Nie zostaliśmy stworzeni na prostokątne podobieństwo zoomowego okienka, więc pobudka! Czas sobie przypomnieć, jakie to ważne – świętować wśród ludzi, śmiać i bawić się razem, a jak potrzeba, to i razem płakać.
Trwa karnawał, czas zabawy i radości. W pandemicznych warunkach nie bawimy się ani hucznie, ani licznie, z oczywistych względów. W wielu miejscach słynących z karnawałowych uciech świętowanie odwołano lub zmieniono plany, by zachować bezpieczeństwo uczestników w obliczu kolejnej fali koronawirusa. Zamiast masek karnawałowych założymy maseczki, zamiast gremialnych celebracji będziemy szukać uciechy (i pociechy) na inne sposoby. Tu nie Rio de Janeiro, Notting Hill czy Wenecja, więc jeśli będziemy się bawić, to raczej skromnie. A duszy towarzyskiej i rozrywkowej nie sposób nam odmówić – chcemy mieć radochę!
Przez ostatnie dwa lata nasze sposoby spędzania wolnego czasu zmieniły się znacząco. W trakcie pierwszego lockdownu zostaliśmy wessani przez internet, przyklejeni do ekranów, karmieni papką megabitów na sekundę. Rozrywka, spotkania towarzyskie, kultura – wiele z tego, co odrywało myśli od posępnego wirusa, nabrało prostokątnego kształtu – ekranu komputera, telefonu, okienka platformy komunikacyjnej. Tęskniliśmy za sobą, spotkaniami na żywo, wspólnym przeżywaniem i doświadczaniem, za kinem i teatrem, za tańcami czy wspólnym grillowaniu. Stopniowo nauczyliśmy się żyć obok wirusa, wróciliśmy do wielu ulubionych aktywności, ale wirtualne rozrywki zostały z nami na dłużej, zmieniając nasze przyzwyczajenia, nawyki i wpływając na nasze wybory. Świat online jest żarłoczny i łapczywy, szybko zalewa swoim nadmiarem, niepostrzeżenie zagarnia coraz większe przestrzenie naszego życia – pracujemy, uczymy się, spotykamy i bawimy w sieci. Karnawał w Rio też można przeżyć przed ekranem komputera, tylko czy o to chodzi? Nie zostaliśmy stworzeni na prostokątne podobieństwo zoomowego okienka, więc pobudka! Czas sobie przypomnieć, jakie to ważne – świętować wśród ludzi, śmiać i bawić się razem, a jak potrzeba, to i razem płakać.
Jasne, ważne, żeby była radocha, ale nie zawsze musi być wesoła. Niech będzie prawdziwa, rzeczywista, niech będzie tu i teraz, przeżywana wspólnie z innymi. Taka radocha, co nie zawsze jest wesoła to dość nieoczywiste połączenie. Weźmy na przykład literaturę – ta najlepsza wierci w brzuchu, bywa niewygodna, wprawia w drżenie, smuci, zadziwia, a mimo to cieszy. Tak, czytanie to wielka radocha. A muzyka? Nie ta łatwa, lekka i banalna zostaje w uszach najdłużej, tylko taka, która wywołała dreszcz, poruszyła emocje i rozwibrowała ciało. Muzyka daje wiele radości i nie ma w tym żadnej sprzeczności, że tę radość może przynieść wielce smutna melodia. Wielką radochę można mieć także z teatru. I niech posłużą nam za przykład trzy teatralne wydarzenia.
Pierwsze z nich to autobiograficzny monodram „Hamer”– sit-up Karoliny Hamer – paraolimpijki, wielokrotnej medalistki mistrzostw świata i aktywistki powstały we współpracy z reżyserką Justyną Sobczyk i dramaturżką Magdaleną Staroszczyk w Teatrze Studio we współpracy z Teatrem 21. Sit-up, bo Karolina jako osoba z niepełnosprawnością zasiada przed publicznością, a nie stoi, jak w klasycznym stand-upie. Przez godzinę jest zupełnie sama na scenie i zaprasza widzów do swojego życia, opowiadając o dzieciństwie, szkole, treningach i pełnej wyrzeczeń drodze do sukcesu. O momentach glorii i o porażkach. Dialoguje z publicznością, płynnie (jak na mistrzynię pływania przystało!) przechodząc od żartu do dosadnego komentarza wobec rzeczywistości. Przykuwa uwagę, rozśmiesza, zasmuca, szokuje i skłania do refleksji. Obala stereotypy, bez lęku mówi o tzw. trudnych tematach – niepełnosprawności, seksualności czy tożsamości. I znowu – jaka to wielka radocha zobaczyć tak autentyczny i poruszający występ, nawet jeśli historia Hamer to nie sielanka.
„Bez śmiechu nie ma rewolucji”, zapowiadała swój performans „Krzykucha – stand-up (for your rights) Comedy” w Komunie Warszawa Jana Shostak, polsko-białoruska artystka intermedialna i aktywistka, zaangażowana w walkę o demokratyczną Białoruś i wsparcie dla Białorusinów. Tytuł zapowiada, że będzie komedia i rzeczywiście dużo się śmiejemy, gdy na przykład podglądamy konkurs piękności, w którym Shostak wzięła udział (i zdobyła nagrodę!). Ale nie jest już wcale do śmiechu, kiedy pojawiają się opowieści o represjonowanych, więzionych i torturowanych więźniach politycznych. Wciąga, porusza, wzrusza, pokazuje strach, niepewność i zmęczenie, ale mówi ze swadą, z miejsca mocy i nadziei. Nie topi widzów w poczuciu bezsilności i beznadziei. Pozwala zrozumieć, dlaczego bez śmiechu nie dokona się rewolucja – to tarcza obronna, to oręż przetrwania. Jest radocha? Jest, bo być musi. Bo chcemy rewolucji.
I wreszcie trzecie źródło mojej kulturalnej radochy w ostatnim czasie – monodram Julii Wyszyńskiej pt. „Fizyka kwantowa. Czyli rozmowy nigdy nieprzeprowadzone”. Zgodnie z zapowiedzią miało być o śmiertelnie poważnych sprawach (i było) w mniej śmiertelnie poważny sposób. Demony przeszłości, trauma pokoleniowa – emocjonalnie zimny rodzic, okrutna przedszkolanka, podli koledzy ze szkolnej ławki, a nawet paskudne rajtuzy ze szwem – zmora dziecięcych lat, skąd więc radocha? A stąd, że Wyszyńska mówi o naszym wspólnym doświadczeniu, że je rozumie, że je wydobywa na wierzch. Że dzięki temu jesteśmy odrobinę mniej sami. Bo i o to chodzi – żebyśmy poczuli, że gdzieś przynależymy i że razem tę przynależność możemy przeżywać i świętować. Może we wspólnej zabawie, może w śmiechu na przemian ze łzami – na wesoło czy nie, cokolwiek komu w duszy gra.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14 – 16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
