My ludzie możemy się od zwierząt sporo nauczyć. Tymczasem tępimy je na wszystkich frontach. Nawet na gruncie językowym.
Czy to dyskurs publiczny, czy prywatna rozmowa, od czasu do czasu możemy pod adresem jakiegoś człowieka, lub grupy osób usłyszeć (lub sami powiedzieć), że „nastąpiło ich zezwierzęcenie”, że „zachowują się jak zwierzęta” lub „jak bydło”. Lingwistyczno-pejoratywnych określeń tego typu jest znacznie więcej. Zachowujemy się „jak świnie”, jesteśmy uparci „jak osioł”, możemy dostać „kociej mordy”, pójść na rzeź jak „bydło” lub „stado baranów”, bądź zarżnąć, tudzież zostać zarżniętym „jak prosie”.
Większość stereotypów, które człowiek na przestrzeni wieków formułował pod adresem zwierząt, w postaci głupiutkich powiedzonek czy frazesów jest nieprawdziwa. Świnia na przykład jest ze swojej natury istotą zarówno bardziej dbającą o higienę jak i inteligentniejszą od „najlepszego przyjaciela człowieka”. Osioł natomiast zaczął wspierać człowieka wcześniej od podziwianego przez wielu za wdzięk i grację konia. Nie każdy wie, iż właśnie osiołek ze względu na swoją wrodzoną wrażliwość, wierność i towarzyskość jest predestynowany do pracy i niesienia pomocy ludziom chorym (onoterapia).
Inaczej przedstawia się sprawa drugiej kategorii powiedzeń „zwierzęcych” – o zarzynaniu i traktowaniu jak bydło – ta jest prawdziwa. Wykorzystujemy zwierzęta od kiedy pojawiliśmy się na ziemi, zaprzęgamy je do pracy, zjadamy bądź przetwarzamy zwierzęce wytwory (jaja, mleko, futra) i oczywiście bezwzględnie, masowo zabijamy, by mogły zasilić domowe talerze.
Każdy opiekun, który choć trochę interesuje się swoim kotem lub psem jest w stanie dostrzec, że ich pupil ma unikalny charakter. Jest żywiołowy bądź ospały, przyjacielski do innych istot lub zdystansowany etc. Dlaczego koty i psy takie są? Bo człowiek dał im szansę, nie potraktował jak „mięsa”, na które szybko stał się niewrażliwy, lecz zrozumiał i zakodował, że te czworonogi czują i potrafią za ofiarowaną miłość się odwdzięczyć.
Tymczasem bydło jest bydłem. Jakże miałoby być inaczej gdy stłoczone w klatkach, masowo i bez ceregieli tuczone, są przeznaczane tylko w 1 celu, konsumpcji? W samej tylko Polsce, na potrzeby konsumenta życie traci 25 milionów świń rocznie. Gdybyśmy inaczej do tych zwierząt podeszli, moglibyśmy się zdziwić jak bardzo są podobne do psa i kota. Bo czy np. królik tak bardzo różni się od kota? Tutaj pojawia się dobry, odwrócony przykład mentalności ludzkiej. Europejczyk jest często zszokowany tym, że na stole Chińczyka ląduje pies lub kot(w Peru zaś świnka morska). Przecież to tylko „różnice kulturowe”. W Chinach powstały specjalne farmy hodowlane psów, gdzie czworonogi są tylko „mięsem” w sklepie. Czy pies w takim, „hurtowym” wydaniu bardzo różni się od krowy?
Człowiek powinien brać przykład ze zwierząt. Zwierzęta nie kłamią, nie są fałszywe. Jak kochają to całym sobą, gdy są agresywne to gołym okiem widać, że nie warto się do nich zbliżać. Pracują wytrwale nie narzekając na swój los. Brakuje im jednak możliwości wydania z siebie ludzkiego odgłosu, który prosiłby człowieka o należny szacunek i miłosierdzie. Do tego potrzeba im rzecznika w postaci istoty ludzkiej. Ich przeraźliwy, głośny, ryk w strachu przed śmiercią niknie głucho w rzeźniach odseparowanych od postronnych, człowieczych uszu.
Trzeba otwarcie powiedzieć, że ludzie gdy zachowują się okrutnie, zachowują się jak ludzie, nie jak zwierzęta. Zwierzęta mają sprecyzowaną naturę, poza którą nie wykraczają. Człowiek może być zarówno Charlesem Mansonem, jak i Charlesem Bukowskim. Ciężko mówić o jednej naturze ludzkiej.
Isaac Bashevis Singer napisał w swoich „Listach do pisarza”: „Dla zwierząt wszyscy ludzie to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka”. Może rozpoczynając swoją przygodę z empatią kierowaną ku zwierzętom powinniśmy zatrzymać się na chwilę nad odczarowaniem języka i zrozumieć, że gdy robimy coś okrutnego, to nie zachowujemy się jak zwierzęta, tylko jak nikczemnicy. I, że gdy jemy mięso, wieprzowinę czy cielęcinę, to jemy tak naprawdę zwierzęta.