„Quo vadis systemie emerytalny?” – tematy Liberte.pl to cykl eksperckich dyskusji o kluczowych wyzwaniach jakie stoją przed Polską i Europą.
System emerytalny jako długofalowa gwarancja bezpieczeństwa dla obywateli na późną starość wydaje się być tym obszarem gdzie konsensus polityczny nad jego kształtem oraz dbałość o jego długofalową stabilność są szczególnie pożądane. Tymczasem w Polsce, kraju o bardzo negatywnych trendach demograficznych, jest to obszar szczególnie niestabilny. Po niedokończonej reformie emerytalnej z roku 1999 jesteśmy świadkami ciągłych mniej lub bardziej skutecznych prób rozmontowywania systemu lub ponownej jego naprawy. Faktyczna likwidacja OFE i wydłużenie wieku emerytalnego to jedne z najważniejszych jeśli nie najistotniejsze decyzje podjęte w erze rządów Platformy Obywatelskiej w Polsce. Tymczasem w toku gorącej kampanii wyborczej Bronisław Komorowski populistycznie był w stanie wycofać się z części istotnej reformy. Obniżenie wieku emerytalnego było też jednym z głównych postulatów kampanii Andrzeja Dudy. Co zrobić aby w tym szczególnie wrażliwym obszarze zbudować odporny na polityczne zawieruchy system odpowiadający na wyzwania demograficzne przed którymi stoi Polska? O odpowiedzi na te pytania prosimy wybranych ekspertów.
Błażej Lenkowski
O wyzwaniach demograficznych stojących przed Polską napisano już wszystko i nie ma co tego powtarzać. W kłótni, bo przecież nie w dyskusji, jak sobie z tym poradzić padły już wszystkie argumenty – zarówno te merytoryczne, jak i mniej lub bardziej populistyczne. Chyba nic nowego już tutaj nie da się dodać. Aby wyrobić sobie zdanie na ten temat wystarczy po prostu przeczytać tekst Agnieszki Chłoń-Domińczak zamieszczony na stronie liberte.pl. Liczby nie kłamią. Jedyne pytanie jakie można sobie zadać to czy w najbliższym czasie uda się uzyskać kompromis, który pozwoli zobaczyć światełko w tunelu nazywającym się starzenie się ludności?
Paradoksalnie wydawało się, że w czasie kampanii prezydenckiej oraz w kilka dni po jej rozstrzygnięciu zręby takiego kompromisu się zarysowały. Dotyczyło to uwzględniania w systemie emerytalnym stażu pracy. Padła nawet liczba lat – 40, z tym tylko, że miałyby to być lata składkowe. Oznacza to, że w najlepszej sytuacji byliby pracownicy sfery budżetowej, gdzie bezproblemowo opłacane są składki na ubezpieczenie społeczne. Najbardziej poszkodowane byłyby osoby funkcjonujące w szarej strefie oraz na umowach cywilno-prawnych, od których nie opłacano składek na ubezpieczenie. Drugą grupą byłyby kobiety oraz nieliczni nadal mężczyźni, rezygnujący z zatrudnienia w celu wychowywania dzieci, osoby pobierające przez długi czas zasiłek chorobowy, a także bezrobotni oraz studenci, którzy przecież średnio kilka lat później rozpoczynają pracę (pomimo tego, że w czasie studiów wielu z nich faktycznie pracuje – głównie jednak na umowy zlecenia czy umowy o dzieło). W ich przypadku decydujące byłoby osiągnięcie wieku emerytalnego. Chyba o żadnej solidarności, a więc i kompromisie w tym zakresie nie może być mowy. Dodanie stażu pracy do systemu emerytalnego ma tylko sens w sytuacji, kiedy chce się „kupić” poparcie społeczne, ale tylko pod warunkiem, że „sprzedający”, a więc wyborcy nie zorientują się o co tak naprawdę chodzi.
A więc pozostaje podnoszenie i zrównywanie wieku emerytalnego, w takiej o to pespektywie, że na pewno próg 67 lat to za mało. Dotychczasowa dyskusja na ten temat pokazała jednak, że zgody na tego typu działanie nie ma i nie będzie. Związki zawodowe zadbają już o to, aby układ rządowy jaki wyłoni się po październiku dokonał w tym zakresie zmian i odszedł od polityki wydłużania wieku emerytalnego. Pozostaje jedno wyjście, które umożliwi przerwanie „emerytalnego węzła gordyjskiego” – referendum. Nie będzie ono oznaczać kompromisu, ale jednak da prostą odpowiedź. We wrześniu będziemy odpowiadać na trzy pytania, które dla przyszłości Polski mają kompletnie marginalne znaczenie. Część środowisk optuje za dodaniem pytania czwartego odnoszącego się do związków partnerskich. Nie wchodząc w dyskusję czy ma to sens chciałbym zaproponować dodanie pytania o wiele ważniejszego (może to zrobić Sejm RP wyznaczając datę referendum analogiczną do referendum „prezydenckiego”) dotyczącego przyszłości systemu emerytalnego. Oczywiście pytanie referendalne nie może być sformułowane w postaci „czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego” ponieważ po prostu nie ma to sensu. Mogłoby ono brzmieć „czy akceptujesz podniesienie wieku emerytalnego wiedząc jednocześnie, że pozwoli to na wypłatę wyższych emerytur” lub też „czy jesteś za przywróceniem poprzedniego i zróżnicowanego co do płci wieku emerytalnego zdając sobie sprawę, że otrzymywane emerytury będą stanowić nie więcej niż 20/30 proc. ostatniego wynagrodzenia”. Oczywiście forma pytania do dyskusji.
Nie wiem jaki byłby wynik takiego referendum, ale z całą pewnością rządzący otrzymaliby prostą odpowiedź czego oczekuje od nich społeczeństwo. Jeżeli odpowiedź promowałaby utrzymanie dotychczasowych zmian to wydaje mi się, że byłby to poważny sygnał co do kierunku dalszych reform. Jeżeli jednak Polacy, tym razem świadomie, odrzuciliby podnoszenie wieku emerytalnego to oznaczałoby otwarcie furtki dla dodatkowych ubezpieczeń na starość, opartych jednak na zabezpieczeniu indywidualnym, a nie solidarnościowym. Byłoby to całkowite novum w Unii Europejskiej i powrót w systemie emerytalnym do modelu społecznego funkcjonującego w XIX wieku, ale może nie ma innego wyjścia.
Nie wierzę jednak, że Platforma Obywatelska zdecyduje się na taki krok i doda pytanie do wrześniowego referendum. Odpowiedzialność to nie jest najmocniejsza strona tej partii, a więc żadnego sygnału od społeczeństwa nie będzie. Oznacza to kontynuowanie jałowej dyskusji na temat jak sprostać wyzwaniom demograficznym i starzeniu się ludności oraz przerzucanie się dobrze znanymi argumentami. Dlatego też w żaden kompromis nie wierzę. Niestety zapłacimy za to wszyscy i to szybciej niż nam się wydaje.