Skrócona wersja tego tekstu ukazała się na moim blogu na stronie „Polityki”.
Polska zrobiła ostatnio duży postęp na drodze zerwania z wizerunkiem ciamajdowatego kraju, który na lewo i prawo marudzi o tzw.” prawach człowieka”. Nie, nie mówię o polityce krajowej, tu nigdy nikt prawami człowieka za mocno nie szafował i Polska w Polsce takiego wizerunku zasłużenie nie ma. Myślę o polityce zagranicznej oczywiście. W polityce krajowej władza miłościwie nam panująca, bądź co bądź, jakąś moc sprawczą posiada i kiedy chodzi o ukaranie religijnych bluźnierców, jaraczy marihuany czy wsadzanie na wiele miesięcy czy nawet lat ludzi bez wyroku sądowego (nie, nie do więzienia, skąd to byłoby łamanie praw człowieka, nie jesteśmy na Białorusi przecież, do aresztu tylko) to nawet sobie nieźle radzi.
Ktoś mógłby zauważyć, że z taką koleją sobie radzi zdecydowanie gorzej, żeby nie powiedzieć, że nie radzi sobie wcale. To prawda, ale kolej, to inny wymiar, metafizyczny niemalże, o czym wie każdy, komu kiedyś zdarzyło się posłuchać o opóźnieniu co po 120 minutach może ulec zmianie (niestety w jedną tylko stronę) albo wysiąść w nocy na dworcu w takich Koluszkach chociażby.
Ale odbiegliśmy od tematu. W polityce zagranicznej, rząd kraju takiego jak Polska – o niewielkim potencjale i mocy sprawczej, może bez żadnej konsekwencji głosić szczytne hasła, których realizację w kraju by w najlepszym wypadku wyśmiał. Jednak od pewnego czasu Polska w polityce zagranicznej konsekwentnie prowadzi Realpolitik, która zawstydziłaby samego Bismarcka.
Pierwszymi jaskółkami były m.in. wręczenie wysokich odznaczeń państwowych przedstawicielom azerskiego reżimu Alijewa (ale to daleko i co najważniejsze nie w Rosji), wizyty szefa MSZ Polski i Niemiec (znów kłania się Bismarck!) na Białorusi, czy ostatnio elastyczne podejście do umowy o partnerstwie z Ukrainą (fajnie jakby puścili tę Tymoszenko, no ale w końcu nie jest to obóz pracy, co nie?). Właśnie, a propos obozów pracy. Można 4 czerwca siedzieć w Polsce, obżerać się czekoladowymi orłami i opijać się szampanskoje igritskoje z plastikowego kubka pod Niespodzianką? Można. Ale można też odważnie i z rozmachem dbać o polskie interesy gospodarcze zagranicą.
Temu właśnie służy dzisiejsza, biznesowa, jak się dowiadujemy (ja myślałem, że posłowie jadą jako przedstawiciele Narodu Polskiego, politycy, a to pardon i się nie czepiam), wizyta naszych parlamentarzystów z Ewą Kopacz na czele, w Chinach. Chiny 4 czerwca nie świętują, nawet tak skromnie jak Polacy. W końcu rozjeżdżanie czołgami studentów na głównym placu stolicy jakąś szczególną okazja do fety, nawet w autorytarnym kraju nie jest. Ale takie drobiazgi nie powstrzymują naszej władzy. O nie, ten termin był starannie dobrany, dzięki czemu wizyta zostanie „zapamiętana najlepiej”. Zostanie zapamiętana bez wątpienia. Jednak nie należy oddawać się fetowaniu gospodarczych sukcesów kiedy nową „doktrynę szeptów” można, a nawet należy zacząć z stosować na innych dyplomatycznych frontach.
Nieśmiało sugerowany kalendarz wizyt dla Pani Marszałek na przyszły rok to: 1 stycznia – Kuba (dojście Fidela Castro do władzy), 21 luty – Zimbabwe (urodziny Roberta Mugabe), 1 kwietnia Iran (proklamowano Islamską Republikę Iranu), 15 kwietnia – Korea Północna (urodziny Kim Ir Sena), 12 lipca – Białoruś (Aleksander Łukaszenko wygrywa pierwsze wybory prezydenckie), 7 listopada – Rosja (Wielka Socjalistyczna Rewolucja Październikowa). Na finisz podsumowanie 13 grudnia w kraju na specjalnych konsultacjach w sprawie polskiej polityki w świetle praw człowieka z Wojciechem Jaruzelskim. Oczywiście wszędzie Pani Marszałek mogłaby do woli szeptać o prawach człowieka, byle nie za głośno, bo jeszcze ktoś mógłby usłyszeć i się obrazić. A my przecież naród grzeczny i do czynienia przykrości nikomu nieskory.
„Polityką szeptów” Ewa Kopacz z całą pewnością nie tylko zapisze się w annałach dyplomacji jako twórczyni nowej rewolucyjnej doktryny, ale zapewni Polsce poczesne miejsce jako honorowego członka w Euroazjatyckiej Wspólnocie Gospodarczej, Szanghajskiej Organizacji Współpracy, a może nawet Boliwariańskiej Alternatywie dla Ameryki.
Nie płacz Ewka. Lady Pank romantycznie zanuci Ci:
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł Cię aż tam, gdzie pochowałaś sny