowej poprawy skuteczności i efektywności kosztowej.
Jak w takich warunkach poprawić jakość i skuteczność świadczenia usług rynku pracy w Polsce? Jak zapewnić, by znaczące zróżnicowanie, jakie obserwujemy pomiędzy polskimi powiatami, było adekwatnie odzwierciedlone w wykorzystywanych (tj. finansowanych z Funduszu Pracy) sposobach wspierania lokalnego rynku pracy? Jak zapewnić by świadczone usługi dopasowane były do potrzeb osób bezrobotnych i pracodawców? Jak w praktyce zrealizować zasadę powszechnego dostępu do usług podstawowych, jakimi są pośrednictwo i doradztwo zawodowe?
Potrzeba do tego dwóch podstawowych zmian: powszechnej i skutecznej usługi zintegrowanego pośrednictwa pracy i doradztwa zawodowego; oraz sekwencjonowanego wsparcia dla osób, dla których pośrednictwo jest niewystarczające.
Powszechny dostęp do usług rynku pracy
W krajach biedniejszych od Polski, np. Serbii czy Czarnogórze, pośrednictwo pracy i poradnictwo zawodowe są usługami powszechnymi, którymi objęte są literalnie wszystkie osoby – nie tylko aktywnie poszukujące pracy (czyli bezrobotne), ale w ogóle wszystkie zdolne do podjęcia zatrudnienia (a więc także osoby nieaktywne). Instrumentów jest wiele. Po pierwsze, stosuje się obowiązkowe szkolenia z umiejętności poszukiwania pracy i obowiązkowe rozmowy z pośrednikiem/doradcą (nie rozdziela się tych funkcji) raz na dwa miesiące. Po drugie, wprowadza się stały kontakt mailowy i regularne przekazywanie adekwatnych ofert przynajmniej raz w tygodniu, w trybie podobnym jak newslettery portali społecznościowych. Po trzecie, regularnie przeprowadzane są na potrzeby pracodawców usługi wyszukiwania adekwatnych kandydatów (ang. Assessment Centres), po których osoby bezrobotne otrzymują nie tylko decyzję pracodawcy, ale także profesjonalny feedback i ewaluację swoich szans na pracę w tym zawodzie. Jak osiągnięto tak sprawny system?
Międzynarodowe badania wykazały, że pierwszym krokiem jest wprowadzenie konkurencji usługodawców w miejsce konkurencji między poszczególnymi grupami bezrobotnych. W Polsce ustalamy zazwyczaj pewne grupy priorytetowe (np. młodzież w latach 2003-2007, osoby w wieku 50+ w latach 2008-2010, itp.). Oznacza to, że jeśli ktoś nie spełnia ustawowej definicji (np. ma lat 28 lub 49), uzyskanie właściwego wsparcia w poszukiwaniu pracy staje się paradoksalnie trudniejsze. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że poszczególne urzędy pracy (a więc powiaty) mają w zasadzie pełną swobodę w alokowaniu środków finansowych zarówno na poszczególne instrumenty, jak i na grupy na rynku pracy. W konsekwencji, choć środki finansowe rosną a liczba bezrobotnych na przestrzeni lat znacząco się obniżyła, aktywizacją objętych od ok. 1% osób bezrobotnych w niektórych urzędach pracy do ponad 26% w innych.
Gdy we wczesnych latach 90-tych w Polsce odbudowywano służby zatrudnienia, w krajach rozwiniętych następowała fundamentalna zmiana filozofii świadczenia usług publicznych. Choć państwo nadal pozostawało finansującym, przestało mieć ambicje pełnienia funkcji usługodawcy. Filozofia ta zasadza się na prostej obserwacji: lokalna administracja będzie mogła zawsze bezkonkurencyjnie pełnić funkcje koordynatora i inicjatora zmian, ale nie jest w stanie być jednocześnie perfekcyjnym szpitalem, szkołą, inwestorem budowlanym, teatrem, opiekunem społecznym i pośrednikiem pracy. Należy więc uczynić wszystko, co można, by poprawiać zdolności strategiczne i koordynacyjne samorządów, lecz zadania specjalizowane powierzać podmiotom, dla których to właśnie jest tzw. core business.
