Jeszcze w sprawie wykładu Środy i brunatnej młodzieży:
pamiętajmy czym jest NZS UW- niedoszły organizator nacjonalistycznej debaty na UW, o jego odchyleniu prawicowo-nacjonalistycznym, problemach w odnalezieniu się w rzeczywistości po 1989, gdy walka z komuną jest jest irracjonalna, stając się prymitywną agresją wobec tego i tych którzy nie definiują się przez kategorie narodu i katolicyzmu.
Ze zdziwieniem obserwuję to jak nacjonalizm zyskuje coraz więcej miejsca w polskiej przestrzeni publicznej, że UW, którego nigdy nie można było określić mianem miejsca lewicowego, staje się obszarem, na którym nacjonalizm, ksenofobia i szerzej radykalna prawica, stają się swego rodzaju równoprawnym nurtem życia studenckiego.
Nie znam dokładnie biogramów obecnego szefostwa Niezależnego Zrzeszenia Studentów na UW, ale zawsze dominowali tam narodowi radykałowie z Instytutu Historii, dla których PRL to czas bezustannych zbrodni, które trzeba rozliczyć, najchętniej wieszając tego i owego. NZS przyjął rolę kanału, którym na Uniwersytecie Warszawskim myśl nacjonalistyczna ma być wprowadzana do mainstreamu. Spotkanie z Winnickim w Auditorium Maximum miało być kolejnym przyczółkiem w zdobywaniu legitymizacji dla swych działań: oto w największej sali “lewackiego” uniwersytetu mówić mieli światli, którzy szanują Naród, Boga i Ojczyznę. Nie udało się, a smutni chłopcy z NZS i ich koledzy poczuli się dyskryminowani. Odebrano im wolność słowa.
Nie, na Uniwersytecie Warszawskim nie ma miejsca dla nacjonalizmu. Również dla nacjonalizmu osładzanego działalnością charytatywną czy kulturalną, tak jak to robi NZS UW.