Otaczająca nas narracja o kryzysie struktur zachodnich to wielki strategiczny błąd poznawczy obecny w głowach wielu intelektualistów i strategów w europejskich stolicach. Błąd który być może właśnie doprowadza Władimira Putina do tragicznego w skutkach dla Rosji błędu. Mylenie przejściowych problemów z oceną strategicznego potencjału może doprowadzić do taktycznych sukcesów jak zajęcie wschodniej Ukrainy ale jednocześnie do długofalowej strategicznej tragicznej porażki Rosji.
Globalna hegemonia USA dobiegła końca. Trzeba jednak pamiętać, że trwała niezwykle krótko. Przez jakieś dwadzieścia lat od upadku ZSRR. Dynamiczny wzrost siły Chin, możliwy dzięki wprowadzeniu tam modelu gospodarki kapitalistycznej, ale też rozwój innych graczy sprawia że wracamy do znanego z historii i dominującego raczej stanu w którym żyjemy w świecie wielobiegunowym. USA przystępując zarówno do pierwszej jak i drugiej wojny światowej nie były jednym globalnym hegemonem. Do obu trudnych konfliktów Waszyngton jednak przystąpił, z obu wojen USA wychodziły wzmocnione swoją siłą i światowym prestiżem. Do obu wojen Waszyngton nie przystępował w pierwszej ich fazie ale w decydującym momencie, kiedy oznaczało to możliwość przechylenia szali zwycięstwa i klęskę głównego wroga. Niezależnie od lepszego czy gorszego chwilowego przywództwa, Stany Zjednoczone Ameryki nie są społeczeństwem pacyfistycznym, konsekwentnie od dziesięcioleci Stany wykazują wręcz niezwykłą jak dla demokracji wolę prowadzenia działań militarnych. Blamaż wizerunkowy ze sposobem wycofania wojsk amerykańskich z Afganistanu, może dawać różnych watażkom i autokratom iluzję schyłku USA. Nie usprawiedliwiając fatalnego sposobu wycofania wojska z Kabulu przez Bidena, trzeba stwierdzić że brak zaangażowania w Afganistanie zwiększa możliwości zaangażowania sił USA w innych rejonach świata. USA nie ma faktycznych interesów w Afganistanie, poza brakiem eksportu terroryzmu, ma natomiast głębokie interesy gospodarcze w Europie.
Potencjał gospodarczy USA oraz Rosji jest zupełnie nieporównywalny. Waszyngton jest dziś o wiele silniejszy militarnie niż Rosja, a w razie ostrego wyścigu zbrojeń oraz wojny gospodarczej jest oczywiste że znacząco swoją przewagę nad Rosją powiększy. Żołnierze USA nie wylądują na zachodniej Ukrainie w I połowie 2022 roku ale jeśli Putin przekroczy rubikon otwartego konfliktu militarnego między państwami w Europie, Waszyngton z pewnością powróci do swoich działań z okresu lat zimnej wojny wobec Moskwy, a Europa powróci na czołowe miejsce zaangażowania Ameryki.
Nic również nie popchnie pacyficznie nastawianych krajów Unii Europejskiej do zbrojeń i budowania wspólnej armii, niż oczywiste egzystencjalne militarne zagrożenie, które stanie się oczywiste w przypadku wojny rosyjsko – ukraińskiej. Pacyfizm kończy się wtedy, gdy ktoś może zbombardować Twój dom. Bartosz Węglarczyk słusznie zauważa: „Europa wydaje dużo, dużo więcej na wojsko niż Rosja. Problem w tym, że każdy kraj wydaje te pieniądze na własne cele, na własne priorytety, nie tylko wojskowe, lecz także cywilne (…). Europa ma więcej żołnierzy niż Rosja. Ma też więcej samolotów, armat, rakiet, okrętów, w tym lotniskowców, transporterów opancerzonych, moździerzy, karabinów, a także m.in. kuchni polowych.”[1] Dziś ten potencjał jest nieskoordynowany i rozbity na dziesiątki państw narodowych. Zbudowanie z tych sił prawdziwej europejskiej armii z powodu egoistycznych interesów poszczególnych państw w czasie pokoju jest w zasadzie niemożliwe. Rosja może czuć się militarnie bezpieczna. Jednak w przypadku agresji zagrażającej Europie egzystencjalnie europejska armia zostanie powołana, skrajna sytuacja po prostu to wymusi. Zostanie przyspieszona również integracja europejska. Putin sam militarną agresją umożliwi to czego najbardziej się boi, czego organizacja w czasach pokoju i braku zagrożeń zewnętrznych jest tak trudna. Biorąc pod uwagę różnicę potencjałów gospodarczych w ciągu kilku lat Rosja nie miałaby żadnych szans w konwencjonalnym starciu z armią europejską wspieraną przez Stany Zjednoczone. A konflikt nuklearny zakończy się unicestwieniem obu walczących stron.