W Australii, USA i Holandii pierwsze kroki zmierzające do wdrożenia zmian w systemie świadczenia usług rynku pracy podjęto już w połowie lat 90-tych. W zależności od przyjętego rozwiązania, na początek pozwalano bądź nie pozwalano służbom publicznym dalej samodzielnie realizować usługi zatrudnieniowe w konkurencji do podmiotów niepublicznych. Jednak już po kilku latach w niemal wszystkich przypadkach usługi zatrudnieniowe były świadczone wyłącznie lub przede wszystkim przez podmioty niepubliczne – w tym komercyjne i niekomercyjne. A służby zatrudnienia skupiły się na zadaniu trudniejszym, ale również niezbędnym – tworzeniu, koordynacji i rozwijaniu lokalnej polityki rynku pracy.
W jaki sposób w innych krajach przeprowadzono modyfikację systemów świadczenia usług rynku pracy? Jak to mówią: z dnia na dzień. Odpowiednie zmiany legislacyjne z około półrocznym vacatio legis pozwoliły na skuteczne przeprowadzenie reformy w Holandii, Australii, Niemczech, USA, Nowej Zelandii, Belgii, a nawet w Chile. Okres vacatio legis spędzono na przekazywaniu wsparcia merytorycznego zarówno zlecającym, jak i potencjalnym usługodawcom. Gdy widoczne były braki podaży, wyspecjalizowany fundusz wspierał tworzenie nowych podmiotów. Wielka Brytania zdecydowała się na pilotaże w wyselekcjonowanych społecznościach lokalnych (odpowiednikach powiatów w Polsce), jednak tam nowym systemem objęte zostały wszystkie osoby. Pilotaż obejmował więc tylko wybrane regiony, a nie wybrane grupy osób poszukujących pracy. Po wprowadzeniu reform przez kilka lat monitorowano realizację założeń, wprowadzając kolejne poprawki i zmiany do stosowanych rozwiązań. I działa! Co więcej – kraje decydujące się na reformę systemu usług zatrudnieniowych później nie muszą popełniać tych samych błędów, bo monitoring rozwiązań uwzględniał współpracę z badaczami i wszystkie problemy oraz kolejne próby ich rozwiązania zyskały dokumentację socjologiczną, prawną i ekonomiczną. Dokumentację, z której można – i należy – korzystać przy tworzeniu własnych rozwiązań.
Poprawa zatrudnialności zamiast sporu o stopę bezrobocia
Tematem przewodnim wielu debat publicznych jest spór o to, ilu bezrobotnych to faktycznie bezrobotni i mrożące krew w żyłach opowieści o bezrobotnych przyjeżdżających na wizytę kontrolną w urzędzie pracy służbowymi samochodami. Kilka kolejnych nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia nakierowanych było na zwiększenie zakresu powodów, dla których można usunąć osobę bezrobotną z rejestrów, zwiększając restrykcyjność wobec osób cechujących się biernością (lub wyuczoną bezradnością i korzystaniem z systemu świadczeń). Ocenia się, iż wiele osób znajduje się w rejestrach bezrobotnych niesłusznie, gdyż faktycznie nie poszukują aktywnie zatrudnienia. W opinii powszechnej osoby bezrobotne rejestrują się dla zasiłku, lecz nie więcej niż 15% osób bezrobotnych jest do takiego świadczenia uprawnionych. Pracownicy służb zatrudnienia podkreślają, że osoby bezrobotne rejestrują się dla ubezpieczenia zdrowotnego, lecz w praktyce związane jest to z ususem budżetowania w samorządach. Jeśli dana osoba zarejestrowana jest jako bezrobotna – składkę na jej ubezpieczenie zdrowotne pokrywa Fundusz Pracy, a gdy nie jest – robi to samorząd gminy poprzez ośrodek pomocy społecznej. By nie obciążać budżetów samorządów, regulaminy OPS wymagają faktu rejestracji w urzędzie pracy, choć i w jednym i w drugim przypadku w praktyce składkę na ubezpieczenie społeczne pokrywa podatnik.
