Społeczeństwo otwarte, w myśl popperowskich założeń, powinno się opierać na racjonalnych dyskusjach, kontroli władzy oraz szacunku do współobywateli i ich poglądów. W tym względzie wymaga ono ciągłego działania w sferze obywatelskiej i wzrostu kapitału społecznego. Obywatel społeczeństwa otwartego winien być więc jak Sokrates – rozumnie i stale kąsający niedoskonałości demokracji.
Popperowski termin „społeczeństwa otwartego” nie jest jasny, a jego zasady nie zostały przez autora „Nędzy historycyzmu” wyrażone explicite. W wielkim uproszczeniu chodzi tu o dwie podstawowe wartości, tworzące aksjologiczne minimum sankcjonujące trwałość społeczeństw liberalno-demokratycznych – wolność i równość. Dziś, gdy wartości te są zapisane w konstytucji, obywatele nie muszą martwić się o istnienie otwartego społeczeństwa. Czy na pewno? Obywatele winni raczej, korzystając z nadanych im praw, działać na rzecz społeczeństwa wolnego i sprawiedliwego. W przeciwnym wypadku państwa oparte na zasadach demokracji i liberalizmu czeka stagnacja (w najlepszym wypadku) lub konieczność podporządkowania „nosicielom episteme”.
Wiedeński filozof nie występuje w roli bezwzględnego krytyka filozofii Platona, Hegla czy teorii walki klas Marksa. Co więcej – w jego rozważaniach można odnaleźć uznanie dla wnikliwości ich umysłów. Dlaczego więc wyżej wymienieni stają się w oczach Poppera wrogami społeczeństwa otwartego? Uprawiany przez nich historycyzm to tylko jedna strona medalu – ta bardziej widoczna. Drugą stroną, ściśle powiązaną z pierwszą, są wartości obowiązujące w społeczeństwie i ich absolutny, wymagający podporządkowania poglądów i celów jednostkowych, charakter. Jednym z pragnień ludzkich jest objęcie całości rozumem, kontrola nad światem zewnętrznym i życiem społecznym, odnalezienie formuły porządkującej. Pragnienia te prowadzą w konsekwencji do tragedii, o czym wielokrotnie poświadczała historia. Czy powinniśmy więc porzucić ideę rozwoju nauki i społeczeństwa? Bynajmniej – i Karl Popper doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Na pewien czas zawieśmy wiedzę o krytycznych (i to nie nieuzasadnionych) głosach dotyczących „Społeczeństwa otwartego…” i spróbujmy dostrzec, kogo Popper mógłby dziś określić mianem „wroga” i jakie działania mogą przybliżyć społeczeństwo do bycia otwartym. Na początku przyjrzyjmy się poglądom „klasycznych” wrogów społeczeństwa otwartego, aby następnie przejść do analizy dzisiejszych zagrożeń dla popperowskiej wizji społeczeństwa.
Platoński pogląd na państwo ma wymiar metafizyczny i w konsekwencji również etyczny. Podporządkowany jest idealizmowi i zniekształconej formie intelektualizmu etycznego, do którego wprowadzone zostają elementy rozważań o naturalnych (przyrodzonych) predyspozycjach ludzkich do sprawowania społecznych funkcji. Prawda pochodzi ze świata idei, a do niego dostęp mają jedynie filozofowie – ci, którzy wyszli z jaskini i mieli odwagę do niej wrócić. Jednostka w filozofii Platona podporządkowana jest państwu i swojej przyrodzonej pozycji. O tym, co dobre dla człowieka, świadczy to, co jest dobre dla państwa. Wiedzę o tym posiada jedynie wąska grupa filozofów (wąska między innymi dlatego, że za odpowiednie proporcje, «harmonię» między grupami odpowiadał zakładany system eugeniczny), reszta obywateli musi im zawierzyć, dokonać skoku w wiedzę „oświeconych”.
W wypadku filozofii Hegla tak lapidarne zarysowanie problemu relacji między jednostką a państwem jest nader trudne. Wymowny wydaje się tu szczególnie jeden fragment z „Wykładów z filozofii dziejów” – „[…] niebezpieczne i fałszywe jest założenie, iż tylko sam lud posiada rozum i jasny pogląd na sprawę i że tylko on wie, co jest słuszne; każde stronnictwo wyłonione z ludu mogłoby w takim wypadku narzucić swą wolę, jako że reprezentuje lud, a tymczasem sprawy państwa są sprawami wiedzy i wykształcenia, a nie ludu”. Filozof upatruje najlepszego ustroju w monarchii, którą w specyficznym rozumieniu można by określić monarchią absolutną (monarcha uosabia w niej rozum). Interesującego zagrożenia w heglowskiej filozofii polityki dopatruje się Tadeusz Gadacz, który twierdzi, że „[…] heglowskie państwo nie dlatego jest złe, że zniewala jednostkę, lecz dlatego, że obiecuje i stwarza pokusę możliwości osiągnięcia wolności absolutnej”. Jest to kolejny projekt totalizujący. System, który (na wzór platońskiego) rości sobie prawo do wiedzy na temat ustroju idealnego. Heglowskie państwo nie może nijak zostać ucieleśnione, a autor „Zasad filozofii prawa” doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dzięki narzędziom dialektyki spaja wolność, prawo i rozum w jedno, zamyka klamrą, nie pozostawiając miejsca na wartości, które w myśl Poppera mogłyby stanowić spoiwo społeczeństwa. Aksjologia społeczna Hegla nie jest minimalistyczna, lecz ogólnie porządkująca. Systemowe myślenie niemieckiego filozofa sprawia, że z konieczności jednostka podporządkowana zostaje rozwojowi Ducha.
W teorii marksowskiej pożądane wartości przypisywane są nie pojedynczym reprezentantom gatunku, lecz ludzkości jako takiej. Istota człowieka urzeczywistnia się dopiero w kolektywie, tym samym to właśnie na rzecz dobra ludzkości, równości jednostek w ramach gatunku nastawiona jest etyka Marksa. Mimo że autor „Kapitału” uważał taki stan rzeczy za konieczność wynikającą z przesłanek naukowej (w jego mniemaniu) teorii materializmu historycznego, jest to kolejny projekt normatywny pomijający niektóre aspekty ludzkich potrzeb i celów. Marks prawdopodobnie broniłby się przed takim stwierdzeniem, zakładając, że jest to wynik „świadomości fałszywej”, która tuszuje społeczne zniewolenie, brak tu jednak miejsca na odpieranie tego rodzaju argumentu. Popper nie mógł przystać na proponowaną przez myśliciela z Trewiru etykę społeczną, w której „zdrowe” społeczeństwo jest gwarantem szczęścia i wolności jednostki. Do końca dni bronił poglądu, że teoria naukowa lub system, który nie zakłada możliwości zanegowania samego siebie, nie może być w pełni uprawniony. Implikuje to stwierdzenie, że żadna teoria nie może być uważana za w pełni prawdziwą, lecz występuje wyłącznie jako jeszcze nieobalona (więc naukowo obowiązująca) hipoteza. Marks usiłował objąć swoją teorią tkankę, która jest najmniej obliczalna i wymyka się możliwościom „czystej” nauki. Popper mógł więc docenić wypracowane przez autora „Nędzy filozofii” narzędzia, ale nie mógł zgodzić się z jego wnioskami.
Jak zostało wskazane, w doktrynach, przeciwko którym występował Popper, nie chodzi więc wyłącznie o historycyzm, ale również o rozważania normatywne, które rościły sobie prawo do absolutnej pewności i nie znosiły sprzeciwu. Były to projekty wynikające z założeń ontologicznych (czy to idealizmu, czy materializmu) o charakterze mniej lub bardziej spekulatywnym.
Czym się więc różni projekt „społeczeństwa otwartego”, w którym wiodącą rolę miałyby odgrywać wolność i sprawiedliwość, od koncepcji wyżej wymienionych? Podstawową różnicą jest odwrót od myślenia kolektywistycznego i stawiającego dobro państwa (społeczeństwa) ponad jednostką lub uzależniającego dobro jednostki od dobra ogółu na rzecz podejścia znaczonego szacunkiem dla wolności indywidualnej i sprawiedliwości społecznej. Różnica tkwi w tym, że prawodawstwo oparte na tych dwóch wartościach umożliwia wewnętrzną zmianę i rozwój. Społeczeństwo ustanowione na aksjologicznym minimum wolności jako braku przymusu, z jednoczesnym szacunkiem do wolności współobywateli oraz sprawiedliwości jako bezstronności, jest w stanie w swoich granicach zachować pluralizm idei i umożliwić rozwój dokonywany na drodze deliberacji i działań, których skutków nie jesteśmy jednak w stanie w pełni przewidzieć. Z takich pozycji Karl Popper krytykował również neoliberalizm, który ślepo zapatrzony w zbawczą działalność „niewidzialnej ręki rynku” staje się swoistym paradygmatem absolutnym, nie tylko porządkującym kwestie ekonomiczne, lecz także roszczącym sobie prawo do tłumaczenia zagadnień związanych z etyką i moralnością. Z łatwością można tu dostrzec wyraźne wpływy filozofii Kanta (ideę postępu), utylitaryzmu Milla oraz rozdziału pomiędzy tym, co publiczne, i tym, co prywatne, dokonanego przez Locke’a.
Na trwałość i skuteczność działalności społeczeństwa otwartego niebagatelny wpływ ma aktywność obywateli, a przede wszystkim instytucji pozarządowych oraz mediów. Nie brakuje bowiem środowisk, które wciąż uważają się za depozytariuszy episteme i usiłują wywierać znaczący wpływ na decyzje władz i instytucji państwowych oraz prywatnych. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby wpływ ten nie dotyczył wolności słowa i sumienia oraz wolności wyrazu artystycznego. Przykładem mogą być tu niektóre środowiska związane z Kościołem katolickim oraz – na szczęście nie wszystkie – organizacje skrajnie prawicowe i konserwatywne. Wymienić można chociażby próbę przeniesienia własnych przekonań na etykę działalności instytucji publicznej (casus prof. Chazana) oraz zablokowanie (pod groźbą rozruchów) wystawienia spektaklu „Golgota Picnic” na festiwalu Malta. Takie zachowania nie tylko tworzą aurę konieczności upublicznienia własnego sumienia, czyli tego, co powinno być uważane za prywatne, lecz także uzurpują sobie prawo do narzucania innym swoich przekonań, tym samym jawnie ograniczając ich wolność.
Społeczeństwo otwarte, w myśl popperowskich założeń, powinno opierać się na racjonalnych dyskusjach, kontroli władzy oraz szacunku do współobywateli i ich poglądów. W tym względzie wymaga ono ciągłego działania w sferze obywatelskiej i wzrostu kapitału społecznego. Obywatel społeczeństwa otwartego powinien być więc jak Sokrates – rozumnie i stale kąsający niedoskonałości systemu demokracji oraz (współcześnie) kapitalizmu. W przeciwnym wypadku społeczeństwu grozi pogrążenie w gnuśności dobrobytu i podporządkowanie władzy, na którą wpływ będą miały wyłącznie cykliczne wybory.