Izolowana od rynków Rosja nie jest w stanie gospodarczo rywalizować z krajami Zachodu. Jej przestarzała, oparta na surowcach gospodarka będzie traciła na znaczeniu wraz z pewną już transformacją energetyczną Europy i oparciem jej na źródłach odnawialnych oraz atomie. Niezależnie od możliwej wojny gospodarczej dla Rosji jedynym ratunkiem jest gwałtowna transformacja gospodarcza, którą musi przeprowadzić w ciągu 20 lat. Dramat Moskwy polega na tym, że jej przeprowadzenie pod rządami obecnego reżimu, w obliczu agresywnych działań wobec świata i rosnącego zamknięcia, po prostu nie jest możliwa. Chiny od czasów Denga budują swoją pozycję na zupełnie innej strategii.
Władimir Putin wydaje się też zupełnie nie rozumieć charakteru kluczowego konfliktu następnych dekad czyli rywalizacji Chiny – USA. Chiny budują swoją potęgę w zupełnie inny sposób niż inne agresywne reżimy autorytarne. Wynika to z tradycyjnej strategicznej myśli chińskiej sięgającej jeszcze czasów konfucjańskich i nadal kluczowej w rozumieniu świata przez chińskich komunistycznych oficjeli. Przede wszystkim strategia chińska zakłada, że nigdy nie należy wyruszać na otwartą wojnę, którą można przegrać. Należy budować własną potęgę. Dlatego w dających się przewidzieć latach dopóki Chiny nie osiągną decydującej przewagi nie dojdzie do otwartego militarnego konfliktu z USA oraz całym łańcuchem sojuszników Waszyngtonu otaczających Chiny. To zbyt ryzykowne. Chiny będą dążyć do dominacji technologicznej, Chiny będą dążyć do przejmowania kluczowych zasobów i firm w różnych rejonach świata, Chiny będą dążyć do wywoływania konfliktów między swoimi potencjalnymi przeciwnikami. Głęboki konflikt militarny na linii Zachód – Moskwa oczywiście leży w interesie Chin i możliwe że będzie nieformalnie podsycany. Skierowanie uwagi Stanów z rywalizacji na nowych kluczowych polach technologicznych na tradycyjny militarny konflikt w Europie, dalsza możliwość penetrowania i uzależniania finansowego Europy, która potrzebowałaby funduszy na zbrojenia, w końcu dalekosiężny finał takiego konfliktu, którym zapewne byłby w taki czy inny sposób upadek sąsiadującej z Chinami Rosji zarządzanej przez Putina i jego ekipę – to wszystko dawałoby Pekinowi wiele szans na działanie i wzmacnianie swojej strategicznej pozycji.
Zasadnicze pytanie brzmi więc dziś czy Władimir Putin jest w stanie jeszcze myśleć strategicznie i działać w interesie Rosji. Czy podejmie działania których efektem będzie długofalowa porażka Moskwy i jej zwasalizowanie przez Chiny. A przy okazji dramat wielu mieszkańców Europy Środkowo – Wschodniej.
[1] https://wiadomosci.onet.pl/opinie/weglarczyk-albo-zbudujemy-stany-zjednoczone-europy-albo-europy-nie-bedzie/2628zy4