Skutkiem zwiększenia restrykcyjności definicji osoby bezrobotnej będzie nie zmniejszenie bezrobocia, lecz jedynie przesunięcie grupy beneficjentów z bezrobocia do bierności. Obecnie karne usunięcie z rejestrów osób bezrobotnych obejmuje okres 180 dni, co oznacza, że przez pół roku rezygnujemy de facto z innych prób aktywizacji tych osób. Bez statusu bezrobotnego nie ma się bowiem prawa do żadnego wsparcia kompetencyjnego (szkolenie, staż, przygotowanie zawodowe, itp.) ani psychologicznego. Bez statusu bezrobotnego, nie ma się żadnego bodźca do tego, by w urzędzie się zjawić, by aktywnie próbować zmieniać swoją sytuację. Wreszcie, bez statusu bezrobotnego, przestaje się być podmiotem działania większości instytucji – publicznych czy pozarządowych – które mogłyby ze środków publicznych realizować projekty zmierzające do samodzielnego zarabiania usamodzielnienia osób biernych lub wykluczonych.
Można byłoby się zgodzić na usuwanie mniej aktywnych osób bezrobotnych z rejestrów, gdyby poza publicznymi służbami zatrudnienia był na takie osoby jakikolwiek inny pomysł. Ale takiego nie ma. Najbardziej dobitnym przykładem tego braku pomysłu na to „co po skreśleniu” są zapisy dotyczące zdolności do podjęcia zatrudnienia. Projekt ustawy automatycznie odbiera status osobie uzależnionej podejmującej terapię w ramach zamkniętych oddziałów leczenia odwykowego. Jeśli ktoś nie podda się leczeniu i będzie trwał w uzależnieniu jednocześnie zjawiając się w wyznaczonych terminach w urzędzie na wizyty kontrolne, może liczyć na utrzymanie statusu bezrobotnego, nawet skierowanie do programów aktywizacyjnych – osoba podejmująca wysiłek leczenia jest z rejestrów usuwana na okres nawet ponad pół roku (często pierwszy etap terapii trwa znacznie krócej!). Służby pomocy społecznej nie są szczególnie predestynowane do aktywizacji zawodowej (nawet na podstawie delegacji ustawowej, nie taki jest ich cel). Administracyjnej zmiany statusu wielu osób z beneficjentów działań służb zatrudnienia na beneficjentów działań pomocy społecznej niewiele zatem zmieni.
Ostatnim zagadnieniem jest indywidualizacja wsparcia. Jak wskazują doświadczenia wielu krajów – a także realizowanych w Polsce projektów aktywizacyjnych – nie da się skutecznie aktywizować osób bezrobotnych tak długo, jak działania te nie będą sekwencjonowane, fazowane, oraz zindywidualizowane w całej konstrukcji programu aktywizacyjnego. Sekwencjonowanie oznacza, że ścieżka projektu uwzględnia wszystkie kolejne etapy niezbędne, by beneficjent stał się samodzielny i znalazł pracę. Fazowanie oznacza, że coraz droższe instrumenty uruchamiane są dopiero w momencie uzyskania pewności, że bez ich wykorzystania cel nie zostanie osiągnięty. Indywidualizacja oznacza zaś, że faktycznie realizowana ścieżka jest w pełni dopasowana do barier i potrzeb danego beneficjenta, a nie np. względnie heterogenicznej grupy dobranej wg kryterium płci lub wieku. Z faktu, iż każda osoba bezrobotna spełniające w ustawie kryteria, stworzy we współpracy z pracownikiem służb zatrudnienia zapis na papierze – a tak dziś w Polsce realizuje się indywidualizację – nie wynika jeszcze ani, że osoba bezrobotna ma zagwarantowane finansowanie dla kolejnych etapów realizacji aktywizacji, ani że jej program będzie prawdziwie zindywidualizowany, ani że wszystkie przewidziane sekwencją działania są stosowne i adekwatne.
