Cóż, zostałyśmy zdradzone. Już nie tylko nazwa „Prawo i Sprawiedliwość”, ale także „Nowoczesna” i „Obywatelska” okazały się przewrotne i fałszywe. Powinniśmy mówić „Wybiórczo Nowoczesna” i „Na Wpół Obywatelska”. Ale czy to jeszcze kogoś dziwi? Polki są przecież od czasu transformacji ustrojowej przedmiotem nieustającego, bezczelnego handlu politycznego – towarem, który sprzedaje się Kościołowi katolickiemu w zamian za wyborcze komendy wydawane maluczkim z kilkudziesięciu tysięcy złoconych ambon. Naszym reprezentantom żal taką ofertę odrzucić w imię jakiejś tam, mało kogo obchodzącej przyzwoitości. Nie opłaca się ratować kobiet.
Pokrętne tłumaczenia, jakoby i tak nie było dziś szans na liberalizację, ośmieszają wypowiadających je polityków i polityczki. Wysyłają oni PiSowi jednoznaczny sygnał – będziemy bronić „kompromisu”, ale za to nie zrobimy ani kroku w przód. Czy to aby na pewno jest dobra pozycja negocjacyjna do utrzymania przyczółku „kompromis”? Niestety nie – ponieważ negocjacje nie zostały rozpoczęte zgodnie z regułą BATNA, to ich przyszły rezultat został zakotwiczony w zupełnie innym miejscu niż obecne regulacje. Jesienią będziemy prawdopodobnie dyskutować nie o tym, czy zaostrzać ustawę antyaborcyjną czy też ją zliberalizować, ale o tym czy wprowadzić wszystkie zaproponowane przez Fundację Pro-prawo do życia zaostrzenia, czy tylko ich część. I to nie z winy PiSu, ale z winy partii, które mając czelność szczycić się hasłami o poszanowaniu liberalnej demokracji i praw człowieka.
Próby zamarkowania wstydu za pomocą stwierdzeń o światopoglądowym charakterze aborcji, wyłączającym ją spod dyscypliny sejmowej, ośmieszają liberałów. Pogwałcenie praw reprodukcyjnych, należących do katalogu praw człowieka jest niewątpliwie sprawą polityczną, a nie światopoglądową. Zostałyśmy właśnie pozbawione reprezentacji w polskim sejmie, o co pretensje do partii podających się za liberalne są mocno uzasadnione.
Raport Europejskiego Komisarza Praw Człowieka z czerwca tego roku na temat stanu ochrony praw człowieka w Polsce określa wyraźnie liczne obszary ich łamania wobec kobiet i nie pozostawia na naszym państwie suchej nitki (https://wcd.coe.int/com.instranet.InstraServlet?command=com.instranet.CmdBlobGet&InstranetImage=2924344&SecMode=1&DocId=2378084&Usage=2). Brak dostępu do edukacji seksualnej, ograniczony dostęp do antykoncepcji, brak dostępu do bezpiecznego i legalnego przerywania ciąży w sytuacjach przewidzianych prawem, stosowanie klauzuli sumienia w gabinetach i aptekach, utrudnienia w dostępie do badań prenatalnych – to obszary łamania wobec kobiet praw człowieka, które gwarantują nam międzynarodowe konwencje. Polska już trzykrotnie przegrała sprawy dotyczące przerywania ciąż przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Dwukrotnie ETPCz orzekł, że Polska naruszyła zakaz tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania kobiet poszukujących dostępu do legalnego przerwania ciąży lub testów prenatalnych związanych z tym zabiegiem.
To przecież kuriozalne i szokujące… Dlaczego w takim razie partie określające się jako centrowe, liberalne, proeuropejskie i postępowe odcinają się od liberalizacji prawa aborcyjnego a nawet, o zgrozo, blokują debatę na temat łamania praw kobiet w Parlamencie Europejskim?!
Ze strony Platformy Obywatelskiej to chyba syndrom strachu o pogłębienie rozkładu i tak już podzielonej partii. Żałośnie rozpaczliwy gest fazy schyłkowej, jak deklaracja Grzegorza Schetyny o obraniu chadeckiego kursu i oparciu PO na „prawej nodze”. W dodatku przecież kobiet tam niewiele, jeszcze mniej w pierwszym szeregu, a większość konserwatywnych. Ale ze strony Nowoczesnej? Przecież jej sejmowy trzon stanowią niemal wyłącznie kobiety! Niezmordowane wojowniczki o Trybunał Konstytucyjny i filary demokracji – Kamila Gasiuk-Pichowicz, Katarzyna Lubnauer, Joanna Szmidt, Joanna Scheuring-Wielgus, Monika Rosa – świetne kobiety o niewątpliwie postępowych poglądach – w imię czego dały się namówić na zepchnięcie kwestii własnych praw na wyjęty spod dyscypliny sejmowej margines „światopoglądowości”? Jak to możliwe, że łudzą się w kwestii możliwości utrzymania „kompromisu” bez jednoczesnej kontrofensywy?
Czy to strach przed kościołem trzyma Nowoczesną na pozycjach obronnych? Czy nowoczesność tej formacji jest tylko walką o to, by nie dać się zepchnąć do kompletnego ciemnogrodu? Nie warto kapitulować przed kościołem na równi ze Schetyną. Jeśli nie z przyzwoitości, to choćby dlatego, że może to być równia pochyła. Fakt, że Ryszard Petru ma dzieci w katolickiej szkole nie powinien być wystarczającym powodem do oddania Polek w czujne objęcia kleru. Kościół się w Polsce panoszy, bo partie na to pozwalają, a nie odwrotnie. Poparcie, jakiego Nowoczesna udzieliła obywatelskiemu projektowi Świecka Szkoła, dawało nadzieję że to formacja, która rozumie ten mechanizm.
A może to jednak zwyczajna małostkowość? Może powodem deklaracji braku poparcia dla ustawy liberalizującej prawo antyaborcyjne jest fakt, że złożył go komitet, któremu przewodniczy Barbara Nowacka, w jesiennej kampanii wyborczej wróg nr 1 Ryszarda Petru? Gdyby to była prawda, to jest na to przecież prosty sposób – zamiast lekceważenia zaleceń Komisarza Praw Człowieka, zapisów ratyfikowanych przez Polskę dokumentów międzynarodowych i lekceważenia podstawowych praw 52% polskiego społeczeństwa – własna propozycja nowelizacji ustawy. Tylko to lub zmiana deklaracji w kwestii głosowania mogłoby w tej chwili zrehabilitować nadszarpniętą reputację tej partii.
A sprawa jest śmiertelnie poważna, tu idzie o ludzkie życie. Niewyedukowani politycy, najczęściej płci męskiej, z intelektualnego lenistwa, lekceważenia i konformizmu dający się wciągnąć w narrację o „nienarodzonych dzieciach”, tracą z horyzontu krzywdę kobiet, widzą zaś żywe inkubatory. Nie tylko nadają zarodkom i płodom pełne prawa człowieka, ale też stawiają je ponad prawami żywiących je własnymi ciałami i kosztem własnego zdrowia kobiet. Ludzi.
O ile ignorancja niektórych mężczyzn w kwestii praw reprodukcyjnych kobiet niespecjalnie zaskakuje, to dziwi bardzo stosunek wielu kobiet do dyskusji o aborcji – zasłaniając się stwierdzeniem, że ich ten problem już albo wcale nie dotyczy, nie tylko wykazują postawę aspołeczną, brak solidarności z innymi kobietami, ale także niezrozumienie, że całkowity zakaz aborcji jako gwałt na prawach człowieka zaważy także na ich statusie społecznym i prawnym, nawet jeśli są niepłodne, już niepłodne lub nie planują potomstwa.
Dziwi także całkowite milczenie w tej kwestii ze strony Komitetu Obrony Demokracji. Czy Komitet wierzy, że demokracja jest możliwa bez poszanowania praw człowieka?! Jeśli tak, to nadzieja gaśnie. Jeśli nie, to stanowczo oczekujemy konkretnych deklaracji i działań ze strony zarządu KOD wobec zbliżających się jesiennych głosowań nad obydwoma projektami. Brak reakcji wobec tej kwestii, w obliczu jednoznacznie krytycznego stanowiska Komitetu Praw Człowieka, Komitetu CEDAW ONZ, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Amnesty International i wszystkich bodaj pozarządowych organizacji zajmujących się prawami kobiet byłby całkowicie kompromitujący.
Pozbawiając nas praw reprodukcyjnych chcecie z nas uczynić rozpłodowe samice – zmuszane do rodzenia po gwałcie, mimo zagrażającej choroby, mimo nieodwracalnego lub śmiertelnego upośledzenia płodu. Chcecie to zrobić na życzenie Kościoła katolickiego, mimo że jest to złamaniem wszystkich konwencji międzynarodowych i pogwałceniem praw człowieka. Po to, żeby się podlizać instytucji trzymającej w Polsce władzę, którą sami wepchnęliście w jej ręce.
Dziękujemy za takie państwo. My wykształcone i pracujące mieszkanki miast bez wątpienia sobie poradzimy. Co więcej, nie damy się wpędzić w narrację „grzechu”. Cierpieć będą tylko najsłabsze z naszych sióstr – to one będą rodzić dzieci swoich gwałcicieli, patrzeć na cierpienie i śmierć swoich donoszonych upośledzonych dzieci, trafiać do więzień za poronienia. I umierać przy pokątnych zabiegach. Jak zauważa we wspomnianym raporcie Komisarz Praw Człowieka i jak wynika z wieloletnich, przerażających doświadczeń katolickich krajów Ameryki Południowej, całkowity zakaz przerywania ciąży nie zmniejsza liczby aborcji. Prowadzi jedynie do wykonywania nielegalnych zabiegów, które zwiększają śmiertelność kobiet. Ludzi.
