Monografia Jacka Misztala poświęcona „Wszechpolakom” z całą pewnością warta jest starannej lektury z co najmniej dwóch względów. Po pierwsze o tym młodzieżowym ruchu okresu II RP wiemy dziś mało i monografia Jacka Misztala dostarcza bogatego w informacje materiału. Po drugie jest nieudaną i intelektualnie nieporadną próbą obrony tradycji, której autor monografii jest wyznawcą, jako członek dzisiejszej młodzieży “Wszechpolskiej”.
Kto chce uzupełnić swoją faktograficzną wiedzę nie powinien być zawiedziony. W szczególności ciekawy jest rozdział o organizacjach studenckich epoki II RP. Autor jest zarazem aktywnym członkiem tych Wszechpolaków, którzy są organizacją młodzieżową powstałą po roku 1989, nawiązującą do owej dawnej nazwy. Można więc być ciekawym, jak interpretuje tradycję , ktoś kto chce ją kontynuować. Praca Jacka Misztala ma charakter naukowy, a więc winna dążyć do obiektywności. Zaangażowanie polityczne nie wyklucza obiektywności, nawet gdy pisze się o przedmiocie własnego zaangażowania, pod warunkiem że przestrzega się zasad właściwych pracy akademickiej. Wydaje się, że p.Misztal takiej dyscypliny stara się przestrzegać. Jako historyk ma też prawo interpretacji zgromadzonego materiału i nie ma w tym nic złego, że interpretuje tradycję, z którą w jakiś sposób chce się identyfikować. Dla czytelnika może to czynić książkę tym bardziej ciekawą, zwłaszcza jeśli interesują go współczesna zaangażowania polityczne części młodszego pokolenia i jej stosunku do tradycji II RP.
W istocie autor daje dość zastraszający obraz Wszechpolaków. Z pewnego rodzaju obiektywizmem pisze o radykalizacji ruchu.
„Młodzi” dojrzewający w odmiennych warunkach politycznych zrywali bowiem z demokratycznymi metodami gry politycznej, a na ich miejsce wnosili ideowy fanatyzm, karność i radykalizm (s.96)
Pokazuje zastraszające zjawiska agresywnego antysemityzmu, odrzucenia demokratycznych norm kultury politycznej i stosowanie przemocy, dążenia do stworzenia rządów autorytarnych, chęć pozbawienia mniejszości narodowych praw obywatelskich. Rozdział „Wszechpolacy wobec problemu żydowskiego na wyższych uczelniach” daje bogaty rejestr takich działań.
Książka Jacka Miształa dostarcza wszystkim dzisiejszym oponentom endecji a w szczególności „Wszechpolaków” znakomitego materiału do krytyki. Misztal nie tylko referuje, ale nie szczędzi też „smakowitych” cytatów z epoki. Trafnie zauważa, że walcząc zarówno z komunizmem jak kapitalizmem (liberalną demokracją) szuka młoda radykalna prawica II RP jakiejś „trzeciej drogi”.
Ze szczególnym zapałem zwalczano ideologię komunistyczną, którą niezwykle często łączono z wpływami środowisk żydowskich oraz masonerii, stąd też dość powszechnie w retoryce endeckiej przewijały się terminy „żydokomuny” i czy „żydomasonerii”, a hasła antykomunistyczne przeplatały się z antyżydowskimi i antymasońskimi. (s.118)
Wszechpolacy starali się udowodnić, iż cele gospodarcze do jakich dążą kapitalizm i komunizm są w gruncie rzeczy identyczne, a rzekome różnice między nimi mają jedynie charakter iluzoryczny. (s.134)
Czytając pracę odnosi się po pierwsze wrażenie, że duża część poglądów Wszechpolaków to jakaś natężająca się ideologizacja, w której młodzi działacze wyżywają się, wydając kolejne manifesty, apele i broszury, mające mało wspólnego z rzeczywistością, degradujące jednak polityczną kulturę II RP. Młodzież Wszechpolska zobrazowana w książce Jacka Misztala robi wrażenie zamkniętego ideologicznego getta, które napędza się przede wszystkim dynamiką wewnętrznych sporów. Radykalizacja tego środowiska wydaje się proporcjonalna do jego intelektualnej bezradności wobec istotnie trudnych lat 30-tych. Taki dość nieciekawy w gruncie rzeczy obraz Młodzieży Wszechpolskiej wyłania się z kart książki młodego historyka.
Do interesujących rozważań prowadzić mogą interesujące dane statystyczne dotyczące społeczności akademickiej okresu międzywojennego, podawane przez Autora. Liczba studentów wynosi około 50 tys. co daje wyobrażenie jak wąsko elitarne były ówczesne studia wyższe. Jednym z istotnych haseł Młodzieży Wszechpolskiej była walka z nadreprezentacją młodzieży żydowskiej wśród studiujących. Stanowiła ona 25%. Jeśli wziąć pod uwagę, że Żydzi stanowią około 10% ludności, to istotnie jest to pewna nadreprezentacja. Na uczelniach z znikomy jednak sposób reprezentowana była młodzież chłopska. Studenci rekrutowali się spośród młodzieży zamieszkałej w miastach. Najwyższy procent studentów żydowskich jest w Warszawie, bowiem aż 30%, to jednak Żydzi stanowią 30% mieszkańców Warszawy. Jeśli więc wziąć po uwagę to społeczno-warstwowo uwarunkowanie studiujących znacznie trudniej uzasadnić jest tezę o nadreprezentacji Żydów. Mamy raczej do czynienia ze stereotypem. Kwestii tej niestety autor nie podejmuje. To jeden z przykładów jak ciekawy materiał zgromadził Jacek Miształ, którego jednak nie poddał dalszej krytycznej analizie.
Inne ciekawe rozważania dotyczyć by mogły składu społecznego Wszechpolaków. Mimo sporej różnorodności ma wśród nich dominować młodzież o pokoleniu ziemiańskim. Daje to asumpt do pytania, w jakim stopniu takie pochodzenie społeczne utrudniało Wszechpolakom podjęcie problemu modernizacji. Podobnie bowiem jak dzieje się z dużą częścią prawicowych ideologii tamtego okresu, Wszechpolacy mają skłonność do fatalnego zapatrzenia w przeszłość. Na ich usprawiedliwienie można by tylko dodać, że lewicowe planowanie utopijnej przeszłości bywało nie mniej fatalne.
Zaskakujące w pewnym sensie jest to, że Jacek Misztal jest dziś sam członkiem ruchu, który przybrał nazwę Wszechpolaków. Czytając książkę ma się wrażenie, że autor trzymając się poprawności politycznej wyznaje ogólny demokratyczno-liberalny kanon wartości. Dlaczego więc ktoś taki, i to przestawiając tak krytyczny obraz przedmiotu swoich badań, sam nalepia sobie na czole etykietkę „Wszechpolak”. Pewną podpowiedz stanowi to, że praca ta, traktowana jako praca wyznawcy ma charakter w dalekim stopniu defensywny. Autor nie tyle interpretuje swą tradycję w sposób, który czynił by ją aktualną i użyteczną na dziś, co broni ją przed zarzutami, jakie zna i jakich się spodziewa – zarzutami, które tradycję tą dyskwalifikują do pewnego stopnia w jego własnych oczach.
Czytając pracę nie miałem wrażenia, że Jacek Misztal byłby zwolennikiem dyktatorskich autorytarnych rządów, czy też wrogiem mniejszości narodowych czy antysemitą. Jego problem polega na tym, że jego wiedza o przedwojennej Młodzieży Wszechpolskiej mówi mu, jak bardzo obciążona jest tradycja tego ruchu, a on chciałby ową tradycję w jakiś sposób od tych oczywistych zarzutów uwolnić. Wie, że nie może jej od takiego zarzutu uwolnić całkowicie.
Jego metody obrony przebiega w pewien szczególny sposób: wśród Wszechpolaków narastały tendencje autorytarne – to prawda – ale były one w tamtej epoce powszechne, wszechpolscy działali z użyciem przemocy, ale przecież i wobec nich przemocy używano. Tak, wszechpolscy byli antysemitami, ale było to wtedy powszechne, ponadto również Żydzi to nie same anioły. Ponieważ autor daje dość bogaty opis tamtej epoki (samym antysemickim burdom wszczynanym przez Wszechpolaków poświęca kilkadziesiąt stron, nie szczędząc drastycznych szczegółów) ten dość jednostronny tok usprawiedliwiania tego, co się działo jest nieco zamaskowany. Kluczowy argument wyłożony jest zarówno we wstępie jak i w zakończeniu:
Jakkolwiek część głoszonych przez nich [tzn.Wszechpolaków – KW] poglądów może dziś budzić liczne i uzasadnione opory trudno jednak odmówić im autentycznego patriotyzmu, głębokiego przekonania o słuszności prowadzonej walki, silnej i niezłomnej wiary w wyznane przez siebie idee. (s.288)
Aby wydawać się z tym argumentem bardziej przekonywującym, musi jednak Autor wykroczyć poza okres, który omawia jego praca. Trudno bowiem uznać starcia z policją II RP za „wyraz autentycznego patriotyzmu”. Bardziej przekonywującym dowodem staje się okres II wojny, gdy istotnie formacja wywodząca się z młodzieży wszechpolskiej ponosi ogromne straty w walce okupantem niemieckim a później sowieckim. Młodzież Wszechpolska jako ofiara historii istotnie zdawać się o wiele bardziej atrakcyjna niż wyprawiająca burdy na uniwersytetach w latach trzydziestych.
Ale i tu zadać by należało dość zasadnicze pytania. Narodowcy byli w czasie bohaterscy – to prawda – ale czy byli rozsądni? Wierząc własnej tylko „sile ducha” konspirowali nieumiejętnie porywając się na śmiałe czyny, ponosząc przy tym jednak ogromne straty. Podobnie nie wiadomo, czy powrót Adama Doboszyńskiego do Polski w roku 1946 (całą wojnę spędził on na emigracji), by szybko wpaść w ręce bezpieki (co należało przewidywać) uznać za bohaterstwo czy też za zupełny brak rozeznania sytuacji. Pytanie czy od bohaterstwa wymagać tylko ślepej odwagi czy też rozsądku – jedno z wielkich pytań polskiej historii – musi być postawione również tej formacji. Jacek Misztal go unika.
Również inny problem budzi wątpliwości – kwestia antysemityzmu. Obrońcy narodowej tradycji wskazują zwykle na narodowców, którzy w czasie wojny pomagali Żydom (jak Mosdorf czy Dobraczyński). Nie starczy jednak wskazać na takie przykładu, bez zadania pytania o „dziesięciu sprawiedliwych”. Tych jednak trudno się doliczyć. Brak jest również tekstó, które świadczyły by, że w środowisku tym w skutek wojny dokonano jakichkolwiek poważnych przemyśleń w sprawie stosunku do Żydów.
Należy zwrócić uwagę, że identyczną niemal metodę obrony do Jacka Misztala stosuje Jan Żaryn w jego ostatniej monografii poświęconej ONR. Jest ona równie cenna pod względem faktograficznym jak praca Jacka Misztala z podobnym też apologetycznym podtekstem.
Autor, jakby przygotowując ten martyrologiczny finał, stara się uczynić Wszechpolaków ofiarą politycznych prześladowań dokonywanych przez sanacyjne rządy. Istotnie nie były one demokratyczne, lecz można by się posłużyć chwytem samego Jacka Misztala „kto był w tamtej epoce święty”. Czasem jednak autor wpada ze swoją argumentacją w pułapkę. Pisząc że sanacja prześladowała politycznie Młodzież Wszechpolską usiłuje również tzw proces myślenicki Adama Doboszyńskiego przedstawić jako rodzaj politycznego prześladowania (s.99). Autor nie zadaje sobie pytania, czy w każdym państwie przestrzegającym reguł prawa Adamowi Doboszyńskiemu nie wytoczono by procesu, a więc czy istotnie proces ten miał charakter represji politycznej czy też wymierzaniu kary, komuś kto w brutalny sposób łamał elementarne zasady współżycia społecznego. By pytanie to można sformułować też inaczej – jakich środków może użyć demokratyczne państwo, aby bronić się przed wrogami demokracji, a wydaje się, że choć sanacja lat 30-tych kochała demokrację coraz mniej, to z pewnością młodzież wszechpolska miała do niej jeszcze mniej poważania.
Jak na początku napisałem – pracę polecam każdemu, kto o Wszechpolakach chce się więcej dowiedzieć. Zarazem odradzałbym lekturę tej książki dzisiejszym Wszechpolakom, jeśli mieliby oni oczekiwać po niej jakiejś inspiracji. Nie przypuszczam bowiem aby ktoś z nich chciał urządzać marsz na Myślenice. Jeśli by ktoś się książką ideowo przejął to pozostaje mu kilka razy dziennie powtarzać naród-naród-naród, co pomijając już wiele innych względów nie ma już naprawdę specjalnego sensu w społeczeństwie tak homogenicznym, jak dzisiaj społeczeństwo polskie.
Jako książka historyka praca Misztala jest faktograficznie ciekawa, jako praca wyznawcy wszechpolskości wydaje mi intelektualnie nieporadna. Autorowi nie udaje się wydobyć w drodze interpretacji jakichkolwiek wątków, jakie byłyby dzisiaj do podjęcia, przez kontynuatorów tej tradycji, prócz owego „niekwestiowanego patriotyzmu”. Rozumiem, że hasło to można przeciwstawić dziś tym młodym lewicowcom, którzy przekornie potrzebie „patriotyzmu” zaprzeczają, ale to chyba zbyt mało aby tradycję wszechpolaków odradzać.
Muszę powiedzieć, że nie będąc samemu w jakimkolwiek sensie sympatykiem tradycji Młodzieży Wszechpolskiej wyobrażam sobie, że można by tę tradycję interpretować w bez porównania bardziej interesujący sposób. Centralnym problemem Młodzieży Wszechpolskiej wydaje się kwestie narodowej tożsamości. Był to palący problem lat trzydziestych i w innyc sposób jest to problem dzisiejszy. Jest to jeden z zasadniczych problemów modernizacji. Nie przypadkowo problem ten jest szczególnie ważny dla środowisk młodzieżowych, bowiem to każda dojrzewająca generacja poszukuje tożsamości bardziej od dorosłych. Zjawisko to znakomicie znane jest socjologom. Gdyby Jacek Misztal dokonał bardziej krytycznej oceny dokonań Młodzieży Wszechpolskiej, pokazując pośrednio jak unikać błędów, być może jego książka mogłaby stać ciekawą inspiracją dla dzisiejszych Wszechpolaków, borykających się z własną tradycją a podejmujących podobny problem tożsamości, w innej już epoce nie tylko modernizacji, ale i globalizacji. To jednak mu się nie udało. Dostarczył materiału wszystkim, którzy będą chcieli potwierdzić swoje antyendeckie stereotypy, nie dostarczył natomiast intelektualnych inspiracji tym, którzy obecną polsko-polskę wojnę chcieli by przeobrażać w bardziej pogłębioną publiczną dyskusję.
Jest też pytanie skąd dzisiaj bierze atrakcyjność, dla osób tak dobrze wykształconych jak Jacek Misztal, mimo „uzasadnionych oporów”, zaangażowania w odnawianie tradycji Młodzieży Wszechpolskiej. Oczywiście należałoby o to spytać przede wszystkim samego pana Misztala. Wyobrażam sobie jednak, że jedną z przyczyn (niekoniecznie do końca uświadamianą), związana może być z tym, że tradycja ta była obłożona w okresie PRL silnym tabu. W oczach dzisiejszej „ młodzieży narodowej” Donald Tusk i sanacja to niemal jedno. A Lech Kaczyńskiego (choć on sam woli raczej Piłsudskiego) , to w ich oczach niemal stary Dmowski, przeciw któremu trzeba się buntować. Wszystko to byłaby tylko dziecinadą jeszcze większa niż było przed wojną, gdyby nie to, że skąd inąd wiemy, że dzieci wyrastają na dorosłych.
Dzisiejsi Wszechpolacy też chcą być dzielni i patriotycznie zbuntowani. Ma to jednak, jak mi się wydaje mało wspólnego z Dwudziestoleciem, a znacznie więcej z kompleksem młodszego brata (czy dzieci) tej generacji, która wywalczyła niepodległość w roku 1989. Dolepiając sobie na czole nalepkę „Wszechpolak”, jak Jacek Misztal, wydają się sobie sami dużo dzielniejsi, zapominając że patriotyzm w niepodległym państwie polegać winien na krytycznym myśleniu (chociażby najbardziej prawicowym) a nie na nieporadnym odkurzania spostponowancyh przez komunistów etykietek międzywojennych tradycji.
Monografia Jacka Misztala paradoksalnie najmniej więc przysłużyć się może dzisiejszym wszechpolakom , starczy bowiem kilka cytatów z jego książki, by wzmogło się przekonanie, że trudno coś obecnie z tą tradycją pozytywnego począć. Sięgając do arcyciekawego Dwudziestolecia, przy surowym krytycyzmie nie tylko wobec Wszechpolaków, endencji ale i sanacji aż po PPS, z każdego nurtu politycznego niepodległej Rzeczpospolitej należałoby wyciągnąć coś co pozwalałoby nam lepiej rozumieć nasze własne czasy. Nie oburza mnie (choć są tacy i mają argumenty nie do zlekceważenia), że ktoś chce dzisiaj być Wszechpolakiem, bo w końcu wszelkie tradycje ulegają metamorfozom. Jeśli ktoś chce jednak jakiegoś odrodzenia takiej tradycji, to winien ponieść znacznie więcej intelektualnego trudu niż Jacek Misztal w swojej monografii.
Rec. Jacek Misztal, Związek Akademicki Młodzież Wszechpolska 1922-1939, Krzeszowice 2012.