Zapewnienie skuteczności i skutecznie funkcjonującego rynku
Czym jest efektywność w kontekście usług rynku pracy? Generalnie powinna nią być odpowiedź na pytanie, ile osób spośród beneficjentów danego działania udało się zatrudnić, jakim kosztem oraz w odniesieniu do podobnej grupy osób, które w programie nie uczestniczyły. Gdy popyt pracodawców rośnie dynamicznie, łatwiej jest znaleźć pracę każdemu: także osobom samodzielnie poszukującym pracy. Gdy jednak ofert jest mniej – także absolwenci szkoleń i innych programów mogą mieć większe trudności z ustabilizowaniem zatrudnienia. Anegdotycznie, należy zacząć od tego, że choć wiele razy uzasadnienie nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia wspominało o efektywności, sama ustawa wymienia ją tylko raz (skuteczność) przy czym ani skuteczność ani efektywność nie podlegają żadnemu pomiarowi. Efektywność – czy też sprawność – ma w ustawie charakter deklaracji, by nie powiedzieć dekretacji.
Istotnym aspektem zapewniania skuteczności i efektywności jest także struktura rynku usługodawców. Firmy i organizacje pozarządowe świadczące usługi aktywizacyjne i rynku pracy muszą być rozliczane z osiągniętych rezultatów – dziś rozliczane są z wykonania przewidzianych w projekcie produktów.
Brak kontraktowania pośrednictwa i doradztwa zawodowego przez system publiczny oznacza de facto brak tego segmentu rynku. Funkcjonuje zatem segment wysokiej rentowności – niedostępny dla większości małych i średnich przedsiębiorstw – świadczący usługę pozyskiwania pracowników i pracowników tymczasowych. Nie ma jednak podmiotów świadczących usługi skierowane do osób bezrobotnych i poszukujących pracy, choć wiele funkcjonujących w Polsce podmiotów dysponuje cennym doświadczeniem w tym zakresie pozyskanym przy realizacji przedsięwzięć w innych krajach.
Podsumowanie
„Władze publiczne prowadzą politykę zmierzającą do pełnego, produktywnego zatrudnienia” – choć brzmi to idealistycznie i radykalnie, takie dokładnie brzmienie ma artykuł 65 Konstytucji RP. Wszyscy obywatele Polscy mają zatem – obok bezpłatnej opieki zdrowotnej, edukacji czy ochrony prawnej – także konstytucyjnie zagwarantowaną pomoc w poszukiwaniu pracy. Oczywiście, zapis ten pozostaje w znacznym stopniu fikcją, lecz – w przeciwieństwie do zdrowia, edukacji czy prawa – jako obywatele nie jesteśmy w stanie wpłynąć na status quo. Niezadowoleni z poziomu szkolnictwa możemy kształcić się „prywatnie” – podobnie z prywatną opieką zdrowotną czy pomocą prawną. Nie możemy jednak „prywatnie” uzyskać pomocy w znalezieniu pracy. Konwencja ILO (International Labour Organisation), którą podpisały wszystkie kraje kontynentu zabrania pobierania opłaty za pośrednictwo pracy od osoby jej poszukującej. Niezależnie od potencjalnie niebagatelnej bariery finansowej w przypadku edukacji, zdrowia i ochrony prawnej – za pomocą prywatnych pieniędzy możemy próbować zaradzić niesprawności państwa korzystając odpłatnie z usług świadczonych przez sektor prywatny. Na mocy konwencji ILO oraz wynikających z niej regulacji krajowych – w kwestii poszukiwania pracy nie możemy. Dlatego tym ważniejsze jest zapewnienie skutecznego, powszechnego i nieprzeregulowanego sposobu wspierania osób poszukujących pracy.
Ilona Gosk – prezeska Fundacji Inicjatyw Społeczno Ekonomicznych
Dr Joanna Tyrowicz – pracownik naukowy, Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego